Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 34

Nie sprawdzony! Jeśli pojawiły się jakieś błędy, napiszcie mi w komentarzu!

Ale nie trwało to dłużej niż kilka sekund. Chwilę później odwrócił wzrok i zaczął jakby słuchać swojej, nowej dziewczyny. Z westchnieniem weszłam do szkoły. Pożegnałam się z chłopakami i koleżanką z klasy, która miała swoją szafkę w zupełnie innym miejscu niż ja, a chłopaki poszli na swoje lekcje.

Z szafki wyjęłam potrzebne podręczniki. Moje ręce nadal się trzęsły przez co nie dawały o sobie zapomnieć. Ze zdenerwowania upuściłam kilka zeszytów i kartek. Kucnęłam, aby je podnieść. Zaczęłam je zbierać. Gdy miałam sięgnąć po trzy ostatnie złączone ze sobą kartki, ktoś chyba miał zamiar podnieść te same kartki, ponieważ dotknęłam jego dłoni. Natychmiast odsunęłam swoją i spojrzałam na tego delikwenta. Był to Lucas. Wstałam i odebrałam kartki, które podał mi chłopak po krótkiej chwili. Schowałam wszystko do szafki i zamknęłam ją. Wzięłam swój plecak i ruszyłam do klasy wymijając księcia.

Jeśli on nie ruszył tego swojego królewskiego tyłka, by odwiedzić mnie w domu, to ja nie zamierzam rozmawiać z nim w jakikolwiek sposób. Weszłam do klasy i usiadłam na swoim poprzednim miejscu, czyli w pierwszej ławce. Na pierwszej godzinie mam biologię.

Gdy zadzwonił dzwonek do klasy weszła reszta uczniów wraz z nauczycielem, który kilka chwil później sprawdził obecność. Z tego, co usłyszałam nie było Lucasa. Cieszyłam się tym, ale nie porwało to długo, bo chwilę później książę wszedł z hukiem do klasy razem z Alishią nie przepraszając za spóźnienie. Usiadł w jednej z tylnych ławek. Nauczyciel zaczął prowadzić lekcje. Po zakończeniu zajęć zostałam w klasie, by umówić się z panem od biologii, kiedy mogę zaliczyć wszystkie sprawdziany, które były do tej pory.

W końcu nadeszła moja upragniona przerwa na lunch. Planowałam zaszyć się w kantorku, gdzie nikt nie będzie mnie widział. Niestety nie pomyślałam o jednym. Że Lucas może nadal tam przychodzić. Kilka minut później po tym jak weszłam ja i usadowiłam się na materacach i zaczęłam jeść kanapki, które przygotowała mi mama, do środka zajrzał Lucas. Rozejrzał się po pomieszczeniu, a gdy zauważył mnie wszedł do środka i zamknął drzwi. Na klucz. Schowałam resztę mojego jedzenia do plecaka i wstałam na równe nogi.

- Czego chcesz? - Zapytałam w języku migowym, nie patrząc na to, czy chłopak mnie zrozumiał.

- Porozmawiać - odpowiedział, czyli zrozumiał.

Czyżby nadal uczył się języka migowego? Mniejsza z tym.

- Ale ja nie - powiedziałam i chwyciłam plecak, chcąc wyjść.

Chciałam opuścić pomieszczenie nie dotykając chłopaka, ale raczej nie było to możliwe ze względu, że Lucas był tuż przy drzwiach.

- Odsuń się. Chcę przejść - powiedziałam.

- A ja chcę porozmawiać. Kto ci to zrobił? - Zapytał wskazując moją bliznę na twarzy.

- Nikt. Po za tym jakoś nie byłeś skory do tego, by przyjść do mnie, gdy wróciłam do domu - powiedziałam. - Zmieniłeś się. I to na gorsze. Byłeś inny, gdy cię wtedy znałam. Co się stało? I dlaczego chodzisz z tą pustą dziewczyną?

- Jordan i Alex powiedzieli ci wszystko, więc po co się pytasz? - Zapytał Lucas.

- Tak, powiedzieli mi, ale chcę usłyszeć twoją wersję również. Nie chcę cię osądzać, gdy nie usłyszałam tego, co ty masz do powiedzenia - powiedziałam w migowym.

Chłopak zaśmiał się.

- Byłabyś dobrą królową.

- Może bym była, ale teraz wytłumacz mi to wszystko.

- Usiadźmy, bo chwilę to potrwa - oznajmił Lucas i usiedliśmy.

Usiadłam tak, aby widzieć jego twarz.

- A więc zacznę od tego, że przez sześć miesięcy szukałem cię jak wariat, jakiś paychopata normalnie. Nie jadłem, nie spałem. Tylko szukałem. Chciałem mieć cię przy sobie, bo cię kocham. Trafiłem nawet do szpitala z powodu wycieńczenia organizmu. Po tych sześciu miesiącach zacząłem wątpić w to, że cię znajdę, aż w końcu straciłem jakąkolwiek nadzieję. Zmieniłem się z powrotem w tego samego, a nawet gorszego człowieka, zanim cię poznałem. Związałem się z Alishią, by móc chociaż trochę zapomnieć o bólu i uczuciu, którym do tej pory cię darzę. Gdy wróciłaś, rozkazałem, aby żadnego reportera nie było przed twoim domem. Chciałem, żebyś miała spokój. Nie przyszedłem, bo zwyczajnie stchórzyłem. Myślałem, że nie będziesz chciała mnie znać, bo cię nie znalazłem. Nie uratowałem przed tym, co cię spotkało - powiedział Lucas, a ja ze wzruszenia się popłakałam.

- To nie twoja wina, że mnie porwali. Ci ludzie, którzy byli tam... Byli psychicznie chorzy - powiedziałam w migowym.

- Powiesz mi, kto ci to zrobił? - Zapytał Lucas spoglądając w moje oczy, na co ja zdecydowanie pokręciłam głową.

Nawet nie spostrzegliśmy, że było już dawno po dzwonku. Jak mogliśmy go nie usłyszeć? Nie było sensu iść na tą lekcję, więc zaczekaliśmy do następnej i wspólnie poszliśmy na nią. Lucas chciał trzymać mnie za rękę, ale... Ja nadal boję się dotyku kogokolwiek.








Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro