🎻One Shot🎻
No hejo, zapraszam Was na mojego pierwszego one shota o shipie homo, a mianowicie dwóch dziewczyn.
I też chyba mojego pierwszego o takiej mniej popularnej postaci, jak Katie. Która w większości ff jest trochę pomijana.
Ale to nawet dobrze, bo mogę popuścić wodze fantazji i i nie muszę się martwić, czy naruszę kanon jakoś bardzo.
Dedykuję tą książkę LeaveTheCity21 z okazji jej urodzin.
Wszystkiego najlepszego!
I zapraszam do czytania!
👭
Było to zwyczajne, listopadowe popołudnie w Hogwarcie. W jednej z wielu sal słychać było brzmienie muzyki.
Ten właśnie dźwięk zaintrygował przechodzącą niedaleko pustej klasy dziewczynę o krótkich, brązowych włosach i oczach tego samego koloru.
Zbliżyła się do sali, a gdy otworzyła drzwi, by zajrzeć do środka, muzyka ustała.
Ujrzała tam dziewczynę siedzącą na krześle i trzymającą w ręku jakiś przedmiot, o którym nie wiedziała dokładnie co to jest. Sama dziewczyna miała kręcone, brązowe włosy i zielone oczy. Miała także czarne okulary i wyglądała na zaskoczoną jej widokiem.
- Cześć, właśnie zastanawiałam się, kto tak pięknie gra - powiedziała szatynka, już nie stojąc w drzwiach, a podchodząc bliżej drugiej dziewczyny.
Ta uśmiechnęła się na komplement.
- Dziękuję, lubię grać na ukulele. Mam je dopiero od kilku miesięcy, ale uwielbiam to - rzekła dziewczyna.
- Czyli to jest ukulele? - zapytała, patrząc na drewniany przedmiot.
- Tak, a tak w ogóle, to jestem Ruby Collins, a ty? - spytała siedząca dziewczyna.
- Jestem Katie Bell, miło mi. My czasem nie chodzimy razem na zielarstwo? - zastanowiła się dziewczyna, na co Ruby przytaknęła.
- Tak i też na kilka innych lekcji, ale jakoś nie miałyśmy okazji się poznać. Jestem z Ravenclawu - rzekła Collins, zarazem chcąc wyjaśnić, czemu nie miały zbytnio kontaktu.
- A ja jestem w Gryffindorze i rzeczywiście, nie miałyśmy jakoś okazji do zawarcia znajomości - stwierdziła Bell po chwili.
- Wiem w którym domu jesteś, w końcu nawet należysz do drużyny Quidditcha - powiedziała Ruby.
- Racja, lubię latać i grać tam. A ty? Interesujesz się Quidditchem? - zapytała Katie, siadając obok niej.
- Niezbyt, ale wiem, kto gra w której drużynie. Niedawno mieliście chyba mecz z Puchonami, prawda? - spytała Krukonka, na co Katie westchnęła.
- Tak, ale mieliśmy mieć ze Ślizgonami i zmienili nam dosłownie kilka dni wcześniej, bo ich szukający nie mógł grać. Ale dobra, nie chcę do tego wracać, mam nadzieję, że następne mecze będą lepsze. Za to interesuje mnie, co to była za piosenka, którą grałaś? - zapytała Katie, będąc z jednej strony ciekawa, a z drugiej nie chcąc rozmawiać o przegranym meczu.
- Nie wiem czy ich znasz, ale to jeden z utworów Depeche Mode, The Meaning of Love - rzekła Krukonka, a Gryfonka potrząsnęła głową.
- Niestety nie znam. Ale chętnie bym posłuchała jeszcze raz, jak grasz - powiedziała Katie. Ruby przez chwilę wyglądała na zdzwioną, że jej nowa znajoma tego nie zna, po czym uświadomiła sobie coś.
- No tak, nie dziwię się, że nie znasz, bo w końcu to mugolski zespół. Tak samo Nirvana, ich też bardzo lubię, ale pewnie nie kojarzysz. Akurat Depeche Mode są z Wielkiej Brytanii, ale rozumiem, nie każdy zna - stwierdziła Krukonka.
- Jesteś mugolaczką? Znaczy to nic złego, tak po prostu pytam, bo widzę, że znasz się na mugolskich rzeczach - powiedziała Katie, a Collins przytaknęła.
- Tak, jestem mugolaczką. Jedyna czarodziejka w dużej rodzinie, nawet mój brat bliźniak nie umie czarować - westchnęła Krukonka, smucąc się trochę na wspomnienie brata. Nadal mieli ze sobą dobrą więź, ale i tak szkoda jej było, że musieli się rozdzielać na tyle miesięcy. Wcześniej byli niemalże nierozłączni.
- Przynajmniej możesz im zawieźć mnóstwo słodyczy! I na pewno są z ciebie dumni - Katie próbowała ją pocieszyć, widząc, że Krukonka na chwilę się zasmuciła.
- Sama jestem półkrwi, ale nie mam nic przeciwko mugolakom. I też tęsknię za rodziną - dodała Gryfonka.
- Jasne, rozumiem. Zazwyczaj głównie gram bardziej niż śpiewam, ale jak chcesz, to mogę ci kiedyś spróbować zaśpiewać - powiedziała Ruby.
- Jasne, chętnie posłucham! - zgodziła się Bell entuzjastycznie.
- Dobra, to zaczynam.
Krukonka już po chwili zaczęła grać, podczas gdy Katie słuchała z zachwytem. Collins natomiast znała tą piosenkę praktycznie na pamięć i widziała tekst, jakby niemalże był przed jej oczami:
I've read more than a hundred books
Seen love mentioned many thousand times
But despite all the places I've looked
It's still no clearer, it's just not enough
I'm still no nearer the meaning of love
The meaning of love
The meaning of love
Noted down all my observations
Spent an evening watching television
Still I couldn't say with precision
Know it's a feeling and it comes from above
But what's the meaning, the meaning of love?
👭
Od tego dnia dużo się zmieniło.
Chociaż Ruby nie była jakąś bardzo nieśmiałą osobą, to jednak nie znalazła jakoś wcześniej nikogo, z kim tak dobrze by jej się gadało.
Dormitorium dzieliła z trzema dziewczynami - Cho Chang, Mariettą Edgecombe oraz Clarą Travis. Te dwie pierwsze czasami z nią rozmawiały, ale zdecydowanie wolały swoje towarzystwo. Natomiast trzecia ze współlokatorek zadawała się z rok starszą Eveline Fletcher i wydawało się, że wręcz zadziera nosa z tego powodu.
Swoją drogą, Ruby osobiście nie lubiła ich obydwu. Gdy starsza Krukonka przychodziła do ich dormitorium, to Collins miała okazję zobaczyć, jak Fletcher się rządzi i jak obgadują z Clarą niektóre osoby w Hogwarcie.
Jednocześnie współczuła współlokatorkom rok starszej Krukonki, że musiały z nią wytrzymywać. I na dodatek jedna z nich chyba się z nią przyjaźniła? Ruby nie miała pojęcia, jak do tego doszło, ale uznała, że najwyraźniej Fletcher musiała być też niezłą manipulantką.
Teraz natomiast Ruby zaczęła coraz więcej czasu spędzać z Katie i można powiedzieć, że trochę się zaprzyjaźniły. Siedziały razem w ławce na wspólnych zajęciach, czy często rozmawiały. Gryfonka lubiła słuchać, jak Krukonka gra na ukulele, natomiast Ruby życzyła nowej znajomej sukcesów w Quidditchu.
Dziewczyny często spotykały się gdzieś, by pogadać, czy po prostu Ruby grała kolejne piosenki.
- Co jeszcze lubisz, poza graniem na tym ukulele? - zapytała pewnego razu Katie, a Collins niemalże od razu odparła:
- Lubię też czytać. Szczególnie powieści detektywistyczne, jak Sherlock Holmes. Jednak lubię też książki Stephena Kinga.
Widząc, że Katie uśmiecha się niepewnie, wyjaśniła:
- To też są książki mugolskich pisarzy. Nie przeszkadza ci, że tak dużo wspominam o mugolach?
Ruby spojrzała na Gryfonkę, obawiając się, że może zobaczyć gdzieś kpinę lub odrazę. Oczywiście, Katie już wcześniej mówiła, że jej to nie przeszkadza, jednak wolała się upewnić. Na szczęście jednak tak się nie stało i Bell wyglądała na autentycznie zaciekawioną.
- Nie, skądże. Nie przeszkadza mi, moi oboje rodzice są półkrwi i jakoś mimo wszystko nie miałam zbytnio okazji dowiadywać się tylu nowych rzeczach. Uważam, że nie powinniśmy traktować nikogo jako gorszego, tylko dlatego, że urodził się kimś innym - powiedziała Katie, powodując tym uśmiech na twarzy Krukonki.
- Zgadzam się z tobą. To jakie są twoje ulubione zespoły czarodziejów? - zapytała Ruby.
- W sumie to ja bardziej mam ulubione drużyny Quidditcha, ale z muzycznych to Fatalne Jędze - odparła Gryfonka.
- Szczerze mówiąc, to nie słyszałam o nich zbytnio. Niby jestem w tym świecie już cztery lata, ale jakoś nie miałam okazji - powiedziała Ruby.
- Spokojnie, to nic złego. Przynajmniej dowiadujemy się czegoś nowego, rozmawiając ze sobą - powiedziała Katie pocieszająco.
Collins cieszyła się, że znalazła taką dobra koleżankę.
Naprawdę dobrze się dogadywały i liczyła, że to się nie zmieni.
Jeszcze przed świętami Ruby miała okazję poznać dwie przyjaciółki Katie - Angelinę Johnson i Alicię Spinnet. Obie piątoroczne Gryfonki wydały się jej naprawdę sympatyczne, jednak jakoś nie spędzała z nimi aż tyle czasu, co z Bell.
Po świętach wróciła do Hogwartu i życie toczyło się dalej. Kibicowała Gryfonom podczas meczu, pomimo tego, że był on z Krukonami. Jednak tam miała przyjaciółkę, na której jej zależało.
W Walentynki nie miała nikogo i spędziła ten dzień sama, grając na ukulele, gdy większość uczniów była w Hogsmeade. Nawet Katie została zaproszona przez Randolpha Burrowa z roku wyżej z Ravenclawu i spędziła ten czas w wiosce.
A Ruby ćwiczyła grę na ukulele, która szła jej coraz lepiej. Przynajmniej taką miała nadzieję.
Jednak gdy siedziała tak sama i grała, miała wrażenie, że coś jest nie tak. Tak jakby czegoś jej brakowało. Albo może raczej kogoś?
All I want to do is see you again
Is that too much to ask for?
I just want to see your sweet smile
Smile the way it was before
👭
Czwarty rok w końcu minął i przyszedł czas na wakacje. Chociaż w święta Ruby spędziła trochę czasu z rodziną, to teraz w końcu miała na to więcej czasu. Mogła też zorientować się w różnych nowinkach dotyczących jej ulubionych zespołów - w Hogwarcie niestety była dosyć odcięta od informacji i jedynym źródłem wiedzy o tym i o innych sprawa zewnętrznego świata były listy przysyłane od rodzinki.
Collins zastanawiała się czasami, jak to będzie dalej. Skoro technologia się tak rozwijała, a w Hogwarcie nadal niektóre rzeczy były dosyć staroświeckie. Kochała ten zamek, bycie czarodziejką, wszystko tam, ale po prostu nie wiedziała, jak ma to dalej się potoczyć.
Przez lato bardzo często wymieniała listy z Katie i żałowała, że nie mają jakiegoś szybszego sposobu komunikacji. Niestety, Gryfonka niezbyt umiała posługiwać się mugolską technologią, co trochę utrudniało sprawę.
Jako, że Katie była fanką quidditcha, to pojechała na Mistrzostwa Świata. Gdy następnego dnia w Proroku Codziennym pojawiła się wzmianka o zamieszaniu związanym z pojawieniem się Mrocznego Znaku i śmierciożerców, Ruby bardzo się o nią martwiła.
Całe szczęście Gryfonka wysłała list, że jest cała i zdrowa. Dziewczynom udało też się spotkać pod koniec wakacji - akurat niedaleko daty jej urodzin, które były piętnastego sierpnia.
Gdy jednak nadszedł dzień przed wyjazdem do Hogwartu, Ruby cieszyła się, że będzie mogła spędzać z nią znowu więcej czasu. W końcu się przyjaźniły.
Zarazem szkoda jej było, że musi rozstawać się z rodziną, a szczególnie bratem bliźniakiem, z którym byli bardzo zżyci.
Asher Collins był wysokim, szczupłym szatynem o zielonych oczach. Niestety w przeciwieństwie do siostry nie dostał listu z Hogwartu, ale chętnie słuchał jej opowieści o magicznym swiecie. Jasne, było mu trochę przykro, że nie dostał szansy, ale i tak nie zamierzał odwracać się od siostry.
- Tylko pamiętaj, żeby następnym razem też przywieźć te słodycze! - powiedział jej bliźniak, gdy siedzieli razem na ławeczce przed domem. Ruby parsknęła śmiechem, po czym odparła:
- A ty nie zapomnij o przesyłaniu na bieżąco informacji o moich ulubionych zespołach. To jest jedna z rzeczy, których brakuje mi w Hogwarcie.
- Bardziej, niż mnie? - zapytał brat, a ona przewróciła oczami.
- Tak, wiesz? - stwierdziła sarkastycznie, za co dostała kuksańca w bok. Od razu mu się odwdzięczyła, szturchając jego. Przepychali się tak przez chwilę, co zresztą było w tym rodzeństwie dosyć częste.
Bo chociaż mieli jeszcze czwórkę rodzeństwa, to we dwójkę mieli zdecydowanie najlepszą relację.
- Ale dobrze siostrzyczko, że masz tam przyjaciółkę w tej swojej szkole. I że dobrze się razem bawicie tam - rzekł Asher w końcu, po czym poklepał siostrę po głowie, jak to czasami lubił robić.
- Też się cieszę, że ją mam. Przynajmniej nie jestem tam sama - westchnęła szatynka, zarazem zastanawiając się, jak się zemścić na bracie za to klepanie po głowie.
Może zabierze mu któreś ze słodyczy, które mu przywiozła? Zawsze może my wysłać też potem kolejne, a trochę się odegra.
Wieczorem czuła, że nie może zasnąć, więc puściła sobie muzykę i zaczęła czytać po raz kolejny przygody Sherlocka Holmesa i jego przyjaciela, Watsona...
When you were here before
Couldn't look you in the eye
You're just like an angel
Your skin makes me cry
You float like a feather
In a beautiful world
I wish I was special
👭
Piąty rok rozpoczął się dosyć ciekawie.
W pociągu do Hogwartu Katie zapoznała ją ze swoimi znajomymi z drużyny - bliźniakami Weasley, oraz ich przyjaciółmi - Lee Jordanem, Sally Diggle, Naomi Black oraz Sophie Mason, która była dziewczyną Freda. Ruby już usłyszała od Katie trochę o tym, że udało się wyrwać ją spod manipulacji Fletcher. Grupka sprawiła na szatynce nawet dobre wrażenie, ale potem poszły dalej, żeby poszukać przedziału gdzie siedzą Angelina i Alicia.
W tym roku, ku niezadowoleniu fanów Quidditcha, miało go nie być. Miał się za to odbyć Turniej Trójmagiczny, w połączeniu z dwiema innymi szkołami magii. Mogli wziąć udział tylko ci, którzy ukończyli siedemnaście lat.
Obie piątoroczne były nawet za młode, żeby myśleć o czymś takim i właściwie nawet zbytnio nie chciały brać udziału w tym, ale kibicowały Angelinie, żeby została reprezentantką Hogwartu. Oczywiście Turniej miał być ryzykowny, ale liczyły, że sobie by poradziła.
Miały też ubaw, gdy bliźniacy Weasley próbowali przechytrzyć Linię Wieku i wrzucić do Czary Ognia kartki, pijąc eliksir postarząjący, jednak zostali wyrzuceni spoza kręgu i wyrosły im długie brody.
Reprezentantami szkół zostali Fleur Delacour, Wiktor Krum, Cedrik Diggory i Harry Potter, ku zdziwieniu i niedowierzaniu wszystkich.
Nikt nie wiedział, czy sam to zrobił, czy ktoś go wrobił. Jednak Ruby była w miarę wyczulona na różne podejrzane sprawy i miała wrażenie, że coś jest nie w porządku. Jednak nikt z tym nie mógł nic zrobić, skoro Czara już wybrała.
Krukonka i Gryfonka spędzały ze sobą dużo czasu, czy to na błoniach, czy w zamku. Oczywiście miały też innych znajomych, jednak lubiły też pobyć sam na sam.
Najczęściej wtedy rozmawiały, uczyły się, albo Ruby grała na ukulele i próbowała nauczyć tego Katie, ale niezbyt jej to szło.
Wraz z grudniem zbliżał się też Bal Bożonarodzeniowy. Wszyscy zastanawiali się z kim iść, ale Collins jakoś nie miała nikogo na oku. Bell miała zamiar iść z Randolphem Burrowem, ale proponowała, że mogą iść przecież we trójkę.
To nie było tak, że Ruby nienawidziła tego Krukona. Nic do niego nie miała, wydawał się całkiem miły, ale po prostu dziwnie się przy nim czuła. Poza tym serio dziwne było, gdy tak przyszli we trójkę na Bal, nawet jeśli to było tylko przyjście i tańczenie razem.
Kilka miesięcy później Katie rozstała się z nim, a Ruby ją pocieszała. Co prawda rozstali się w przyjaźni i zgodzie, bo uznali, że jednak do siebie nie pasują, ale mimo wszystko to był koniec.
Koniec też był pokoju, gdyż nadszedł ostatni dzień Turnieju Trójmagicznego. Zawodnicy mieli tylko zdobyć przejść przez Labirynt i zdobyć Puchar.
A potem okazało się, że to była pułapka. Potter zdobył Puchar, ale zniknął, a gdy się pojawił, obwieścił, że powrócił Voldemort.
I tak właśnie zaczęła się wojna.
Light switch
Man switch
Film was broken only then
All the night
Fused tomorrow
Dancing with a distant friend
Filming and screening
I picture the scene
Filming and dreaming
Dreaming of me
So we left
Understanding
Clean cut so we're sounding fast
Talked of sad
I talked of war
👭
Chociaż coś było ewidentnie nie w porządku, Ministerstwo Magii kompletnie nie widziało problemu.
Mało kto wierzył, że zło naprawdę powróciło. Że nikt nie jest bezpieczny.
Ruby bała się o swoją rodzinę i przyjaciół. Wyjeżdżając do Hogwartu na swój szósty rok, martwiła się, czy przeżyją.
Krukonka w szkole zmuszona była też zmierzyć się z nową nauczycielką Obrony Przed Czarną Magią, która najwyraźniej nie zamierzała ich uczyć praktycznej obrony. Razem z Katie dołączyły do Gwardii Dumbledora, kierowanej przez Harry'ego Pottera.
I tak właśnie dziewczyny dzieliły czas między lekcje z nauczycielami, tajne spotkania Gwardii, treningi Katie, naukę po lekcjach i wspólne spędzanie czasu. Na szczęście udało im się zdać większość tych samych przedmiotów na Sumach, dzięki czemu teraz miały lekcje niemalże zawsze razem.
Z czasem jednak Ruby coraz bardziej miała wrażenie, jakby przy Katie zaczynała czuć się nieco inaczej, niż przy innych osobach. Nie wiedziała jednak, dlaczego tak jest. Wszelkie przyjacielskie gesty, jak na przykład przytulenie na powitanie wywoływały u niej jakiś taki przyjemny dreszcz. Jednak uznawała, że dzieje się tak dlatego, bo tak wielka i zażyła jest ich przyjaźń.
Katie zdawała się tego nie zauważać, jednak musiała przyznać, że czuje się przy Krukonce inaczej, niż przy Angelinie i Alicii. Oczywiście je też lubiła, ale po prostu te relacje były jakieś inne.
Ten rok zleciał dosyć szybko i aż ciężko było się rozstać. Dopiero po roku od powrotu Voldemorta Ministerstwo przyznało, że on powrócił. Opadły wszelkie złudzenia co do tego i wojna rozpoczęła się na całego.
A Ruby zastanawiała się, czy kiedyś znowu będzie dobrze. Jako mugolaczka szczególnie była w zagrożona, bo w końcu śmierciożercy nienawidzili mugolaków.
Cieszyła się, że zobaczy swoją rodzinę, a zarazem wiedziała, że przez wakacje będzie tęsknić za przyjaciółką.
I nieraz będzie myślała o tym, że chcę ją zobaczyć i poleżeć gdzieś z dala od wszystkiego. Jednak przez wojnę nie było zbytnio takiej możliwości.
Come with me
Into the trees
We'll lay on the grass
And let the hours pass
Take my hand
Come back to the land
Let's get away
Just for one day
Let me see you
👭
Wakacje Ruby spędziła na przekonywaniu rodziny, żeby wyjechali za granicę, póki sytuacja się nie uspokoi. Jednak bezskutecznie, zwłaszcza, że nie chcieli zostawiać jej samej w kraju, nawet jeśli byłaby w Hogwarcie.
- Spokojnie młoda, poradzimy sobie gdy będzie trzeba - powiedział jej brat bliźniak.
Ruby wywróciła oczami, po czym rzekła:
- Właśnie o to chodzi, że to nie jest takie łatwe. Oni umieją rzucać zaklęciami szybciej niż ktokolwiek się spodziewa.
- A ja w nich będę strzelał z pistoletu. Spokojnie siostrzyczko, damy radę. Bardziej martwię się o ciebie - stwierdził szatyn.
- Dam sobie radę, jestem w końcu w jednym z najbardziej chronionych magicznych miejsc. Bardziej martwię się o naszą rodzinę - westchnęła Collins.
- Jak mówię, że damy radę, to damy radę. Będzie dobrze - starał się ją zapewnić brat.
Szatynka westchnęła, po czym popatrzyła w górę, na błękitne niebo. Siedzieli znowu na ławeczce przed domem i wszystko wydawało się w porządku, chociaż nie było.
- A tak w ogóle, to masz kogoś na oku? No wiesz, niestety nie mam możliwości kontrolować, czy ktoś nieprzyjemny cię nie zaczepia, ale chcę wiedzieć, czy moja siostra już się w kimś zakochała - rzekł bliźniak, a ona aż się zdziwiła tym tematem.
- Szczerze mówiąc, nie zastanawiałam się nad tym. Głównie to spędzam czas z Katie, albo innymi znajomymi, poza tym też dużo się uczę i gram na ukulele - stwierdziła dziewczyna.
- Katie, Katie... Tak dużo o niej wspominasz, że aż się zacznę zastanawiać, czy się w niej nie zakochałaś - stwierdził żartobliwie brat, a ona aż popatrzyła na niego zaskoczona.
- Co? - wydukała. Nigdy wcześniej nie myślała o tym, ale zarazem wiedziała, że rzeczywiście czuła się przy niej trochę inaczej. Jednak czy naprawdę to było coś więcej niż przyjaźń?
- Żartuję sobie, byłem ciekawy twojej reakcji. Ale nie ma przecież w tym nic złego, chociaż wiele osób może się z tym nie zgadzać - powiedział brat, widząc zdziwioną minę siostry.
- Prawda, nie ma w tym nic złego. Ale po prostu mnie zaskoczyłeś tym - przyznała Collins.
Zarazem od tego momentu zaczęła coraz bardziej myśleć nad jego słowami. Przez te kilka tygodni do końca wakacji analizowała w głowie wszystkie zachowania i jej reakcje przy przyjaciółce.
Ale czy nawet, gdyby rzeczywiście coś do niej czuła, to czy byłoby to odwzajemnione?
Bo w końcu Katie miała kiedyś chłopaka, więc no czy mogłoby się okazać, że jednak lubi też dziewczyny?
Ale przede wszystkim sama Ruby czuła się z tym niepewnie. Była to dla niej nowość, nie była pewna, jak powinna się czuć. Nigdy wcześniej nie zastanawiała się nad tym, a teraz myślenie o tym stało się jej codziennością.
Wydawało jej się niemożliwe, że kilkuletnia przyjaźń miała stać się nagle miłością. Wiedziała też, że nie wszyscy mogą przyjąć to dobrze.
To było przedziwne, ale prawdziwe.
I miałaby powiedzieć Katie? Że się w niej zakochała? Jaka byłaby reakcja Gryfonki?
Ale zarazem nie była jeszcze pewna, czy to na pewno to jest to.
All of these insurmountable tasks
That lay before me
All of the firsts
And the definite lasts
That lay in store for me
👭
Ostatni rok szkolny jej i Katie w końcu nadszedł. Były już siódmorocznymi, czyli w tym roku miały skończyć szkołę. Aż ciężko uwierzyć, że tak szybko minęło te kilka lat.
Kiedy spotkały się w pociągu, szybko zajęły wspólnie przedział. Gdy przytuliły się na przywitanie, Ruby poczuła jakiś taki przyjemny dreszcz.
- Dobrze, że chociaż ty jesteś w Hogwarcie. Angelina i Alicia skończyły już szkołę i bez nich tu trochę smutno będzie. I bez bliźniaków Weasley, Lee i reszty znajomych. Z naszej drużyny Quidditcha zostaniemy tylko ja i Potter - gadała Bell, a Ruby słuchała jej uważnie.
- Prawda, szkoda ich - przytaknęła Krukonka. Oczywiście, lubiła jej znajomych, ale cieszyła się, że Katie jest z nią na roku i nie będą musiały się jeszcze rozstawać.
Bo niewiadomo było, jak potoczą się ich losy po szkole.
Ruby coraz bardziej zastanawiała się, czy rzeczywiście nie czuje czegoś do Katie. Ale czy naprawdę była to miłość?
Niespodziewanie do ich przedziału zajrzała jakaś dziewczyna o ciemnych oczach, włosach oraz z krawatem Hufflepuffu.
- Cześć, można się dosiąść? Pozostałe przedziały są już zajęte - rzekła. Katie od razu odparła:
- Jasne, siadaj!
Krukonka przez chwilę miała poczuła coś dziwnego, jakby ukłucie w sercu. Jednak szybko to minęło i nie miała pojęcia, co właściwie się stało.
- Jestem Leanne Madley, a wy jak się nazywacie? - zapytała Puchonka, gdy w końcu wniosła do środka swój kufer i położyła go na górze. Usiadła naprzeciwko nich, uśmiechając się przyjaźnie.
- Ja jestem Ruby Collins - powiedziała pierwsza Krukonka, starając się nie myśleć o tym, że chciałaby trochę z Katie pobyć sam na sam, szczególnie po tak długim czasie niewidzenia.
- A ja Katie Bell, miło poznać - powiedziała Gryfonka.
Resztę podróży spędziły na zapoznawaniu się z nową znajomą.
Ruby nie miała pojęcia, jakim cudem nowy nauczycieli eliksirów uznał, że nadaje się do jego Klubu Ślimaka, ale dostała taką propozycję. Niewykluczone, że wiązało się to z jej umiejętnością gry na ukulele - chociaż dotychczas nie robiła tego publicznie, to nie wstydziła się tego i przez te kilka lat trochę osób zdążyło się już o tym dowiedzieć. I tak musiało to dotrzeć do Horacego Slughorna, który wydawał się chętny do tego, by zbierać wokół siebie przeróżne osoby, specjalizujące się w czymś lub mające znanych i wpływowych krewnych
Chociaż nie była pewna, czy to dobry pomysł, zgodziła się i od tej pory musiała brać udział w przyjęciach Klubu. Zawsze to była jakaś forma rozrywki w tych trudnych czasach. Z jakiegoś dziwnego powodu treningi drużyny Gryffindoru odbywały się zawsze wtedy, gdy przyjęcie, więc często Katie była zajęta w tym samym czasie Quidditchem.
Dziewczyny zdążyły się też poznać trochę z Leanne, ale też spędzały czasami razem niektóre chwile. Ruby coraz częściej łapała się na tym, że zapamiętuje różne szczegóły dotyczące przyjaciółki - jak zapach jej perfum, czy śmiech, który wydawał się jej cudowny.
Nie sądziła, że niedługo będzie jej tego bardzo brakować.
Dzień pierwszego wypadu do Hogsmeade wydawał się całkiem w porządku. Było dosyć zimno, więc dziewczyny mocno się opatuliły i we trójkę - Ruby, Katie i Leanne - poszły do wioski. Tam usiadły w Pubie pod Trzema Miotłami i zamówiły piwo kremowe.
Dziewczyny wesoło sobie gawędziły, gdy niespodziewanie podszedł do nich Slughorn.
- Witajcie drogie panie! Czy mógłbym zająć chwilę? - zapytał, zarazem zwracając się w stronę Krukonki.
- Co się stało, panie profesorze? - spytała.
- Za kilka miesięcy zamierzam zorganizować takie przyjęcie dla osób z mojego Klubu. Oczywiście można zaprosić osobę towarzyszącą, ale jest też inna sprawa. Wiem, że ponoć grasz na instrumencie, a ja zamierzam zorganizować występy artystyczne kilku uczniów. Czy chciałabyś może wystąpić? Oczywiście jeszcze zrobię małe przesłuchanie, jak ci idzie, ale chciałbym po prostu pokazać, jak uzdolnieni są moi uczniowie - wyjaśnił nauczyciel, a Ruby się zawahała.
Z jednej strony to dosyć dobra okazja, żeby się pokazać, ale z drugiej, czy to naprawdę dobry pomysł? Co jeśli zostanie wyśmiana? Co jeśli wcale nie gra tak dobrze?
- Zgódź się Ruby, będzie dobrze! - stwierdziła Katie, chcąc, żeby jej przyjaciółka wreszcie pokazała swój talent. Jej słowa spowodowały, że Collins rzekła:
- Dobrze, wezmę udział. Tylko, że ja raczej gram piosenki niezbyt świąteczne.
Dziewczyna postanowiła to zaznaczyć, bo w końcu miało to być przyjęcie Bożonarodzeniowe. Slughron jednak nie wydawał się tym przejęty.
- Doskonale! Oczywiście zostanie także udostępniona sala prób, gdzie będziesz mogła w spokoju ćwiczyć. Już nie mogę się doczekać! I nie martw się, zagraj to, co umiesz najlepiej! - powiedział profesor.
Po chwili odszedł od ich stolika, a Katie powiedziała:
- Zobaczysz, będzie wspaniale! Wreszcie pokażesz swój talent wszystkim.
- Oby to rzeczywiście był dobry pomysł - westchnęła Krukonka.
Cieszyła się, że przyjaciółka ją wspiera.
Szkoda tylko, że kilkanaście minut później zmieniło się wszystko.
A zaczęło się od tego, że Katie dostała jakąś paczkę w łazience i chciała zanieść ją do zamku.
Zachowywała się przy tym jakoś dziwnie i nie chciała słuchać Ruby i Leanne, gdy te jej odradzały zabieranie tego pudełka.
Wybuchła kłótnia, gdy dziewczyny szły w stronę Hogwartu.
Następnie wszystko działo się jeszcze szybciej. Katie uniosła się nad ziemią, miała zamknięte oczy...
Krzyk. Najpierw jeden, potem kolejne. Krukonka i Puchonka starały się ściągnąć ją na ziemię. Dziewczyny nawet nie zauważyły, że tuż za nimi szli Harry, Ron i Hermiona, którzy również podbiegli, by pomóc ją ściągnąć. Jednak w tej chwili upadła na ziemię.
Strach i panika były tu wszechobecne.
Potter poleciał po pomoc i już po chwili wrócił z Hagridem.
Katie leżała na ziemi i krzyczała. Nikt nie wiedział co zrobić.
W końcu Hagridowi udało zabrać się ją do zamku.
Natomiast Harry, Ron i Hermiona zaczęli dociekać, co właściwie się stało. Ponieważ Ruby nie była w stanie wykrztusić ani słowa, to Leanne opowiedziała, co się wydarzyło.
Gdy okazało się, że w pudełku był naszyjnik z klątwą tak silną, że mógłby zabić, to wszystko stało się jeszcze bardziej przerażające.
Ponoć Katie miała szczęście, że miała rękawiczki. Jednak i tak straszne było to, jak blisko była śmierci.
When I'm with you baby
I go out of my head
And I just can't get enough
And I just can't get enough
All the things you do to me
And everything you said
I just can't get enough
👭
W ciągu kilku minut jej świat się zmienił.
Katie została zabrana do Świętego Munga, a ona czuła, jakby ktoś jej rozdarł serce na pół.
Chciała bardzo móc się znowu do niej przytulić.
Znowu zagrać dla niej kolejne utwory na ukulele.
Znowu z nią pogadać.
Chciała też nawet móc znów popatrzeć jak gra w Quidditcha, chociaż sama nie miała pojęcia o tym sporcie.
Chciała spędzić z nią czas.
Porobić wszystko, czego nie zdążyły razem zrobić.
Znowu była w Hogwarcie niemalże sama, nie licząc Leanne, która chyba też potrzebowała czyjegoś towarzystwa po czymś takim i przysiadała się do niej często.
Zdarzało jej się też rozmawiać z innymi ludźmi. Jednak to nie było to samo.
Codziennie czuła się, jakby nic nie istniało poza pustką.
Nie miała apetytu, ale starała się coś jeść, bo wiedziała, że przyjaciółka nie chciałaby, żeby zagłodziła się z jej powodu.
Może i była jakaś nadzieja, że wyzdrowieje. Ale jaka? Kiedy Katie wróci? Tego nikt nie wiedział.
Czuła ból. Nie fizyczny, a psychiczny. Czuła, że brakuje jej bardzo tej wesołej Gryfonki, z którą przyjaźniła się od trzech lat.
Te trzy lata wiele zmieniły w jej życiu.
Znalazła kogoś, kogo darzyła wyjątkowym uczuciem. Innym niż większość osób, które znała.
To wszystko wydarzyło się nagle. A mogło skończyć się jeszcze gorzej.
Śmiercią.
Kiedy pewnego dnia znów siedziała przy stole Ravenclawu patrząc się z niechęcią w owsiankę, a obok niej siedziała dosyć strapiona Leanne, podszedł do nich Slughorn.
- Dzień dobry panie, wybaczcie, że wam przeszkadzam. Chciałbym się jednak zapytać panny Collins, czy nadal chce wziąć udział w występach artystycznych na naszym przyjęciu?
Ruby chciała odmówić. Nie chciała nigdzie iść, szczególnie, że miało nie być tam Katie. Wcześniej myślała nad tym, żeby ją zaprosić choćby jako przyjaciółkę, ale teraz nie było takiej możliwości.
- Nie wiem panie profesorze, czy to taki dobry pomysł, żebym brała w tym udział - rzekła szatynka, spoglądając na nauczyciela smutnym wzrokiem, a zarazem jedną ręką mieszając już trochę zimną owsiankę.
- Katie na pewno nie chciałaby, żebyś rezygnowała przez to co się stało, z tego, co lubisz - odezwała się Puchonka, a Krukonka i Ślizgon popatrzyli w jej stronę.
Najpierw Ruby pomyślała o tym, że dlaczego ta nowa znajoma, nie dość, że za nią tyle chodzi, to jeszcze ciągle gada o tym, czego Katie mogłaby chcieć. Chociaż znała ją dużo krócej.
Ale z drugiej strony szatynka wiedziała, że Madley ma poniekąd rację. Katie nie chciałaby, żeby Ruby zrezygnowała z czegoś, co lubi. A to była szansa, żeby pokazać światu, że potrafi grać.
- Niech będzie, spróbuję - odparła w końcu, chociaż dosyć niechętnie. Horacy jednak nie wyglądał na zrażonego jej tonem i wyrażam ucieszył się, że weźmie udział.
- Doskonale! W takim razie przyjdź jutro o szesnastej do mojego gabinetu, tam odbędzie się przesłuchanie. A potem pokażę ci salę prób, udało mi się przekonać Dumbledora, żeby taką udostępnił - powiedział nauczyciel eliksirów, a ona pokiwała głową, że zrozumiała.
Gdy następnego dnia przeszła przesłuchanie pomyślnie, mogła zacząć próby.
Była to mała klasa na piętrze, najwyraźniej nieużywana dawno do żadnego przedmiotu. Jednak udało się ją wygospodarować tak, że utworzył się całkiem przyjazny kącik.
Oczywiście, wcześniej Krukonka też już ćwiczyła w pustej sali, jednak wcześniej nie miała oficjalnej sali prób. Teraz już miała, więc gdy nadeszła jej kolej, usiadła na krześle z ukulele.
I gdy poczuła się już gotowa, zamknęła oczy i zaczęła grać.
Nawet nie widziała ani nie czuła, co dzieje się wokół niej. Czuła się, jakby znowu grała dla przyjaciółki, jakby wróciła jej gdzieś ta chęć do działania.
Gdy skończyła i rozległy się brawa, aż otworzyła ze zdziwienia oczy.
Dostrzegła przed sobą trzy identyczne dziewczyny o długich, kasztanowych włosach i niebieskich oczach.
Były wszystkie nawet ubrane tak samo, w mundurki Ravenclawu, przez co Ruby skojarzyła, że rzeczywiście gdzieś je wcześniej widziała, może w Pokoju Wspólnym, czy w Wielkiej Sali. I należały przecież do Klubu Ślimaka, więc też je już spotkała, ale były młodsze i nigdy jakoś z nimi nie rozmawiała. Nie pamiętała już dokładnie, jak się nazywają - zresztą i tak pewnie by ich nie odróżniła.
Teraz natomiast była zaskoczona, skąd się tu wzięły i klaskały zawzięcie.
- Co tu robicie? - zapytała zdziwiona szatynka. Odezwała się dziewczyna stojącą pośrodku:
- Przyszłyśmy na naszą próbę, ale usłyszałyśmy, że ktoś tak pięknie gra i zajrzałyśmy. Masz dziewczyno naprawdę talent!
- Właśnie, dlaczego my wcześniej nie słyszałyśmy o tobie? - zapytała stojąca po jej prawej stronie siostra.
- Raczej nikomu się nie chwaliłam, że gram, ale tak, lubię to robić - powiedziała siódmoroczna.
- A my jesteśmy Triemki, tak się nazywa nas zespół. Od tego, że jest nas trzy i każda ma imię na literę M - powiedziała trzecia z dziewczyn.
- Jak coś, to ja jestem Melinda - powiedziała środkowa dziewczyna.
- Ja Monica - przedstawiła się ta po prawej.
- A ja Mariane. Jesteśmy trzy siostry Ellis, nierozłączne i zawsze działające wspólnie - zakończyła trzecia czwartoroczna.
- A ja jestem Ruby Collins, miło was poznać - powiedziała, chociaż jakiś dziwnie się czuła z tym, że naruszyły jej chwilę, kiedy znowu czuła się trochę, jak z przyjaciółką. Jednak nie chciała pokazywać swojego humoru, więc starała się być uprzejma.
Zresztą niedługo miała występ, na którym miało być dużo więcej osób.
- Możemy posłuchać? A ty potem możesz na naszej próbie zostać, jak chcesz - stwierdziła Melinda.
- Niech będzie - odparła Ruby.
Musiała się przyzwyczaić, że inne osoby też słuchają jej grania na ukulele.
Gdy zagrała kolejną piosenkę, młodsze Krukonki znowu biły jej brawo. W sumie można było z tego wyciągnąć wniosek, że najwyraźniej rzeczywiście dobrze jej szło.
Gdy w końcu nadeszła pora na próbę zespołu Triemek, odłożyła swój instrument i zaczęła wpatrywać się w trojaczki Ellis.
Trojaczki zaprezentowały swoją piosenkę, wspólnie śpiewając. Tworzyły mały chórek i wyglądało to naprawdę ciekawie - trzy identyczne dziewczyny, śpiewające raz oddzielnie, a raz osobno.
Jednak mimo tego, że starała się słuchać, to i tak ciężko było się jej skupić na czymkolwiek innym, niż myśleniu o Katie, leżącej w szpitalu.
Tak samo było też z nauką. Chociaż starała się uczyć, bo w końcu w tym roku zdawała Owutemy, nie mogła zbytnio się skupić na nauce.
Ciągle myślała tylko o niej.
O tej roześmianej Gryfonce, której tak jej brakowało.
Nawet nie poszła na mecz Quidditcha, bo nie była w stanie patrzeć na drużynę, w której jej przyjaciółka została zastąpiona kimś innym.
Oh, tak łatwo jest zastąpić kogoś w drużynie. Szkoda, że nie jest to takie łatwe w życiu.
W końcu nadszedł czas przyjęcia Bożonarodzeniowego, podczas którego wystąpiła na scenie.
Aż dziwnie jej było tam patrzeć na publiczność i nie widzieć tam swojej przyjaciółki. Jednak musiała to zrobić. Chciała zrobić to dla niej.
Bo ją kochała.
Tak.
W końcu zrozumiała, że darzy ją szczególnym uczuciem. Wyjątkowym.
Miłością.
Szkoda tylko, że nie wiedziała, czy ma szansę na odwzajemnienie uczuć...
Chociaż najważniejsze było, żeby przyjaciółka przeżyła.
There'll be times
When my crimes
Will seem almost unforgivable
I give in to sin
Because you have to make this life livable
But when you think I've had enough
From your sea of love
I'll take more than another river full
Yes, and I'll make it all worthwhile
I'll make your heart smile
Strangelove
Strange highs and strange lows
Strangelove
That's how my love goes
Strangelove
Will you give it to me?
Will you take the pain
👭
Katie wróciła do szkoły dopiero prawie pod koniec roku szkolnego. Jednak na jej widok Ruby od razu niemalże rzuciła się, by ją przytulić.
- Nareszcie jesteś! Tęskniłam za tobą - powiedziała Krukonka, nie wspominając o tym, co zrozumiała.
- Oh, ja za tobą też się stęskniłam! Mamy sporo do nadrobienia - stwierdziła Bell, odwzajemniając przytulenie.
Też bardzo lubiła swoją przyjaciółkę, chociaż nie spodziewała się, jakie ta żywi do niej uczucia. Aczkolwiek ona też czuła, że jest między nimi jakaś szczególna więź.
- Oh, trochę się zadziało. Ale najważniejsze, że już tu jesteś i wyzdrowiałaś - powiedziała Ruby. Ciężko jej było wypuścić ją z objęć, bała się, że ta znowu zniknie.
- Wystąpiłaś na przyjęciu? - zapytała Gryfonka, po czym ruszyły przez korytarz, obejmując się wzajemnie.
- Tak, zagrałam tam. Ale i tak było mi bardzo smutno bez ciebie - stwierdziła szczerze Krukonka.
- Ja za tobą też, przyjaciółko - powiedziała Katie, po czym poczochrała jej włosy drugą ręką.
Przyjaciółka.
Czy naprawdę warto było się łudzić, że będzie coś więcej?
Jednak cieszyła się przynajmniej z tego, że już wróciła, cała i zdrowa. Chociaż i tak Collins nie miała pojęcia, co dalej.
Czy miała powiedzieć co do niej czuje? A co jeśli uzna ją za dziwną? Niby nie miały przed sobą tajemnic, ale jednak to było ryzykowne.
Bo potem byłoby niezręcznie.
Dlatego nic nie powiedziała, że coś do niej czuje. Niedługo potem Hogwart został zaatakowany i umarł Dumbledore.
Już nic nie miało być takie samo.
Now, she ever comes now now
She ever comes now now
She ever comes now
Oh, she looks so good
Oh, she's made out of wood
She said so
👭
Wojna.
To okrutny czas, gdy wszyscy boją się o swoich najbliższych.
O to, co wydarzy się za chwilę.
Voldemort przejął Ministerstwo i Hogwart, a mugolaki miały podać się do specjalnego rejestru.
Tuż przed przejęciem Ministerstwa przez śmierciożerców Ruby zdołała namówić rodzinę na ucieczkę. Starsze rodzeństwo już od dawna pracowało za granicą, natomiast reszta rodziny razem z nią ukryła się u dalekiej krewnej Katie, która mieszkała we Włoszech i zaoferowała pomoc.
Katie też oczywiście tam była, razem ze swoimi rodzicami. Na szczęście dom był dosyć duży, chociaż i tak było dosyć ciasno. Ale przynajmniej też bezpieczniej, niż w Anglii.
Domek miał taras, na którym dziewczyny często siadały i gadały. O wszystkim. O życiu, wojnie, ale też o tym, co wyobrażają sobie, że będzie po niej.
- Zobaczysz, jeszcze zwyciężymy. I będziemy żyły długo i szczęśliwie - powiedziała Bell, starając się zapewnić o tym zarówno przyjaciółkę, jak i siebie.
- Chciałabym, żeby to było takie proste - westchnęła Ruby, myśląc te z o innych rzeczach.
Katie patrzyła na przyjaciółkę uważnie i poczuła nagle konieczność, żeby poprawić jej kosmyk włosów, opadający jej na czoło.
- Hej, co robisz? - zdziwiła się, gdy Katie wyciągnęła rękę.
- Poprawiam ci ten kosmyk włosów - wyjaśniła spokojnie, po czym delikatnie przesunęła przyjaciółce włos z czoła.
- Okej...? - odparła zdziwiona Krukonka, jednak nie protestowała.
Niby to nie był jakiś wybitnie dziwny gest, jednak i tak trochę się zdziwiła.
Katie cieszyła się, że ma przyjaciółkę przy sobie. Że gdy na świecie dzieje się źle, one przynajmniej trzymają się razem.
Jednak miała wrażenie, że jest w tym coś jeszcze.
Czuła, że jej więź z Ruby jest naprawdę szczególna.
Ale czy tylko to?
Gdzieś w jej głowie zaczęły przemykać myśli, że tu jest coś naprawdę wielkiego. Coś, czego nie można po prostu opisać słowami.
Czy to mogła być miłość?
Wydawało się to niespodziewane. Czy naprawdę z wielkiej przyjaźni musi być miłość?
Czy się nie pomyliła?
Nie miała pojęcia.
Nikt tego nie wiedział.
Pewne było tylko to, że rozpoczyna się wielka bitwa, gdy dostały wezwanie za pomocą fałszywych galeonów, którymi porozumiewali się jeszcze za czasów Gwardii Dumbledora.
She eyes me like a Pisces when I am weak
I've been locked inside your heart-shaped box for weeks
I've been drawn into your magnetar pit trap trap
I wish I could eat your cancer when you turn black
👭
Wielka bitwa.
Bitwa o Hogwart.
Nadszedł w końcu dzień, w którym mieli zmierzyć się z Voldemortem i jego poplecznikami.
Dziewczyny widziały, że sporo ich dawnych znajomych zjawiło się w Hogwarcie, by walczyć w jego obronie. Dziewczyny od razu przywitały się z Angeliną, Alicią i Leanne, było też widać Olivera Wooda ze swoją dziewczyną Mirandą, czy niemalże wszystkich Weasleyów i każdy z nich miał kogoś ze sobą. Oczywiście był też Potter, który gdzieś zniknął potem, byli ludzie, których Ruby kojarzyła lub nie.
Jednak tych osób było mnóstwo.
I wszyscy zamierzali walczyć o lepszy świat. O to, by nie musieli żyć pod reżimem Voldemorta.
W końcu pękła bariera i zaczęła się walka.
- Expelliarmus!
- Crucio!
- Protego!
- Expulso!
- Rictusempra!
Ruby, Katie i Leanne broniły się przed czwórką śmierciożerców w jednym z korytarzy. Walka była zacięta, a wrogowie mieli przewagę liczebną. Jednak dziewczyny nie zamierzały się poddawać i rzucały zaklęciami, broniąc się.
- Nie macie żadnych szans! - krzyknął w ich stronę jeden ze śmierciożerców, po czym dodał:
- Avada Kedavra!
Zaklęcie uśmiercające prawie trafiło w Leanne, która w porę zdołała rzucić zaklęcie tarczy.
- Drętwota!
Katie rzuciła zaklęcie na niego, a ten nie spodziewając się tego, upadł ba ziemię.
Niestety, nie było kiedy odsapnąć, bo jego towarzysze nie próżnowali.
- Crucio!
- Rictusempra!
- Avada Kedavra!
- Protego Maxima!
- Slugulus Eructo!
Komuś mogłoby się wydawać śmieszne stosowanie zaklęcia wymiotowania ślimakami podczas bitwy na śmierć i życie. Jednak Ruby wiedziała, że przynajmniej dzięki temu śmierciożerca nie będzie w stanie wypowiedzieć żadnego zaklęcia, szczególnie, jeśli dopisze im szczęście i nie umie zaklęć niewerbalnych.
Osobnik, w którego Ruby trafiła, zdecydowanie się tego nie spodziewał i od razu zaczął wymiotować ślimakami. Jednak przestał chwilę później, gdyż Kate rzuciła w jego stronę Petrificus Totalus.
- Zapłacisz za to, co zrobiłaś Mulciberowi! - warknął trzeci śmierciożerca.
- Crucio!
Klątwa trafiła w Gryfonkę, która krzyknęła z bólu. Drugi śmierciożerca natomiast rzucił w stronę Ruby Rictusemprę.
- Za łagodny jesteś Travis, tu trzeba porządniej je potorturować - zarechotał ochryple jego towarzysz.
- Spokojnie Yaxley, poradzę sobie. Petrificus Totalum! - śmierciożerca rzucił to zaklęcie tym razem w stronę Leanne, unieruchamiając ją.
- Drętwota!
Ruby skorzystała z tego, że Travis odwrócił się w stronę towarzysza i rzuciła na niego zaklęcie. Może atak od tyłu nie był szlachetny, lecz czy podczas wojny to się w ogóle liczy?
Teraz został tylko Yaxley, który przestał już torturować Kate i zwrócił się w jej stronę.
Collins czuła złość i szczególną niechęć do tego człowieka.
Oczywiście wiedziała, że podczas wojny nie ma co liczyć na żadne ulgi.
Jednak nie mogła znieść tego, że ktoś torturował osobę, którą kochała.
- Crucio!
- Petrificus Totalus!
Cudem udało jej się uchylić przed zaklęcie torturującym. Jej przeciwnik jednak nie miał tyle szczęścia i padł na ziemię sparaliżowany.
- Katie, jak się czujesz?
Ruby podbiegła do przyjaciółki, chcąc zobaczyć, czy nie trzeba jej przebadać. Gryfonka leżała na ziemi, jednak oczy miała otwarte.
- Nic mi nie jest, zaraz wstanę... Ała... - jęknęła Katie, a Ruby domyśliła się, że wcale nie jest w porządku. Przykucnęła obok niej, chcąc jakoś jej pomóc. Tuż obok leżała sparaliżowana Leanne, którą też się należało zająć. Śmierciożercy byli unieruchomieni na trochę, lecz i tak nie było wykluczone, że zaraz zjawi się ktoś kolejny. Wszędzie było słychać hałas, trzaski i rzucane zaklęcia.
Sama Ruby też nie czuła się najlepiej - w ciągu tych kilku godzin zdążyła już trochę oberwać, jak zresztą pewnie każdy. Jednak w tej chwili nie ona była w najgorszym stanie.
- Kocham cię Katie... Nie umieraj! - mówiła Krukonka, sama nie do końca panując nad słowami. Bell natomiast czuła się źle i nie do końca zajerestrowała, co powiedziała przyjaciółka.
- Co się stało??
Ruby stanęła jak wryta, mocno zaciskając w dłoni różdżkę. Odetchnęła jednak nieco, widząc osoby, które przybyły.
Korytarzem przybiegły cztery osoby - Angelina, Alicia, Oliver oraz Miranda. Widać było, że też już trochę zdążyli oberwać, ale najwyraźniej mimo wszystko się trzymali.
- Walczyłyśmy z tymi czterema tutaj i Katie dostała Cruciatusem, a Leanne została sparaliżowana. Trzeba pójść do punktu szpitalnego - stwierdziła Ruby.
- Zaraz się nimi zajmiemy - powiedziała Miranda, podczas gdy Angelina i Alicia przykucnęły przy Katie.
W końcu jakoś udało się przebić do miejsca, gdzie został urządzony jeden z tymczasowych punktów szpitalnych. Oczywiście nie było łatwo przebić się przez tłumy walczących, ale na szczęście najbliższy punkt był niedaleko.
Chociaż nie dysponowano wieloma Uzdrowicielami, to i tak w całej szkole znajdowało się kilka punktów - tak, by można było jak najszybciej się przedostać do miejsca, gdzie ktoś udzieli pomocy. Oczywiście głównym miejscem była Wielka Sala, ale nie zawsze ktoś mógł zdążyć tam dotrzeć.
Leanne szybko została odczarowana, natomiast Katie pomogła Uzdrowicielka.
Niedługo po tym nastąpił przełomowy moment bitwy.
Gdy w końcu Voldemort został ostatecznie pokonany, wszyscy z jednej strony cieszyli się, a z drugiej byli zrozpaczeni po utracie bliskich.
Ruby widziała, jak w Wielkiej Sali ludzie stoją zrozpaczeni nad ciałami zmarłych. Zobaczyła ciało Clary Travis, swojej byłej współlokatorki. Nigdy nie miały jakiegoś dobrego kontaktu, ale dziwnie było tak patrzeć na martwe ciało tej brunetki.
Widziała wielu ludzi, których znała i tych, których nie. Podczas bitwy zginęło wiele osób. Walczyli o lepszą przyszłość.
- Dobrze, że wygraliśmy, ale szkoda, że takim kosztem - westchnęła Ruby, rozglądając się po Wielkiej Sali. Stojąca obok Katie uznała, że może najlepiej będzie gdy po prostu przytuli przyjaciółkę na uspokojenie.
Sama nie czuła się najlepiej i też była przerażona tym, ile osób poniosło śmierć. Ile osób już nigdy się nie zaśmieje, nie zapłacze... Ile rodzin straciło najbliższych.
To było straszne.
Chociaż wojna już się skończyła, jej konsekwencje były okropne i tego nie zapomni się tak łatwo.
- Też chciałabym, żeby to się nie musiało stać. Żebyśmy nie musiały patrzeć na to, że umarły niewinne osoby. I co? Za to, że stanęły po stronie ludzi ze względu na krew? - zapytała Katie.
Obie miały dużo szczęścia, że wyszły z tego tylko z kilkoma ranami. Widziały, że niektórzy tracili części ciała lub umierali.
To było drastyczne. Jednak niestety tak wyglądała wojna.
Jednak teraz miał być już nowy czas.
Czas pokoju, gdy w końcu ludzie mieli przestać bać się wyjść na ulicę czy nawet siedzieć we własnym domu.
Wszystko miało się zmienić.
Katie natomiast przypomniała sobie o tych kilku słowach, które padły, gdy leżała na podłodze po Cruciatusie.
I zaczęła się zastanawiać nad ich sensem.
I stand still stepping on the shady streets
And I watched that man to a stranger
You think you only know me when you turn on the light
Now the room is lit, red danger
Complicating, circulating
New life, new life
Operating, generating
New life, new life
👭
Koniec wojny.
Nareszcie.
Jednak wciąż było jeszcze coś ważnego do zrobienia.
Dziewczyny zaangażowały się w odbudowę Hogwartu, który potrzebował gruntownego remontu. Aktualnie miały chwilę przerwy i postanowiły przejść się koło jeziora.
Nikt im nie przeszkadzał, więc Katie postanowiła zagaić o kwestię, która zastanawiała ją od jakiegoś czasu.
- Ruby... Czy ty mnie kochasz? - zapytała.
- Co?
Krukonka zdziwiła się tym pytaniem.
- Podczas bitwy powiedziałaś, że mnie kochasz. Ale o jakie kochanie chodziło? - spytała Bell, wpatrując się uważnie w przyjaciółkę.
Widząc, że ta się waha, złapała ją za ręce.
- To zależy od tego, co ty czujesz - stwierdziła Collins niepewnie.
Bała się odrzucenia. Tego, że straci kogoś, na kim jej zależało.
Gryfonka westchnęła.
- Czuję, że między nami coś jest. Coś silnego, czego nie mam z żadną inną osobą na świecie. Czy to miłość? Może. Nie wiem. Ale wiem, że coś jest na pewno - powiedziała Katie.
Chciała patrzeć prosto w zielone oczy przyjaciółki, która wyglądała, jakby wolała uciec. Jednak nie zrobiła tego.
- I jesteś w stanie to zaakceptować? Że między nami miałoby być coś więcej? - zapytała niepewnie Ruby.
- Tak. Tak mi się wydaje. Że jestem w stanie to zrobić - odparła, a na twarzy Ruby pojawił się mały uśmiech.
Dziewczyny przysunęły się do siebie trochę bliżej. Obie poczuły, że chcą to zrobić.
Po chwili ich usta złączyły się w pocałunku. Już nie trzymały się za ręce, a objęły się wzajemnie. Czuły, jakby wokół wszystko się zatrzymało.
I nic się nie liczyło oprócz tego, że się kochają.
Fragile
Like a baby in your arms
Be gentle with me
I'd never willingly do you harm
Apologies
Are all you seem to get from me
But just like a child
You make me smile when you care for me
And you know
It's a question of lust
👭
Kilka miesięcy później dziewczyny wynajęły sobie wspólne mieszkanie w kamienicy w Londynie - chciały zacząć samodzielne życie. Katie chciała grać w Harpiach z Hollyhead, natomiast Ruby zatrudniła się w księgarni Esy i Floresy na Pokątnej, gdy już została odbudowana po wojnie.
Były ze sobą. Razem.
W końcu powiedziały o swoim związku rodzinie i znajomym, którzy na szczęście przyjęli to dosyć dobrze.
Niestety, czasami zdarzały się wyzwiska od ludzi mijanych na ulicy, czy krzywe spojrzenia, jednak nie zwracały na to uwagi.
Były razem.
I to się liczyło.
Że były razem na dobre i złe. Że były ze sobą szczęśliwe.
- Kocham cię Katie.
- Ja ciebie też Ruby.
Oh God, it's raining
But I'm not complaining
It's filling me up
With new life
The stars in the sky
Bring tears to my eyes
They're lighting my way
Tonight
And I haven't felt so alive
In years
Just for a day
On a day like today
I'll get away from this
Constant debauchery
The wind in my hair
Makes me so aware
How good it is to live
Mam nadzieję, że się Wam podobało.
To mój najdłuższy one shot, ma prawie osiem tysięcy słów.
W tekście wykorzystałam fragmenty piosenek różnych wykonawców:
The Meaning of Love - Depeche Mode (1982)
See you - Depeche Mode (1982)
Creep - Radiohead (1993)
Dreaming of Me - Depeche Mode (1981)
Stripped - Depeche Mode (1986)
Love in Itself (1983)
Just Can't Get Enough - Depeche Mode (1981)
Strangelove - Depeche Mode (1987)
Here She Comes Now - Nirvana (1991)
Heart-Shaped Box - Nirvana (1993)
New Life - Depeche Mode (1981)
A Question Of Lust - Depeche Mode (1986)
But Not Tonight - Depeche Mode (1986)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro