Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XV ,,Należysz do mnie''

Wciąż siedzieli na altanie, obejmując się i spoglądając na wielki księżyc. Na ich twarzach widniał uśmiech, a także ulgę, że osoba którą darzą uczuciem, odwzajemniła to.

Lucy wzdychając spokojnie, położyła głowę na jego ramieniu, zaś on pocałował ją w czubek głowy. Cisza jaka panowała wokół była przyjemna, a w ciemności gdzieniegdzie latały niewielkie stadka świetlików.

Młody książę, od dłuższego czasu walczył ze swoimi myślami. Kochał Heartfilię, a w związku z tym nie chciał ukrywać przed nią tego kim jest. Bał się jej reakcji, jednak wiedział że prędzej czy później się dowie i będzie chciała uciec. A tego by nie zniósł... znowu stałby się bezduszną istotą, jak jego ojciec, po stracie królowej. W końcu wziął głęboki wdech i oderwał się na chwilę od dziewczyny. Z lekka zdziwiona skierowana swoje spojrzenie na niego i chciała coś powiedzieć, lecz widząc powagę w oczach ukochanego, milczała.

-Lucy.. Wiesz jakim wielkim uczuciem cię darzę, prawda? I wiesz, że ze mną nigdy nie stałaby ci się krzywda

-Prawda. Lecz nadal nie wiem przez co mam to rozumieć?

-Nie musisz zrozumieć, lecz... jest pewna tajemnica, której każdy z mojego rodu i bliskich musi chronić.... -spojrzał jej w oczy- Ja... Ja nie jestem taki jak za jakiego mnie bierzesz. J-jestem...-odwrócił wzrok-... potworem... Możesz uciec, nie zatrzymam cię, ale chcę żebyś/...

-Cii... -wskazującym palcem zamknęła mu usta, co wprawiło go w dezorientację. Zaśmiała się widząc jego minę- Nie musisz dodawać więcej szczegółów. Nie zamierzam uciekać, czy czuć do ciebie odrazę czy strach. Kocham cię i nic tego nie zmieni. -zabrała palec, a kciukiem dłoni pogłaskała jego policzek

-Jak możesz być taka spokojna? Dowiedziałaś się kim jestem i czemu nie jesteś przerażona i czemu mnie za to nie znienawiadzisz? -nie ukrywał zdziwienia

-Czy każdy z waszego pochodzenia jest taki płochliwy i pesymistyczny? -wygięła konciki ust delikatnym uśmiechu, i nie przestając trzymać jego lica- Nie obchodzi mnie, że nie jesteś tym za kogo myślałeś, że cię uważam. (ktoś się po łapał o co chodzi?) Nie oceniam ludzi, czy innych istot po wyglądzie, ale to co mają tutaj... -zabrała rękę i przyłożyła ją do jego klatki piersiowej tam, gdzie znajduje się serce. Mimowolnie złapał ją i przytrzymał - Od ciebie czuję ciepło i wiele różnych emocji, nie należących do mroku. Jesteście przeciwieństwem tego co jest złe. Ty, Zeref, Mavis czy nasi przyjaciele... Poza tym od pewnego czasu wiedziałam o tym sekrecie. -zrobiła śmieszną minę, stykając ze sobą przy tym dwa palce

-C-co!? Kto ci powiedział?

-Cóż, byłam jakby to powiedzieć... Przypadkowym obserwatorem tego zdarzenia.

-Kim on lub oni byli?

-A czy to ważne? Z resztą i tak inni wiedzą, że ja wiem kim jesteście. -wzruszyła ramionami

-Czyli ty ja nic o tym nie wiedziałem? -spuścił głowę, udając przybitego. Lucy nie mając już nic do powiedzenia, nie hamowała śmiechu, do którego Natsu przyłączył się chwilę potem

Z daleka ,,niewielka'' grupa gapiów patrzyła na to zjawisko, jak na komedie romantyczną, wziętą z książki. Panie miały chusteczki i wycierały łzy płynące z oczu lub smarkały nos i po cichu dawały aplauz, zaś płeć przeciwna patrzyła na to obojętnie, jedząc jedzenie zabrane z bufetu.

-Mój braciszek, w końcu stał się mężczyzną. -stwierdził Zeref obejmując żonę i wycierając niewidzialną łezkę

-Tak, to prawda. -potwierdziła jego słowa Mavis

-To takie męskie! -wykrzyczał Elfman przybierając dumną postawę (XDD)

-Czemu ten idiota, jako pierwszy zdobył drugą połówkę? -skarżył się Fullbuster ściągając marynarkę

-Juvii, czuje się pominięta ~!

-*smarkanie nosa* Yh~ Nie sądziłem, że z niego coś wyrośnie~. -wychlipał Makarov -IMPREZKA Na mój koszt!

Jak na zawołanie zmieniono utwór melodii z cichej ballady na coś szybszego, a goście rzucili się na trunek niczym, lwy na mięso. W połowie tejże balangi wróciła para, po czym przyłączyła się do świętowania.

Święto w restauracji Fairy Tail skończyło się tuż nad ranem. Goście po długim i udanym pobycie wracali do domów niosąc za sobą pełno wspomnień, które u niektórych były w postaci dużego~ kaca.

-Moja głowa~ -jęczał różowowłosy, co rusz mrużąc oczy i waląc czołem o zimną szybę powozu, gdy przypadkiem jedno koło karety przyjechało po dużym kamieniu

-Boli ~... -przyłączyła się do niego blondynka zajmując 3/4 miejsca, na którym siedzieli i opierając się o jego plecy

-Normalnie jak dwie krople wody. -powiedziała Vamillion

-Ile jeszcze będziemy musieli to znosić? Mavis jak tak dalej pójdzie to ja wolę już iść pieszo niż słuchać tego wycia... -stękał czarnowłosy przykładając dłonie do uszu

-Spokojnie za 10 minut będziemy na miejscu. -w odpowiedzi usłyszała od niego tylko jęknięcie

Docierając pod sam pałac, Natsu i Lucy, ledwo do czołgali się do swoich pokoi. Już na samym początku chcieli ograniczyć alkohol, lecz namawiani przez znajomych, nie odmówili im kolejnych kieliszków trunku, a teraz muszą to odpokutować leżąc bykiem w łóżku i leczyć kaca.

Dwa miesiące do wielkiego balu

To właśnie za okrągłe dwa miesiące, odbędzie się uroczystość. Przygotowania szły na pełnych obrotach by zdążyć ze wszystkim.

Pierwsza wiosna to piękne zjawisko, kiedy z gołych gałęzi drzew wyrastają zielone pąki i kwitną kwiaty. Zwierzęta budziły się ze snu zimowego, ptaki przylatywały z ciepłych krajów, a na dworze temperatura wzrasta z dnia na dzień, zaś słońce dłużej znajdowało się na niebie.

Takie zjawisko obserwowała właśnie Heartfilia zza balkonu, opierając się o kwarcową barierkę, na której rósł zielony bluszcz. Była tak pochłonięta widokiem, że nie zauważyła, kiedy silne dłonie objęły ją w pasie, zaś osobnik położył swój podbródek na jej ramieniu.

-Na co tak patrzysz od pewnego czasu, Luce? -spytał Natsu przyciągając ją do siebie bliżej

-Na świat. -streściła krótko, a swoje dłonie położyła na jego

Odkąd zostali oficjalnie parą szumu w całej stolicy jak i Królestwie nie było końca przez co najmniej kilka tygodni. Każdy kto widział złotowłosą na rynku, podchodził do niej i składał życzenia lub zadawał różne osobiste pytania. Ich relacje od pierwszego pocałunku nie zmniejszyły się, ale za to bardziej pogłębiły. Każdego dnia dowiadywali się o sobie coś nowego, a więzi stały się nierozerwalną nicią przeznaczenia.

Słońce po kilku chwilach schował swój blask za horyzontem. Na niebie pojawiały się gwiazdy, a wraz z nimi księżyc.

-Ile już minęło czasu, gdy tutaj przybyłam i jak zmieniło się wtedy moje dotychczasowe życie? -zadała retoryczne pytanie

-Na pewno dzięki tobie moje życie nabrało więcej barw i nigdy nie czułem takiego szczęścia jak teraz. -wyszeptał jej do ucha owiewając ciepłym oddechem, po czym pocałował ją w lico

Ta odwróciła się w jego stronę i delikatnie pocałowała go w usta. Odwzajemnił to i chwycił Lucy za biodra przybliżając ją do siebie. Powoli składał namiętne pocałunki z ust na policzek, a z niego niespiesznie przechodził na długą szyję, na której się zatrzymał. Dziewczyna uwięziona w jego szczelnym uścisku i czułych gestach, cicho wzdychała, napawając się jego dotykiem.

-Kocham cię... -wyszeptała wprost w jego usta, gdy znów powrócił

-Ja ciebie bardziej.

I tak stali całując się. Nie widzieli teraz nic poza sobą. Oświetlani jedynie przez światło kominka z komnaty blondwłosej. Nic nie mogło popsuć tej chwili.

-Natsu... Jestem twoja. -powiedziała prawie, że nie słyszalnie, zamykając oczy i rumieniąc się. Jednak Dragneel to usłyszał i zaprzestał czynności

-Tak... Jesteś moja i tylko moja. Nikt poza mną nie ma prawa cię dotknąć i nikt nie może cię skrzywdzić, gdy jestem w pobliżu. (*ekhm* trochę to dwuznacznie to zabrzmiało) -otwarła oczy i skierowała ku niego wzrok- Chce też żeby każda istota wiedziała, że należysz do mnie i tylko do mnie. - pochylił się i znów całował jej szyję, lecz teraz delikatnie zaczął ją szczypać kłami, zaś oczy zmieniły barwę na szkarłat. Dziewczyna czując to cicho jęknęła

-Jednak, jeżeli tego nie chcesz...

-Chce tego, Natsu... 

Nic więcej nie mówiąc, wbił ostre kły w jej nieskazitelną skórę, z której popłynęła mała struga krwi. Krzyknęła i mocno złapała się za jego plecy.

**************************

Zeref siedział samotnie na tronie ojca. Nie mógł zasnąć, dlatego nie wiedząc co zrobić przyszedł tutaj i podziwiał  sale pełną wspomnień ze swojego dzieciństwa.

Nikłe promyki słońca ukazały swój blask wyłaniając się i oznajmiając mieszkańcom nowy dzień.

Wtem do sali wparadował zdyszany Jellal z trudem łapiąc oddech i chcąc coś powiedzieć. Zdziwiony czarnowłosy, wstał i podszedł do niego, lekko klepiąc po jego plecach.

-Jellal, spokojnie. Najpierw się uspokój, a potem mów. -powiedział widząc jak Fernandes zaczynał niewyraźnie wypowiadać słowa i gestykulować dłońmi

Niebiesko-włosy posłuchał rady Dragneel'a. Po minucie wyrównał trochę oddech i nie przejmując się swoim stanem, niemal wrzasnął ze strachem w jego stronę zdanie, które wprawiło Zerefa w osłupienie.

-Panie, Król wrócił!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział edytowany

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro