Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

Z góry przepraszam, ale ten rozdziałek jest najnudniejszy, jaki chyba kiedykolwiek napisałam :/ Postaram się jutro dodać nexta, a w nim zacznie się dziać :o


POV Legolas


Pogrążeni w niezobowiązujących rozmowach ruszyliśmy w stronę ogrodu. Śmialiśmy się, co chwilę, bowiem hobbici potrafili rozśmieszyć każdego, nawet w tym niezbyt wesołym czasie.

-Żartowniś- szepnęła radośnie Miriel, czochrając jednocześnie brązowe loki Froda.

-Odezwała się, najpoważniejsza pani Śródziemia- odparł niziołek, uśmiechając się szeroko.

-Jestem poważniejsza!-powiedziała lady Galadriela, udając poważną. Wybuchnęliśmy śmiechem.

-Cśś!- nagle przerwała nam moja ukochana. Spojrzeliśmy na nią zdziwieni, lecz tylko machnęła ręką i z uśmiechem ruszyła między drzewa. Udaliśmy się za nią i już po chwili na nasze twarze wpłynął szczery uśmiech. Przed nami, z zawrotną prędkością latały strzały. Jedna za drugą, a każda odnajdywała swój cel, w przygotowanej tarczy. Spojrzeliśmy na córkę z dumą, jednak ta nas nie spostrzegła.

-Ostatnia nie trafiła idealnie w środek- powiedział Eldarion.

-Więc pokaż mi, jak to powinno wyglądać- odparła Daenerys, pokazując mu język.

-Owszem, pokazałbym, ale nie chciałbym cię zawstydzić moimi umiejętnościami- rzekł poważnie, jednak w jego oczach czaiły się wesołe ogniki. Roześmiali się, a my szczerze rozbawieni, do nich dołączyliśmy. Dzieci spojrzały na nas zdziwione.

-Jak, wy tu...?- otworzyła szeroko oczy- babcia!

-Daenerys, kochana- szepnęła lady Galadriela, ściskając ją mocno- tak dawno cię nie widziałam!

-Tęskniłam za tobą- odszepnęła mała elfka, całując ją w policzek. Następnie podbiegła i złapała dłoń Miriel i moją, po czym pociągnęła moją ukochaną do dołu i powiedziała jej na ucho- to Gandalf Biały i Frodo?

-Tak- odparła cicho moja piękna żona, uśmiechając się lekko.

-Jestem Gandalf- rzekł wesoło czarodziej- a o to Frodo, znany również, jako powiernik pierścienia.

-Miło mi was poznać- odpowiedziała moja córka, uśmiechając się szeroko- jestem Daenerys, choć to już chyba wiecie.

-A ty jesteś pewnie Eldarion- ciągnął mag.

-Tak, proszę pana- powiedział cicho książę Gondoru.

-Jaki tam pan. Jestem Gandalf!- speszony wcześniej chłopiec uśmiechnął się lekko. Poczochrałem go po długiej czuprynie, na co już całkiem się rozpromienił.

-Legolas!- zwinnie uciekł spod moich rąk- nie jestem już dzieckiem!

-Właśnie, Legolasie- usłyszeliśmy pochodzący z niedaleka głos Arweny. Uśmiechnięta para królewska podeszła na nas, a królowa kucnęła przed synem- jesteś moim małym mężczyzną!- powiedziawszy to, pocałowała go w policzek.

-Mamo!- zawołał książę- robisz to specjalnie!

-Właśnie, Arweno- rzekł Aragorn karcąco. Spojrzeliśmy na niego zdziwieni- Eldarion i Daenerys, nie są dziećmi, więc nie należy ich tak traktować- maluchy patrzyły na niego, z szeroko otwartymi oczami. Król Gondoru kontynuował- byłem przed chwilą w kuchni i Maeglin mówiła, abym was zawołał, bo upiekła jakieś nowe ciastka i chciała, żebyście spróbowali, lecz przecież, to zadanie dla dzieci, a wy nimi nie jesteście!

Zaczęliśmy się szeroko uśmiechać, ponieważ zrozumieliśmy, o co mu chodziło.

-Eli?- zaczęła Daenerys- może pójdziemy na spacer i pouczę cię strzelać z łuku?

-Dobry pomysł- odparł książę Gondoru.

-Może pójdziemy z wami?- powiedziałem, udając poważnego- razem postrzelamy.

-Nie, tatusiu!- rzekła szybko mała elfka- będziecie nas rozpraszać!- powiedziawszy to, pobiegli. Dziwnym trafem, akurat w stronę, gdy znajdowała się kuchnia. Wszyscy pozostali zaczęliśmy się głośno śmiać. Moja ukochana miała aż łzy w oczach.

-Są niesamowici- powiedziała, gdy już się uspokoiła- zachowują się kompletnie, jak... Zaraz! Gdzie są hobbici?- rozejrzeliśmy się wokół, jednak niziołków nigdzie nie było.

Chyba kuchnię odwiedziło jeszcze więcej osób, niż sądziliśmy. Zdawszy sobie z tego sprawę, wybuchnęliśmy jeszcze weselszym śmiechem, niż wcześniej. Miriel wtuliła się w moja ramie. Czułem, jak jej ciało drga z radości.

-Co wam tak wesoło?- rozległ się męski głos za nami. Odwróciliśmy się i uśmiechnęliśmy, widząc dwójkę nowo przybyłych.

-Elladan! Elrohir!- zawołała radośnie Arwena, podbiegając i ściskając ich mocno.

-Nasza kochana siostrzyczka- rzekł ze śmiechem Elladan.

-Małżeństwo ci służy- dodał drugi z bliźniaków, po czym we trójkę podeszli do nas.

-Lady Galadriela- rzekli bracia z ukłonem, jednak moja teściowa uściskała ich mocno. Zwrócili się do czarodzieja- dawno się nie widzieliśmy, Gandalfie.

-Zastanawiam się, czym mam się z tego powodu cieszyć, czy martwić- odparł wesoło czarodziej.

-Nie rozumiem, o co ci chodzi- powiedział Elrohir. Razem z bratem, mieli na twarzach tajemnicze uśmiechy. Widząc to, roześmialiśmy się szczerze.

-Co ja tu widzę, Aragornie- rzekł radośnie Elladan- masz siwego włoska!

-Pewnie Arwena przyprawia cię o nie- dodał jego brat, na co Król Gondoru obdarował go lekkim kuksańcem.

-Zazdrosny?- zapytał, szczerząc się szeroko.

-Po prostu podziwiamy cię, że potrafisz z nią wytrzymać- poparł elfa, jego bliźniak- my na przykład, wstąpiliśmy do Strażników Północy, aby nie musieć się z nią męczyć.

-Zapamiętam- warknęła królowa Gondoru, jednak w jej oczach szalały takie same wesołe ogniki, jak u Eldariona.

-Lecz jesteśmy niegrzeczni bowiem, nie przywitaliśmy się jeszcze ze wszystkimi- powiedział Elrohir- witaj, Legolasie!

-Witaj, mellon (przyjacielu)- dodał Elladan, podszedłem i z uśmiechem uścisnąłem ich.

-Przynajmniej w końcu umiem was odróżnić- powiedziałem, wskazując na małą bliznę, po boku szyi Elrohira.

-To draństwo zepsuło nam zabawę- rzekł smutno, jej właściciel- wcześniej na okrągło wymienialiśmy się rolami!

-Dobrze o tym wiem!- zaśmiałem się, przypominając sobie, jak jako dzieci okłamywali mnie, który jest który.

-Najlepsze na koniec!- powiedział Elladan, podchodząc do mojej ukochanej- piękna i niesamowita, jak zawsze.

-Pamiętaj, że jest moją żoną- wtrąciłem, patrząc na niego spod przymrużonych oczu. Wszyscy obecni zaśmiali się.

-Miły, jak zawsze- rzekła Miriel.

-On nie ma racji!- zawołał drugi z braci- jesteś jeszcze piękniejsza, niż ostatnio, gdy się widzieliśmy- pocałował moją ukochaną w dłoń- cioteczko!

-Dziękuję- odparła moja piękna elfka, podchodząc do mnie. Złapałem ją za rękę, uśmiechnęła się- to pójdziemy do kuchni?- spojrzeliśmy na nią zdziwieni, na co wzruszyła ramionami- może zostały jeszcze jakieś ciastka.

Roześmialiśmy się wszyscy, oprócz bliźniaków, którzy patrzyli się na nas, jak na wariatów. Ruszyliśmy z powrotem, w stronę domostwa Rivendell, kierując się prosto do kuchni. Przecież nawet dorośli, stają się czasami dużymi dziećmi, które potrzebują ciastek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro