Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

001

Ostatnia lekcja. Siedziałam znudzona i wpatrywałam się w wiszący na ścianie mały, żółty zegar.

Lubiłam chodzić do szkoły. Nie dlatego, że uwielbiałam naukę, tylko nie musiałam siedzieć w domu. Od 7 lat jest tam zazwyczaj pusto i nudno.

Gdy miałam 10 lat moja mama zmarła w niewiadomych okolicznościach. Przeprowadziłam się razem z tatą do innego miasta. Od wtedy on ciągle pracuje i nie liczy się dla niego moje dobro i szczęście. Wraca w nocy na 3 godziny a rano już jedzie do pracy. Zachowuje się jakby to tam był jego dom...

- Kayla. Kaaayla. Obudź się!
Usłyszałam znajomy głos i otworzyłam oczy. Zobaczyłam że sala lekcyjna jest pusta a koło mnie stoi Maddie - moja najlepsza przyjaciółka. Miałam wielu przyjaciół, ale to właśnie ona najbardziej mnie wspierała i czułam się jakby była moją siostrą. Maddie jest średniego wzrostu miłą blondynką.

Spakowałam moje książki i razem wyszłyśmy ze szkoły. Rozmawiałyśmy o wielu tematach, a gdy dochodziłyśmy do końca drogi Maddie zapytała:
- Kayla nocujesz dzisiaj u mnie?
- Jeśli nie będzie ci przeszkadzać to, że nocuje u ciebie prawie codziennie to tak - powiedziałam cicho.
- Przeszkadzać?! Nigdy mi nie przeszkadzasz - odpowiedziała przekonująco Maddie.
- Ok...Pójdę do domu po rzeczy i przyjdę do ciebie o 20.
- To do później!
Uśmiechnęłam się i przytuliłam ją na pożegnanie.

W tym momencie nasze drogi się rozeszły i teraz szłam wąską poboczną ulicą. Nagle zza rogu wyszedł mój były chłopak Joel ze swoją bandą. Chciałam uniknąć spotkania z nim i zawrócić ale było już za późno.
- O patrzcie kto idzie! Nasza królowa żenady Kayla! Hahahaha - powiedział to tak głośno, abym usłyszała.
- Zamknij się Joel, jesteś żałosny - warknęłam.

Chłopak podszedł do mnie i jednym ruchem ręki zabrał bransoletkę, którą miałam na nadgarstku. (Wiedział że jest dla mnie bardzo ważna, bo dostałam ją od mojej mamy w dniu 10 urodzin. To moja jedyna pamiątka po niej. )
- To ta "ważna" bransoletka? Pewnie twoja mama wcale nie zmarła, tylko uciekła. Miała dość wychowywania takiej córki - śmiał mi się prosto w twarz.

Tym razem Joel przesadził. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale bez zastanowienia z całej siły uderzyłam go w twarz, wyszarpałam bransoletkę i popchałam Joela do rowu. Nastała cisza, jego koledzy ze zdziwieniem na mnie patrzyli, a ja uciekłam do domu.

Poszłam do mojego pokoju i usiadłam na białym, metalowym łóżku z puchatymi poduszkami. Obejrzałam bransoletkę i upewniłam się, że nic jej nie jest. Była ona srebrna i miała małe diamenciki. Rozejrzałam się po moim pokoju. Był średniej wielkości. Pod dużym oknem stało białe biurko, obok czarna odsuwana szafa, a na przeciwko toaletka z lampkami i komoda. Na suficie wisiała szara lampa w kształcie kuli, a na podłodze leżał szary, puchaty dywan.

Nagle przypomniałam sobie, że mam iść do Maddie. Wstałam i stanęłam przed lustrem myśląc w co się ubrać. Byłam wysoka, miałam długie, brązowe włosy i niebieskie oczy. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torebki, a 10 minut później wychodziłam już z domu.

U Maddie
Dochodziła godzina 23. Siedziałyśmy razem na kanapie i oglądałyśmy jakiś film. Nagle wpadłam na pomysł:
- Nudno tu jest. Pójdźmy na miasto. Co ty na to? - popatrzyłam znudzona na przyjaciółkę.
- To zdecydowanie lepszy pomysł niż siedzenie w domu - odpowiedziała i odłożyła laptop na biurko.

Założyłyśmy bluzy i wyszłyśmy przez okno pokoju, aby nie obudzić mamy Maddie.

Poszłyśmy w nasze ulubione miejsce - dach starego sklepu, na który można było wejść za pomocą stojącej obok drabiny. Sklep miał około 6 metrów wysokości. Wspięłyśmy się tam i siedziałyśmy śmiejąc się i patrząc na gwiazdy.

Chwilową ciszę zakłócił dziwny odgłos przypominający biegnącego psa. Ja i Maddie odwróciłyśmy się w tamtą stronę i z prędkością błyskawicy skoczyło na nas duże czarne zwierzę z kolcami na całym ciele i skrzydłami. W ostatniej chwili Maddie popchnęła mnie na bok. Zwierzę leżało na ziemi 10 metrów od nas i w mgnieniu oka wstało rozpościerając skrzydła. Nie wiedziałam co się dzieje. Maddie wyglądała na pewną siebie i skupioną, szybko zacisnęła pięść i ją otworzyła. Na jej ręce pokazało się czerwone światełko.

Czarny potwór zasyczał i ruszył w stronę Maddie. Ze strachu zrobiłam parę kroków w tył i poczułam że dach się kończy, a ja spadam w dół. W ostatniej chwili Maddie złapała mnie za rękę i szybko wyciągnęła z powrotem na górę. Znowu zacisnęła pięść i pojawiło się to czerwone światełko. Chciała trafić nim w zwierzę ale było już za późno.

Potwór zepchnął ją z dachu i wbił swoje czarne kły w jej rękę.
- Maddie, nie! - krzyknęłam, a łzy same napływały mi do oczu.

××××××××××××××××××××××××××××××××
733 słowa. To moja pierwsza książka więc nie będzie idealna. Zachęcam do komentowania i zostawiania gwiazdek!<3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro