Część 3 Bez Wyjścia
Kiedy Lucyfer i Chloe znaleźli się na ostatnim piętrze, drzwi windy, otwarły się, a ich oczom ukazał się widok Michała, który siedział za biurkiem i zdawał się nie być zaskoczony widokiem znajomych twarzy.
- Miło, że zechcieliście wpaść.- Powiedział z uśmiechem i wskazał dłonią na dwa krzesła.- Usiądźcie.- Poleciał, dając jednocześnie znak ochroniarzom, aby wyszli, zostawiając go samego z Lucyferem i Chloe.
- Michał...- Powiedział Lucyfer przez zaciśnięte zęby.- Nie wiem dlaczego uciekłeś z piekła, ale powinieneś był tam zostać...
- Na twoim miejscu uważałbym na słowa bracie, bo tym razem jesteś na moim terenie i tak jak ty i twoja ludzka dziewczyna widzicie, po tym, co mi zrobiłeś, nie ma śladu. Znów mam skrzydła, a blizna, którą mi zrobiłeś na twarzy, zniknęła, a to tylko ułamek możliwości artefaktu, który ofiarował mi mój przyjaciel. Zresztą widzieliście jego moc, ale to tylko początek, bo będzie więcej o wiele więcej, a wtedy będziemy trzymać ten świat w garści.
- Teraz ja ci coś powiem "bracie", poddaj się, wydaj nam swojego sojusznika, a tym razem będę dla ciebie łagodniejszy i nie ześlę cię do piekła.- Powiedział Lucyfer.
- Jakże wspaniałomyślnie. Czuje się niemal zaszczycony, że mój brat, który został wybrany na boga okazał mi aż taką "łaskę".- Michał, ukłonił się teatralnie po czym roześmiał się głośno.- Jednak muszę odmówić, bo tym razem to ja mam lepsze karty i to ja wraz z Mannym ustalamy warunki, a nie ty. Nie jesteś bogiem i nie masz prawa mi mówić, co mam robić. Zostałeś wybrany na następce ojca, ale w swojej arogancji to odrzuciłeś, a moje cierpienie na jakie mnie skazałeś okazało się, że jest tak naprawdę po nic. Po to aby zaspokoić twoje wielkie ego i tego ci nie wybaczę!
Lucyfer zacisnął pięść i chciał uderzyć Michała, lecz wtedy ktoś złapał go za rękę, która zatrzymała się tuż przed twarzą Michała.
- Lucyferze, Chloe poznajcie mojego wspólnika.- Michał w jednej chwili ochłonął i ponownie się uśmiechnął.
Obok Lucyfera znikąd pojawił się Manny, który sprawnym pchnięciem odepchnął atakującego Lucyfera do tyłu.
- Nas jest dwóch bracie i razem jesteśmy silniejsi niż ty kiedykolwiek będziesz.- Oznajmił Michał, który powoli wstał ze swojego fotela.
- Czego od nas chcecie?- Zapytała Chloe.
- Jak już powiedziałem na początku chodzi mi głównie o zemstę to chyba oczywiste.- Odparł Michał, odwracając głowę w jej kierunku.- Przez ciebie i Lucyfera spędziłem sporo czasu w Piekle, więc uznałem, że sprawiedliwie będzie wam odpłacić tym samym, ale że nie mogę was tam wysłać to, zgotuje wam je tutaj. W mieście, które nazywacie domem, a później pojawi się nowy bóg, a wraz z nim upadnie stary porządek świata. Ty i reszta naszego rodzeństwa odejdzie w niepamięć, a ty nic z tym nie zrobisz!
- Naprawdę sądzisz, że ci na to pozwolę?- Lucyfer zmarszczył brwi, a jego oczy zaświeciły się na czerwono.
- Możesz próbować nas zatrzymać, ale to już się zaczęło. Moc Graala sprawiła, że najpotężniejsi i najbardziej wpływowi mieszkańcy tego miasta są w naszych rękach, a ich wiara sprawia, że jesteśmy silniejsi. To my będziemy nowymi bogami tego świata...bracie.
- Dość gadania!- Warknął Lucyfer i rzucił się w kierunku Michała.
Michał bez trudu uniknął jego ciosów, a sam wyprowadził tylko jeden za to celny cios, który posłał Lucyfera na ziemię.
- Wiesz bracie... zmądrzałem od naszego ostatniego spotkania, bo widzisz ja w odróżnieniu od ciebie, nie odrzuciłem szansy na boskość. Boskości, której ty już nigdy nie zdobędziesz... ale za nim dostaniesz nauczkę, przyda się nam mała widownia.- Michał podszedł do biurka i nacisnął przycisk na interkomie.- Wprowadzić go.
Kilka chwil później dwóch potężnych ochroniarzy otwarło drzwi i wepchnęło do środka Constantina.
- Co się stało?- spytała zaskoczona Chloe.
- Wiedzieli o nas od samego początku.- Odpowiedział.- Czekali na nas, a my daliśmy się złapać.
- Przewidziałem, że Constantine ruszy moim śladem i że skontaktuje się z jedyną osobą, która mogłaby zagrozić naszym planom w tym świecie i jak widać, miałem rację.- Odezwał się cichy jak do tej pory Manny.- To, co widzieliście to przedsmak nowego porządku. Ludzie w zamian za szczęście zrzekają się wolnej woli i zostają naszymi wyznawcami. Jak dla mnie całkiem uczciwa wymiana.
- Jesteście aniołami! Jak możecie zabierać ludziom wolną wolę?!- Chloe zdawała się mocno poruszona jego słowami.
- A na co wam ona? Spójrz tylko, co do tej pory z nią zrobiliście. Liczne konflikty, zło oraz słabość to wasza cecha wrodzona. Ciągle upadacie i zawsze szukacie kogoś, kto was musi prowadzić. Nie jesteście gotowi i nie zasłużyliście na taki dar, jakim jest wolna wola.- Na twarzy Manny'ego malował się gniew, który rósł z każdym słowem.- A co do ciebie Lucyferze to trzeba było nigdy nie opuszczać piekła.
Lucyfer bez słowa rzucił się w kierunku Manny'ego, ale ten bez większych trudności blokował jego ataki i tak jak w przypadku Michała Manny posłał Lucyfera na ziemie jednym ciosem.
- Widzisz bracie? Tym razem to ja jestem górą, a nie ty, ale w odróżnieniu od ciebie dam ci szansę. Padnij na kolana i uznaj moją wyższość, a oszczędzę cię i twoich przyjaciół, których tutaj ze sobą przywlokłeś. Walcz, a wynik będzie taki jak do tej pory, ale z tą różnicą, że tym razem coś może się stać pani detektyw i to będzie tylko i wyłącznie twoja wina. Z tą jednak różnicą, że tym razem nie uda ci się jej wskrzesić. To jak? Poddajesz się?- Michał patrzył tryumfalnie na Lucyfera, który podnosił się z ziemi.
- Constantine... to dobry moment, aby coś zrobić.- Mruknął Lucyfer w kierunku swojego kompana.
- Zrobiłbym, tylko nie mam przy sobie odpowiednich przedmiotów, więc musimy improwizować.
- Czas ucieka bracie, a mnie kończy się cierpliwość.- Wtrącił zniecierpliwiony już Michał.
- Chloe...?- Lucyfer spojrzał w jej kierunku, zupełnie jakby liczył na podpowiedź, co powinien zrobić teraz.
- Nie możemy dopuścić, aby im się udało.
- Wiem, ale jeśli coś zrobię to, tobie może się coś stać.
- Poradzę sobie... jak zawsze.
- Dzięki za troskę.- Burknął Constantine, który poczuł się lekko urażony faktem, że Lucyfer nie przejmuje się jego losem.- Na szczęście ja zawsze mam plan.
Wtedy właśnie otwarła się winda, z której wyszli Amenadiel i Maze.
- Spodziewałem się, że tutaj wpadniecie.- Powiedział obojętnie Michał.- Jednak to nie ma znaczenia, bo jak już powiedziałem Lucyferowi, walczycie na moim terenie i jestem na was gotowy.
- Skończ już gadać i walcz.- Warknęła Maze, wyciągając swoje noże.
- Masz rację. Czas na rozmowy się skończył.- Oznajmił Manny i stanął tuż obok Michała.
Wtedy właśnie Maze rzuciła się w kierunku Michała, a Amenadiel i Lucyfer skupili się na Manny'm
- A my co robimy?- Zapytała Chloe, stając tuż obok Constantina.
- Obecnie nie możemy za wiele zrobić.- Constantine patrzył jak Michał i Manny, mimo że jest ich tylko dwóch to, bez większych problemów radzą sobie z atakującymi ich Lucyferem, Amenadielem i Maze. Wtedy właśnie coś przykuło jego wzrok.- No to chyba wiem, dlaczego tej dwójce idzie tak dobrze, widzisz to, co mają na szyi?
- Jakieś medaliony.- Odparła.
- Nie jakieś miedaliony tylko medaliony z przyczepionymi fragmentami czarnego kryształu. Widocznie Manny znalazł sposób, aby wypaczyć go do swoich potrzeb.- Stwierdził Constantine, a wiedział, że nie jest to dla nich dobra wiadomość.
- Czym jest ten czarny kryształ?
- Czarny kryształ jest emanacją czystego zła i z niego czerpie siłę. Manny musiał wykorzystać wiarę tych ludzi i to ona go teraz zasila, więc dopóki w niego wierzą lub nie odetniemy go od mocy to, pozostali nigdy go nie pokonają... chyba, że coś z tym zrobimy.
- Czyli powinniśmy się wycofać?
- Tak byłoby najlepiej, ale spokojnie znam odpowiedni rytuał, który może pomóc, ale to wymaga czasu i środków.
Wtedy właśnie Lucyfer, Maze i Amenadiel padli na ziemię.
- Widzicie? Teraz to ja jestem górą, a wy zacznijcie się przyzwyczajać, że nic nam nie zrobicie.
Maze szybko się podniosła i rzuciła się na Michała ze swoimi nożami, uderzyła czterokrotnie. W skroń, w szyję, w udo i nieco pod ręką. Każdy cios powinien być śmiercionośny. Jednak Michał sparował je wszystkie. Zupełnie jakby wiedział gdzie Maze uderzy, zanim ona sama o tym pomyśli.
- Ty chyba nigdy się nie nauczysz, co Maze?- Michał spojrzał na nią rozbawiony.- Możecie próbować walczyć, ale efekt będzie zawsze taki sam.
- Może nie mamy szansy na wygraną, ale mamy szansę na remis!- Krzyknął Constantine i wyrecytował formułę zaklęcia otwierającego portal, a kiedy to się stało, złapał Chloe i mocnym szarpnięciem pociągnął ją za sobą razem w nim, znikając. Pozostali nie czekając na reakcję Michała i Manny'ego ruszyli za nim, a kiedy Maze jako ostatnia przez niego przeszła ten, zamknął się ze świstem.
- Chyba ich nie doceniliśmy.- Stwierdził Manny.
- Uciekli, ale nas nie pokonają.- Odparł obojętnie Michał.- To my mamy wszystkie karty w ręku i użyjemy ich i osiągniemy nasz cel. Nowy Eden.
- Tak, ale lekceważenie twojego brata i Constantina może narobić nam problemów, dlatego sugeruję przygotować się do kolejnego spotkania, by było ono ostatnim.- Manny brzmiał bardzo poważnie, ale nie można było się mu co dziwić. Studiował bowiem ludzi znacznie dłużej niż Michał, a jego znajomość z Constantinem pokazała mu, że kiedy ludzie znajdują się pod ścianą, robią się bardzo niebezpieczni.
- Jutro o tej porze nie będzie to miało już znaczenia, bo cały świat zobaczy na własne oczy nasze cuda i nawet jeśli nie wszyscy się nam pokłonią to, jedynie odroczy w czasie nasze plany, bo jak sam mówiłeś moc świętego Gralla w połączeniu z czarnym kryształem, zniewoli ich prymitywne umysły.
- Owszem, ale twój brat ma płomienne ostrze, które może popsuć nam szyki, a i Constantine może spróbować tych swoich sztuczek.
- W takim razie zwiększymy środki ostrożności, skoro aż tak się niepokoisz i ukryję go w miejscu, które zasugerowałeś, ale czy to wystarczy?
- Nie. Ale da nam czas, którego potrzebujemy, a później to, co zrobią, nie będzie miało znaczenia, a do tego czasu bądźmy czujni.
Michał pokiwał głową, co sygnalizowało, że podziela opinię swojego wspólnika.
Manny odwrócił się na pięcie i wyszedł, zostawiając Michała samego.
W tym samym czasie klub Lux.
- Mało brakowało.- Westchnął Constantine.
- Co tam się stało?- Chloe spojrzała na Constantina i Lucyfera.
- Widzieliście co Manny i Michał mieli na szyi? To fragmenty czarnego kryształu, który jest zasilany złem, a Manny dokonał w nim poprawek i sprawił, że kryształ żywi się wiarą tych, którzy zostali uzdrowieni oraz byli tego światkami, ale to tylko teoria.
- Jakim cudem?
- Myślę, że Manny zmieszał moc świętego Graala z mocą czarnego kryształu i teraz prócz uzdrawiania zniewala ludzi oraz przejmuje ich siły, a przypominam, że na sali była tylko setka gości, ale to wystarczyło, aby ta dwójka wytarła wami podłogę.
- Przysięgam następnym razem...
- Następnym razem będzie tak samo o ile nie gorzej.- Przerwał jej Constantine.- Musimy mieć plan inaczej ta dwójka faktycznie stanie się bogami tego świata, a zakładam, że nikt z nas tego nie chce.
- Dobra Johny.- Odezwał się Lucyfer.- Jesteś ekspertem od czarnej magii oraz artefaktów. Jak odciąć ich od mocy kryształu?
- Jeśli Maze załatwiła to o, co prosiłem, to myślę, że uda mi się rzucić zaklęcie, które oczyści Graala i uwolni ludzi spod władzy tej dwójki.- Spojrzał porozumiewawczo na Maze.
- Tak.- Odpowiedziała obojętnie.- Wszystko jest na zapleczu.
- Nie chcę psuć nastroju, ale oni będą się nas spodziewać i wątpię, czy się do nich zbliżymy.- Zauważyła Chloe. Wtedy właśnie zawibrował jej telefon.- To od Ellie. Pisze, że na jutro wieczór planują transmisję ogólnoświatową.
- Ale dlaczego tak szybko?- Zapytała zdziwiona Maze.
- Widocznie boją się, że możemy spróbować im przeszkodzić i nawet jeśli większość świata im nie uwierzy, to wystarczy garstka, a później nastąpi efekt domina i po zawodach.- Skwitował nieco podenerwowany Constantine.- Jedyne wyjście to odnaleźć Graala przed występem.
- A jak go znajdziemy?- Spytał Amenadiel.
- Taki artefakt wytarza subtelną aurę, którą dzięki odpowiedniemu zaklęciu można odszukać, ale będziemy potrzebować czegoś, co wyrówna szanse, a przynajmniej do czasu, aż nie odetniemy tej dwójki od mocy Graala.- Wyjaśnił.- Będę potrzebował jak najdokładniejszej mapy Los Angeles oraz czegoś do picia i nie chodzi mi tutaj o wodę.
- Zaraz coś skołuję- odparła obojętnie Meze i udała się na zaplecze.
- Mamy jakiś plan awaryjny, gdyby coś poszło nie tak?
Pytanie Chloe było dość zasadne, ponieważ doskonale wiedziała, że w ich przypadku rzadko się zdarzało, aby wszystko szło zgodnie z planem.
- Możemy użyć płomiennego ostrza.- Odezwał się Lucyfer.- Obecnie chyba tylko ono jest w stanie wyrządzić im jakąkolwiek krzywdę.
- Dobrze wiesz Lucy, że jeśli go użyjesz w walce to, możesz przez przypadek zabić Michała. Nie wiem jak ty, ale ja już mam dość walki ze swoją własną rodziną.
- Więc co proponujesz? Obaj wiemy, że nic innego nie zadziała, ale nie doszłoby do tego, gdybyś od razu został bogiem lub powiedział wprost, że nie chcesz nim być.
- Czyli to moja wina?- Oburzył się Lucyfer, chociaż wiedział, że Amenadiel ma rację.
- Brak boga sprawił, że goście tacy jak Manny panoszą się po naszej Ziemi i zniewalają jej mieszkańców, więc tak uważam, że to też twoja wina.- Odpowiedział z wyrzutem.
- Spokojnie panowie.- Wtrącił Constantine.- Mam wprawę w wychodzeniu sytuacji bez wyjścia. No przynajmniej zazwyczaj.
- No to mnie uspokoiłeś...
Wtedy właśnie wróciła Maze i rozwinęła na stole mapę, o którą prosił Constantine. On sam odebrał od niej drinka, wypił go duszkiem i zaczął wymawiać formułę zaklęcia lokalizującego. Po chwili na mapie pojawiła się czerwona kropka.
- Graal jest tutaj.- Wskazał palcem na punkt, w którym pojawiła się kropka.
- Cmentarz?- zdziwił się Amenadiel.
- Wątpię by tak po prostu, zakopał kielich, ale na wszelki wypadek zadzwonię po Elle, aby przywiozła plany tego cmentarza.
- Ciekawe, dlaczego wybrali takie miejsce na ukrycie Graala.- Zapytał Lucyfer bardziej dla podtrzymania rozmowy niż z ciekawości.
- Może dlatego, że nie jest to oczywiste miejsce, bo rzeczy tego typu przechowywałoby się raczej w sejfach lub innych "bezpiecznych miejscach" a cmentarza nikt nie będzie przeszukiwał, jeśli nie wie gdzie dokładnie szukać.
- A my jak je znajdziemy? W sensie właściwe miejsce.- Wtrąciła Chloe.- Cmentarz jest spory.
- Na pewno go nie zakopali, bo przyciągnęłoby to niechcianą uwagę. Sądzę, że w którejś z krypt jest jakieś pomieszczenie, gdzie mogliby go schować, co byłoby w stylu Manny'ego, który uwielbiał tego typu rzeczy.- Westchnął Constantine i pogrążył się we własnych myślach.
- Jak myślisz? Pokonamy Michała?- Zagadnął Amenadiel.
- To ty jesteś największym wojownikiem spośród nas bracie.- Odparł Lucyfer lekko bagatelizując pytanie, które było całkiem słuszne. Michał bowiem już wcześniej dzięki swojemu sprytowi był niebezpieczny, a z nową mocą i sojusznikiem stał się niemal nietykalny.- Tym razem podejdziemy do tego na serio.
- Pytanie, czy to wystarczy.
- Musi.- Wbił wzrok w podłogę.- Myślisz, że powinienem porozmawiać z córką?
- Tak, ale wątpię by, był teraz na to czas... Jednak jestem pewien, że zrozumie, że robisz to też dla niej.
- Oby.- Lucyfer spojrzał na Chloe.- Zastanawiam się tylko dlaczego musiałem zniknąć z ich życia. Czy to dlatego, że Michał lub Manny odnieśli przynajmniej częściowy sukces i pozbyli się mnie?
- Nie myśl o tym.- Amenadiel poklepał brata po ramieniu.- Damy radę, a zamiast myśleć o przyszłości, skupmy się na tym, co tu i teraz.
- Tak chyba będzie najlepiej.- Odparł i podszedł do sejfu, otwarł go i wyciągnął z niego płonące ostrze.- Jeszcze raz będę musiał cię użyć, ale wcale mnie to nie cieszy.- Powiedział szeptem, wpatrując się w swoje oblicze na ostrzu.
Miejsce na wasze komentarze -------------------->
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro