Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18 - Kłopoty

O blaszany dach sklepu dudnił deszcz. Od dwóch tygodni padało niemal bez przerwy i po namiastce śniegu pozostało tylko wspomnienie. Siedziałaś na materiałowej kanapie, a miejsce obok piastowała Chingyu, która z przejęciem doradzała Mei, kreację najbardziej do niej pasującą. Kiwałaś głową lub zaprzeczałaś, jeśli pytały cię o zdanie. Nie byłaś zbyt pewna wyboru jednej, ponieważ Song w każdej wyglądała wyśmienicie.

— Co się dzieje, Jungmi? — zapytała agentka nieruchomości, kiedy kolejny raz przytaknęłaś, lecz bynajmniej nie na zadane pytanie.

— Nic — odpowiedziałaś mechanicznie. — W każdej wyglądasz prześlicznie.

Song posłała ci uśmiech, aczkolwiek nie uwierzyła w wypowiedziane wcześniej słowa. Nie mogłaś się dziwić, ponieważ na jej miejscu też byś tego nie zrobiła.

Uniosłaś kącik ust do góry i zanotowałaś, że Chingyu wróciła z filiżankami herbaty. Salon, w którym się znajdowałyście, znany był ze swojej historii, sięgającej lata przed pierwszą wojną światową.

Znalazłyście się tutaj nie bez przyczyny. W związku ze zbliżającą się ślubną uroczystością Mei postanowiła, że chce wywiązać się z tradycji i tego dnia przywdzieje hanbok. Od ponad godziny dobierałyście kolor i krój, próbując jej doradzić najlepszą opcję.

Odebrałaś od Min filiżankę i upiłaś łyk ziołowego naparu. Twoja herbata była dość mocna i smaczna. Zielona, liściasta, z posmakiem trawy cytrynowej i ananasa. Mei przyszykowaną miała earl grey, a Chingyu czarną z pomarańczą.

Rozglądnęłaś się po lokalu. Były tutaj stoiska krawieckie, kilka stołków i kanapa. Wnętrze miało delikatny kremowy kolor, a na ścianach wisiały fotografie, upamiętniające wydarzenia w tym zakładzie. Właścicielka, pani Lee Ji Hyo, była sześćdziesięcioletnią kobietą o ciemnych, włosach, przy nasadzie lekko siwych, związanych w ciasny kok. Z fascynacją opowiadała o swojej pracy, której nauczyła ją matka, a sklep był dziedziczony z pokolenia na pokolenie.

Mei zniknęła ponownie za kotarą przymierzalni, a ty poczułaś uścisk na dłoni. To Chingyu patrzyła na ciebie badawczo i dobrze wiedziałaś, że się martwi. Chciałaś ją zbyć, jednak jak to w rodzinie Min, każda osoba była uparta i dopina swego.

— Mam jakiś gorszy czas — odpowiedziałaś beznamiętnie.

— Czy Park coś, ci...?

— Nie — wtrąciłaś dość szybko. — Z Jiminem jest wszystko ok. Choć ostatnio nasze życie przemyka przez palce, bo ma ciągłe wyjazdy do Stanów. Więcej go nie ma, niż jest.

— Tak — wtrąciła Chingyu. — JK mówił, że to poważny i prestiżowy projekt. Doskonale rozumiem, że Mochi jest nim tak pochłonięty.

Waszą rozmowę przerwała Mei, która kolejny raz pojawiła się w nowej kreacji. Ten kolor pasował idealnie i podkreślał piękną, alabastrową skórę przyjaciółki. Pudrowy róż jeogori świetnie komponował się z białym dołem chimy.

— A jeśli Yoongiemu się nie spodoba? — westchnęła z obawą Song, patrząc w lustro.

— Wyglądasz przepięknie — podeszłaś bliżej kobiety. Stanęłaś tuż za nią, a na jej ramiona położyłaś dłonie, dając do zrozumienia, że ją wspierasz.

— Nigdy nie widziałam, aby mój brat był zakochany — wtrąciła Chingyu. — Kocha cię Mei. Podejrzewam, że jesteś jego pierwszą miłością i nie widzi świata poza tobą. Powinnaś uwierzyć w siebie. Już jesteś w rodzinie, a co najważniejsze, oboje jesteście.

Oczy Song zaszkliły się, kiedy Min nachyliła się i mówiła wprost do brzucha. Było jeszcze zbyt wcześnie, aby widzieć zarys ciąży, jednak każda z was wiedziała, że ten gest był bardzo symboliczny.

— I się popłakałam — zachichotała Song, ocierając dłonią policzki.

— A my razem z tobą — odpowiedziała Min i przytuliła przyszłą bratową.

Patrząc na przyjaciółki, cieszyłaś się i napawałaś tym obrazem, chcąc zachować wspomnienie tego widoku na dłużej.

Song ostatecznie wybrała ostatni przymierzany hanbok. Wcześniej ustaliła wszystkie szczegóły z panią Lee i ostatecznie wyszłyście z zakładu. Wciąż padało i było wyjątkowo chłodno.

— Powinnam wracać — powiedziałaś, żegnając się z przyjaciółkami. — Jimin wyjeżdża w kolejną delegację, chciałabym jeszcze go zobaczyć, jak wrócę.

— Może wyjdziemy w weekend? — zaproponowała Chingyu. — Babski wieczór by nam się przydał.

— Przemyśle to.

Pomachałaś do przyjaciółek i wsiadłaś do samochodu. Chciałaś zdążyć przed wyjazdem na lotnisko. Zwłaszcza że Park miał nie wrócić do końca tygodnia.

Lokal, do którego zabrała was Chingyu nie był zbyt duży. Dało się tutaj wyczuć klimat zabawny, jak w większości barów na Hongdae. Ta dzielnica była wręcz przepełniona w muzyczne lokale, bary karaoke i neonowe szyldy restauracji.

Stawiły się wszystkie. Chingyu, Mei, a nawet Kana, która ostatnio wciąż siedziała w mieszkaniu i poprawiała egzaminy swoich studentów.

Z początku zaczęło się niewinnie, od drinka, rozmowy i plotek. Oczywiście Song, przez wzgląd na swój stan, spożywała tylko sok pomarańczowy. Chciała wam dotrzymać towarzystwa i choć na chwilę wyjść z domu.

W barze, w którym przebywałyście, było głośno. Jednak przez większość czasu udało się porozmawiać i po kilku głębszych drinkach, wraz z Chingyu ruszyłyście na parkiet. Wyginałaś ciało w bliżej nieokreślonych ruchach, pragnących odprężyć się i wyluzować.

Mei natomiast postanowiła się zebrać po dwóch godzinach. Pożegnałaś się z nią i dopilnowałaś, by nic jej się nie stało w powrocie do domu. Odprowadziłaś przyjaciółkę do zaparkowanego samochodu, w którym czekał na nią Yooongi. Suga przywitał się i zapytał ukochanej, czy udał się wieczór? Ta w odpowiedzi zachichotała i wskazała na ciebie. Uśmiechnięta pomachałaś im na pożegnanie, a potem wróciłaś do środka.

— Min Chin Gyu, czy ty próbujesz mnie upić? — zapytałaś sekretarki, która przyniosła kolejną partię drinków.

— Przyda ci się rozluźnienie — zaszczebiotała. — Tak samo jak nam.

Chingyu wskazała wracającą z toalety Kanę. Chwyciłaś więc przygotowany dla ciebie drink. Przyjaciółka bardzo dobrze cię znała. Wiedziała, że uwielbiasz cuba libre. Upiłaś kolejny łyk, a potem wstałaś od stolika, kierując się do toalety. Troszkę kręciło ci się w głowie, lecz zrzuciłaś całą winę na gorąc i zaduch, jaki zaczął panować w lokalu.

Do łazienkowego wejścia była kolejka, więc oparłaś się o ścianę i zaczęłaś przeglądać telefon. Widziałaś wspólne zdjęcie, na którym wraz z Jiminem jesteście na plaży w Busan. Może nie było idealne jakościowo, ponieważ dość mocno wiał wiatr, a twoje włosy rozwiewały na wietrze, jednak oboje śmialiście się do rozpuku. Pamiętałaś, jak wcześniej programista opowiedział żart, a potem po prostu z zaskoczenia zrobił wam zdjęcie.

Tęskniłaś za Jiminem i cieszyłaś się, że tylko dwa dni dzielą cię od jego powrotu. Pragnęłaś ponownie przytulić się do ciepłej klatki piersiowej, poczuć miarowe bicie serca, pocałować malinowe, lekko spierzchnięte wargi, utopić w bursztynowych oczach ukochanego.

Ogarnęła cię ochota, aby zadzwonić do Jimina. Jednak z pewnością zrugałby cię, za stan, w którym obecnie byłaś. Choć był bardzo wyrozumiały, martwił się za każdym razem, gdy wychodziłaś na miasto bez niego. Zachichotałaś.

Wróciłaś po kilkunastu minutach, a zaskoczona Chingyu zapytała, co tak długo ci z tym zeszło? Wyjaśniłaś przyjaciółce, że niestety była kolejka. Następnie dokończyłaś swojego drinka i kiedy Chingyu wraz z Kaną poszły na parkiet, postanowiłaś iść się przewietrzyć. Dalej kręciło ci się w głowie i było dość duszno.

Na zewnątrz rzeczywiście było dość rześko i wilgotno. Mżyło i wiał wiatr, który rozwiewał ciemne kosmyki, wprawiając je w taniec. Zachłysnęłaś się kilka razy powietrzem, a potem poczułaś jak kręci ci się w głowie.

— Jungmi? — usłyszałaś znajomy głos.

Jednak nie miałaś siły kolejny raz go ignorować. Nie odezwałaś się także, pozwalając, aby znajoma osoba podeszła bliżej.

Ciągle kręciło ci się w głowie, tym razem budynki wirowały. Neonowe napisy zaczęły się zamazywać, a potem osunęłaś się do tyłu.

Przed upadkiem ochroniły cię ramiona, tak dobrze znane. Te, które przez cztery lata okłamywały i fałszywie tuliły na randkach.

— Tobie wystarczy alkoholu — Kai pomógł w utrzymaniu równowagi.

— Mówiłam ci, abyś się nie zbliżał — odpowiedziałaś.

— Tak, pamiętam.

Nim jednak zdążyłaś się uwolnić, Jongin przytrzymał cię, a jedną ręką ujął twarz. Przez moment patrzył głęboko w oczy, a potem na usta. Niezbyt orientowałaś się, co zaraz zrobi, lecz zaskoczona poczułaś jego wargi na swoich.

I jak zawsze, ten gest był otwarciem twojej puszki pandory.

— Jungmi? — kolejny znajomy głos dobiegł twoich uszu.

Hoseok stał na końcu chodnika i ze zdziwieniem patrzył to na ciebie, to na Jongina. Momentalnie odsunęłaś się i odepchnęłaś księgowego.

Kurwa, zaklęłaś w myślach. Zdałaś sobie sprawę, w jakiej sytuacji zastał cię przyjaciel Jimina. A potem zrozumiałaś, że to wszystko zbyt dwuznacznie wyglądało. A raczej kiepsko. Jakbyś całowała byłego chłopaka.

— Hobi — powiedziałaś.

— Jungmi! — nie zważałaś na wołanie Jongina, który próbował złapać twoją dłoń.

— Zostaw mnie w spokoju! — warknęłaś do ex, a potem ruszyłaś za wykładowcą. — Hoseok proszę, zaczekaj!

Niechętnie przystał na twoje słowa. Jego twarz nie była taka jak zawsze. Widać było konsternacje, zdenerwowanie i... ból?

— To nie tak jak myślisz — zaczęłaś, spuszczając głowę.

— Jungmi, rozumiem — odpowiedział chłodno. — Nie powinienem się w to wtrącać. Jednak Jimin to mój przyjaciel i nie pozwolę go skrzywdzić.

— To, co zobaczyłeś...

— Myślę, że powinnaś sama o tym z nim porozmawiać. Aczkolwiek nie będę udawał, że nic nie widziałem — powiedział poważnie, a potem skierował wzrok na wychodzącą z lokalu Kanę.

— Jungmi, wszędzie cię szukałam — rzekła Sōma.

— Musiałam się przewietrzyć. Już wracam.

Pożegnałaś się z przyjaciółmi, czując wstręt do siebie. Miałaś ochotę płakać i nie powstrzymywałaś tych łez. Ponieważ tego wszystkiego było już za dużo.

Kolejny raz Kai zniszczył twoje życie.


Od Autorki: Niestety plany się zmieniły i w weekend nie będę mieć możliwości dodania rozdziału. Mam nadzieję, że cieszycie się z takiego obrotu spraw. Ponieważ konsekwencją tego jest publikacja dzisiaj. ^.

Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro