001
Ostatnia lekcja. Siedziałam znudzona i wpatrywałam się w wiszący na ścianie mały, żółty zegar.
Lubiłam chodzić do szkoły. Nie dlatego, że uwielbiałam naukę, tylko nie musiałam siedzieć w domu. Od 7 lat jest tam zazwyczaj pusto i nudno.
Gdy miałam 10 lat moja mama zmarła w niewiadomych okolicznościach. Przeprowadziłam się razem z tatą do innego miasta. Od wtedy on ciągle pracuje i nie liczy się dla niego moje dobro i szczęście. Wraca w nocy na 3 godziny a rano już jedzie do pracy. Zachowuje się jakby to tam był jego dom...
- Kayla. Kaaayla. Obudź się!
Usłyszałam znajomy głos i otworzyłam oczy. Zobaczyłam że sala lekcyjna jest pusta a koło mnie stoi Maddie - moja najlepsza przyjaciółka. Miałam wielu przyjaciół, ale to właśnie ona najbardziej mnie wspierała i czułam się jakby była moją siostrą. Maddie jest średniego wzrostu miłą blondynką.
Spakowałam moje książki i razem wyszłyśmy ze szkoły. Rozmawiałyśmy o wielu tematach, a gdy dochodziłyśmy do końca drogi Maddie zapytała:
- Kayla nocujesz dzisiaj u mnie?
- Jeśli nie będzie ci przeszkadzać to, że nocuje u ciebie prawie codziennie to tak - powiedziałam cicho.
- Przeszkadzać?! Nigdy mi nie przeszkadzasz - odpowiedziała przekonująco Maddie.
- Ok...Pójdę do domu po rzeczy i przyjdę do ciebie o 20.
- To do później!
Uśmiechnęłam się i przytuliłam ją na pożegnanie.
W tym momencie nasze drogi się rozeszły i teraz szłam wąską poboczną ulicą. Nagle zza rogu wyszedł mój były chłopak Joel ze swoją bandą. Chciałam uniknąć spotkania z nim i zawrócić ale było już za późno.
- O patrzcie kto idzie! Nasza królowa żenady Kayla! Hahahaha - powiedział to tak głośno, abym usłyszała.
- Zamknij się Joel, jesteś żałosny - warknęłam.
Chłopak podszedł do mnie i jednym ruchem ręki zabrał bransoletkę, którą miałam na nadgarstku. (Wiedział że jest dla mnie bardzo ważna, bo dostałam ją od mojej mamy w dniu 10 urodzin. To moja jedyna pamiątka po niej. )
- To ta "ważna" bransoletka? Pewnie twoja mama wcale nie zmarła, tylko uciekła. Miała dość wychowywania takiej córki - śmiał mi się prosto w twarz.
Tym razem Joel przesadził. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale bez zastanowienia z całej siły uderzyłam go w twarz, wyszarpałam bransoletkę i popchałam Joela do rowu. Nastała cisza, jego koledzy ze zdziwieniem na mnie patrzyli, a ja uciekłam do domu.
Poszłam do mojego pokoju i usiadłam na białym, metalowym łóżku z puchatymi poduszkami. Obejrzałam bransoletkę i upewniłam się, że nic jej nie jest. Była ona srebrna i miała małe diamenciki. Rozejrzałam się po moim pokoju. Był średniej wielkości. Pod dużym oknem stało białe biurko, obok czarna odsuwana szafa, a na przeciwko toaletka z lampkami i komoda. Na suficie wisiała szara lampa w kształcie kuli, a na podłodze leżał szary, puchaty dywan.
Nagle przypomniałam sobie, że mam iść do Maddie. Wstałam i stanęłam przed lustrem myśląc w co się ubrać. Byłam wysoka, miałam długie, brązowe włosy i niebieskie oczy. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torebki, a 10 minut później wychodziłam już z domu.
U Maddie
Dochodziła godzina 23. Siedziałyśmy razem na kanapie i oglądałyśmy jakiś film. Nagle wpadłam na pomysł:
- Nudno tu jest. Pójdźmy na miasto. Co ty na to? - popatrzyłam znudzona na przyjaciółkę.
- To zdecydowanie lepszy pomysł niż siedzenie w domu - odpowiedziała i odłożyła laptop na biurko.
Założyłyśmy bluzy i wyszłyśmy przez okno pokoju, aby nie obudzić mamy Maddie.
Poszłyśmy w nasze ulubione miejsce - dach starego sklepu, na który można było wejść za pomocą stojącej obok drabiny. Sklep miał około 6 metrów wysokości. Wspięłyśmy się tam i siedziałyśmy śmiejąc się i patrząc na gwiazdy.
Chwilową ciszę zakłócił dziwny odgłos przypominający biegnącego psa. Ja i Maddie odwróciłyśmy się w tamtą stronę i z prędkością błyskawicy skoczyło na nas duże czarne zwierzę z kolcami na całym ciele i skrzydłami. W ostatniej chwili Maddie popchnęła mnie na bok. Zwierzę leżało na ziemi 10 metrów od nas i w mgnieniu oka wstało rozpościerając skrzydła. Nie wiedziałam co się dzieje. Maddie wyglądała na pewną siebie i skupioną, szybko zacisnęła pięść i ją otworzyła. Na jej ręce pokazało się czerwone światełko.
Czarny potwór zasyczał i ruszył w stronę Maddie. Ze strachu zrobiłam parę kroków w tył i poczułam że dach się kończy, a ja spadam w dół. W ostatniej chwili Maddie złapała mnie za rękę i szybko wyciągnęła z powrotem na górę. Znowu zacisnęła pięść i pojawiło się to czerwone światełko. Chciała trafić nim w zwierzę ale było już za późno.
Potwór zepchnął ją z dachu i wbił swoje czarne kły w jej rękę.
- Maddie, nie! - krzyknęłam, a łzy same napływały mi do oczu.
××××××××××××××××××××××××××××××××
733 słowa. To moja pierwsza książka więc nie będzie idealna. Zachęcam do komentowania i zostawiania gwiazdek!<3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro