Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 3 Bez Wyjścia

Kiedy Lucyfer i Chloe znaleźli się na ostatnim piętrze, drzwi windy, otwarły się, a ich oczom ukazał się widok Michała, który siedział za biurkiem i zdawał się nie być zaskoczony widokiem znajomych twarzy.

- Miło, że zechcieliście wpaść.- Powiedział z uśmiechem i wskazał dłonią na dwa krzesła.- Usiądźcie.- Poleciał, dając jednocześnie znak ochroniarzom, aby wyszli, zostawiając go samego z Lucyferem i Chloe.

- Michał...- Powiedział Lucyfer przez zaciśnięte zęby.- Nie wiem dlaczego uciekłeś z piekła, ale powinieneś był tam zostać...

- Na twoim miejscu uważałbym na słowa bracie, bo tym razem jesteś na moim terenie i tak jak ty i twoja ludzka dziewczyna widzicie, po tym, co mi zrobiłeś, nie ma śladu. Znów mam skrzydła, a blizna, którą mi zrobiłeś na twarzy, zniknęła, a to tylko ułamek możliwości artefaktu, który ofiarował mi mój przyjaciel. Zresztą widzieliście jego moc, ale to tylko początek, bo będzie więcej o wiele więcej, a wtedy będziemy trzymać ten świat w garści.

- Teraz ja ci coś powiem "bracie", poddaj się, wydaj nam swojego sojusznika, a tym razem będę dla ciebie łagodniejszy i nie ześlę cię do piekła.- Powiedział Lucyfer.

- Jakże wspaniałomyślnie. Czuje się niemal zaszczycony, że mój brat, który został wybrany na boga okazał mi aż taką "łaskę".- Michał, ukłonił się teatralnie po czym roześmiał się głośno.- Jednak muszę odmówić, bo tym razem to ja mam lepsze karty i to ja wraz z Mannym ustalamy warunki, a nie ty. Nie jesteś bogiem i nie masz prawa mi mówić, co mam robić. Zostałeś wybrany na następce ojca, ale w swojej arogancji to odrzuciłeś, a moje cierpienie na jakie mnie skazałeś okazało się, że jest tak naprawdę po nic. Po to aby zaspokoić twoje wielkie ego i tego ci nie wybaczę!

Lucyfer zacisnął pięść i chciał uderzyć Michała, lecz wtedy ktoś złapał go za rękę, która zatrzymała się tuż przed twarzą Michała.

- Lucyferze, Chloe poznajcie mojego wspólnika.- Michał w jednej chwili ochłonął i ponownie się uśmiechnął.

Obok Lucyfera znikąd pojawił się Manny, który sprawnym pchnięciem odepchnął atakującego Lucyfera do tyłu.

- Nas jest dwóch bracie i razem jesteśmy silniejsi niż ty kiedykolwiek będziesz.- Oznajmił Michał, który powoli wstał ze swojego fotela.

- Czego od nas chcecie?- Zapytała Chloe.

- Jak już powiedziałem na początku chodzi mi głównie o zemstę to chyba oczywiste.- Odparł Michał, odwracając głowę w jej kierunku.- Przez ciebie i Lucyfera spędziłem sporo czasu w Piekle, więc uznałem, że sprawiedliwie będzie wam odpłacić tym samym, ale że nie mogę was tam wysłać to, zgotuje wam je tutaj. W mieście, które nazywacie domem, a później pojawi się nowy bóg, a wraz z nim upadnie stary porządek świata. Ty i reszta naszego rodzeństwa odejdzie w niepamięć, a ty nic z tym nie zrobisz!

- Naprawdę sądzisz, że ci na to pozwolę?- Lucyfer zmarszczył brwi, a jego oczy zaświeciły się na czerwono.

- Możesz próbować nas zatrzymać, ale to już się zaczęło. Moc Graala sprawiła, że najpotężniejsi i najbardziej wpływowi mieszkańcy tego miasta są w naszych rękach, a ich wiara sprawia, że jesteśmy silniejsi. To my będziemy nowymi bogami tego świata...bracie.

- Dość gadania!- Warknął Lucyfer i rzucił się w kierunku Michała.

Michał bez trudu uniknął jego ciosów, a sam wyprowadził tylko jeden za to celny cios, który posłał Lucyfera na ziemię.

- Wiesz bracie... zmądrzałem od naszego ostatniego spotkania, bo widzisz ja w odróżnieniu od ciebie, nie odrzuciłem szansy na boskość. Boskości, której ty już nigdy nie zdobędziesz... ale za nim dostaniesz nauczkę, przyda się nam mała widownia.- Michał podszedł do biurka i nacisnął przycisk na interkomie.- Wprowadzić go.

Kilka chwil później dwóch potężnych ochroniarzy otwarło drzwi i wepchnęło do środka Constantina.

- Co się stało?- spytała zaskoczona Chloe.

- Wiedzieli o nas od samego początku.- Odpowiedział.- Czekali na nas, a my daliśmy się złapać.

- Przewidziałem, że Constantine ruszy moim śladem i że skontaktuje się z jedyną osobą, która mogłaby zagrozić naszym planom w tym świecie i jak widać, miałem rację.- Odezwał się cichy jak do tej pory Manny.- To, co widzieliście to przedsmak nowego porządku. Ludzie w zamian za szczęście zrzekają się wolnej woli i zostają naszymi wyznawcami. Jak dla mnie całkiem uczciwa wymiana.

- Jesteście aniołami! Jak możecie zabierać ludziom wolną wolę?!- Chloe zdawała się mocno poruszona jego słowami.

- A na co wam ona? Spójrz tylko, co do tej pory z nią zrobiliście. Liczne konflikty, zło oraz słabość to wasza cecha wrodzona. Ciągle upadacie i zawsze szukacie kogoś, kto was musi prowadzić. Nie jesteście gotowi i nie zasłużyliście na taki dar, jakim jest wolna wola.- Na twarzy Manny'ego malował się gniew, który rósł z każdym słowem.- A co do ciebie Lucyferze to trzeba było nigdy nie opuszczać piekła.

Lucyfer bez słowa rzucił się w kierunku Manny'ego, ale ten bez większych trudności blokował jego ataki i tak jak w przypadku Michała Manny posłał Lucyfera na ziemie jednym ciosem.

- Widzisz bracie? Tym razem to ja jestem górą, a nie ty, ale w odróżnieniu od ciebie dam ci szansę. Padnij na kolana i uznaj moją wyższość, a oszczędzę cię i twoich przyjaciół, których tutaj ze sobą przywlokłeś. Walcz, a wynik będzie taki jak do tej pory, ale z tą różnicą, że tym razem coś może się stać pani detektyw i to będzie tylko i wyłącznie twoja wina. Z tą jednak różnicą, że tym razem nie uda ci się jej wskrzesić. To jak? Poddajesz się?- Michał patrzył tryumfalnie na Lucyfera, który podnosił się z ziemi.

- Constantine... to dobry moment, aby coś zrobić.- Mruknął Lucyfer w kierunku swojego kompana.

- Zrobiłbym, tylko nie mam przy sobie odpowiednich przedmiotów, więc musimy improwizować.

- Czas ucieka bracie, a mnie kończy się cierpliwość.- Wtrącił zniecierpliwiony już Michał.

- Chloe...?- Lucyfer spojrzał w jej kierunku, zupełnie jakby liczył na podpowiedź, co powinien zrobić teraz.

- Nie możemy dopuścić, aby im się udało.

- Wiem, ale jeśli coś zrobię to, tobie może się coś stać.

- Poradzę sobie... jak zawsze.

- Dzięki za troskę.- Burknął Constantine, który poczuł się lekko urażony faktem, że Lucyfer nie przejmuje się jego losem.- Na szczęście ja zawsze mam plan.

Wtedy właśnie otwarła się winda, z której wyszli Amenadiel i Maze.

- Spodziewałem się, że tutaj wpadniecie.- Powiedział obojętnie Michał.- Jednak to nie ma znaczenia, bo jak już powiedziałem Lucyferowi, walczycie na moim terenie i jestem na was gotowy.

- Skończ już gadać i walcz.- Warknęła Maze, wyciągając swoje noże.

- Masz rację. Czas na rozmowy się skończył.- Oznajmił Manny i stanął tuż obok Michała.

Wtedy właśnie Maze rzuciła się w kierunku Michała, a Amenadiel i Lucyfer skupili się na Manny'm

- A my co robimy?- Zapytała Chloe, stając tuż obok Constantina.

- Obecnie nie możemy za wiele zrobić.- Constantine patrzył jak Michał i Manny, mimo że jest ich tylko dwóch to, bez większych problemów radzą sobie z atakującymi ich Lucyferem, Amenadielem i Maze. Wtedy właśnie coś przykuło jego wzrok.- No to chyba wiem, dlaczego tej dwójce idzie tak dobrze, widzisz to, co mają na szyi?

- Jakieś medaliony.- Odparła.

- Nie jakieś miedaliony tylko medaliony z przyczepionymi fragmentami czarnego kryształu. Widocznie Manny znalazł sposób, aby wypaczyć go do swoich potrzeb.- Stwierdził Constantine, a wiedział, że nie jest to dla nich dobra wiadomość.

- Czym jest ten czarny kryształ?

- Czarny kryształ jest emanacją czystego zła i z niego czerpie siłę. Manny musiał wykorzystać wiarę tych ludzi i to ona go teraz zasila, więc dopóki w niego wierzą lub nie odetniemy go od mocy to, pozostali nigdy go nie pokonają... chyba, że coś z tym zrobimy.

- Czyli powinniśmy się wycofać?

- Tak byłoby najlepiej, ale spokojnie znam odpowiedni rytuał, który może pomóc, ale to wymaga czasu i środków.

Wtedy właśnie Lucyfer, Maze i Amenadiel padli na ziemię.

- Widzicie? Teraz to ja jestem górą, a wy zacznijcie się przyzwyczajać, że nic nam nie zrobicie.

Maze szybko się podniosła i rzuciła się na Michała ze swoimi nożami, uderzyła czterokrotnie. W skroń, w szyję, w udo i nieco pod ręką. Każdy cios powinien być śmiercionośny. Jednak Michał sparował je wszystkie. Zupełnie jakby wiedział gdzie Maze uderzy, zanim ona sama o tym pomyśli.

- Ty chyba nigdy się nie nauczysz, co Maze?- Michał spojrzał na nią rozbawiony.- Możecie próbować walczyć, ale efekt będzie zawsze taki sam.

- Może nie mamy szansy na wygraną, ale mamy szansę na remis!- Krzyknął Constantine i wyrecytował formułę zaklęcia otwierającego portal, a kiedy to się stało, złapał Chloe i mocnym szarpnięciem pociągnął ją za sobą razem w nim, znikając. Pozostali nie czekając na reakcję Michała i Manny'ego ruszyli za nim, a kiedy Maze jako ostatnia przez niego przeszła ten, zamknął się ze świstem.

- Chyba ich nie doceniliśmy.- Stwierdził Manny.

- Uciekli, ale nas nie pokonają.- Odparł obojętnie Michał.- To my mamy wszystkie karty w ręku i użyjemy ich i osiągniemy nasz cel. Nowy Eden.

- Tak, ale lekceważenie twojego brata i Constantina może narobić nam problemów, dlatego sugeruję przygotować się do kolejnego spotkania, by było ono ostatnim.- Manny brzmiał bardzo poważnie, ale nie można było się mu co dziwić. Studiował bowiem ludzi znacznie dłużej niż Michał, a jego znajomość z Constantinem pokazała mu, że kiedy ludzie znajdują się pod ścianą, robią się bardzo niebezpieczni.

- Jutro o tej porze nie będzie to miało już znaczenia, bo cały świat zobaczy na własne oczy nasze cuda i nawet jeśli nie wszyscy się nam pokłonią to, jedynie odroczy w czasie nasze plany, bo jak sam mówiłeś moc świętego Gralla w połączeniu z czarnym kryształem, zniewoli ich prymitywne umysły.

- Owszem, ale twój brat ma płomienne ostrze, które może popsuć nam szyki, a i Constantine może spróbować tych swoich sztuczek.

- W takim razie zwiększymy środki ostrożności, skoro aż tak się niepokoisz i ukryję go w miejscu, które zasugerowałeś, ale czy to wystarczy?

- Nie. Ale da nam czas, którego potrzebujemy, a później to, co zrobią, nie będzie miało znaczenia, a do tego czasu bądźmy czujni.

Michał pokiwał głową, co sygnalizowało, że podziela opinię swojego wspólnika.

Manny odwrócił się na pięcie i wyszedł, zostawiając Michała samego.

W tym samym czasie klub Lux.

- Mało brakowało.- Westchnął Constantine.

- Co tam się stało?- Chloe spojrzała na Constantina i Lucyfera.

- Widzieliście co Manny i Michał mieli na szyi? To fragmenty czarnego kryształu, który jest zasilany złem, a Manny dokonał w nim poprawek i sprawił, że kryształ żywi się wiarą tych, którzy zostali uzdrowieni oraz byli tego światkami, ale to tylko teoria.

- Jakim cudem?

- Myślę, że Manny zmieszał moc świętego Graala z mocą czarnego kryształu i teraz prócz uzdrawiania zniewala ludzi oraz przejmuje ich siły, a przypominam, że na sali była tylko setka gości, ale to wystarczyło, aby ta dwójka wytarła wami podłogę.

- Przysięgam następnym razem...

- Następnym razem będzie tak samo o ile nie gorzej.- Przerwał jej Constantine.- Musimy mieć plan inaczej ta dwójka faktycznie stanie się bogami tego świata, a zakładam, że nikt z nas tego nie chce.

- Dobra Johny.- Odezwał się Lucyfer.- Jesteś ekspertem od czarnej magii oraz artefaktów. Jak odciąć ich od mocy kryształu?

- Jeśli Maze załatwiła to o, co prosiłem, to myślę, że uda mi się rzucić zaklęcie, które oczyści Graala i uwolni ludzi spod władzy tej dwójki.- Spojrzał porozumiewawczo na Maze.

- Tak.- Odpowiedziała obojętnie.- Wszystko jest na zapleczu.

- Nie chcę psuć nastroju, ale oni będą się nas spodziewać i wątpię, czy się do nich zbliżymy.- Zauważyła Chloe. Wtedy właśnie zawibrował jej telefon.- To od Ellie. Pisze, że na jutro wieczór planują transmisję ogólnoświatową.

- Ale dlaczego tak szybko?- Zapytała zdziwiona Maze.

- Widocznie boją się, że możemy spróbować im przeszkodzić i nawet jeśli większość świata im nie uwierzy, to wystarczy garstka, a później nastąpi efekt domina i po zawodach.- Skwitował nieco podenerwowany Constantine.- Jedyne wyjście to odnaleźć Graala przed występem.

- A jak go znajdziemy?- Spytał Amenadiel.

- Taki artefakt wytarza subtelną aurę, którą dzięki odpowiedniemu zaklęciu można odszukać, ale będziemy potrzebować czegoś, co wyrówna szanse, a przynajmniej do czasu, aż nie odetniemy tej dwójki od mocy Graala.- Wyjaśnił.- Będę potrzebował jak najdokładniejszej mapy Los Angeles oraz czegoś do picia i nie chodzi mi tutaj o wodę.

- Zaraz coś skołuję- odparła obojętnie Meze i udała się na zaplecze.

- Mamy jakiś plan awaryjny, gdyby coś poszło nie tak?

Pytanie Chloe było dość zasadne, ponieważ doskonale wiedziała, że w ich przypadku rzadko się zdarzało, aby wszystko szło zgodnie z planem.

- Możemy użyć płomiennego ostrza.- Odezwał się Lucyfer.- Obecnie chyba tylko ono jest w stanie wyrządzić im jakąkolwiek krzywdę.

- Dobrze wiesz Lucy, że jeśli go użyjesz w walce to, możesz przez przypadek zabić Michała. Nie wiem jak ty, ale ja już mam dość walki ze swoją własną rodziną.

- Więc co proponujesz? Obaj wiemy, że nic innego nie zadziała, ale nie doszłoby do tego, gdybyś od razu został bogiem lub powiedział wprost, że nie chcesz nim być.

- Czyli to moja wina?- Oburzył się Lucyfer, chociaż wiedział, że Amenadiel ma rację.

- Brak boga sprawił, że goście tacy jak Manny panoszą się po naszej Ziemi i zniewalają jej mieszkańców, więc tak uważam, że to też twoja wina.- Odpowiedział z wyrzutem.

- Spokojnie panowie.- Wtrącił Constantine.- Mam wprawę w wychodzeniu sytuacji bez wyjścia. No przynajmniej zazwyczaj.

- No to mnie uspokoiłeś...

Wtedy właśnie wróciła Maze i rozwinęła na stole mapę, o którą prosił Constantine. On sam odebrał od niej drinka, wypił go duszkiem i zaczął wymawiać formułę zaklęcia lokalizującego. Po chwili na mapie pojawiła się czerwona kropka.

- Graal jest tutaj.- Wskazał palcem na punkt, w którym pojawiła się kropka.

- Cmentarz?- zdziwił się Amenadiel.

- Wątpię by tak po prostu, zakopał kielich, ale na wszelki wypadek zadzwonię po Elle, aby przywiozła plany tego cmentarza.

- Ciekawe, dlaczego wybrali takie miejsce na ukrycie Graala.- Zapytał Lucyfer bardziej dla podtrzymania rozmowy niż z ciekawości.

- Może dlatego, że nie jest to oczywiste miejsce, bo rzeczy tego typu przechowywałoby się raczej w sejfach lub innych "bezpiecznych miejscach" a cmentarza nikt nie będzie przeszukiwał, jeśli nie wie gdzie dokładnie szukać.

- A my jak je znajdziemy? W sensie właściwe miejsce.- Wtrąciła Chloe.- Cmentarz jest spory.

- Na pewno go nie zakopali, bo przyciągnęłoby to niechcianą uwagę. Sądzę, że w którejś z krypt jest jakieś pomieszczenie, gdzie mogliby go schować, co byłoby w stylu Manny'ego, który uwielbiał tego typu rzeczy.- Westchnął Constantine i pogrążył się we własnych myślach.

- Jak myślisz? Pokonamy Michała?- Zagadnął Amenadiel.

- To ty jesteś największym wojownikiem spośród nas bracie.- Odparł Lucyfer lekko bagatelizując pytanie, które było całkiem słuszne. Michał bowiem już wcześniej dzięki swojemu sprytowi był niebezpieczny, a z nową mocą i sojusznikiem stał się niemal nietykalny.- Tym razem podejdziemy do tego na serio.

- Pytanie, czy to wystarczy.

- Musi.- Wbił wzrok w podłogę.- Myślisz, że powinienem porozmawiać z córką?

- Tak, ale wątpię by, był teraz na to czas... Jednak jestem pewien, że zrozumie, że robisz to też dla niej.

- Oby.- Lucyfer spojrzał na Chloe.- Zastanawiam się tylko dlaczego musiałem zniknąć z ich życia. Czy to dlatego, że Michał lub Manny odnieśli przynajmniej częściowy sukces i pozbyli się mnie?

- Nie myśl o tym.- Amenadiel poklepał brata po ramieniu.- Damy radę, a zamiast myśleć o przyszłości, skupmy się na tym, co tu i teraz.

- Tak chyba będzie najlepiej.- Odparł i podszedł do sejfu, otwarł go i wyciągnął z niego płonące ostrze.- Jeszcze raz będę musiał cię użyć, ale wcale mnie to nie cieszy.- Powiedział szeptem, wpatrując się w swoje oblicze na ostrzu.


Miejsce na wasze komentarze -------------------->



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro