Rozdział III
Śpiewaliśmy jeszcze dość długo jednak nagle w połowie piosenki "The Hero"(Zespołu Ministry of Magic przyp. aut.) uświadomiłam sobie, że zostawiłam telefon w szkole.
- Ja pier... - nie dokończyłam ponieważ Micheal spojrzał się na mnie wzrokiem "ładnie to tak?".
- Co się stało o Wielka Łowczyni?
- Zostawiłam telefon w szkole. I to nie było śmieszne.
- Dobra księżniczko zbieramy się i idziemy po twój mały skarb.
- Mam w nim zapisane wszystkie moje notatki z fizyki, jak go nie znajdę ty będziesz zagrożony.
Podziało to na niego lepiej niż nie jeden szantaż. Po 3 sekundach był gotowy do wyjścia. Wyszliśmy na balkon sięgnęłam po line ukrytą za doniczka. Przywiązałam ją mocno do balustrady. Zsunęłam się po niej a zaraz po mnie Mikie. Teraz trzeba było tylko drugi koniec bardzo długiej, wytrzymałej i grubej liny przymocować do haka wbitego w największe drzewo w okolicy. Mój wujek prawie go tam zabetonował, jednak po zawieszeniu na nim 200 kg jakiegoś czegoś, do tej pory nie wiem co to było, stwierdził, że nie trzeba. Zanim się obejrzałam Michael sprawdzał czy zawiązał wystarczająco mocy supeł. Minutę później byliśmy już w drodze do szkoły.
- Dzięki Mike.
Po jego minie mogłam wywnioskować, że zaraz znów powie jeden z tych niby sławnych wierszy. Nie pomyliłam się.
- Ekhemm...W śniegu się trawa zieleni Leila woła o pomoc
Ależ ze mnie ciacho. - powiedział śmiejąc się do mnie.
- Debil.
- Ale twój. - wyszczerzył się jeszcze bardziej.
Westchnęłam i ruszyłam dalej.
Kiedy doszliśmy pod szkołę, krew zabuzowała mi w żyłach. Zobaczyłam jak te wstrętne, plastikowe, lalunie bawiące się moim telefonem.
- O zobaczcie kto idzie. Nasza kujonica.- śmiały się i patrzyły wprost na nas. - Zgubiłaś coś?
- Oddaj to. - warknęłam.
- Uuu.. piesek się zezłościł.
- Odpuść sobie Madison. - powiedział Micheal.
- Obrońca się znalazł. Tu cię twój chłopaczek nie obroni dziwaku. - powiedziała patrząc mi w oczy.
Postanowiłam się uspokoić i użyć najlepszej broni na idiotów. Inteligencji i sarkazmu.
- A co zazdrosna jesteś.
Zbiłam ją z tropu, a i chyba nie muszę mówić, że Mikie jest powszechnie uważany za najprzystojniejszego chłopaka w szkole.
- Ja, proszę cię, że niby o kogo.
- No chyba jasne, że nie o mnie. No chyba, że nagle zmieniłaś poglądy i już nie przeszkadza ci jak ktoś jest homo.
- No co ty, chyba ty jesteś jakimś homo sapiens.(przyp. aut. Tak musiałam:* )
- Ależ oczywiście od urodzenia. - powiedziałam.
Wykorzystując chwilę jej nie uwagi podeszłam do niej i zabrałam mój telefon. Odchodząc tylko krzyknęłam.
- A i oczywiście wiecie, że Micheal też jest homo sapiens.
Dumna z tego co zrobiłam ruszyłam przed siebie.
- Dzięki Perfect, jutro cała szkoła będzie mówiła o tym, że jestem gejem.
- Nic ci nie będzie ty mój gejaszku.
- Ej tak nie wolno(przyp. aut. Przy tym tekście pozdro dla Jasia ).
Nic nie mówiąc pocałowałam go w policzek.
- To nagroda za to, że nie zaprzeczyłem przy nich?
- Może...
- Nie już wiem to za mój policzek z przed tygodnia. Cały dzień miałem tam odcisk twojej ręki.
- Należało ci się. WE MNIE SIĘ NIE RZUCA.
- Oj wiem. - powiedział i objął mnie ramieniem.
_______________
Hej, tu znowu ja tym razem z rozdziałem i z tego miejsca jeszcze raz pozdrawiam Jasia i jego "Ale tak nie wolno". Rozdział krotki i nie sprawdzałam błędów jeśli ktoś chce pomóc biednemu umysłowi ścisłemu w tej kwestii to proszę. A i jeszcze chciałam wam polecić opowiadanie pt. "Dobry buntownik" autorstwa @Duo-Nicol .Jest naprawdę świetne i nikt mnie nie prosił o promocję czy coś. Piszę to tylko dlatego, że zakochałam się w tej historii. To szczerze zapraszam do czytania bloga tej autorki jaki i gwiazdkowania i komentowania tego rozdziału.
Jeśli dobrnęliście do końca gratuluje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro