Rozdział XX ,,Sen? ''
Natsu
Uniosłem powieki, zaś blask słonecznego dnia raził me oczy przez co z grymasem na twarzy musiałem osłonić się ręką.
Spojrzałem na miejsce, w którym obecnie byłem.
Znajdowałem się na polanie...
Zielona rosnąca trawa tak samo jak budząca się roślinność unosiła na delikatnym wietrze swój zapach, dający spokój dla duszy tak samo jak panująca cisza.
Właśnie ,,cisza''. Brak odgłosów zwierząt czy też innych zjawisk. Na niebie nie było ani jednej chmury, a słońce mimo to nie dawało takiego ciepła jak w lecie. Jednakże nie to teraz mnie najbardziej martwiło.
Zastanawiał mnie konkretny powód mojej obecności tutaj.
Świadomość tego, że jest się daleko od domu. Od rodziny. Od ukochanej nie dawała mi spokoju, a narastające złe samopoczucie, dezorientację i tęsknotę.
Wstałem i zacząłem biegać wzrokiem na cały obszar, lecz nie zastałem ani żywej duszy. Otaczała mnie tylko przyroda i nic więcej. Nie chcąc dłużej stać w jednym miejscu ruszyłem przed siebie.
Nie miałem bladego pojęcia, na temat swojego położenia, lecz dalej brnąłem przed siebie mając nikłą nadzieję, że znajdę jakąkolwiek wieś, bądź człowieka lub istotę rozumiejącą ludzką mowę.
Nie minęła nawet godzina, a jak dla mnie kilka, dopóki nie zorientowałem się, że mimo przebytej drogi przez otwarty teren nie ruszyłem się z miejsca. Te same drzewa... To samo ułożenie kamieni w niewielki stos na jednej stronie. I to samo słońce, które również się nie ruszyło tylko było tam, gdzie jest.
- Co jest?... -spytałem sam siebie patrząc chwilę na swoje stopy, a potem na swój ubiór
Jego wygląd zadziwił mnie i to bardzo. Bogate skromne królewskie szaty, koloru wyblakłego błękitu i ciemnych niebieskich pionowych pasów oraz futro wyszyte na kołnierzu, zaś na barkach miałem naramienniki trzymające szkarłatną pelerynę powiewaną na wietrze. Ciemnobrązowe spodnie idealnie kontrastujące z górną częścią ubioru, a różowe włosy z czerwonymi końcówkami ułożone były w artystyczny jak zwykle nieład.
Nie wiedziałem co mam teraz zrobić. To miejsce wydawało mi się bardzo dziwne i nie chodziło mi tu o panujący tutaj klimat, lecz czułem jakby czas stanął w miejscu. Chciałbym móc zobaczyć kogoś bliskiego. Kogoś kto by mi doradził co w owej sytuacji powinienem robić.
Zamknąłem oczy i wykonałem kilka głębokich oddechów. Znów je otworzyłem, jednak teraz byłem w pałacowym ogrodzie, a przed sobą miałem bardzo znajomą mi sylwetkę, która była odemnie odwrócona tyłem i siedziała na balustradzie kwarcowej altany.
-Lucy. -wyszeptałem szczęśliwy i czym prędzej pobiegłem w jej stronę
Ta odwróciła głowę i z uśmiechem wyszła z ganku i szła w moim kierunku trzymając w dłoniach mały wianek upleciony z różnoro rosnących tutaj kwiatków.
-Natsu! Patrz co dla ciebie zrobiliśmy! -zachichotała radośnie
,,Zrobiliśmy''? Nie wiedziałem, o co chodziło w przekazaniu blondwłosej, lecz gdy tylko znalazła się tuż obok mnie, zrozumiałem...
Z szoku jakiego w tamtym momencie doznałem nie mogłem porównać z niczym. Stałem i wpatrywałem się w jej osobę, a raczej w jej dolne partie, które były zaokrąglone.
Była w ciąży...
Będzie miała dziecko...
Pytanie skąd, przecież jeszcze niespełna wczoraj widziałem ją i nie była w tym stanie. Coś musiało się wydarzyć. Ten świat w którym jestem...
Właściwie to jak się w ogóle znalazłem tu? Jedynie co pamiętam to rozmowa z ojcem, a potem... Wszystko jakby przez mgłę.
- Natsu...
Znów usłyszałem swoje imię, lecz tym razem to był męski głos. Odwróciłem się w stronę mej lubej i nowo przybyłych, którymi okazali się być Zeref i Mavis trzymająca w swoich dłoniach małe zawiniątko.
"No lepiej być chyba nie mogło!? Co jeszcze!?" pomyślałem, lecz kiedy tylko zwróciłem na nich swój wzrok nie odezwałem się ani słowem, czekając aż któreś z nich wytłumaczy mi to całe zajście.
Jak na zawołanie nagle odezwała się Mavis.
- Natsu wydarzenie które pojawi się niedługo w naszym Królestwie całkowicie zmieni nasze dotychczasowe życie. - powiedziała przyciszonym drżącym głosem, ale i tak go usłyszałem
- Proszę wyjaśijcie powód mojego tutaj przybycia. Gdzie ja jestem i czemu tu jestem?
Spojrzeli po sobie porozumiewawczym spojrzeniem.
- Na twe pytania kto inny ci podpowie, bracie...
- Cierpliwość jest cnotą, najdroższy. Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.
Wtem pojawiła się wokół mnie ciemność. Oni zniknęli tak samo jak całe otoczenie.
Usłyszałem krzyk. I to nie byle czyj... Dlatego nie zwlekając ruszyłem w kierunku narastających głosów. Znikąd pojawiło się jasne światło przez co znów na chwilę zakryłem oczy. Światło udało, a na jego miejscu pojawił zapach popiołu i gorąc wydobywający się z ognia, palący i niszczący doszczętnie wszystko.
Z przerażeniem oglądałem widok palącej się stolicy, krzyków poddanych, uciekającej zwierzyny. Obraz wzięty z najgorszego horroru. Jednak mój prawdziwy strach pojawił się wtedy, gdy usłyszałem ryk bestii.
Ryk smoka walczącego zawzięcie z drugim.
Różnił jedynie ich wygląd. U jednego z nich łuski miały barwę szkarłatną zaś u drugiego przypominające pancerz. Czarne łuski pokryte ciemno niebieskimi floresami odbijały promienie ognia, skierowane od czerwonego smoka.
Zażarty bój obu gadów niszczyły wierze i domy. Wojska królewskie jak i przyjaciele walczyły z jego mniejszymi wersjami, lecz to one miały przewagę. Krwi było coraz więcej, jak i również ofiar...
Istna tragedia.
Apokalipsa.
Obraz nie do opisania... Chciałem żeby to był jedynie sen, z którego zaraz zapewne się obudzę. Jednak to było zbyt prawdziwe.
Ryk znów zawitał w moich uszach, dodatkowo z krzykiem kobiety, który zrodził w mym sercu bliznę i najgorsze uczucia, którym towarzyszyła jedynie rozpacz.
Widziałem....
Czarno łuskowatego demona trzymającego w swej łapie mą ukochaną, a w drugiej ukochaną mego brata. Padłem a kolana z bezradności. Niewiadomo jaka nadprzyrodzona siła trzymała mnie w miejscu i nie pozwalała się zbliżyć. Jedna łza spłynęła po moim licu i zostawiając swe krople na spalonej i szarej ziemi.
Spuściłem głowę, zauważając ukradkiem oka na jeszcze jedną walkę tuż pod bestiami, lecz owe postacie były zamazane.
Wtedy kolejny krzyk ranił me zmysły i nie wytrzymując, dałem upust swoim emocjom w postaci kolejnych słonych łez.
- Błagam... Niech ten koszmar się już skończy... - mój głos drżał i każdą narastającą minutą coraz bardziej traciłem nadzieję na cud
Nagle wszystko ucichło. Zapach popiołu zniknął tak samo jak oblegający mnie świat, a za niego otoczył mnie mrok.
Znów mogłem panować nad swoim ciałem. Wstałem i stałem z wciąż opuszczoną głową. Fragment z tamtego bezprzerwy powracał mi przed oczy nasilając mój gniew.
Kilka metrów przede mną zaświeciła złota poświata, a z niej wyłoniła się kobieta. Miała slebrne włosy sięgające do barków i tej samej barwy smukłą prostą suknie. Czarne jak noc oczy wpatrywały się we mnie ze współczuciem.
Dostrzegłem w niej uderzające podobieństwo do siostry Igneel'a, a mojej ciotki.
-Grandine? - zapytałem niepewny swej racji
Pewnie wybudziłem ją z transu, ponieważ pokęciła delikatnie głową i zaczęła cytować nieznany mi wiersz.
Gdy nadejdzie odpowiedni czas,
zło panujące poza Królestwem
wykona swój ruch,
a gdy to nastąpi
Biada i rozpacz obejmie te ziemie
i pozostawi bliznę
pieczętującą nowy początek...
Siła nieczysta odbierze ci to co zyskałeś,
Potomkowie będą walczyć między sobą,
Zaś chaos pogrąży wszystko w ciemności.
Nie lekceważ tego co jest niewinne,
Wróg obróci się przeciwko wrogu,
A przyjaciel zdradzi obróci się przeciwko Tobie.
Nadchodząca bitwa dwóch światów, zadecyduje o tym
Czy nastąpi nowe jutro...
- Synu Króla, to co ujrzałeś jest jedynie zapowiedzią tego co nastąpi już niedługo. Jednakże miej na uwadze, że zlekceważając to sprowadzisz na swoich bliskich wielkie nieszczęście.
Zakończyła swój monolog, a ja wciąż przetwarzałem w myślach to co powiedziała mi slebrnowłosa.
,,Wróg przeciwko wrogu "? ,,Przyjaciel przeciwko mnie"?
-A co jeżeli zapobiegnę tej wizji?
-Nie zrobisz tego. - powiedziała bez wahania
-Dlaczego?
-Zapobiegając wojnie stracisz osobę, która była z Tobą od samego początku twojej przemiany.
-Kim on lub ona jest? - musiałem wiedzieć
-Tego zdradzić ci nie mogę. Przeznaczenia nie da się cofnąć, lecz tylko synowie króla zadecydują o losach tego państwa jak i całego świata.
- Ale/...
- Żegnaj, Natsu. Mam nadzieję, że nasze kolejne spotkanie odbędzie się w lepszej sytuacji. Pozdrów Igneel'a i przekaż mu to co czego się dowiedziłeś.
Zniknęła w złotej poświecie, zaś ja pogrążyłem się w ciemności.
~•~
-NIE! - krzyknąłem podnosząc się z wyciągniętą przed siebie dłonią.
Spojrzałem na nią, a potem na siebie.
Byłem w moim i Lucy pokoju. Za wielkim oknem panowały egipskie ciemności, co oznajmiło mi, że jest noc, a pokój oświetlał nikłe ogień z kominka. Przetarłem ręką oczy, chcąc opanować oddech. Wspomnienie tego co zobaczyłem nie istniało ale miało nastąpić, choć mimo tego i tak cieszył mnie fakt, że to nie wydarzyło się naprawdę.
Poczułem dotyk na ramieniu, przez co odwróciłem głowę by spojrzeć w zmartwioną twarz blondwłosej.
- Natsu co się stało?
Nie odpowiadając na jej pytanie wtuliłem się w nią, rozkoszując się jej zapachem, jej bliskością.
Przez chwilę siedziała na posłaniu nieruchomo, po czym jedną ręką zaczęła głaskać mnie po głowie, wplątując swe smukłe palce w moje włosy.
- Martwię się o ciebie. Krzyczałeś przez sen i nie mogłam Ciebie obudzić. Powiesz mi co się stało?
Myślałem co powiedzieć. Nie mogłem nikomu innemu tylko ojcu powiedzieć o przepowiedni.
-To już nie istotne. Zwykły koszmar i nic więcej...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ohayo!!!
Jak widać na danym rozdziale powyżej, zaczyna się powoli coś dziać.
Zapewne ucieszył kogoś fakt lub nawet chyba nie zauważył ale udało mi się napisać to w POV Natsu!
Część wyszła jak wyszła, ponieważ dopiero rano się zorientowałam, że są dzisiaj....
*chwila ciszy*
WALENTYNKI!!!!!!!
Dlatego czym prędzej chciałam ten zacny rozdział wstawić :3
(nie wspominajac, że nie jest w ogóle związany z tym świętem ale kij z tym XD)
Za wszelaką błędną ortografię lub powtórki przepraszam :'|
Tyle mili moi i z racji takiej jakiej jakie jest dzisiaj święto:
Życzę Wszystkim Zakochanym oraz Singlom (w tym mnie XD)
Mile spędzonego wieczoru w romantycznej atmosferze X'D
Od Waszej Safiry :*
❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Nowości *-* 👆👇
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro