04 - Rodzina
Kupowanie prezentu dla osoby, którą nie znasz zbyt dobrze, a która jest dość ważna w życiu twojego partnera, jest większą udręką, niż zastanawianie się, czy zebra jest czarna w białe pasy, czy może jest na odwrót? Do takich wniosków doszłaś, kiedy zwiedzaliście kolejny sklep w centrum handlowym. Jimin nie pomagał, ponieważ sam nie wiedział, czego Ji Hyun by chciał.
- Wszystko byłoby prostsze - zaczął Park. - Gdyby powiedział wprost, co chce dostać.
- Rzeczywiście, wtedy nie byłoby problemu.
Siedzieliście przy stoliku, a ty popijałaś carmel frapuccino, gdy ukochany rozglądał się za idealnym prezentem. Jimin skosztował swojego espresso, a potem złapał się za głowę. Wyglądał uroczo, zwłaszcza że był dość zdezorientowany.
- Nie wierzę - wtrąciłaś. - Park Ji Min się poddaje?
Jego spojrzenie momentalnie się zmieniło. Może wejście na ambicje było tym, czego w tamtej chwili potrzebował?
- Panno Kim - odpowiedział. - Nie pomagasz.
- Czyżby?
Bawiłaś się słomką, nie myśląc o tym, że Jimin od kilku chwil przyglądał się, jak językiem zataczasz kółka wokół jej papierowego zakończenia. Pokręciłaś głową i przewróciłaś oczami.
- Znów przewracasz oczami! - wskazał palcem na ciebie.
- To najwidoczniej jest mój nawyk.
- Miałaś się powstrzymywać.
- Nie możesz znaleźć prezentu - mruknęłaś, odkładając pusty kubek na stolik. - Dlatego czepiasz się mnie, panie Park?
Programista nie odpowiedział, tylko wziął tacę i zaniósł w odpowiednie miejsce. Zrozumiałaś, że czeka was kolejna podróż po drugiej części galerii i pomimo tego, że byłaś zmęczona, a stopy piekły cię od wcześniej pokonanych sklepowych alejek, musiałaś iść za ukochanym.
- Gdyby rodzice powiedzieli - zaczął Jimin, podając ci dłoń, którą ujęłaś.
- Chcą, byś się zainteresował - odpowiedziałaś. - Nie mam rodzeństwa - wtrąciłaś. - Więc nie jestem w stanie zbyt wiele pomóc. Jednak może postawisz się na jego miejscu?
- Co masz na myśli?
- Nie wiem - przystanęłaś. - Co lubi Jihyun? Albo co chciałeś dostać w jego wieku?
- Problem w tym - rzekł Jimin. - Że to, co ja chciałem, on od dawna ma.
Przygryzłaś wargę i przyłożyłaś dłoń do twarzy. Zaczęłaś intensywnie myśleć. Co prawda, czasy się zmieniły i to, co dla ciebie, czy Jimina było spełnieniem marzeń, teraz można było dostać praktycznie od ręki. Nie miałaś rodzeństwa, ani kuzynostwa, więc nie wiedziałaś, co teraz chcą nastolatkowie.
- Może podarujesz mu swoje audi? - powiedziałaś.
- Przecież, zostawiłem je dla...
- Powiedziałam coś - wtrąciłaś ostro. - Nie chcę być twoją utrzymanką. Poza tym nie potrzebuję samochodu.
- Teraz tak mówisz. Gdy będziesz musiała szybko zareagować, to... - urwał na chwilę, patrząc na twoją twarz. Potem podszedł bliżej, zakładając pasmo za ucho. - Nie zniósłbym świadomości, że gdyby coś się stało, nie miałabyś możliwości dostać się szybko do szpitala.
- Do szpitala?
- Statystycznie wtedy najbardziej przydaje się samochód.
- Park, nie jestem w ciąży, nie rodzę - zaczęłaś wyliczać. - Nie planuję też wypadku. Choć tak, wiem, czasami jestem niezdarna i potrafię skręcić kostkę na prostym chodniku.
- R8 zostaje z tobą, Jungmi.
Wiedziałaś, że nie przekonasz Jimina do porzucenia tego pomysłu. Dlatego przestałaś cokolwiek mówić. Programista po kolejnych nieudanych poszukiwaniach, postanowił, że trzeba zmienić strategię. Później pociągnął cię w stronę parkingu i wyjechał z budynku.
✯
Impreza urodzinowa, na której Ji Hyun miał świętować swoją pełnoletność, miała się zacząć o godzinie dwudziestej. Nie wiedziałaś, co ostatecznie wymyślił Jimin, lecz wrócił do posiadłości koło godziny siedemnastej i przysiadł się obok na leżaku. Zamknęłaś i odłożyłaś książkę, spoglądając na ukochanego.
- Sprawę prezentu mamy z głowy - rzekł z dumą.
- Zaczynam się obawiać, co wymyśliłeś?
Park zachichotał, ukazując ci rząd idealnie prostych i białych zębów. Potem uniósł brew do góry, poruszając nimi charakterystycznie w górę i dół.
- Nic takiego. Jeon mi pomógł.
- Znając was... - zdjęłaś okulary przeciwsłoneczne i popatrzyłaś na twarz ukochanego. - Mam nadzieję, że to nie jest prezent typu wynajętej na godzinę prostytutki.
- Ej no - Jimin przygryzł wargę, a potem położył dłoń na czole. - O tym nie pomyślałem. Ale też dobre! Wiedziałem, że coś kochanie wymyślisz!
Tym razem ty jęknęłaś, a potem pokręciłaś głową z niedowierzaniem. Znałaś już go na tyle, że byłaś pewna i niepewna tego pomysłu. Programista naprawdę mógł wymyślić coś takiego. A jeśli JK pomagał mu, to oni obaj w połączeniu ze sobą byli wręcz nieobliczalni.
Jimin jeszcze przelotem pocałował cię w usta, dodając, że załatwił też stroje na dzisiejszą uroczystość. Gdy chciałaś się dowiedzieć, co to oznacza, on odszedł w kierunku tarasu i pomachał dłonią.
W sumie nie pomyślałaś o sukience. Przez całe dwa dni skupialiście się na prezencie, zapominając, że nie masz nic odpowiedniego na uroczystość. Nie mogłaś pokazać się w byle czym i przypomniałaś sobie słowa Choi.
Po dziewiętnastej stałaś przed lustrem, patrząc na atrakcyjną kobietę, ubraną w czarną, długą suknię, z rozciętym bokiem i odkrytymi plecami. Delikatnie podniosłaś kąciki ust, kiedy przypomniałaś sobie, że Jimin uważał małą czarną za najlepszą opcję. Tym razem zmieniła się tylko długość sukienki.
Jak zawsze nie eksperymentowałaś z makijażem. Postawiłaś na klasykę, czerwone usta i delikatne kreski eyelinerem. Włosy upięłaś w obszernego koka, który podkreślał smukłą szyję.
- Wyglądasz pięknie - usłyszałaś w progu znajomy głos. Jimin stał oparty o framugę, ubrany w czarną koszulę i grafitowy garnitur.
- Pan też niczego sobie - odpowiedziałaś, uśmiechając się perliście.
Park podszedł bliżej, a dłonią musnął nagie ramię. Zamknełaś oczy, odchylając głowę. Była to pieszczota, która, choć mogła wydawać się trywialna, powodowała, że ciężko było ci utrzymać równy oddech. Otworzyłaś oczy, czując chłód na dekolcie.
- Pomyślałem, że jest stworzony dla ciebie.
Jimin pocałował szyję, na której zawiesił delikatny naszyjnik. Miał on zawieszkę wykonaną z małego, czarnego diamentu. Pasował do całej kreacji.
- Dziękuję - wyszeptałaś w podzięce.
Choć nie lubiłaś dostawać prezentów i podarunków, ciężko było się nie zachwycić. Programista najwidoczniej starał się przyzwyczaić cię do takich gestów. Wykorzystując zachwyt, jego dłonie w tamtym momencie błądziły już po materiale atłasowej sukni. Ustami pieścił szyję, poprzez delikatne kąsania i krótkie buziaki.
- Panie Park - starałaś się równo oddychać. - Spóźnimy się na przyjęcie.
- Czy nie wie pani, że gwiazdy przychodzą ostatnie?
Czułaś jego chichot i gorący oddech. Po chwili Jimin oderwał się od ciebie i podał dłoń, którą od razu ujęłaś. A potem zeszliście na dół.
✯
Przez całą zabawę, która wydawała się być bankietem i którą Jimin nazwał "wyjątkowo nudną dla ludzi po sześćdziesiątce", słyszałaś przychylne komentarze na swój temat. Poznałaś większość rodziny ukochanego od strony taty, dziadków mieszkających w pięknym, tradycyjnym domku, kuzynostwo i znajomych brata jubilata. Kilkakrotnie mama Jimina wspomniała, że jesteś wspaniałą dziewczyną, a seniorka rodu Park wzięła cię nawet na bok i szczerze porozmawiała.
- Bałam się o niego - wtrąciła, gdy siedziałyście przez moment same przy stole. - Jimin jest wspaniałym wnukiem. Ale też porządnym mężczyzną.
- Wiem - uśmiechnęłaś się szeroko.
- Widzę, jak przy tobie promienieje - chwyciła twą dłoń. - Dziękuję ci Jungmi. Dziękuję, że sprawiłaś, że mój wnuk ponownie się uśmiecha.
Przez moment rozmawiałyście o wszystkim, kiedy poczułaś, jak miejsce obok ktoś zajmuje. A potem spojrzałaś do góry. Zamiast Jimina ujrzałaś nieznaną twarz.
- Sehun - mężczyzna podał ci rękę. - Zatańczymy?
Nie dostrzegając nigdzie programisty, zgodziłaś się i po chwili staliście na parkiecie. Dowiedziałaś się, że taneczny partner to kuzyn Jimina od strony ojca. Jego matka była siostrą pana Parka. Mężczyzna był przystojny, lecz nie uważałaś, by to był twój typ. Czułaś się dziwnie, gdy jego dłoń sunęła po twoich plecach.
- Jongin dużo o tobie mówił - wyszeptał przy uchu, kiedy gestem ręki skrócił dzielący was dystans.
- Znasz Kaia?
- To teraz mój współpracownik - odpowiedział spokojnie. Jego ton był dość mroczny i niebezpieczny. Wiedziałaś też, że Jongin odszedł z firmy, chwilę po tym, jak dowiedział się o twoim związku z Jiminem. - Poza tym znamy się od kilku lat. Razem studiowaliśmy.
- Nie wiem, co mówił ci o mnie, ale nie chcę tego wiedzieć.
- Same przyjemne rzeczy.
Oh nie zdążył ci powiedzieć więcej, ponieważ Jimin chwycił twą dłoń i przyciągnął do siebie. Widziałaś, jak patrzy na krewnego, a jego wzrok nic nie zdradzał.
- Widzę, że poznałaś mojego... kuzyna.
Choć wzrok nic nie mówił, to ton dawał do zrozumienia, że oboje nie przepadają za sobą. Park był zdystansowany i chłodny. Tak samo jak Oh.
- W każdej rodzinie jest czarna owca - dodał Jimin. - W naszej jest Sehun.
- Zabawne, że to mówisz - odbił piłeczkę Oh. - Myślę, że ty masz większe doświadczenie, w przynoszeniu hańby. Kuzynie.
Nie chciałaś tego słuchać. Nie wiedziałaś też, o co chodzi Oh. Jimin tylko złapał mocniej twoją dłoń i pociągnął w stronę wyjścia. To wszystko było dziwne i niezrozumiałe. Zwłaszcza że Park nie chciał nic więcej zdradzić.
✯
Zatoka była tej nocy spokojna. Jasne światło księżyca, odbijało się w wodnej tafli, pozwalając na zatracenie się w tej scenerii. Nie wiedziałaś jednak, gdzie ukochany cię ciągnął. Zwłaszcza że pędziliście, a tobie było ciężko w wysokich sandałkach.
- Możesz mi powiedzieć, gdzie idziemy? - wtrąciłaś, przerywając ciszę, jaka nastała od wyjścia z rezydencji państwa Park.
- Przed siebie - odpowiedział Jimin, kierując was w stronę przycumowanych łodzi.
- To daleko nie zajdziemy - burknęłaś.
Ukochany nie skomentował tego, co powiedziałaś. Potem praktycznie wepchnął cię na dość przytulną maszynę, która zajmowała dwudzieste piąte stanowisko i była najbardziej wysunięta od pomostu.
- Nie podoba mi się to - zaznaczyłaś. - Czy my się właśnie włamujemy?
Jimin nie odezwał się i nie odpowiedział. Jednak widziałaś jego ruchy, które przypominały te z filmu o agencie 007. Później, kiedy udało mu się otworzyć drzwiczki, pociągnął cię do środka, zaraz pod pokład. Nie zdążyłaś nic powiedzieć, ponieważ napastliwie wpił się w wargi. Jego język sprawnie poruszał się po podniebieniu, sprawiając, że od razu chciałaś więcej. Zapomniałaś o miejscu i czasie, w którym się znaleźliście. Nie liczyło się nic, prócz Jimina, ciebie i waszych ciał. Prawą dłonią sunął po nagich plecach, drugą natomiast przez rozcięcie, dostał się do koronki majtek. Sapnął w usta, czując palcem, że jesteś wilgotna.
- Lubię, gdy tak na mnie reagujesz - wyszeptał w usta, po czym zassał wargi. Tym razem ty jęknęłaś.
Park popchnął cię na znajdujące się pokładowe łóżko. Materac ugiął się pod ciężarem waszych ciał. W tamtym miejscu czułaś, jak łódź dryfowała na wodzie. Jednak nie skupiałaś się na tym zbytnio. Wolałaś poświęcić wszystkie myśli na mężczyznę twojego życia i to, co wyprawiał z waszymi ciałami.
Ruchy Jimina były zaborcze. Palce trzymały miednice. Programista dociskał cię mocno, patrząc na twarz. Jego brązowe oczy, zsunięte były mgiełką pożądania.
Złączył wasze usta, kładąc się na tobie. Przygniótł cię swoim ciężarem, przyśpieszają tempo. Kiedy byłaś pewna, że razem dojdziecie, znad ramienia Jimina ujrzałaś coś, co wyjątkowo sprawiło, że w tamtym momencie chciałaś zapaść się pod ziemię.
- Nawet nie wiesz Jungmi, jak żenująco teraz wyglądasz.
Myślałaś, że zabijesz Jungkooka własnymi rękoma. Zepchnęłaś z siebie Parka, zakrywając szybko czarną koszulą, którą ukochany zdążył ściągnąć. Jimin natomiast odwrócił się i jak gdyby nigdy nic powiedział do JK:
- Nie mogłem się do ciebie dodzwonić.
- Nie zawsze mam zasięg - odpowiedział Jeon, wciąż patrząc na ciebie. - Poza tym nie tylko ty masz...
- Jeon Jeong-guk! Ostrzegam cię! - warknęłaś, mrużąc oczy.
- Widziałem, że ktoś wchodzi na łódkę, więc chciałem sprawdzić, kto korzysta z mojej własności?
Właśnie w tamtym momencie dowiedziałaś się, że łódź, na której się znajdowałaś, należy do rodziny Jeon. Jimin też nie raczył ci wcześniej powiedzieć, że jutro mieliście wypłynąć z portu.
- Dobra, spadam - rzucił JK. - Jak skończycie wszystko, to zostaw klucze, tam gdzie zawsze. Strzałka.
Jeon odwrócił się i po schodkach wyszedł na górę. Miałaś ochotę zabić nie tylko Jungkooka, ale też ukochanego. Czułaś się dziwnie, mając przed oczami widok twarzy JK, kiedy bezwstydnie patrzył, jak prawie dochodzisz.
- Naprawdę się tym przejmujesz? - zapytał Jimin, jakby czytając ci w myślach. Skinęłaś delikatnie głową. - Oj, kochanie.
Poczułaś, jak Park przyciąga cię do siebie, zakleszczając w objęciach. Przytuliłaś się do klatki piersiowej, ciepłej i twardej. Pocałował w czoło, a potem się perliście uśmiechnął.
- Znasz JK - wtrącił. - Pośmieje się i mu przejdzie. Dla niego nic się nie stało. Czasami pewnie wtrąci jakimś suchym żarcikiem, aby nas podjuszyć, ale zachowa to dla siebie.
Chciałaś wierzyć w słowa Jimina. Z drugiej strony, on znał Jungkooka najdłużej ze wszystkich. Jeśli mówił, że Jeon zapomni, tak pewnie musiało się stać. Jimin wstał i podał ci dłoń, którą ujęłaś. Mocno ścisnął, a potem poczekał, abyś założyła sukienkę i pomógł na schodkach. Potem powolnym krokiem kierowaliście się w stronę posiadłości.
Od Autorki: Nie wiem, w które dni chcielibyście abym publikowała rozdziały. Jeśli macie jakie sugestię proszę o informacje. To mi o wiele ułatwi pracę. A teraz lecę na trzeci set Polska - Belgia.
Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro