18 - Kłopoty
O blaszany dach sklepu dudnił deszcz. Od dwóch tygodni padało niemal bez przerwy i po namiastce śniegu pozostało tylko wspomnienie. Siedziałaś na materiałowej kanapie, a miejsce obok piastowała Chingyu, która z przejęciem doradzała Mei, kreację najbardziej do niej pasującą. Kiwałaś głową lub zaprzeczałaś, jeśli pytały cię o zdanie. Nie byłaś zbyt pewna wyboru jednej, ponieważ Song w każdej wyglądała wyśmienicie.
— Co się dzieje, Jungmi? — zapytała agentka nieruchomości, kiedy kolejny raz przytaknęłaś, lecz bynajmniej nie na zadane pytanie.
— Nic — odpowiedziałaś mechanicznie. — W każdej wyglądasz prześlicznie.
Song posłała ci uśmiech, aczkolwiek nie uwierzyła w wypowiedziane wcześniej słowa. Nie mogłaś się dziwić, ponieważ na jej miejscu też byś tego nie zrobiła.
Uniosłaś kącik ust do góry i zanotowałaś, że Chingyu wróciła z filiżankami herbaty. Salon, w którym się znajdowałyście, znany był ze swojej historii, sięgającej lata przed pierwszą wojną światową.
Znalazłyście się tutaj nie bez przyczyny. W związku ze zbliżającą się ślubną uroczystością Mei postanowiła, że chce wywiązać się z tradycji i tego dnia przywdzieje hanbok. Od ponad godziny dobierałyście kolor i krój, próbując jej doradzić najlepszą opcję.
Odebrałaś od Min filiżankę i upiłaś łyk ziołowego naparu. Twoja herbata była dość mocna i smaczna. Zielona, liściasta, z posmakiem trawy cytrynowej i ananasa. Mei przyszykowaną miała earl grey, a Chingyu czarną z pomarańczą.
Rozglądnęłaś się po lokalu. Były tutaj stoiska krawieckie, kilka stołków i kanapa. Wnętrze miało delikatny kremowy kolor, a na ścianach wisiały fotografie, upamiętniające wydarzenia w tym zakładzie. Właścicielka, pani Lee Ji Hyo, była sześćdziesięcioletnią kobietą o ciemnych, włosach, przy nasadzie lekko siwych, związanych w ciasny kok. Z fascynacją opowiadała o swojej pracy, której nauczyła ją matka, a sklep był dziedziczony z pokolenia na pokolenie.
Mei zniknęła ponownie za kotarą przymierzalni, a ty poczułaś uścisk na dłoni. To Chingyu patrzyła na ciebie badawczo i dobrze wiedziałaś, że się martwi. Chciałaś ją zbyć, jednak jak to w rodzinie Min, każda osoba była uparta i dopina swego.
— Mam jakiś gorszy czas — odpowiedziałaś beznamiętnie.
— Czy Park coś, ci...?
— Nie — wtrąciłaś dość szybko. — Z Jiminem jest wszystko ok. Choć ostatnio nasze życie przemyka przez palce, bo ma ciągłe wyjazdy do Stanów. Więcej go nie ma, niż jest.
— Tak — wtrąciła Chingyu. — JK mówił, że to poważny i prestiżowy projekt. Doskonale rozumiem, że Mochi jest nim tak pochłonięty.
Waszą rozmowę przerwała Mei, która kolejny raz pojawiła się w nowej kreacji. Ten kolor pasował idealnie i podkreślał piękną, alabastrową skórę przyjaciółki. Pudrowy róż jeogori świetnie komponował się z białym dołem chimy.
— A jeśli Yoongiemu się nie spodoba? — westchnęła z obawą Song, patrząc w lustro.
— Wyglądasz przepięknie — podeszłaś bliżej kobiety. Stanęłaś tuż za nią, a na jej ramiona położyłaś dłonie, dając do zrozumienia, że ją wspierasz.
— Nigdy nie widziałam, aby mój brat był zakochany — wtrąciła Chingyu. — Kocha cię Mei. Podejrzewam, że jesteś jego pierwszą miłością i nie widzi świata poza tobą. Powinnaś uwierzyć w siebie. Już jesteś w rodzinie, a co najważniejsze, oboje jesteście.
Oczy Song zaszkliły się, kiedy Min nachyliła się i mówiła wprost do brzucha. Było jeszcze zbyt wcześnie, aby widzieć zarys ciąży, jednak każda z was wiedziała, że ten gest był bardzo symboliczny.
— I się popłakałam — zachichotała Song, ocierając dłonią policzki.
— A my razem z tobą — odpowiedziała Min i przytuliła przyszłą bratową.
Patrząc na przyjaciółki, cieszyłaś się i napawałaś tym obrazem, chcąc zachować wspomnienie tego widoku na dłużej.
Song ostatecznie wybrała ostatni przymierzany hanbok. Wcześniej ustaliła wszystkie szczegóły z panią Lee i ostatecznie wyszłyście z zakładu. Wciąż padało i było wyjątkowo chłodno.
— Powinnam wracać — powiedziałaś, żegnając się z przyjaciółkami. — Jimin wyjeżdża w kolejną delegację, chciałabym jeszcze go zobaczyć, jak wrócę.
— Może wyjdziemy w weekend? — zaproponowała Chingyu. — Babski wieczór by nam się przydał.
— Przemyśle to.
Pomachałaś do przyjaciółek i wsiadłaś do samochodu. Chciałaś zdążyć przed wyjazdem na lotnisko. Zwłaszcza że Park miał nie wrócić do końca tygodnia.
✯
Lokal, do którego zabrała was Chingyu nie był zbyt duży. Dało się tutaj wyczuć klimat zabawny, jak w większości barów na Hongdae. Ta dzielnica była wręcz przepełniona w muzyczne lokale, bary karaoke i neonowe szyldy restauracji.
Stawiły się wszystkie. Chingyu, Mei, a nawet Kana, która ostatnio wciąż siedziała w mieszkaniu i poprawiała egzaminy swoich studentów.
Z początku zaczęło się niewinnie, od drinka, rozmowy i plotek. Oczywiście Song, przez wzgląd na swój stan, spożywała tylko sok pomarańczowy. Chciała wam dotrzymać towarzystwa i choć na chwilę wyjść z domu.
W barze, w którym przebywałyście, było głośno. Jednak przez większość czasu udało się porozmawiać i po kilku głębszych drinkach, wraz z Chingyu ruszyłyście na parkiet. Wyginałaś ciało w bliżej nieokreślonych ruchach, pragnących odprężyć się i wyluzować.
Mei natomiast postanowiła się zebrać po dwóch godzinach. Pożegnałaś się z nią i dopilnowałaś, by nic jej się nie stało w powrocie do domu. Odprowadziłaś przyjaciółkę do zaparkowanego samochodu, w którym czekał na nią Yooongi. Suga przywitał się i zapytał ukochanej, czy udał się wieczór? Ta w odpowiedzi zachichotała i wskazała na ciebie. Uśmiechnięta pomachałaś im na pożegnanie, a potem wróciłaś do środka.
— Min Chin Gyu, czy ty próbujesz mnie upić? — zapytałaś sekretarki, która przyniosła kolejną partię drinków.
— Przyda ci się rozluźnienie — zaszczebiotała. — Tak samo jak nam.
Chingyu wskazała wracającą z toalety Kanę. Chwyciłaś więc przygotowany dla ciebie drink. Przyjaciółka bardzo dobrze cię znała. Wiedziała, że uwielbiasz cuba libre. Upiłaś kolejny łyk, a potem wstałaś od stolika, kierując się do toalety. Troszkę kręciło ci się w głowie, lecz zrzuciłaś całą winę na gorąc i zaduch, jaki zaczął panować w lokalu.
Do łazienkowego wejścia była kolejka, więc oparłaś się o ścianę i zaczęłaś przeglądać telefon. Widziałaś wspólne zdjęcie, na którym wraz z Jiminem jesteście na plaży w Busan. Może nie było idealne jakościowo, ponieważ dość mocno wiał wiatr, a twoje włosy rozwiewały na wietrze, jednak oboje śmialiście się do rozpuku. Pamiętałaś, jak wcześniej programista opowiedział żart, a potem po prostu z zaskoczenia zrobił wam zdjęcie.
Tęskniłaś za Jiminem i cieszyłaś się, że tylko dwa dni dzielą cię od jego powrotu. Pragnęłaś ponownie przytulić się do ciepłej klatki piersiowej, poczuć miarowe bicie serca, pocałować malinowe, lekko spierzchnięte wargi, utopić w bursztynowych oczach ukochanego.
Ogarnęła cię ochota, aby zadzwonić do Jimina. Jednak z pewnością zrugałby cię, za stan, w którym obecnie byłaś. Choć był bardzo wyrozumiały, martwił się za każdym razem, gdy wychodziłaś na miasto bez niego. Zachichotałaś.
Wróciłaś po kilkunastu minutach, a zaskoczona Chingyu zapytała, co tak długo ci z tym zeszło? Wyjaśniłaś przyjaciółce, że niestety była kolejka. Następnie dokończyłaś swojego drinka i kiedy Chingyu wraz z Kaną poszły na parkiet, postanowiłaś iść się przewietrzyć. Dalej kręciło ci się w głowie i było dość duszno.
Na zewnątrz rzeczywiście było dość rześko i wilgotno. Mżyło i wiał wiatr, który rozwiewał ciemne kosmyki, wprawiając je w taniec. Zachłysnęłaś się kilka razy powietrzem, a potem poczułaś jak kręci ci się w głowie.
— Jungmi? — usłyszałaś znajomy głos.
Jednak nie miałaś siły kolejny raz go ignorować. Nie odezwałaś się także, pozwalając, aby znajoma osoba podeszła bliżej.
Ciągle kręciło ci się w głowie, tym razem budynki wirowały. Neonowe napisy zaczęły się zamazywać, a potem osunęłaś się do tyłu.
Przed upadkiem ochroniły cię ramiona, tak dobrze znane. Te, które przez cztery lata okłamywały i fałszywie tuliły na randkach.
— Tobie wystarczy alkoholu — Kai pomógł w utrzymaniu równowagi.
— Mówiłam ci, abyś się nie zbliżał — odpowiedziałaś.
— Tak, pamiętam.
Nim jednak zdążyłaś się uwolnić, Jongin przytrzymał cię, a jedną ręką ujął twarz. Przez moment patrzył głęboko w oczy, a potem na usta. Niezbyt orientowałaś się, co zaraz zrobi, lecz zaskoczona poczułaś jego wargi na swoich.
I jak zawsze, ten gest był otwarciem twojej puszki pandory.
— Jungmi? — kolejny znajomy głos dobiegł twoich uszu.
Hoseok stał na końcu chodnika i ze zdziwieniem patrzył to na ciebie, to na Jongina. Momentalnie odsunęłaś się i odepchnęłaś księgowego.
Kurwa, zaklęłaś w myślach. Zdałaś sobie sprawę, w jakiej sytuacji zastał cię przyjaciel Jimina. A potem zrozumiałaś, że to wszystko zbyt dwuznacznie wyglądało. A raczej kiepsko. Jakbyś całowała byłego chłopaka.
— Hobi — powiedziałaś.
— Jungmi! — nie zważałaś na wołanie Jongina, który próbował złapać twoją dłoń.
— Zostaw mnie w spokoju! — warknęłaś do ex, a potem ruszyłaś za wykładowcą. — Hoseok proszę, zaczekaj!
Niechętnie przystał na twoje słowa. Jego twarz nie była taka jak zawsze. Widać było konsternacje, zdenerwowanie i... ból?
— To nie tak jak myślisz — zaczęłaś, spuszczając głowę.
— Jungmi, rozumiem — odpowiedział chłodno. — Nie powinienem się w to wtrącać. Jednak Jimin to mój przyjaciel i nie pozwolę go skrzywdzić.
— To, co zobaczyłeś...
— Myślę, że powinnaś sama o tym z nim porozmawiać. Aczkolwiek nie będę udawał, że nic nie widziałem — powiedział poważnie, a potem skierował wzrok na wychodzącą z lokalu Kanę.
— Jungmi, wszędzie cię szukałam — rzekła Sōma.
— Musiałam się przewietrzyć. Już wracam.
Pożegnałaś się z przyjaciółmi, czując wstręt do siebie. Miałaś ochotę płakać i nie powstrzymywałaś tych łez. Ponieważ tego wszystkiego było już za dużo.
Kolejny raz Kai zniszczył twoje życie.
Od Autorki: Niestety plany się zmieniły i w weekend nie będę mieć możliwości dodania rozdziału. Mam nadzieję, że cieszycie się z takiego obrotu spraw. Ponieważ konsekwencją tego jest publikacja dzisiaj. ^.
Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro