Rozdział 7 - Do widzenia
<Wesołych Świąt wam życzę, a ten rozdział jest prezentem dla was ode mnie (◍•ᴗ•◍)❤>
(Ludzie, mam nadzieję, że spodoba wam się ten rozdział. Zamierzasz ponownie uciec. Ciekawe, co zrobi Asuta?
W każdym razie czas na historię)
************************************
Obudziłaś się znowu w tym pieprzonym domu. Żałowałaś, że tu jesteś. Miałaś dość tego miejsca. Zaczęłaś żałować spotkania z Asutą i rozmowy z nim tamtego dnia. Tęsknisz za rodziną i Yukiną.
Jej uśmiech skierowany do ciebie, kiedy ją spotkałaś. Jej uśmiech nigdy nie zniknął z jej twarzy. Naprawdę za nią teskniłaś. I nadal nie możesz tego przezwyciężyć.
(Co za ścianie o wysokości 20 stóp? Nie... Przepraszam za niewłaściwy moment!)
Żałowałaś, że nie żyje. Jej już nie było. Naprawdę odeszła. I nienawidziłaś siebie za to, że na to pozwoliłaś. Wstałaś, umyłaś się, przebrałaś i zeszłaś po schodach. Nagle drzwi się otworzyły ukazując czarnowłosego chłopaka. Przeszedł zauważając cię.
Uśmiechnął się do ciebie, kiedy ty miałaś usta wypełnione płatkami. <Czy Reader je coś innego niż płatki?> Wszedł do kuchni, tam gdzie się znajdowałaś.
- Dzień dobry kochanie! - powiedział.
Spojrzałaś na niego i uśmiechnęłaś się. Ponieważ wciąż przeżuwałaś swoje płatki. Tak, jestem dla niego oczkiem w głowie, ale nadal musisz się stąd wydostać.
- Dlaczego jesteś tu tak wcześnie? - zapytałaś.
Spojrzał na ciebie ze zmarszczoną brwią. A potem otworzył usta.
- Dlaczego mnie tu nie chcesz? - zapytał.
Spojrzałaś na niego spojrzeniem "wiesz, o co mi chodzi". Zachichotał i spojrzał na ciebie.
- Bo mogę. Skarbie! - powiedział.
Świetnie, kolejny pieprzony pseudonim!
Spojrzałaś na niego, a on się uśmiechnął. Przybliżył twoją głowę do siebie i pocałował cię w czoło. Następnie pozwolił ci odejść i usiadł. Uśmiechnełaś się do niego, kiedy odkładałaś talerz. Wtedy usłyszałaś dźwięk plastikowej torby. Odwróciłaś się i zobaczyłaś, ze Asuta rozpakowuje torbę pełnej jedzenia. Twoje oczy rozszerzyły się.
Tyle jedzenia!
Patrzyłaś się na niego i jak rozpakowuje jedzenie. Potem odwrócił się. Uśmiechnął się do ciebie i skierował do drzwi. Zostawił drzwi otwarte. To była twoja szansa na ucieczkę. Rzuciłaś się do drzwi. Spojrzałaś na zewnątrz i zauważyłaś, że nie ma go w zasięgu wzroku. Wybiegłaś. W końcu byłaś wolna.
Dobiegałaś do końca lasu. W koncu mogłaś zobaczyć miasto. Miałaś właśnie opuścić las i udać się do miasta, ale zostałaś zepchnięta na ziemię, leżałaś już na brzuchu.
- Mówiłem ci, że to bez sensu. I pytałem czy będziesz próbować ponownie. - Słyszałaś głos Asuty.
Cholera! Byłam tak blisko!
Potem odwrócił cię, tak że leżałaś już na plecach, a on na tobie. Spojrzałaś mu w oczy.
- Świetnie! Teraz muszę ci dać gorszą karę! - powiedział marszcząc brwi.
Patrzyłaś na niego bez emocji.
- Co muszę zrobić, żebyś zrezygnowała z ucieczki! Czy mam zabić twoich rodziców na twoich oczach? - zapytał.
<Tak się nie traktuje przyszłych teściów XD>
Twoje oczy rozszerzyły się, kiedy to powiedział. Szybko potrząsnełaś głową na nie. Następnie skinął głową.
- Wiem, co zrobię. - powiedział.
Potem zmusił cię do wstania i zaciągnął cię do domu. Zamknął cię w środku, a sam gdzieś poszedł.
Co on zamierza zrobić?
Kontynuowałaś pilnowanie drzwi. Kilka minut później otworzyły się. Zobaczyłaś mamę i tatę zaciąganych przez Asutę. Tak, jest od nich młodszy, ale jest naprawdę silny. Przywiązał ich do krzesła, wziął do ręki nóż i wręczył go tobie. Stanął za tobą.
- Zabij ich! - powiedział.
Twoje oczy rozszerzyły się z szoku. Chciał, żebyś zabiła własnych rodziców. Nie mogłaś! Nie własnych rodziców. Spojrzałaś na nich i zaczęłaś płakać.
- N...nie, nie mogę! - powiedziałaś.
Twoi rodzice patrzyli na ciebie, kiedy płakałaś.
- Kochanie, w porządku. - powiedziała twoja rodzicielka.
<Jak by to był film, to bym wstała i zaczęła bym chodzić w tą i spowrotem mówiąc: "Nie, nie mogę na to patrzeć, ale jestem ciekawa co z tego wyniknie, ale to jest zbyt krindzowe" i tak dalej, aż do skończenia tej sceny. A wy jak reaguje cię na krizdz?>
Ciągle kręciłam głową na nie.
- Nie, mamo nie mogę! - powiedziałaś jej, wciąż płacząc.
- Kochanie, proszę. Po prostu to zrób. - powiedział twój ojciec.
Ale znowu kręcisz głową.
- Proszę błagam cię! - powiedział.
<Aż tak bardzo chcą umrzeć?>
Spojrzałaś na nich i zauważyłaś że byli trochę pocięci. Trzeba było nie uciekać.
- Dobrze... Do widzenia mamo! - powiedziałaś.
- Do widzenia kochanie! - odpowiedziała.
Dźgnęłaś ją w serce, żeby poszło to jak bezboleśnie. Podeszłaś do swojego ojca i stanełaś przed nim. Nadal płakałaś.
- Kochanie. Tak będzie najlepiej. Nie nienawidzimy cię - powiedział.
Kiwnęłaś głową na jego słowa. Wytarłaś łzy, żebyś mogła zobaczyć go wyraźniej. Spojrzałaś na niego i zdołałaś się uśmiechnąć.
- Żegnaj tato! Tak bardzo was kocham... Przekaż to mamie! - powiedziałaś.
- Zrobię to. - odpowiedział.
Następnie przeciełaś mu ramię do serca. Kiedy już odeszli... Upadłaś na podłogę, załamana. Asuta podszedł do ciebie i przytulił cię od tyłu. Nie odeszłaś. Ponieważ prawda była taka, że go potrzebowałaś.
- Jak możesz lubić zabijać? - zapytałaś.
Spojrzał na ciebie i westchnął.
- Niektórzy lubią, a inni nie. - powiedział.
Odwrócił cię do siebie z zamiarem przytulenia. Ale odepchnęłaś go.
- Nie dotykaj mnie! - powiedziałaś.
Spojrzał na podłogę i westchnął.
- Rozumiem. Potrzebujesz trochę czasu. W takim razie pozbędę się ciął. - powiedział.
Zabrał ciała i wyszedł. Zamykając za sobą drzwi.
I zostawiając cię w rozsypce.
************************************
(Na razie.
Ciąg dalszy nastąpi!)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro