Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#30

O boziu nie sądziłam, że dam radę to napisać w tak krótkim czasie 😅

Rozdział dedykowany dla MagdaBerbecka

Miłego czytania!!!

Perspektywa Knockouta

Minęło kilka dni gdy Dreadwing zwany teraz Szefem przejął kontrole nad statkiem i wszystkimi rzeczami związanymi z Nemezis. Nie zapowiadało się dobrze dla "nas". Powstała nowa hierarchia w której niegdyś my byliśmy, a teraz jesteśmy na szarym końcu. Gdyby nie to że jestem jedynym Medykiem na tym latającym złomie to bym dawno przepłacił życiem. Za to iż nie popieram idei Dreadwinga, który nie powiem, że zachowuje się o wiele gorzej niż Starscream na swoim tymczasowym stanowisku.

-Niech...lord...już...wraca! Mam dość... Dreadwinga i...jego władzy.

-Oj Soundwave nie tylko ty masz dość. Jedyne się trzymamy, bo jesteśmy dość ważni dla Lorda, a ten matoł zawsze może nakłamać, że to wina niesubordynacji wojsk. - wypowiedział się Shockwave. Oczywiście obydwaj byli w centrum medycznym gdyż tylko tu Szef nie ważył się wejść. W sumie chyba bał się tu przyjść po tym jak prawie ostatnim razem odciąłem mu przez przypadek ramię, bo rozproszył mnie w pracy. Ratchet pisał kilka razy, że Gwiazdeczka powoli zaczyna wracać do żywych dzięki rehabilitacji i pomocy Lorda Megatrona, który bacznie stał przy swoim partnerze i mu pomagał. W sumie cieszyło mnie to, że wspólnie z Autobotami dogadywali się jednak martwiłem się o to czy Lord nie wywoła tam drugiej wojny. Chyba każdy zna charakter i ambicje Megatrona, które doprowadziły do tego, że jesteśmy teraz na ziemi między ludźmi.
Jednakże nie żałuję wyboru, że dołączyłem do Lorda. Może i jest często wybuchowy, niebezpieczny i agresywny to jednak też martwi się na swój sposób o wszystkich i pragnie chronić swoich chociaż nie pokazywał tego aż tak. Do momentu gdy okazało się, że Starscream jest tym jedynym dla Lorda chociaż mogę twierdzić iż najprawdopodobniej wypierał się swych uczuć.

-Musimy to przetrwać przecież Lord z pewnością niedługo do nas wróci, a my będziemy wolni od tego potwora. - udzieliłem swój głos w rozmowie dwóch mechów gdyż słuchanie ich zaczęło trochę męczyć.

-Czy...wiesz kiedy... Lord wróci?

- Nie mam pojęcia niestety. Wiem tylko że leczenie idzie zgodnie z planem, ale to musi jeszcze potrwać od tak nic się nie robi.

-Knockout czy na pewno jesteśmy tu bezpieczni aby rozmawiać o takich rzeczach?

-Spokojnie wielkoludzie jesteśmy. Sala jest wyciszona i nie posiada kamer chyba, że jedną moją na zapasy i inne rzeczy. Czy ktoś widział poza tym gdzie podział się Break?

-Nie...wiem gdzie...on może być... Nie mam...dostępu do misji.

-No tak odciął nas od możliwości wszystkiego, ale na szczęście zostają detpady i możliwość kontaktowania z bazą Autobotów. - stwierdziłem.

-Tak przynajmniej tyle - poparł mnie naukowiec.

-Mam nadzieję, że ten czas minie naprawdę szybko. - westchnąłem, bo ten czas nie zapowiadał się zbyt dobrze.

Perspektywa Starscreama


Obudziłem się na ruchomej klatce piersiowej srebrnego mecha, który drzemał na łóżku do połowy przykryty kocem gdy ja byłem calusieńki nim opatulony. Mimowolnie na moje usta wkradł się uśmiech, który był mało spotykany na mojej twarzy po tym co się wydarzyło. Jednakże czas nie leczy ran tylko pozwala im się zabliźnić, by nadal nie krwawiły. U mnie rany w formie fizycznej jak i psychicznej powoli się regenerowały. Chociaż było to naprawdę trudne po tym co musiałem przeżyć. Jednak pomoc Lorda była bardzo pomocna bym przestał myśleć o tych złych rzeczach. Wtuliłem się w jego klatkę piersiową, która emanowała przyjemnym ciepłem, a jego iskra biła tym swym uspokajającym rytmem. Który powodował iż od razu stawałem się spokojniejszy i pewniejszy tego co robię bądź tego co chce zrobić. Z zamkniętymi optykami wsłuchiwałem się w jego bijące serce jak to ludzie mówią. Gdy jego ramiona nagle oplotły się wokół mojej tali, a ja dość szybko zareagowałem spięciem swych mięśni, ale gdy przejechał dłonią po moich lotkach chcąc czy nie rozluźniłem się całkowicie.

-Nie masz czego się bać jestem tylko tu ja z tobą - wyszeptał chrypkim głosem, aż przez moje ciało przeszły dreszcze, a skrzydła delikatnie się uniosły.

-Przepraszam - mruknąłem cicho i wtuliłem się bardziej w niego.

-Nie masz za co przepraszać gwiazdeczko - wy mruczał i uśmiechnął się do mnie tak, że iskra zaczęła mi bić szybciej.

-Chyba jednak mam - mruknąłem ciężko i patrzyłem się w jego klatkę piersiową.

-Widzę iż jest z tobą o wiele lepiej - rzekł i pogłaskał mnie po głowie - może chciałbyś rozprostować skrzydła?

-A czy to nie będzie niebezpieczne? - zapytałem cicho i dość niepewnie.

-Spytam się Ratcheta, a ze mną nic ci nie będzie grozić gdyż cię ochronię. A latać powinieneś, bo sam widzisz że jesteś przygnębiony. Dla Twego gatunku to wręcz obowiązek, by latać.

-Możliwe - odparłem i popatrzyłem w jego czerwone oczy, które intensywnie patrzyły we mnie.

-Więc wstajemy i jemy śniadańko, potem na kontrolne badania i lecimy sobie polatać - powiedział srebny mech.

-Niech będzie i tak - odparłem zgadzając się na plan Lorda. Mech podniósł się do siadu przez co ja spadłem pomiędzy jego kolana chociaż dalej moje ciało opierało się o klatę cona.

-Więc wstajemy - odrzekł i zaśmiał się gdy zauważył jak zjechałem po jego klatce w dół - wybacz za tak brutalną pobudkę!

-Nic się nie stało - odparłem i uśmiechnąłem się radośnie gdyż jego humor emanował aż za bardzo aby nie uśmiechnąć się.

-Uśmiechaj się więcej - stwierdził chociaż zabrzmiało to trochę jak rozkaz.

-Dlaczego?

-Bo masz cudowny uśmiech - odpowiedział, a moje policzki zaczęły być co raz to cieplejsze więc i pewnie oblały się czerwienią. - I słodko się rumienisz - dodał po chwili, a ja zareagowałem na to tylko kręcąc sprzecznie głową na boki. - Oj tak tak słodziaku i nie zaprzeczaj!

-B-będę zaprzeczać- za jąknąłem się cicho i przygryzłem wargę.

-Nie powinieneś zaprzeczać gwiazdeczko - powiedział trochę za twardo, ale jednak mi to nie przeszkadzało. - A teraz idziemy coś zjeść - rzekł i podniósł mnie jedną dłonią przy tym wstając z koi. - Witaj Optimusie - przywitał się z grantowo czerwonych autobotem. W sumie zauważyłem, że między niby było co raz mniej agresji i nienawiści. No bardziej ze strony Megatrona, ale jednak zaczęli się dogadywać ze sobą obydwaj przywódcy dwóch frakcji.
Niczym za czasów gdy Optimus był Orionem Paxem.

-Witaj Megatronie widzę iż wstaliście - rzekł - widzę iż lepiej się czujesz Starscream, cieszy mnie to wręcz- uśmiechnął się szczerze.

-Optimusie myślisz, że moglibyśmy wyrwać się gdzieś dalej aby rozprostować skrzydła?

-W sumie jeśli się nie mylę to seekerzy potrzebują tego więc nie widzę sprzeciwu, ale najpierw do Ratcheta proponuje pójść czy wyrazi zgodę na taką możliwość. - w spokoju przysłuchiwałem się rozmowie dwóch potężnych mechów gdy oni wymieniali się swoimi myślami i opiniami. W sumie w ich rozmowie nie było w ogóle czuć tej nienawiści jak podczas starć na polu bitwy bądź walce o energon.

W sumie wszyscy w bazie byli dość przyjaźnie nastawieni nawet Arcee próbowała być grzeczna wobec mnie chociaż to właśnie ja powinienem błagać ją o wybaczenie skoro zgasiłem obydwóch partnerów jej iskry.

Otrzymałem kostkę energonu od Megsa z moim specyficznym dodatkiem, by móc przyswoić energon. Chociaż większe mechy rozmawiały sobie między sobą i piły swój energon to i ja w sumie też zacząłem pić gdyż codziennie dawki energonu spowodowały iż musiałem go przyswajać to co raz więcej i tak z kilku łyków zmieniło się na prawie całą kostkę energonu. Chociaż przyjemnie się patrzy gdy Meguś musi do pijać i moją kostkę. Tym razem tak samo było gdy tylko stwierdziłem, że więcej nie zmieszczę w siebie podniosłem wyżej praktycznie pustą kostkę do Megatrona.

-Praktycznie jest to końcówka Star czy naprawdę muszę dokańczać po tobie każdą kostkę? - zapytał, ale uśmiechnął się do mnie.

- Tak! - odparłem i od wzajemniłem uśmiech czekając aż mech w końcu weźmie ode mnie kostkę.

-Zmuszę cię kiedyś abyś wypił całą - stwierdził dość poważnie, ale pocałował mnie w głowę przez to się rozpromieniłem na twarzy. -Ale jak na razie dokończę za ciebie.

-Nie z musisz mnie - odparłem przylegając bardziej do jego klatki piersiowej.

-Znam sposoby by cię zmusić kochany - odparł złowrogo przez co widoczne dreszcze przeszły po moim ciele.

1273 słów!!!


Co się wydarzy?
Czy pójdą polatać?
Co robi Dreadwing?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro