* Part 1*
-Rose! - usłyszałam wołanie przyjaciółki.
- Czego? - burknęłam.
- Nie czego, tylko wstawaj. - odkryła mnie i zrzuciła kołdrę na ziemię.
A tak w ogóle,jestem osiemnastoletnią dziewczyną, która ma na imię Rose i mieszka aktualnie w Londynie z babcią. Moi rodzice mieszkają w Paryżu, bo twierdzą, że jest tam lepsza praca. Chcieli mnie ze sobą zabrać, ale ja jednak wolałam zostać tu z moją ukochaną babcią i zwariowaną przyjaciółką. Tu mam wszystko czego jak na razie potrzebuje, a przede wszystkim śpiewanie i taniec w naszym teatrze, nie mogłabym tego zostawić.
- No dobra już. - zwlekłam się z łóżka. Dziś znów po kolejnej imprezie miałam dość niezłego kaca i nie czułam się najlepiej. Sky spała dziś u mnie i oczywiście musiała mnie obudzić. Ugh!
- No nareszcie słonko. - przywitała mnie babcia z uśmiechem. Usiadłam do stołu i zerkęłam na Sky, która dziwnie się na mnie spojrzała. Zjadłyśmy naleśniki i poszłyśmy na górę.
- Nic nie pamiętam z wczoraj. - westchnęłam kładąc się na łóżko.
- Dzisiaj jest próba, więc musimy się jakoś ogarnąć. Mamy dwie godziny. - powiedziała przyjaciółka zerkając na zegarek.
- I tak nie wiadomo czy ktokolwiek przyjdzie. - burknęłam. - Za dwa tygodnie premiera, a my nic nie wiemy. - warknęłam ze złością. Wzięłyśmy prysznic i pozbierałyśmy swoje rzeczy. - Babciu wychodzimy, będę wieczorem! - krzyknęłam i zamknęłam drzwi. Szłyśmy ulicami i obserwowałyśmy śpieszących się ludzi, oni są czasami tak strasznie śmieszni. Kiedy znalazłyśmy się pod teatrem weszłyśmy tyłem budynku.
- Cześć. - przywitałam się z Susan, która należy do naszego zespołu.
- Hej, obawiam się, że znowu się spóźni i będziemy tu nie wiadomo jak długo czekać. - westchnęła. Usiadłyśmy na scenie i czekałyśmy z nosami w telefonach. Spojrzałam na wszystkich i widziałam, że było nas coraz więcej, a na widowni było widać cień jakiejś osoby, ale dalej nie było Pana Mike'a. Musiałam skorzystać z tego by tyle czasu siedzenia tu nie poszło na marne. Wstałam i stanęłam na środku sceny.
- Cześć. Słuchajcie, jak widzicie Mike'a nie ma i chyba nie będzie, ale wy jesteście, a w końcu to my tworzymy ten zespół, więc nie czekajmy, tylko zacznijmy. Sami też damy radę. - klasnęłam w dłonie i widziałam, że się ze mną zgadzają. . - No to do roboty. Wszyscy wstali i zaczęliśmy ćwiczyć układ, wnieśliśmy dużo nowych, ciekawych zmian. Zrobiliśmy sobie przerwę i poszłam do mojej torby. Podniosłam ją i zauważyłam obok kopertę. Otworzyłam ją i ujrzałam jakieś małe elementy na dnie, lecz kiedy chciałam je wyjąć Tom wystraszył mnie i zamknęłam ją.
- Idziesz? - spojrzał na mnie.
- Tak już idę. - uśmiechnęłam się i schowałam kopertę do torebki.
- A więc. Myślę, że zrobimy ostatnią próbę, już z piosenką i na dziś koniec. Obiecuję też, że spróbuje się skontaktować z Mike'em i popytam o co chodzi. Dobra no to zaczynamy. - podbiegłam do radia i włączyłam piosenkę. Rozpoczęłam śpiewać i weszliśmy z układem. Wszystko poszło świetnie, było trochę pomyłek, ale jak na dzisiejsze zmiany - bardzo dobrze. - Super. Dzięki wielkie, że przyszliście. Widzimy się za tydzień? - uśmiechnęłam się.
- Oczywiście. - krzyknęli i zeszliśmy ze sceny. Wszyscy przebrali się i wyszli, a więc ja też tak zrobiłam. Zamknęłam teatr i zaniosłam kluczę do szkoły. Kiedy szłam do domu, przypomniałam sobie o kopercie i kiedy otworzyłam drzwi, szybko pobiegłam na górę. Wyciągnęłam ją i włożyłam rękę do środka. Były tam jakieś małe elementy. Spojrzałam i zobaczyłam puzzle? Były dość małe i czarne, a na ich powierzchni widniały białe napisy. Złożyłam je razem i przeczytałam: ,, Mimo tego, "
Co to miało znaczyć? I kto to tam położył? Czy ta koperta na pewno miała być dla mnie? Mam ją z powrotem położyć, tam gdzie była?"
*********************************
Kochani witajcie! Zaczynamy znów coś nowego. Mam nadzieję, że się Wam spodoba, bo nieźle się na nią nakręciłam :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro