Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

07 - Czy jesteś moja?

Jimin wielokrotnie doprowadzał cię do szewskiej pasji, jednak tak samo często rekompensował całą złość, namiętnymi pocałunkami, gorącymi sapnięciami i rozkoszą błogiego spełnienia. Czułaś się przy nim bezpiecznie i nawet słowa Jongina nie mogły popsuć tego, co było między wami.

Tamtego wieczora pozwoliłaś, aby ukochany tobą zawładnął. Nie tylko ciałem, ale też myślami i uczuciami. Potrzebowałaś Jimina w swoim życiu i skłamałabyś, twierdząc, że to tylko relacja dla cielesnej przyjemności. Jego usta pieściły każdy skrawek ciała, a dłonie błądziły od mostka, po brzuch, bok oraz uda. Czułaś pchnięcie męskich bioder i poddałaś się namiętnej grze, którą Park wręcz uwielbiał.

— Jesteś cudowna — szeptał, kiedy oderwałaś się od niego i postanowiłaś tym razem doprowadzić go na skraj pieszczotami oralnymi.

Patrzyłaś głęboko w brązowe tęczówki. Przygryzałaś wargę i uklękłaś przed nim. Dłonie oparłaś na silnych udach. Pomieszczenie wypełnił jego jęk. Ustami przybliżyłaś się do twardego członka, który tylko czekał na pieszczotę warg.

Programista położył ci rękę na głowie i delikatnie, z czułością głaskał po włosach. Wciąż znajdując się w pół siadzie, odchylił czerp do tyłu. Kilka sapnięć spowodowało, że byłaś pewna jego rozkoszy.

Jeździłaś dłonią wzdłuż członka. Językiem muskając wilgotną już główkę. Była lśniąca i pachniała Jiminem. Zassałaś go mocno, rozkoszując się dźwiękiem wydobytym z gardła ukochanego. Jak zawsze seksownym, opanowanym, nakręcającym do dalszej zabawy.

Przyśpieszyłaś, czując jak programista ciężej duszy. Chciałaś doprowadzić ukochanego do wybuchu, najsłodszego, ciężkiego i powodującego rozkosz. Pragnęłaś odwdzięczyć się za całą miłość, którą ci okazywał.

Nim poczułaś jego wytrysk, drzwi pokoju się otworzyły, a do środka wszedł nic nieświadomy Namjoon.

— Wiesz może... — zaczął. — O kurwa.

Jeśli chciałaś kiedykolwiek zabić Jimina, to teraz byłaś pewna, że Namjoon zasługiwał na coś gorszego niż śmierć. W dodatku Park szybko cię zsunął, zasłaniając własnym ciałem, na które szybko podciągnął spodnie.

— Mogłeś choć zapukać — warknął w stronę przyjaciela.

Jeśli każdy, no z wyjątkiem niektórych poznanych już osób, po całym zajściu uciekłby w pośpiechu w pomieszczenia, to Kim Namjoon po prostu wciąż stał w miejscu. Jego oczy przypominały dwa duże spodki, a szczękę chyba musiał zbierać z podłogi.

— Ja... Ja prze... Przepraszam — odchrząknął. — Przyjdę później.

Nie wiedziałaś, kto miał w oczach większą chęć mordu. Czy Jimin miał ochotę uderzyć Namjoona? Czy może ty pragnęłaś w tej chwili wstać, wparować do sąsiedniego pokoju i uderzyć parę razy w głowę prawnika.

Najgorsze było jednak to, że Park nie był pewny, czy wszystko będzie ok. Domyśliłaś się, że RM nie był Jungkookiem i po nim niekoniecznie to wszystko będzie spływać. Z drugiej strony sama nie byłaś pewna, jak byś się zachowała na jego miejscu.

Oczywiście później było znacznie gorzej. Dość drętwo i wyjątkowo cicho. Jimin poszedł do sąsiedniego pokoju i wrócił po dwudziestu minutach. Nie miałaś ochotę na igraszki, więc bez słowa skierowałaś się do łazienki. Pod deszczownicą starałaś się zmyć wstyd, który wkradł się, wraz z pojawieniem się Namjoona w pokoju. Park nie dołączył do ciebie, a kiedy wróciłaś, siedział ze szklanką whisky przed komputerem.

— Pracujesz? — zapytałaś.

— Muszę skończyć to, co było omawiane na zebraniu.

Pokiwałaś głową, trochę do siebie, trochę do Jimina. Potem poczułaś się wyjątkowo głodna i postanowiłaś coś zjeść. W lodówce powinnaś mieć jogurt i mleko roślinne. Postanowiłaś na owsiankę, która była łatwa i szybka do zrobienia.

Gotując płatki na mleku migdałowym, zauważyłaś idącego do łazienki prawnika.

— RM! — zawołałaś przyjaciela.

Namjoon miał wciąż na twarzy rumieńce, więc byłaś pewna, że Jimin nie oszczędził mu kilku cierpkich słów.

— Naprawdę przepraszam — odpowiedział z pokorą.

Patrzyłaś na zawstydzoną minę, rozbiegane oczy i wykrzywione w smutku usta.

— Zdarza się — machnęłaś ręką. — Głodny?

Prawnik zaprzeczył i skierował się do łazienki. Nie wiedziałaś, czy między wami będzie lepiej, ani czy przyjął do siebie twoje słowa. Jednak to bardziej tobie było wstyd. Ponieważ widział, jak robiłaś przyjemność jego przyjacielowi.

Rano postanowiłaś po prostu przemilczeć kilka spraw i jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. Uważałaś, że to najlepsze wyjście z sytuacji. Zwłaszcza że wieczorem oznajmiłaś prawnikowi, że przecież nie powinien się, aż tak martwić. Choć myślałaś, że zrozumiał, to wciąż przechodził obok ciebie z rumieńcem na twarzy, a głowę odwracał wyjątkowo zawstydzony.

— Będziesz się tak cały czas zachowywał? — W końcu nie wytrzymałaś i zagadnęłaś, gdy Namjoon z kuchni wziął swój posiłek do pracy.

— Niby jak?

Przewróciłaś oczami. Przez chwile myślałaś, że każdy facet zachowuje się tak samo. Choć uważałaś, że RM jest mądrym facetem, w tych sprawach był bardzo... Nierozgarnięty.

— Nie musisz wciąż mnie unikać.

— Jungmi po prostu jest mi wstyd.

— Domyślam się — powiedziałaś, podchodząc bliżej przyjaciela. — Jednak się stało. Nie musisz dłużej się tym martwić. To niczego nie zmieni. Po prostu na przyszłość oznajmij, proszę, że chcesz wejść do pokoju.

Prawnik pokiwał głową i pożegnał się, wychodząc z domu. Popatrzyłaś na zegarek i stwierdzałaś, że też musisz zacząć się zbierać. Jimina nie było od wschodu słońca, ponieważ musiał być w biurze. Skończyłaś więc jeść i wróciłaś do sypialni.

Zakładając ciemne rajstopy, dobiegł cię odgłos przesłanej wiadomości. Postanowiłaś, że później odczytasz, a potem dalej ubierałaś spódnice i bluzkę. W międzyczasie przyszło jeszcze kilka powiadomień.

Kończąc przeczesywać włosy, ponownie zaświecił ci się ekran. Przewróciłaś oczami, myśląc, że to Chingyu kolejny raz czegoś zapomniała, lecz zdziwił cię napis NIEZNANY NUMER.

Chwyciłaś za aparat i odblokowałaś. Ujrzałaś kilka wiadomości od Min, a nawet Song i V. Przygryzłaś wargę.


Nieznajomy Numer: 

Jimin nie jest tym, za kogo się podaje. Uważaj na niego.


Nie miałaś pojęcia, kto, ani dlaczego wysyła ci ostrzeżenie? Czemu masz uważać na osobę, którą pokochałaś? Co Jimin mógł przed tobą ukrywać i dlaczego nic w tym wszystkim się nie zgadzało?

Od razu pomyślałaś o Jonginie. To w sumie brzmiało i wyglądało jak jego słowa w zaułku. Przygryzłaś mocniej wargę, czując w efekcie metaliczny posmak krwi. Pokiwałaś głową, chowając pospiesznie aparat do torebki. Nie chciałaś się spóźnić do pracy.

W Laboratorium było wyjątkowo tłoczno i gęsto. Wszystko z uwagi na porę roku, w której większość obywateli chorowała. Na przerwie złapała cię Chingyu i po kilku minutach zwierzeń, zapytała, co słychać. Nie powiedziałaś, że Namjoon nakrył was z Jiminem, ani tym bardziej o niepokojącej wiadomości. Słowem nie wspomniałaś o akcji w zaułku, o Jonginie i niepewności, która gdzieś podświadomie kiełkowała się w twoim sercu.

— Stara bieda z nędzą — podsumowałaś szybko, upijając herbaty z kubka.

— Znam cię na tyle, by wiedzieć, że coś ukrywasz.

Brązowe oczy Min spoczęły na tobie, a ich ciężar był nie do wytrzymania. Nie miałaś ochoty dyskutować i postanowiłaś najnormalniej w świecie wstać od stołu i ruszyć na pracownie. Jednak Chingyu złapała twój nadgarstek.

— Co się dzieje?

— Nic — rzuciłaś w odpowiedzi.

— Jungmi?

Nie cierpiałaś, kiedy sekretarka ciągnęła cię za język. Miałaś serdecznie dosyć tajemnic, choć sama kilka trzymałaś dla siebie.

— Przecież powiedziałam, że nic — dodałaś ostro. — Muszę iść.

Kiedy miałaś zamiar się wyrwać, ponownie usłyszałaś dźwięk i zobaczyłaś, że zostawiłaś telefon na stoliku. Nim zdążyłaś po niego sięgnąć, Chingyu cię uprzedziła i zauważyła coś, czego nie powinna.

— Jungmi, to już podchodzi pod napastowanie! — podsumowała, gdy w skrócie opowiedziałaś historię. W bardzo skąpym skrócie.

— To tylko kilka wiadomości — odpowiedziałaś, zgodnie z prawdą.

Min założyła ręce nie piersi i fuknęła. Dla niej to nie było kilka wiadomości.

— Na kilometr śmierdzi psychopatą.

— Poradzę sobie — mruknęłaś, kierując się do wyjścia. — Czytałam wiele książek Stephena King'a, więc jakoś dam radę.

— Powinnaś się z tym zgłosić na policję.

Nie chciałaś słuchać sekretarki. Przyjaciółka była przewrażliwiona i najwidoczniej chciała, abyś zatańczyła tak, jak ci zagra. Jednak byłaś od niej starsza, miałaś swój rozum, gaz pieprzowy w torebce i znałaś podstawowe chwyty w taekwondo.

— To pewnie Kai! — krzyknęła za tobą, lecz zniknęłaś za korytarzem. Choć szybko biło ci serce na wspomnienie o ex chłopaku, zaprzeczyłaś ruchem głowy. Podnosząc wzrok ujrzałaś Suri, którą minęłaś szybko w korytarzu.

Resztę dnia w pracy spędziłaś samotnie, skupiając się na wykonywaniu powierzonych przez kierownika zadań. Wychodząc z pracowniczej szatni, kolejny raz dostałaś wiadomość od nieznajomego numeru. Chciał się spotkać.

Przewróciłaś oczami i wyszłaś z budynku. Nie miałaś ochoty słuchać kolejnych obraźliwych słów dotyczących obecnego partnera.

— Jungmi?

Odwróciłaś się i znów ujrzałaś Jongina. Westchnęłaś głośno.

— Czego znów chcesz? — mruknęłaś zawiedziona.

— Naprawdę powinnaś poznać prawdę — wtrącił Kai, podchodząc na tyle blisko, byś mogła poczuć zapach jego perfum. — Jimin...

Już chciałaś przerwać chłopakowi, gdy zauważyłaś jadące z naprzeciw porsche. Następnie dobiegł was odgłos pisku opon, a z samochodu wysiadł Park.

— Jungmi! — zawołał, a jego ton nie należał do najprzyjemniejszych.

— Rozmawiamy — odpowiedział mu Kim, gniewnie mrużąc oczy.

— Wsiadaj do samochodu!

Słowa Jimina nie były prośbą. Programista wprost rozkazał ci zająć miejsce pasażera. Nie podobało ci się to zbytnio, co szybko zakomunikowałaś.

— Powiedziałem coś.

— Nie widzisz, że nie chce? — warknął Kai, kiedy Park chwycił przegub twojego nadgarstka.

— Widzę, że na pewno nie chce mieć z tobą nic wspólnego — odbił piłeczkę programista.

— Przestańcie! — fuknęłaś, czując, jak krew zaczyna ci buzować. — Zachowujecie się tragicznie.

— Jungmi — wycedził ukochany. — Wejdź do tego cholernego samochodu.

Miałaś ochotę odejść. Nie pozwalać na dotyk. Zawsze, gdy Jimin i Jongin znajdowali się koło siebie, musiała wydarzyć się tragedia.

— Po co do niej wypisujesz?!

Patrzyłaś na ukochanego, który tym razem spiął się, a jego głos stał się wręcz lodowaty.

— Niby skąd...?!

— Nie możesz znieść tego, że między wami koniec?!

Czułaś uścisk programisty na ręce. Bolało. Programista nie potrafił opanować emocji. Powiedzieć, że Jimin Park był wkurzony, to jak nic nie powiedzieć. Był iście wkurwiony.

— Twoja chęć sprawowania kontroli jak zawsze wychodzi, co Park? — zaśmiał się Kai. — Może czas by Jungmi się dowiedziała?

— Jimin...

Nie miałaś siły krzyczeć. Bolała cię dłoń, od jego silnego uścisku. Czując podchodzące do oczu łzy, starałaś się zakończyć spotkanie.

— Do samochodu.

— Skąd wiesz, o tym? — zapytałaś, patrząc na ukochanego, wskazującego wzrokiem porsche. — Skąd wiesz o...

— Nie ważne skąd wiem — mruknął, próbując zapanować nad głosem.

— Zainstalował ci program śledzący — wtrącił Kai. — O tym mówiłem Jungmi. Tak naprawdę go nie znasz.

— Nie wtrącaj się!

Jimin praktycznie chciał rzucić się na księgowego. W ostatnim momencie chwyciłaś jego koszulę i przytrzymałaś. Park natychmiast spojrzał na ciebie, zmieniając wyraz twarzy, gdy w ciemnych oczach zauważył łzy.

— Czy... Czy to prawda?

Myślałaś, że grunt usuwa ci się spod nóg. Skłamałabyś, mówiąc, że w tamtym momencie nie było to dla ciebie ważne.

— Jungmi...

Ton głosu programisty się zmienił. Ze złości i chłodu na błaganie. Patrząc w oczy ukochanego, zobaczyłaś żal. Jimin dopuścił się tego czynu. Dał wyraźny znak, że ci nie ufa. A program szpiegowski był tego dowodem.



Od Autorki: Nawet nie wiecie, jak bardzo męczyłam się z tym rozdziałem. Słowa nie chciały wejść do głowy, a potem przelać do dokumentu. Ale finalnie oddaje siódmy rozdział, choć jak zawsze, krytycznie nie jestem z niego zadowolona.

P.S. Dziękuję @Haribo207 za słowa otuchy i motywacji. Chciałam zadedykować Ci ten rozdział, lecz wydaje mi się tak bardzo nijaki, że nie ośmielę się. W każdym bądź razie dziękuję Ci, że jesteś tutaj ze mną, Jungmi, Jiminem, Bangtanami i całą resztą zwariowanych postaci ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro