Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#31!!!

Perspektywa Megatrona

Po śniadaniu tak jak zdecydowałem wziąłem ze sobą młodszego jak i o wiele mniejszego mecha do Ratcheta. Najlepszego i jednego medyka autobotów na Ziemi. Oczywiście straszy bot był jak zwykle u siebie i dbał o narzędzia chociaż były prowizoryczne to jednak każdy kto trafił na stół do niego wychodził z tego wszystkiego cało. To właśnie jemu zawdzeńczałem to iż mój partner iskry nadal żył pośród nas.

- Witam panów - powiedział witając się z nami. Delikatnie musiałem schylić się, by nie przy dzwonić w framugę drzwi. W sumie prawie wszystkie wejścia były dla mnie delikatnie za małe, ale cóż taki niestety już byłem.

-Witaj Ratchet miło cię widzieć - rzekłem, a za mną stał mój kochany delikatnie przerażony seeker, który chyba już do końca życia będzie się bał lekarzy. Nawet tych ci jeśli będą mili i chcieli mu tylko pomóc. Jednakże przeżycia mówią same za siebie.

-Czego ode mnie chcesz Megatronie? -spytał przejrzawszy mnie na samym początku.

-Czy ciebie nie da się oszukać?

-Nie jestem głupi aby nie widzieć że czegoś chcesz że tu przyszedłeś z Starscream'em.

-Dobrze więc przejdźmy do sedna, bo nie chce robić cię w konia - oznajmiłem bez żadnej gry wstępnej aby nie przedłużać tego więcej.- Czy gwiazdka może się już transformować czy jeszcze nie?

-Musiał bym go zbadać - odparł i popatrzył się na nas.

-I po to tu jesteśmy! - potarłem zadowolony dłonie o siebie, a po sekundzie wyciągnąłem seekera na przód w stronę bota medyka aby go przebadał.

-Chodź Starscream, siadaj na stole to tylko będzie rutynowe badanie w celu sprawdzenia twego ciała, czy przemieszczają się elementy i czy wszystko poprawnie działa - rzekł starszy biało pomarańczowy medyk i ruszył po coś co było w szafie oraz pierwszy raz zobaczyłem coś takiego.
Szary con usiadł bardzo niepewnie na stole, a jego urocze skrzydełka były opadnięte w dół. To coś co wyciągnął starszy mech znalazło się po chwili było na ramieniu mego cona nawet nie jestem w stanie opisać co to tak naprawdę jest chociaż korciło mnie aby zapytać wprost jego, ale w porę ugryzłem się w język. Ponieważ Ratchet bardzo nie lubił gdy ktoś przeszkadzał mu w badaniach, co kilka razy przekonałem się na własnej skórze. Sądziłem iż robią sobie ze mnie jaja gdy o tym mówili, ale kiedy prze szkodziłem mu w badaniu to pogonił mnie z całą skrzynką swoich kluczy francuskich. Nie sądziłem wtedy, że ma on aż taką krzepę w dłoniach bo dalej mnie boli tył po tym jak 15 kilogramowy klucz francuski walnął mnie w dupę. Od tego momentu bardziej szanowałem mecha niż wcześniej. W sumie tylko Optimus mógł przeszkadzać temu dziadowi, który nie powiem czasami przeraża i mnie. Badanie nie trwało tak długo jak myślałem chociaż byłem bardzo zamyślony by to zauważyć jednakże gdy przed moimi optykami pojawił się klucz francuski.

-Jestem!!! - powiedziałem dość szybko unikając o minimetry klucza, który dość szybko minął mi przed optykami.

-Od dwóch minut pytam się gdzie się wybieracie! - popatrzył na mnie swoim wzrokiem, który sprowadził mnie do porządku.

-Polatać! - odpowiedziałem wręcz mechanicznie na co Stars zaśmiał się uroczo.

-Czyli muszę mu zagłuszyć nadajnik bądź go zdemontować tak samo jak i tobie aby twoje Decepty pod władzą Dreadwinga nie zrobili głupstw.

-W sumie przydałoby się to tak zrobić jak mówisz aby nic nie namierzyło nas - potwierdziłem jego pomysł, który chodził mi gdzieś po procesorze, ale nie chciał wyjść na światło dzienne.
Gdy tylko Ratchet zaczął bawić się nadajnikiem, czekałem na swoją kolej by i on mi zrobił coś z nadającym sygnał nadajnikiem utkwionym w moim emblancie i symbolu mówiącym iż przynależę do grupy Deceptikonów.

-Chodź twoja kolej - rzekł medyk i zaprosił mnie na gestem swojej dłoni na stół na którym przed chwilą był Stars, ale bez oporu usiadłem na nim gdy tylko Gwiazdka uciekła ze stołu jak najdalej od niego.

-To będzie boleć?

-Nie raczej nie powinno boleć skoro nawet Starscream nie uciekł.

-Teraz uciekł - oznajmiłem, ale nic więcej nie powiedziałem gdyż mech zaczął coś robić w moim emblancie i wyciągnął chyba nadajnik w nim się znajdujący.

-Jak na razie wam się nie przydadzą, ale później wam je zamontuje z powrotem.

-Dobrze rozumiem czy to oznacza, że możemy iść?

-Nie widzę przeciwskazań - oznajmił spokojnie - ale Starscream ma się nie przemęczyć - podał swój warunek, który musiałem wykonać i nie pozwolić aby stała się krzywda mojemu seekerowi.

-Nie będzie się przemęczał spokojnie Ratchet - oznajmiłem i wstałem ze stołu rozciągając ramiona. Kiwnąłem głową za pomoc i ruszyłem w stronę swojego seekera, który grzecznie czekał.

Perspektywa Starscreama

Gdy tylko wróciło wszystko do normy ze mną i z moim ciśnieniem. Spokojnie oglądałem jak Ratchet teraz zajmuje się Lordem Megatronem, który grzecznie dał się reperować po wyjęciu nadajnika z jego piersi.

-Tylko nie szalejcie i macie uważać, a jak coś informować - ostrzegł nas medyk co było delikatnie zabawne, bo zachowywał się jak rodzic, który karze dzieci za zrobienie coś złego. Po chwili obydwoje mogliśmy opuścić zakątek medyczny i cieszyć się wolnością. Dawno nie czułem się tak szczęśliwy gdy Megatron starał się jak najbardziej nie wkurzyć Ratcheta co było naprawdę zabawne jak i to, że mój partner spierdalał pewnego pięknego ranka przed medykiem, który gonił go z skrzynką kluczy francuskich gdy tylko to sobie przypominam aż sam chytry i szczery uśmiech wchodzi mi na usta.

Czułem, że powoli wracam do siebie i mam co raz mniej napadów lękowych czy chęci zrobienia sobie krzywdy, chociaż nie powiem czasami mnie bierze zażenowanie przy botach jak Meggi okazuje mi swoje uczucia i tak więc zakochałem się w nim chociaż znałem jego, a raczej naszą historię bycia tymi złymi w optykach naszego gatunku.

Spokojnie szedłem za srebnym mechem, który prowadził nas zapewne do centrum dowodzenia bazy autobotów. Oczywiście na miejscu spotkaliśmy tam Optimusa.

-Co tu tak nagle pusto? - spytał Megs.

-Autoboty pojechały po dzieciaki - oznajmił Prime - gdzie mam otworzyć wam most?

-Rozumiem - odparł i podszedł do mecha szepcząc mu coś do audioreceptora.

-Aaaa dobry wybór daleko, a jednak odpowiednie aby nie trafić na ludzi - uśmiechnął się i zaczął wpisywać coś do ich tego sprzętu, który miał przypominać ten na statku. Jednak był o wiele bardziej prowizoryczny i staromodny od tych rzeczy co posiadał środek Nemezis. Jednakże miejsce w którym przebywały autoboty miało swój urok i piękno zarazem w sumie teraz to zacząłem zauważać gdy wychodziłem powoli z choroby, którą ludzie nazywają depresją. Wcześniejszy świat był dla mnie w kolorach czerni i bieli. Nic nie miało znaczenia po prostu chciałem zniknąć z pamięci wszystkich gdy nagle pojawiła się iskierka nadziei w postaci Knockouta, a potem sam anioł zstąpił z Piekieł by rozjaśnić mi moje życie i nadać mu w końcu kolorów. Chociaż początek nie był w całe łatwy to koloru powoli wracały na swoje miejsce zastępując odcienie szarości, czerni i bieli. Zamiast dołować się jeszcze bardziej zacząłem patrzeć w te czerwone optyki pełne uczuć chociaż były czasem one zbieżne ze sobą. W końcu bezwzględnemu deceptikonowi nie wypadało okazywać uczuć. Most uruchomił się i chociaż pewien mienić się jasnymi różnymi odcieniami niebieskiego i zielonego to byłem w stanie aż tak bardzo zauważyć ich piękno jakby poświata na którą patrzyłem była delikatnie wyblakła z swoich charakterystycznych kolorów. Megatron delikatnie Popchnął mnie w stronę Mostu widząc iż wy byłem myślami gdzieś całkowicie indziej. Jednak nie opierałem się, bo naprawdę chciałem znowu poczuć wiatr w swoich skrzydłach i oddać się temu pięknemu uczuciu Wolności. Teraz właśnie odbiło mi się wszystko na mych skrzydłach iż tak długo nie byłem w w stanie ich użyć nawet delikatnie obawiałem się czy dam radę wznieść się w przestworza. Po chwili nawet nie skapnąłem się, że byliśmy prawie na miejscu gdyż most delikatnie rozmazywał mi wizję.

-Gdzie idziemy Meggi? - zadałem pytanie.

-Zaraz się przekonasz Gwiazdeczko - trzymał mnie na wszelki wypadek za ramię gdyby coś się miało stać. Po chwili prawie wyszliśmy z tunelu mostu ziemnego, a Megatron zasłonił mi wizję swoją dłonią.

-Dlaczego?

-Aby to była niespodzianka - wyszeptał mi do audio, a po moim kręgosłupie przeszedł dreszcz co mech na pewno zauważył i z pewnością uśmiechnął się bardziej. Nie minęła sekunda, a poczułem stały ląd pod nogami. Po chwili wzrok mój był już wyostrzony bo ręka zniknęła z mych optyk, ale widziałem tylko Megatron, który zasłaniał moje pole widzenia. - Jesteśmy na miejscu Mam nadzieję, że ci się spodoba miejsce które wybrałem. Powiedział i w końcu się odsunął dając mi możliwość rozejrzenia się po miejscu w którym byliśmy. Moje optyki aż za błyszczały z zachwytu, a moje widzenie świata się ponownie zmieniło.

1383 słów!

Gdzie zabrał Starscrema?
Czy coś się stanie?
Co robią decepty?

~~~~~~~~~~~

Miał być dłuższy, ale według mnie i tak dobrze wyszedł!

Na braliście się na żart?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro