Rozdział 4
Przy kolacji opowiedziałam rodzicom, co działo się w szkole. Byli wkurzeni, gdy szczególnie opowiedziałam im o sytuacji przy szafkach.
Następnego dnia wstałam z nie miłą myślą. Co będzie dzisiaj w szkole po tym jak pisałam z Wielkim Panem naszego kraju?
Wykąpałam się i ubrałam na siebie przygotowane, jak zwykle, ubrania. Dzisiaj założyłam na siebie białe rurki i miętową koszulkę. Na stopy włożyłam czarne trampki. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Wzięłam jeszcze plecak i telefon i zeszłam na dół, aby zjeść śniadanie.
Niestety dzisiaj rodzice wyszli wcześniej do pracy i nie było już ich w domu. Zjadłam śniadanie i zamknęłam dom. Ruszyłam w stronę szkoły.
Dotarłam tam po dziesięciu minutach. Mój plan na dzisiaj to unikać sami wiecie kogo. Trochę będzie ciężko, bo przecież jesteśmy razem w klasie.
Z szafki wzięłam książki na wszystkie lekcje, czyli chemię, fizykę, geografię, język angielski i polski. Dziś kończę o trzynastej dwadzieścia pięć, więc może będzie jakaś szansa, że go uniknę.
Szybkim krokiem ruszyłam do sali od chemii. Na wszystkich zajęciach siedzę przy biurku nauczyciela, więc wątpię, że usiądzie przy mnie.
Gdy zadzwonił dzwonek na pierwszą godzinę. Nie było go. Wtem do klasy szybko wszedł nie kto inny jak nasz kochany książę.
- Dobry - powiedział Hale.
Przeleciał szybkim wzrokiem po klasie na chwilę zatrzymując się na mnie. Po raz kolejny usiadł obok tapeciary.
Kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę chyba jako pierwsza wyszłam z klasy i pobiegłam do łazienki. Tak jestem oryginalna w chowaniu się. Usiadłam na podłodze.
- Co tu robisz Alea? - zapytała moja koleżanka z klasy Martha.
Wyciągnęłam zeszyt i długopis po czym napisałam, że się chowam przed tym idiotą.
- W łazience? Słaba kryjówka, ale spokojnie nie zdradzę jej - powiedziała Martha i wyszła.
Poczekałam aż minie dziewięć minut przerwy. Wychodząc rozglądałam się na wszystkie strony czy aby w pobliżu nie widać gdzieś księcia.
Po tym jak zadzwonił ostatni dzwonek od razu wybiegłam ze szkoły. Dzisiaj jak zwykle w piątek poszłam nad jezioro.
Było cudownie. Jak co piątek. Wróciłam do domu o godzinie szesnastej. Rodzice będą dopiero za godzinę. Plecak położyłam gdziekolwiek w moim pokoju i rzuciłam się na łóżko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro