Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22 - Jest z nim źle


Miałaś serdecznie dosyć. Tej całej sytuacji, chorej zazdrości Jimina, przeszłości ukochanego, myśli, że było więcej kobiet, które zadowalał swym ciałem i głosu, gdzieś z tyłu głowy, że to może nie być pierwsza taka sytuacja.

Po wybuchu ze strony ukochanego, który skończył się wielką awanturą na przyjęciu, myślałaś, że spalisz się ze wstydu. Niewiele myśląc, po prostu uciekłaś z tamtego miejsca, nie pozwalając programiście nawet na chwilowy, niezbyt długi kontakt.

W przypływie żalu i płaczu zadzwoniłaś do Chingyu. Poprosiłaś ją o pomoc w zabukowaniu najbliższego lotu do stolicy i zbywałaś, kiedy pytała, co tak naprawdę się stało?

— Jungmi! — zawołał za tobą Jimin, kiedy wsiadałaś do samochodu należącego do Jeona, a który prowadziła Min.

— Zostaw mnie — powiedziałaś, łamiącym się głosem.

— Kochanie... — nie pozwalał ci wyjść i skutecznie blokował dłoń trzymaną na rączce od walizki. — Jungmi posłuchaj.

— Nie! — stanęłaś i zapłakana spojrzałaś na jego twarz. — To ty teraz posłuchaj.

Patrzyłaś na twarz programisty, jego wyraz, wściekły, agresywny, a jednocześnie zmartwiony i spanikowany.

— Wielokrotnie próbowałam cię zrozumieć — zaczęłaś dosadnie. — Jednak nie mam siły ciągle użerać się z twoim nieodpowiedzialnym zachowaniem. Wyrzucasz mi, że rozmawiam z Jonginem, w momencie, w którym jakaś... Stara pinda z przeszłości, z którą niegdyś miałeś romans — na te słowa na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie, a potem strach. — Dotyka cię i zarzuca brak zrozumienia z mojej strony!

— Jungmi to nie tak...

Ton ukochanego był wręcz wołaniem rozpaczy. Aczkolwiek było już za późno. Wiedziałaś to ty i wiedział to on.

— Tęsknisz za tym życiem — wypowiadając te słowa, poczułaś, jak szloch wydobywa się z gardła. — Życiem, którego nie jestem ci w stanie dać. Niezależnością. Przygodą i nutką niepewności. Wolnością.

— Kochanie...

— To koniec. Nigdy nie chciałam być twoją przeszkodą, lecz najwidoczniej teraz wiem, co tak naprawdę jest ci potrzebne...

W tamtym momencie już całkowicie puściły twoje hamulce. Nim Park cokolwiek powiedział, wsiadłaś do samochodu i razem z Min odjechałyście. Pomimo jego protestu i zablokowania drogi.

— Jungmi — wyszeptała Chingyu, kładąc dłoń na wierzchu twojej.

— Musimy zdążyć na samolot — odpowiedziałaś.

Choć nie wiedziałaś, co teraz zrobisz, ani gdzie zamieszkasz, nie mogłaś pozostać w tej relacji. Ból i gorycz wypełniła cię całą. Przy okazji powodując, że kwiliłaś wtulona w Min, przytulającą cię na lotnisku.

— Proszę — powiedziała sekretarka.

— Co to? — otarłaś niedbale ręką łzy.

— Klucze. Nas z Jeonem przez chwilę nie będzie, a nie mogę pozwolić, byś została bez dachu nad głową.

Popatrzyłaś na Chingyu, która ostatni raz cię przytuliła. A potem pozwoliła przejść przez pas odpraw i machała z punktu obserwacyjnego.

Wyjechałaś z Busan pełna w doświadczenie i świadomość, że nigdy z Jiminem nie było wam dane, żyć długo i szczęśliwie...

W mieszkaniu na Botanicznym szybko spakowałaś swoje rzeczy i zdołałaś się wynieść, zanim Namjoon wrócił z sądu. Było co prawda tego dość sporo, jednak zdołałaś wynająć na prędko jeden z dostępnych samochodów w popularnej aplikacji. Klucze od R8 pozostawiłaś na biurku obok jednego z monitorów Jimina.

Mieszkanie Chingyu i Jeona było mniejsze i bardziej zagracone, lecz byłaś wdzięczna przyjaciółce, że pozwoliła ci zająć jeden z pokoi. Dziękowałaś też Jeonowi, że nie zdradził miejsca twojego zamieszkania, nawet wtedy, gdy Park praktycznie zagroził mu zwolnieniem z pracy.

— On nie jest sobą — powiedział pewnego wieczora, gdy kończyłaś zmywać naczynia

— Jednak sam do tego doprowadził — odpowiedziałaś, siląc się na beznamiętny ton.

Guk obserwował cię, a podszedł bliżej. Poczułaś jego dłoń na ramieniu i zauważyłaś charakterystyczne tatuaże. Jungkook pochylił się i patrzył w oczy.

— Kogo chcesz oszukać, Jungmi?

Nie wiedziałaś, co mu odpowiedzieć, więc pochyliłaś się nad zlewem. Zdjęłaś gumowe rękawice i wyszłaś z kuchni. Nie miałaś najmniejszej ochoty rozmawiać o Jiminie. Zwłaszcza że ten temat bolał, ilekroć tylko o nim pomyślałaś.

Park wielokrotnie do ciebie dzwonił, wypisywał, a nawet starał się namierzyć lokalizację. Jednak pomocna okazała się dłoń JK, który pożyczył ci swój stary telefon i uniemożliwił Parkowi jakikolwiek wgląd na miejsce twojego pobytu.

Chingyu udawała niezorientowaną przed wszystkimi, a Mei i Kana unikały pytań Jimina, które dotyczyły twojej osoby. Nie miałaś kontaktu z Taehyungiem, a raczej nie bezpośredni w kawiarni. Czasami przychodziłaś do jego mieszkania i bawiłaś się z jego psem — Yeontanem.

— Wiesz, że Jimin odchodzi od zmysłów?

Patrzyłaś, jak V siada obok na kanapie, podając ci do ręki kubek z zieloną herbatą. Był maj i od waszego głośnego zerwania minęło cztery tygodnie.

— Wiem, że tym razem przegiął — ciągnął dalej barista. — Jednak to mój przyjaciel. Jest zrozpaczony.

— Mógł o tym myśleć wcześniej.

— Oboje jesteście uparci — podsumował V. — Kochacie się, obrażacie, złościcie tak samo.

— Proszę, oszczędź mi tego bezsensownego monologu.

Nie miałaś ochoty słuchać tego, co miał do powiedzenia. Ponieważ wiedziałaś, że Taehyung ma racje. Aczkolwiek na powrót był już za późno.

W tym momencie usłyszałaś dzwonek do drzwi.

— Spodziewasz się jeszcze kogoś? — zapytałaś baristy.

V tylko wzruszył ramionami, a potem zdenerwowana, chciałaś się zapaść pod ziemię. Obawiałaś się najgorszego...

— Cześć Jungmi! — usłyszałaś głęboki głos RM i odetchnęłaś z ulgą.

Patrzyłaś na znajomą twarz. Później stwierdziłaś, że Namjoon trochę się zmienił. Rozrósł się w barkach i skrócił włosy. Ubrany w niebieską koszulę i dżinsy, wszedł do salonu V. Yeontan zeskoczył z kanapy, na której przed chwilą domagał się od ciebie pieszczot i pobiegł przywitać się z prawnikiem.

— Hej — odpowiedziałaś i uniosłaś powoli rękę w geście pomachania prawnikowi. Potem poprawiłaś się niespokojnie na meblu.

Prawnik zajął miejsce na fotelu, a potem dołączył do was Taehyung, podając przyjacielowi filiżankę z americano.

Z początku rozmawialiście zupełnie zwyczajnie. O wszystkim. Sądzie, sprawach Namjoonach, relacji z Yong Sun. Yeontan domagał się pieszczot, a potem usnął na twoich kolanach. Gładziłaś dłonią jego sierść, delikatnie i spokojnie, tak jak zawsze uwielbiał to Richie.

— Jungmi — zaczął RM, kiedy Taehyung poszedł nasypać karmy psu, a szpic zeskoczył z kolan i szybko pobiegł za swoim właścicielem. — Wiem, że to ciężki temat...

— To go nie rozpoczynaj — powiedziałaś stanowczo.

— Jimin jest w tragicznym stanie. Bardzo przeżywa wasze rozstanie. Martwię się o niego, Dobrze wiesz, z jakimi demonami...

— Nie RM — wtrąciłaś stanowczo. — Nie wiem. Przez cały związek nie wiedziałam. Jimin potrzebuje kogoś, kto zapewni mu wszystko, czego potrzebuje.

— Nie uważasz, że tym kimś jesteś ty?

Westchnęłaś głośno, a potem wypiłaś do końca już zimną herbatę. Podziękowałaś Taehyungowi, oddając mu szklankę. Potem po prostu wyszłaś, uciekając od tematu, który był bardzo niekorzystny i niewygodny.

Może to głupota, a może naiwność. Serce biło ci mocniej, a ręce trzęsły, gdy trzymałaś za dobrze znaną klamkę. Osiedle Botaniczne nie zmieniło się zbytnio, tak samo jak drzwi mieszkania.

Niepewnie i dość powoli otworzyłaś drzwi, a od razu uraczył cię alkoholowy odór. Musiałaś zaczerpnąć powietrza na klatce schodowej, ponieważ to, co zastałaś za progiem, całkowicie pozbawiło cię świeżego powietrza.

Od razu zauważyłaś świecący się w salonie telewizor. Park najwidoczniej nie zanotował, że ktoś wszedł do mieszkania. Zresztą gdy tylko go zobaczyłaś, dotarło do ciebie, co wszyscy chcieli ci przekazać. Leżące na stoliku puste butelki po soju, uświadomiły cię, że programista od kilku dni nie był zbyt trzeźwy.

Skakał pilotem po kanałach, z obrzydzeniem patrząc w odbiornik. Jego twarz była wykrzywiona. W słabym świetle telewizora zauważyłaś, że brązowe oczy zmrużył gniewnie, a następnie po prostu zacharczał.

— I na co mi to wszystko było?! — mówił do siebie, wciąż nie wiedząc, że stoisz w progu. — Pokłóciłem się z nią... Zostawiła mnie... Moja kochana... Jung... Jungmi.

Oparłaś się o ścianę, patrząc na dalsze poczynania mężczyzny. Kręciłaś głową z niedowierzaniem. Jimin Park był rozgoryczony.

— Ale przecie.. Przecież — westchnął i zaczął mieć pijacką czkawkę. — Kurwa!

Ręką chwycił za stojącą na stoliku butelkę. Prawa dłoń kiwała mu się na obie strony.

— Chy-chyba je-je-jeśtem — znowu czknął. — Pi-pjany.

Odchylił głowę do tyłu, która bez kontroli poleciała na ścianę. Nie potrafiłaś dłużej na niego bezczynie patrzeć, więc szybko zerwałaś się, aby go przytrzymać, gdy niebezpiecznie zbliżał się do krawędzi kanapy.

— Jungmi? — zapytał, podnosząc brew.

— Tobie już wystarczy — powiedziałaś dosadnie, obejmując męskie ciało.

— Wróci-wróciłaś?

To nie powinno być pytanie i ciężko było na nie odpowiedzieć, a już nie w momencie, kiedy Jimin znajdował się w pijackim stanie. Park nie kontrolował wypowiadanych słów.

Matko bosko, pomyślałaś i przewróciłaś oczami.

Ciało Jimina było ciężkie z powodu wcześniej wypitego alkoholu. Prócz problemu ze wstaniem, utrzymaniem równowagi i jakiejkolwiek składnej wypowiedzi, w pewnej chwili popatrzył na ciebie. Bursztynowe tęczówki wypełniło swego rodzaju poczucie ulgi.

— Ja... Ja cię...

— Dobrze — wtrąciłaś stanowczo, starając się go podnieść. — Rozumiem cię.

— Nie... Nie rozumisz — powiedział i znowu czknął.

— Pomogę ci dojść do łóżka, dobrze?

Programista nie odpowiedział, a ty nie miałaś czasu się zastanawiać, czy zaakceptował tę propozycję, czy po prostu się poddał?

— Tak mi źleee — czknął znowu, starając się podnieść.

— Nie dziwię się, po takiej dawce — mruknęłaś ponuro w odpowiedzi.

— Nie chodzi o soju!

— Chodź, pomogę ci.

Jeszcze raz chwyciłaś jego ramię i powoli, z uwagą i troską, pomogłaś mu się podnieść. Jimin wstał, przytrzymując się twojego ramienia. Zdecydowanie za dużo wypił, a nogi zaczęły mu się plątać już od pierwszego kroku.

— Ko-kosiam ceee, wieeś? — bełkotał.

— Tak, tak — westchnęłaś.

— I chciałbym... chciałbym...

Urwał, jakby się nad czymś zastanawiał. Otworzyłaś nogą drzwi i wprowadziłaś go do sypialni. Pomogłaś ściągnąć bluzę, a później spodnie. Delikatnie wyswobodziłaś się z jego ramienia, aczkolwiek od razu zostałaś przyciągnięta przez silną dłoń. Zaskoczona wylądowałaś na jego torsie.

Poczułaś, jak palcami przesuwa podbródek, niemo nakazując, byś na niego spojrzała. Brązowe oczy wydawały się szczere i szczęśliwe.

— Bee-bedziesz moją szooooną? — zapytał, unosząc brew.

A następnie zamknął oczy i zaczął chrapać.

Zamrugałaś kilkakrotnie, a potem wydostałaś się i przykryłaś jego ciało kołdrą. Zaskoczona pytaniem, po chwili stwierdziłaś, że Jimin jest pijany i nie myśli poważnie.

Wychodząc z pomieszczenia, zamknęłaś drzwi sypiali i skierowałaś do kuchni. Postanowiłaś posprzątać salon, aby Parknie miał z rana wyrzutów sumienia.


Od Autorki:  I w tym oto momencie, wpadam ja, nie cała na biało, a w dresie oraz w grubych skarpetach i komunikuję, że do końca książki pozostały 3 rozdziały.

Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro