Rozdział 17
Perspektywa Lucasa
Siedziałem właśnie w pokoju i miałem zamiar napisać do dziewczyny jak obiecałem, ale nagle to ja pierwszy dostałem wiadomość.
Otworzyłem ją i zobaczyłem zdjęcie dziewczyny z pluszakiem. Od razu ustawiłem je na tapetę. Potem przez kilka minut pisałem z nią. Pytała mnie o to, co robiliśmy w szkole i zapytała, czy bym jej nie wysłał zdjęć. Potem zakończyliśmy naszą rozmowę.
Wtem usłyszałem pukanie do drzwi.
- Wejść - powiedziałem, a po chwili zobaczyłem w wejściu ojca - Czego chcesz? - zapytałem.
- Jak ty się witasz z ojcem? - zapytał już zdenerwowany ojciec.
- Normalnie. To co chcesz? - zapytałem już trochę spokojniej.
Tata zamknął drzwi i usiadł w moim ulubionym fotelu.
- Zauważyłem, że się zmieniłeś. Na lepsze. Czyżby jakaś dziewczyna? - zapytał ojciec.
- Nie zamierzam Ci spowiadać się ze wszystkiego, a szczególnie z mojego życia prywatnego - oznajmiłem.
- Rozumiem, ale pamiętaj o tym kim jesteś - powiedział ojciec - Nie zepsuj naszego dobrego imienia i tak już dość je nadwyrężyłeś.
- Jeśli masz zamiar po raz kolejny mówić mi o tym samym to lepiej nie zaczynaj. Znam tą śpiewkę na pamięć - powiedziałem.
Ojciec tylko westchnął i wyszedł. Nie miałem co robić. Była godzina osiemnasta dwanaście. Wyszedłem z pokoju i z pałacem. Byłem nadal zdenerwowany rozmową z ojcem.
Perspektywa Alei
Właśnie skończyłam przepisywać lekcje, gdy usłyszałam jak coś puka o moje okno. Podeszłam do niego i otworzyłam je.
On naprawdę zwariował. Po raz kolejny przyszedł do mnie. Lucas zaczął wspinać się po drzewie. Po krótkiej chwili dotarł i wszedł do środka. Nagle kichnęłam wprost na księcia.
- Na zdrowie - powiedział Hale w języku migowym.
- Dziękuję - odpowiedziałam.
Wskazałam na pluszaka i popukałam go w głowę.
- Ale za co to? - zapytał chłopak.
- Za chęć do życia - powiedziałam w migowym.
- Mój migowy kuleje, ale zrozumiałem tylko słowo chęć, więc podejrzewam, że powiedziałaś Za chęć do życia.
Biłam mu ciche brawo. Wzięłam zeszyt i długopis do ręki.
Moi rodzice są w domu.
- No i co z tego? Będę cicho tylko mnie nie wyrzucaj jak poprzednim razem - powiedział ze uśmiechem na ustach Lucas.
Niech Ci będzie, tylko bądź cicho.
- Jasne jak słońce - szepnął Lucas.
Położyłam się na łóżku obok mojego misia.
- A ja? - zapytał Hale, a wzruszyłam ramionami i po chwili pokazałam mu podłogę - Ale książę nie może leżeć na podłodze.
Przewróciłam oczami. Wstałam i położyłam miśka na podłodze po czym z powrotem położyłam się na łóżku. Poklepałam miejsce obok siebie, a książę położył się obok mnie.
Dlaczego do mnie przyszedłeś? - napisałam na kartce.
- Ojciec zauważył, że zacząłem się trochę zmieniać. Powiedział, że może to przez dziewczynę, a ja powiedziałem mu, że nie będę się spowiadać mu ze swojego życia prywatnego. On powiedział, że mam pamiętać o tym kim jestem i mam nie spaprać dobrego imienia rodziny królewskiej. Znam tą śpiewkę na pamięć - powiedział Luke.
Lucas, pamiętaj, że to twój ojciec. Drugiego takiego nie znajdziesz. On kocha Cię na swój własny sposób, ale kocha. Pamiętaj również, że musi dbać o królestwo, które kiedyś Ci przekaże. Postaraj się być dla niego wyrozumiały.
- Kocham Cię za to, że potrafisz mnie wysłuchać, a nie tylko dajesz mi rady - powiedział Lucas, a mnie zamurowało.
Co ty właśnie powiedziałeś? - napisałam na kartce.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro