Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

UWAGA!!! Przed Wami dosłownie ociekający słodyczą rozdział :-D także czytacie na własną odpowiedzialność!!! Tekst nie ma charakteru +18 ale wszystko krąży wokół jednego :P


POV Miriel


Obudziłam się, słysząc wysoki głosik i cichy tupot stóp.

-Nanach (mama)! Ada (tata)!

-Cśś- szepnął delikatnie mój ukochany- daj mamie pospać!

-Oj- odszepnęła mała elfka.

-Już nie śpię, kochanie- powiedziałam, otwierając oczy i wstając z miękkiej ławki. Daenerys wypadła z ramion Legolasa i podbiegła do mnie. Uścisnęłam ją mocno- tęskniłam za tobą, maleńka.

-Ja za tobą też, mamusiu!- odsunęła się ode mnie- słyszałam, że jesteś ranna.

-To nic poważnego, córeczko- odparłam z lekkim uśmiechem.

-Cieszę się- rzekła cicho- bardzo się o ciebie bałam.

-Teraz już wszystko jest dobrze- powiedział mój ukochany. Obejrzałam się.

-A gdzie Aragorn i Gimli?- zapytałam, nie widząc nigdzie przyjaciół.

-Poszli do Arweny i Eldariona- odpowiedziała Daenerys. Złapała mnie za jedną rękę, a Legolasa za drugą- pójdziemy do nich?

-Oczywiście- odparł z uśmiechem mój mąż. Pocałował mnie w policzek, a naszą małą córeczkę w czoło, po czym ruszyliśmy na główny dziedziniec Rivendell. Na miejscu przywitaliśmy się z nowo przybyłymi, następnie udaliśmy się na kolację. Gdzie czekało już wielu naszych przyjaciół, poznanych w czasie wojny o pierścień i przed nią. Było to nasze ostatnie spotkanie w tak dużym gronie, więc postanowiliśmy wykorzystać ten czas w pełni. Wieczór minął w wesołej i bardzo przyjaznej atmosferze, za którą będę bardzo tęsknić. Gdy za oknem zrobiło się ciemno, razem z ukochanym spostrzegliśmy, iż Daenerys jest śpiąca. Pożegnaliśmy się więc z przyjaciółmi i udaliśmy się do komnat, które zawsze należały do nas, gdy przebywaliśmy w Imladris. Nasza mała elfka położyła się na łóżku, a ja z Legolasem usiedliśmy obok.

-Kochanie- zaczął książę- musimy jutro z mamą wyjechać.

-Gdzie?- zapytała Daenerys.

-Do Mrocznej Puszczy, a potem do Lothlorien- odpowiedziałam, uśmiechając się lekko.

-Mogę z wami?- powiedziała, patrząc na nas błagalnie.

-Niestety nie, skarbie- rzekł z westchnieniem mój ukochany.

-Szkoda- szepnęła smutno nasza mała elfka, jednak po chwili się rozpromieniła- ale wrócicie szybko?

-Oczywiście, maleńka- odparłam i pocałowałam ją w czoło- nie wytrzymamy długo bez ciebie!

-Ja bez was też!- powiedziała, zarzucając nam ręce na ramiona. Siedzieliśmy tak chwilę, przytulając się we trójkę. Chciałam, aby ta chwila nie mijała, żebym mogła zostać już na zawsze w uścisku dwóch, najważniejszych dla mnie osób.

-Teraz kładź się spać!- rzekł Legolas, wstając z uśmiechem.

-Ty też!- odpowiedziała mu Daenerys. Miała uśmiech, który dobrze znałam. Odziedziczyła go po tacie- bo jeszcze jutro z konia spadniesz!- nawet nie zdążyła się obejrzeć, a już w jej stronę leciała poduszka. Nie mogłam wytrzymać i wybuchnęłam śmiechem, przez co druga z pierzastych broni wylądowała na mojej głowie.

-Hej!- zawołałam, patrząc groźnie na resztę rodziny- już po was!- ruszyłam do walki. Pierwszy raz podczas bitwy się śmiałam. Po całej komnacie latały poduszki i nie byłoby osoby, która by nimi nie oberwała. Razem z córką spojrzałyśmy na siebie znacząco. Na jej twarz wpłynął szeroki uśmiech i już po chwili wskoczyła na łóżko i ściągnęła z niego prześcieradło.

-Co...?- zaczął mój ukochany, jednak nie dałyśmy mu dokończyć. W tym samym momencie zaatakowałyśmy go, ja z ziemi, a Daenerys z łóżka. Dosłownie minutę później było po wszystkim. Legolas z zawiązanymi rękoma siedział na podłodze.

-I co my teraz z nim zrobimy?- zapytałam, spoglądając to na córkę, to na męża.

-Proszę o łaskę, piękne i dzielne wojowniczki- rzekł dostojnie książę Mrocznej Puszczy.

-Jak sądzisz, moja pani- powiedziałam poważnie, jednak ledwo powstrzymywałam śmiech- możemy puścić tego zwyrodnialca, który ośmielił się nas zaatakować?

-Tak!- zawołała Daenerys, podbiegając do mojego ukochanego i całując go w policzek- kocham cię, tatusiu!

-Też cię kocham, skarbie- odparł uwolniony przeze mnie Legolas. Nawet nie zauważyłam, gdy złapał mnie za rękę i pociągnął tak, że upadłam w jego ramiona- co zrobimy z tą panią, lady Daenerys?- jednak nasza córeczka nie odpowiedziała. Spojrzałyśmy na nią, a na naszych twarzach pojawił się szeroki uśmiech. Zmęczone dziecko zasnęło na podłodze. Legolas zaniósł ją do łóżka, a ja w tym czasie ułożyłam porozrzucane po całej komnacie poduszki. Pocałowaliśmy jeszcze naszą małą elfkę, po czym udaliśmy się do swojego pokoju. Chwilę spędzone w gronie najbliższych bardzo poprawiły mi humor. Byłam szczęśliwa i nie miałam ochoty na spanie. Zamknęłam drzwi, a następnie położyłam się na łóżko. Mój ukochany dołączył do mnie. Leżałam w jego mocnym uścisku, z głową na twardym torsie. Przejechałam palcami po jego koszuli, od góry, do samego dołu. Choć nie patrzyłam na niego, wiedziałam, że się uśmiecha. Jeden szybki ruch i już leżał na mnie, przyciskając moje ręce do łóżka, oraz wytyczając pocałunkami szlak na moim ciele. Westchnęłam.

-Musimy odpocząć- szepnęłam mu do ucha- bo jeszcze jutro spadniesz z konia!- zaśmiałam się.

-A żesz ty!- warknął cicho i pocałował mnie gwałtownie. Podnieśliśmy się do pozycji siedzącej. Zaczęłam ściągać mu koszulę, jednak mój ukochany zatrzymał moje ręce- sama mówiłaś, że musimy odpocząć!- powiedział z szelmowskim uśmiechem, po czym wstał i udał się do łazienki. Padłam na łóżko zrezygnowana. Legolas pokonał mnie mą własną bronią. Nie zamierzałam być jednak potulna. Podniosłam się i ruszyłam za nim. Otworzyłam drzwi, jednak nie ujrzałam go.

-Zmieniłaś zdanie?- zapytał mój książę, pojawiając się nagle za mną.

-Nie- odparłam- chciałam się tylko wykąpać- powiedziawszy to, podeszłam do wanny. Była pełna wody, więc zaczęłam się rozbierać. Czułam na sobie palący wzrok ukochanego. Powolnymi ruchami rozpinałam sukienkę, potem jeszcze wolniejszymi ją ściągałam. Ubranie upadło na podłogę. Uśmiechnęłam się, słysząc kroki męża, a następnie czując ramiona, zaciskające się wokół mojej tali.

-Wygrałaś- szepnął Legolas i zaniósł mnie na łóżko. Roześmiałam się.

-Ja zawsze wygrywam- odparłam w przerwie między pocałunkami.

******************************

-Pobudka, kochanie- obudził mnie szept i pocałunek księcia Mrocznej Puszczy. Rozciągnęłam się.

-Jak minęła noc?- zapytałam z uśmiechem.

-Nadwyraz interesująco- odparł mój ukochany. Roześmialiśmy się i pocałowaliśmy namiętnie. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi.

-Kto tam?- zawołał Legolas.

-Aragorn. Mogę wejść?

-Jas...- zaczęłam, jednak mąż spojrzał na moje ciało znacząco- chwila!- krzyknęłam. Mój ukochany wstał wcześniej, więc zdążył się ubrać, natomiast ja wyglądałam tak, jak wtedy gdy zasypałam. Znaczy, iż właśnie prawie wpuściłam króla Gondoru, podczas gdy byłam naga! Pobiegłam do łazienki i przed samym zamknięciem drzwi zawołałam- wejdź!- następnie schowałam się, aby w spokoju przygotować do podróży. Po prawie dziesięciu minutach byłam gotowa. Zaplotłam po boku włosów dwa dobierane warkocze, które łączą się w jeden puszczony luźno na resztę mych blond loków. Założyłam niebieski zestaw, czyli legginsy i wygodną bluzkę na długi rękaw. Wiedziałam, że podczas drogi możemy trafić na orków. Wróciłam do pokoju, który był pusty. Czekała na mnie tylko kartka, na której znajdowały się dwa zdania. Rozpoznałam pismo ukochanego.

Czekamy na dziedzińcu. La mellin (kocham cię).

Uśmiechnęłam się, po czym szybko spakowałam broń i wyszłam z komnaty. Chciałam zajrzeć jeszcze do Daenerys, jednak nie zrobiłam tego. Nie chciałam jej przypadkiem obudzić. Na dziedzińcu czekali już moi przyjaciele. Podeszłam do męża, który złapał mnie w tali i pocałował w czoło.

-Wyjeżdżamy?- zapytałam.

-Tak- odparł Gimli- panna spóźnialska, w końcu dotarła, więc możemy ruszać!- pokazałam mu język, na co się uśmiechnął. Pożegnaliśmy się z pozostałymi przyjaciółmi, po czym podeszliśmy do czekających na nas koni. Sam jechał z Aragornem, natomiast Gimli z Legolasem. Reszta hobbitów, po wypiciu wody entów miała wystarczającą wysokość, aby samemu dosiadać wierzchowca. Już miałam dosiąść moją klacz, gdy usłyszałam tupot stóp.

-Czekajcie!- zawołała mała elfka, biegnąc w naszą stronę. Razem z ukochanym podbiegliśmy do córki- chcieliście wyjechać bez pożegnania?- zapytała z lekkim oburzeniem.

-Nie chcieliśmy cię budzić, kochanie- odparł książę Mrocznej Puszczy, przytulając Daenerys mocno. Również ją uścisnęłam.

-Uważaj na siebie, skarbie- powiedziałam poważnie.

-Dobrze, mamusiu.

-Niedługo się widzimy, malutka- szepnął Legolas, po czym pogłaskał ją po małej główce. Przyglądałam się z uśmiechem, jak nasz mały skarb pobiegł pożegnać się z resztą, jednak po chwili ledwo powstrzymywałam się przed wybuchnięciem głośnym śmiechem. Daenerys bowiem podczas pożegnania z Aragornem szepnęła mu do ucha:

-Uważaj na mamę, tatę i Gimliego- spojrzała na niego uważnie- szczególnie tatę i Gimliego. Oni zachowują się, jak dzieci!- król Gondoru roześmiał się, po czym szepnął jej coś do ucha tak cicho, iż nie dałam rady tego usłyszeć. Mała elfka zaczęła się głośno śmiać. Następnie oboje spojrzeli na mnie z zawadiackim uśmiechem. Zmrużyłam oczy, przez co zaczęli śmiać się jeszcze głośniej. Razem z ukochanym pocałowaliśmy córkę jeszcze raz, po czym wyruszyliśmy w drogę. Chwilę później Rivendell zniknęło z naszego pola widoku. Podjechałam do Aragorna.

-Co jej powiedziałeś?- zapytałam, patrząc na niego z uśmiechem.

-Prawdę, o takiej jednej blondwłosej elfce- odparł.

-Znaczy?

-To nasza tajemnica!- spojrzałam na niego groźnie, jednak człowiek pozostał niewzruszony. Zaczęłam rozglądać się wokół. Mój ukochany był zajęty rozmową z Gimlim, natomiast Merry i Pippin wyglądali, jakby chcieli coś zmalować. Zrównałam konia z nimi.

-Co kombinujecie?

-Nic!- odpowiedzieli szybko. Roześmiałam się.

-Wiecie co?

-Co?- zapytał Pippin.

-Brakowało mi was!- odparłam.

-Nawzajem, Miriel- rzekł Merry z uśmiechem. Spędziłam potem, jeszcze kilkanaście godzin żartując i przekomarzając się z hobbitami. Gdy słońce schowało się za horyzontem, wszyscy zgodnie postanowiliśmy, że czas na postój. Razem z ukochanym poszliśmy do pobliskiego lasu, aby nazbierać drzewa na ognisko. Minęliśmy pierwszą linię drzew, gdy poczułam delikatne pocałunki na szyi. Obróciłam się i jednym ruchem przycisnęłam Legolasa do drzewa. Zaśmiał się.

-Jakaś ty władcza- rzekł.

-Dlatego mnie kochasz- szepnęłam, ocierając swój policzek i jego.

-Masz rację- chciał mnie pocałować, jednak nie dałam mu. Odwróciłam się i zaczęłam zbierać drewno.

-Czekają na nas, kochany- powiedziałam z uśmiechem. Westchnął, po czym przyznał mi rację. Chwilę później z naręczem patyków wróciliśmy do przyjaciół.

-Co tak długo?- zapytał Gimli.

-Powiedzmy, że Legolas miał inne zajęcie- odparłam z uśmiechem. Ukochany spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.

-Albo raczej powiedzmy, że mam groźną żonę- odrzekł, uśmiechając się szeroko. Spojrzałam się na niego z uniesionymi brwiami tak jak on wcześniej na mnie. Przyjaciele wokół zaczęli się głośno śmiać, po chwili do nich dołączyliśmy. Potem zjedliśmy kolację i podzieliliśmy wachty. Pełniłam pierwszą, ponieważ nie byłam jeszcze zmęczona, a po mnie miała przyjść kolej na Legolasa. Siedziałam przez jakiś czas, pilnując, aby ognisko nie zgasło, oraz nasłuchując dźwięków wokół. Usłyszałam cichutkie kroki, zmierzające w moją stronę. Położyłam rękę na sztylecie.

-Spokojnie, kochanie- rzekł mój ukochany, siadając obok mnie- jeszcze się skaleczysz!

-Albo skaleczę męża, który mnie straszy- warknęłam.

-Przepraszam, najdroższa- szepnął, przytulając mnie do siebie. Nie umiałam się długo na niego gniewać, więc pocałowałam go w policzek. Spojrzał na mnie z uśmiechem- idź spać, Miriel. Teraz to ja będę czuwał- uśmiechnęłam się i położyłam głowę na jego kolanach. Książę delikatnie gładził mnie po plecach. Uspokojona zasnęłam.

***********************

Gdy tylko pojawiły się pierwsze promyki słońca, ruszyliśmy w dalszą drogę. Za kilka godzin powinniśmy być na miejscu. Nie byłam już tak wesoła, jak wczoraj. Czułam się dziwnie. Przeczucie nasilało się z każdą chwilą. Przystanęliśmy przed Mroczną Puszczą. Wciągnęłam głęboko powietrze. Zło czające się w nim sprawiło, iż zesztywniałam na koniu. Spojrzałam na ukochanego.

-Czujesz?- skinął głową, czujnie rozglądając się wokół.

-Co się dzieje?- zapytał Gimli.

-Nie wiem- odparłam- ale na pewno nic dobrego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro