Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#20

Perspektywa Optimusa

Przez trzy dni nie miałem kiedy odwiedzić Starscreama i dowiedzieć się coś więcej na temat jego zdrowia.
Ratchet niby mówił jakieś ogóle informacje, ale nie zapamiętywałem ich dość szybko aby później je przeanalizować. Wyszedłem z swojego biura i ruszyłem ku centrum dowodzenia gdzie często przesiaduje Ratchet. Choć miałem zaledwie kilka metrów od pokoju seekera wolałem spytać się o jego stan zdrowotny aby nie pogorszyć sytuacji gdyby taką była.

-Witaj Optimusie - przywitał się Bumblebee, który poszedł za mną. Jedynie kiwnąłem mu głową na przywitanie aby mógł dokończyć to co chodziło mu po głowie. -Długo jeszcze Starscream będzie w owym stanie w którym jest?

-Nie wiem Bee - odparłem zgodnie z prawdą - idę właśnie do Ratcheta aby czegoś się dowiedzieć.

-Rozumiem - kiwnął głową żółty zwiadowca.

-Tylko o to chciałeś zapytać?

-W sumie... Martwię się też o Arcee

-Nadal jest obrażona o to, że seeker jest u nas w bazie?

-No właśnie tu jest problem... Dziwnie się zachowuje.

-W jakim sensie?

-Wydaje się nie być sobą, jest znaczniej cicha i skryta? - mówił bardzo niepewnie jakby bał się tego co mówi.

-Porozmawiam z nią - położyłem swą dłoń na jego barku - będzie wszystko dobrze - oznajmiłem aby uspokoić młodego bota.

-Mam nadzieję i przepraszam, że zająłem ci czas - powiedział cicho.

-Nie przepraszaj przyjacielu - rzekłem - a teraz naprawdę muszę iść do Ratcheta - dodałem i wziąłem swą dłoń, delikatnie uśmiechając się.
Na co młodzik odwzajemnił mój uśmiech i spokojniejszy odszedł tylko znane jemu teraz miejsce.

Będę musiał porozmawiać z femme mam nadzieję, że nie zrobi problemów.

Po chwili byłem w centrum dowodzenia, które jak zwykle nie zmieniło się zbytnio, a było bardziej cichsze gdyż jeszcze dzieci były w szkole.

-Ratchet - uświadomiłem mechowi iż stoję obok ponieważ nawet mnie nie zauważył.

-Na Primusa! - złapał się za klatkę piersiową. -Nie straż Optimusie!

-Wybacz - po drapałem się po karku - chciałem tylko spytać co u Starscreama.

-Jak na razie jest dobrze tak myślę. Nie ucieka zbytnio ani nie robi problemów lecz nadal jest cicho, a nawet za cicho. Powinien rozmawiać z nami i komunikować się, a tak to tylko kiwa głową - westchnął. -Rany się leczą, ale psychika nadal nie.

-Czyli będzie trzeba do niego podejść psychologicznie?

-Tak, ale nie wiem czy to coś da jeśli on nie chce rozmawiać - westchnął ciężko medyk.

-A Knockout? Nie wiesz czy on, by tego się nie podjął?

-Możliwe, że by się podjął, ale Optimusie jeśli u deceptikonów, a my raczej nie chcemy aby nasz jeden sojusznik został zgładzony!

-Masz rację z resztą jak zawsze - rzekłem - no cóż po prostu się do radź co zrobić aby współpracował.

-To raczej chyba dobry pomysł - odparł po chwili namysłu - w końcu zna Starscreama dłużej i wie jak do niego dotrzeć.

-Wiem - kiwnąłem głową - mogę zobaczyć co u niego? Może porozmawia ze mną?

-Możesz spróbować Optimusie, ale nie sądzę aby współpracował.

-Warto chociaż spróbować - stwierdziłem i ruszyłem ku pokoju srebrnego mecha.
Nie minęły nawet dwie minuty, a zapukałem do drzwi widząc jak mech siedzi na ziemi przez weneckie lustro.
Nie otworzyłem drzwi nawet, a mech wycofał się do ściany.

Nie dobrze nie chce aby tak się zachowywał

Otworzyłem powoli drzwi i powolnymi oraz ostrożnymi ruchami wszedłem do pokoju.

-Hej Starscream - przywitałem się cicho i łagodnym oraz spokojnym tonem głosu. Nie chcąc zbytnio naruszać jego strefy usiadłem na łóżku i spojrzałem na niego delikatnie się uśmiechając.
Niestety nie odwzajemnił mojego życzliwego uśmiechu tylko przyglądał mi się niepewnie. Jego skrzydła były odpadnięte, a ciało wyglądało znacznie lepiej niż te trzy dni temu. Widać było, że coś pił z energonu, ale nie w takich ilościach jakich powinien. Jego twarz nie pokazywała niczego, ale zaglądając w optyki był tam ból, strach i brak chęci do życia.
-Jak się czujesz? - zapytałem cicho i patrzyłem się na niego gdy on wydawał się chcieć zniknąć. Chwilę siedział bez ruchu i tylko wzruszył ramionami. -No dobrze, a tak bardziej słowami? - spytałem, ale on kiwnął głową na nie. -Dlaczego? - ponownie wzruszył ramionami.

Perspektywa Starscreama

Nie wiem ile minęło odkąd jestem w bazie autobotów i od wizyty Knockouta, który dał mi małą nadzieje, że wszystko będzie dobrze. Niestety, ale nie było. Moja iskra bolała choć ciało się regenerowało to iskra, moje serce bolało. Czułem jakbym stracił wszystko co chciałem mieć i być. Dreadwing zabrał wszystko moją godność, niewinność, stanowisko i praktycznie życie.

Ocalałem tylko dzięki autobotom, ale co ja mogłem dalej robić? Zapewne jestem martwym zdrajcą w optykach Megatrona, a powoli zaczęło mi zależeć. Straciłem wszystko... I zostałem na łasce Prime'a.

Zaczynałem powoli przyzwyczajać się do tego miejsca. Nikt nie robił mi krzywdy wszyscy wydawali się być mili... Jednak nie potrafiłem zaufać im sam nie wiedziałem czy sobie mogę zaufać. Ktoś zapukał do drzwi co wyrwało mnie z moich przemyśleń, szybko wycofałem się pod ścianę i patrzyłem spod byka na drzwi.
To nie mógł być Ratchet, bo on gdzieś rano przychodzi i na wieczór. W drzwiach patrzyłem na swoje wątłe ciało, które było dość słabe. Drzwi w końcu się uchyliły, a przez nie wszedł ostrożnie Prime. Moje skrzydła od razu opadły na sam dół, a ciało samoistnie bardziej przy legło do ściany. Mech był spokojny, a jego głos był dość przyjemny, co delikatnie mnie uspokajało. Zaczął się mnie wypytywać o różne rzeczy, ale ja tylko kiwałem głową i wzruszałem ramionami nie chcąc rozmawiać o niczym, a tym bardziej z nim. Jednak mech nie poddawał się tak łatwo jak medyk, którego zbywałem.

-No Starscream chcemy ci tylko wrócić do zdrowia, dlaczego aż tak nie chcesz pomocy od nas?

-Bo nie chce - powiedziałem zachrypniętym głosem nie patrząc się na niego gdyż i tak zobaczył za dużo w moich optykach.

-Robimy wszystko aby ci pomóc, ale jeśli nie chcesz współpracować to tylko utrudniasz nam sprawę.

-Wiem - rzekłem cicho, a nawet chyba za cicho.

-Starscream pozwól sobie pomóc - nie podnosił głosu ani niczego tylko spokojnie siedział i patrzył się na mnie swoim spokojnym wzrokiem.

-Nie potrzebuje - odparłem i kaszlnąłem gdyż chrypka była zbyt nieprzyjemna.

-Potrzebujesz, ale odtrącasz naszą pomoc... Gdybyś współpracował to byś mógł chodzić po całej bazie, a tak to siedzisz w jednym miejscu.

-Wole tu siedzieć - od rzekłem i popatrzyłem się w swoje szpony.

Gdybym tak wrócił do deceptikonów z głową Prime to bym mógł tam zostać? Nie to głupie... On pomyśli, że coś knuje...

Westchnąłem cicho i nadal patrzyłem się w swoje palce.

-No dobrze nie będę cię już męczyć Starscream gdybyś czegoś potrzebował to tylko powiedz - stwierdził i wstał z koi, ale ja nie odpowiedziałem znowu. Teraz to on westchnął zawiedziony i bez dodatkowych słów wyszedł z mojego pokoju.

Znowu pogrążyłem się w swoich myślach. Nie miałem tu żadnego przedmiotu ukazujący czas ludzki co, by mi się przydałby, bo trochę szkoda iż nie wiem jaka jest godzina.
Mogłem tylko zdać się na swoją intuicje i w wiedzę jaką zdobyłem.
Czas dość szybko minął gdyż pojawił się Ratchet, który jak co rano i chyba wieczór badał mnie czy rany wszystkie się poprawnie leczą, codziennie praktycznie to samo.

-Jak się czujesz? - spytał na co tylko zwruszyłem ramionami -No tak jak codziennie to samo wzruszenie ramionami - stwierdził i przewrócił optykami. -Coraz lepiej wszystko się leczy - rzekł - jednak musisz więcej jeść - oznajmił i odsunął się ode mnie po rutynowym badaniu. -Powinieneś spać na koi, a nie na kocu na ziemi to źle w końcu na ciebie wpłynie - powiedział, a ja jak zwykle wzruszyłem ramionami. -Dobra nie komentuje - stwierdził i ruszył ku wyjściu.

Po chwili i on zniknął, wtuliłem się w koc i przymknąłem optyki. Gdzieś w nocy gasną światła i muszę świecić lampkę aby coś widzieć w ciemności, bo nie ufam na tyle im aby spać w mroku w którym może zaczaić się jakiś mech. Niechętnie wstałem i podszedłem do biura, a po chwili lampka dała więcej światła do pokoju.
Wróciłem do swojego konta i wtuliłem się ponownie w miły kocyk.
Miałem dziwne wrażenie, że dziś coś złego się stanie.

~~~~~~~~~~~~~~~~
1287 słów

Co się wydarzy?
Czy Starscream ma dobre przeczucie?
Kto będzie następny?

Następnym rozdział będzie gdy go tylko napiszę!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro