Rozdział XIII ,,Dar Światła''
Dziewczyny po długiej rozmowie i opowiadaniu swoich przeżyć jakie miało miejsce w ich dzieciństwie, zasnęły.
Od tamtego wieczoru minęły dwa miesiące. Cztery miesiące do wielkiego balu...
Lucy wróciła do monotonnej czynności jakim było usługiwanie Dragneelowi. Żaden z nich nie wspominał już o tym wypadku, lecz relacje pomiędzy tą dwójką zmieniła się niesamowicie. Stali się wtedy sobie bliżsi. Stali się przyjaciółmi.
Chociaż z dnia na dzień niczego nieświadomi, ich uczucie co do siebie stawało się coraz głębsze. Jednak kiedy w końcu odkryją w sobie miłość do tej drugiej osoby? Kto to wie? Może już wiedzą, lecz boją się sobie ją wyznać?
Słońce wystawiło swoje pierwsze promienia zza horyzontu, które wychodziły poza zasłony w komnacie pewnej blondynki. Nim światło oświetliło jej całą ekspresję, ukazała swe czekoladowe tęczówki, po czym wręcz natychmiastowo wstała. Gdy wykonała rutynowe czynności, wyszła z pokoju i udała się do komnaty różowowłosego. Przyzwyczaiła się do rannego wstawania, co prawda pierwsze dni były dla niej koszmarem, zwłaszcza, że gdy tylko spojrzała w te dzikie zielone tęczówki księcia, jej twarz pokrywała się rumieńcami.
Ubrana była w kremową bluzkę z długimi rękawami, bez ramiączek i z dużym dekoltem. Długa turkusowa spódnica sięgała dziewczynie do kostek. Na stopach miała czarne balety na lekkim koturnie.
Będąc na miejscu, kulturalnie zapukała, po czym weszła do środka. Widząc spokojną twarz Natsu, lekko uniosła konciki ust, a jej serce zaczęło wydawać mocne uderzenia. Delikatnie niczym piórko pogłaskała jego zaskakująco miękkie włosy z akompaniamentem mruczenia, od strony chłopaka.
-Natsu...
Dragneel jako wampir posiadał wyostrzone zmysł. Niegdyś kiedy był budzony przez krzyki, głośne hałasy to nic nie potrafiło go zbudzić.
Lecz kiedy Lucy wypowiadała chodź by niewiadomo jak cicho jego imię, natychmiastowo się budził, co wywołało sympatię wśród innej służby i podziw, a zarazem szok.
-Ohayo Luce... -powiedział lekko się uśmiechając, po czym wstał z posłania
-Ubrania masz przyszykowane, leżą na komodzie, śniadanie będzie za dziesięć minut. Kazano mi również powiadomić Cię, że plany na Wielki bal jest już gotowy i czeka na twoją i Zerefa decyzję. -ukłoniła się jak na służącą przystało i skierowała się do wyjścia
-Dzięki i jeszcze jedno zanim pójdziesz. -zbliżył się do niej tak, że ich twarze dzieliły marne centrymety
Znowu poczuła, to ciepło bijące od różowowłosego, które sprawiało, że robiło jej się gorąco, a lica stawały się bardziej czerwone.
-Tak, Natsu? -w takich sytuacjach czuła się niekomfortowo, lecz nie chciała się skarżyć wiedząc, że rzadko kiedy ma okazję poobserwować z takiego bliska jego wyraźne męskie rysy twarzy, perłowe uzębienie z dodatkowymi wydłużonymi kłami, gdy delikatnie otwierał usta (przypominam, że Natsu nie wie, że ona wie, że jest wampirem!) oraz tą zieleń jego oczu
-Dzisiaj wieczorem odbędzie się niewielkie przyjęcie, z okazji urodzin starego przyjaciela, Króla. Wszyscy zaproszeni muszą przyjść z osobą towarzyszącą, więc wiesz co to oznacza. - wyszeptał do jej ucha, które słysząc jego głęboki męski, a zarazem delikatny głos, spowodował lekki dreszcz
-A, mam inne wyjście? - również postanowiła mówić pół szeptem, ciągle spoglądając w jego oczy, i cicho się przy tym śmiejąc
-Nie. Nie masz. -również się zaśmiał i poczochrał ją po włosach
********************
W bibliotece nie działo się nic zwykłego. Cisza jaka tam panowała nie była nie komfortowa, a wręcz umilała tamtejszym czytelnikom skupienie się na lekturze. Levy i Lucy, aktualnie siedziały przy długim drewnianym i połyskującym starannie wyrzeźbionym stole, popijając cicho poranną kawę i rozkoszując się jego smakiem oraz zagłębiając się w lekturze.
Odkąd Heartfilia, stała się służącą, jak i (jedyną i bliską) przyjaciółką Dragneel'a, nie miały dla siebie za wiele czasu, dlatego korzystając, z tego że książęta obecnie znajdowali się w swoim ,,biurze'' jakim była ich prywatna Komnata, do której nikt nie miał prawa wchodzić, postanowiły posiedzieć razem w ich ,,drugim świecie''.
-Jak tu od dawna nie byłam... -rozpoczęła rozmowę Lucy
Co prawda, kiedy weszły do pomieszczenia i prócz krótkich słów powitania nic do siebie więcej nie powiedziały. Od tamtego czasu minęła godzina.
-Tak to prawda. Biblioteka bez ciebie stała się zbyt duża, mimo iż do tego pomieszczenia zaczyna przychodzić więcej ,,ludzi'' z naszej służby, ponieważ chcą nauczyć się elegancji i trochę wspomóc kucharzy i uczą się różnych przepisów. Ostatnio ni masz dla nas czasu i ciągle chodzisz non-stop z Natsu. -nadymiła policzki jak dziecko, co wywołało śmiech u blondynki
-Wybacz, ale wiesz jaki on jest. -powiedziała ocierając łezkę z oka
-Właściwie to nikt prócz Zerefa i teraz ciebie nie zna go z innej strony. Jaki on jest? Tak z twojej perspektywy, kiedy jesteś tak blisko niego?
Lucy, chwilę się zastanowiła. Nie mogła, a raczej nie chciała powiedzieć, że Natsu czasami wydaje się być typem faceta z humorakmi. Jak by to brzmiało? Nie chciała również powiedzieć, że w stosunku do niej potrafi być jak na swój sposób romantyczny, a może jej się to śniło? (Napiszę to tym wącik, ale to później *special* :3) I z tą właśnie myślą spaliła buraka, wpatrzona gdzieś w dal, nie wiedząc nawet że jej przyjaciółka ciągle obserwuje ją.
-Oj~ czuję tu miłość ~! - pokęciła palcem, chichocząc i szerząc się od ucha do ucha
-C-co?! -spojrzała na swoje odbicie w kubku, a tam dostrzegła dwa dorodne pomidory na policzkach
-Nie co-cuj mi tu! Ja i tak wiem swoje! Wiem, że czujesz coś do naszego księcia. -ta tylko w odpowiedzi odwróciła głowę i popijając kawę, chcąc ukryć swoje rumieńce
******************
Miała na sobie białą suknię, której część od pasa w dół połyskiwała złotym brokatem. Była bez ramiączek i lekko obcisła w biuście, jak i w talii, uwydatniając kształty dziewczyny. Długie blondwłosy bezwładnie opadały kaskadą na plecy i piesi, której końcówki były falowane. Niewysokie szpilki tego samego koloru co suknia, dodawały jej kilka centymetrów wzrostu. Gęste rzęsy, ukrywały zmysłowe oczy, koloru ciepłej czekolady.
Każdy strażnik, jak i inny sługa płci przeciwnej, napotykając ją na swojej drodze, odrazu dostawał krwotoku lub stawał jak kamień nie mogąc się wysłowić. Nie istniał chyba żaden mężczyzna, który nie zazdrościł by księciu takiej kobiety. On sam nie mógł zawiele powiedzieć, gdy ją zobaczył. Nosił na sobie śnieżnobiałą koszule z długim rękawem, schowanym za czarną marynarką i tego samego koloru spodni podkreślających długie nogi, wykańczając idealną kompozycję matowymi półbutami. Mimo że byli przyjaciółmi, zwierzali się sobie z problemów będącymi niczym lina cisnąca serce to nawet oni ukrywali przed sobą tajemnice, o których nikt nie mógł się dowiedzieć.
Czując ciepłą dłoń na policzku, spąsowiał przypominając sobie iż stoi od kilku chwil niczym posąg wgapiony jakby spotkał coś niezwykłego.
-Dobrze się czujesz? Nie masz gorączki? Jesteś cały czerwony. -stwierdziła zmartwiona, gdy ten próbował patrzeć we wszystkich i we wszystko tylko nie w biust przyjaciółki (jest wyższy o głowę, jakby co)
-Ee? A! Tak! Nic mi nie jest! -zapewnił ją
-Napewno? -uniosła pytająco brew patrząc na niego i jego ubiór od stóp do głowy
-Tak, możemy już iść? Zeref i Mavis na nas czekają w karecie. -starał się zmienić szybko temat rozmowy
-Jasne... -odwróciła się nie chcąc, żeby nie wiedział jej zawodu w oczach, po czym poszła po płaszcz, zostawiając go samego z potokiem myśli
********************
Podróż zajęła im mniej więcej godzinę. Powoli nadchodziła wiosna, czego dowodem były drzewa jak i inne rośliny pokryte jasno zielonymi pąkami na gałęziach. Znowu wybierali się do miasta Magnolii, ponieważ to tam miało się odbyć przyjęcie. W powozie rozmawiało ze sobą tylko małżeństwo, zaś reszta słuchała lub mało mówiła z nimi.
Dotarli na miejsce. Woźny, zatrzymał karete pod sam wielki budynek o nazwie:
-Fairy Tail...? -powiedziała cicho Lucy spoglądając na napis nad drzwiami
-To sławna restauracja Makarova Dreya, znana w całym królestwie. Przyjeżdżają do niej tłumy ludzi, jednak dzisiaj jest wyjątkowo zarezerwowana dla gości z zaproszeniem. -powiedziała Mavis
Weszli przez ogromne drewniane drzwi, wcześniej pokazując zaproszenia. Pierwsze co im rzuciło się w oczy to obszerna sala o czerwonych, białych i ciemno brązowych barwach. Po kątach były ustawione stoły z różnorodnym bufetem oraz wypełniony po brzegi najlepszymi trunkami, jak i zwykłymi napojami.
Na samym środku sali znajdowała się scena, na której tańczyło wiele par. Czwórka gości starała się uchwycić wzrokiem jubilata, zgubionego gdzieś w tłumie.
-Tam, jest. -wskazał ręką Zeref na niskiego siwego mężczyznę noszącego szary garnitur i siedzącego tuż przy bufecie z kuflem piwa w dłoni
Powolnym krokiem szli w jego kierunku, zwracając na siebie całą uwagę gości. Nie obyło się bez szeptów i zszokowanych min, skierowanych na różowowłosego, którego ramię było obejmowane przez Heartfilie.
-No proszę kogo moje oczy widzą? -zaśmiał się Makarov odstawiając kufel i wygodnie opierając się o blat stołu
-Ja, mój brat oraz nasze partnerki, Życzymy Tobie Wszystkiego Najlepszego. -powiedział uśmiechnięty czarnowłosy
-Partnerki? -spojrzał na nie. Od razu rozpoznał Mavis, lecz jego wzrok zawiesił się na Lucy -Kim jesteś drogie dziecko?
-Jestem Lucy Heartfilia. Miło mi Pana poznać oraz złożyć panu Najserdeczniejsze Życzenia. -lekko się uśmiechnęła
-Już Cię lubię! -rzsekł z wyszczerzem
-Ponieważ nazwała cię ,,Pan'', a nie dziadek, dziadku. -wtrącił się Natsu
-Prosiłem was, żebyście mnie tak nie nazywali.... -jęknął, na co wszyscy się zaśmiali
**********************
Znajdowali się w Fairy Tail od dwóch godzin. Lucy obecnie siedziała przy stoliku i obserwowała tańczące pary. Lecz jej myśli były zupełnie gdzie indziej. Krążyły wokół jednej osoby.
Czemu jej serce tak mocno biło, gdy był w pobliżu?
Dlaczego czuła się wyjątkowa, kiedy zwracał ku niej swoje przeszywające spojrzenie, które po chwili łagodniało?
Dlaczego mimo niezbyt długiej znajomości, stał się dla niej taki bliski?
Czemu kocha jego uśmiech, mimo że on jak i reszta nie należą istot ludzkich?
Kiedy połączyła ze sobą wszystkie fakty, zarozumiała.
,,Zakochałam się.'' pomyślała Heartfilia. Widząc posturę stojącą przed nią, podniosła głowę by zobaczyć twarz owego osobnika, którym okazał się być nie kto inny niż Natsu.
-Czy mogę prosić panią do tańca? - spytał szarmancko Dragneel, z wyciągniętą dłonią
-Pewnie.
Ujął jej rękę, zaś drugą spoczął na jej talii, po czym zaczęli tańczyć w rytm melodii granej na pianinie, harfie i skrzypcach. Ich ruchy były wolne, a zarazem pełnej gracji. Tańczące pary niezauważalnie obserwowała ich, jak zresztą połowa zebranych tu gości.
-Luce.. -zaczął niepewnie- chciałbym ci coś wyznać... Coś co powinienem powiedzieć dawno, lecz strach objął moją duszę i serce...
-Tak..? -chciała usłyszeć te dwa słowa, o których marzyła by jej to wyznał
-Odbijamy. -jednak tą piękną chwilę i zapewne ostatnią zniszczył inny mężczyzna, który sprawnym ruchem ,,pochwycił'' Lucy, a swoją partnerkę złączył z ze zdziwionym różowowłosym
-Witaj, Natsu. -powiedziała rozradowana białowłosa
-Lisanna. -jego słowa były wypowiedziane bez emocji, a wyraz twarzy stał się groźny - Zakazałem zbliżać Ci się do Luce, po twoim wybryku.
-Nie cieszysz się, że mnie widzisz? -zbliżyła się
-Niespecjalnie. -syknął cicho i lekko odepchnął ją od siebie, po czym zaczął szukać wzrokiem blondynkę
-Jeżeli jej szukasz, to wiedz że pewna osoba się nią zajęła. -powiedziała niewinnie,po czym odeszła, ze złością
*******************
Lucy czuła się niekomfortowo w towarzystwie obcego mężczyzny, dlatego nawet nie patrzyła na jego ekspresje tylko na jego tors.
-Grzeczne dziewczynki nie powinny opuszczać domu, księżniczko. -powiedział jej do ucha
Rozpoznała ten bardzo znajomy głos i ze strachem spojrzała na niego.
-Loki...
-Bingo. A zaraz po przyjęciu wracasz do Królestwa. -ścisnął mocniej jej dłoń, czując że chce uciec
-Nie wrócę do niego, zapomnij. -jej słowa brzmiały złowrogo
-To nie moja i twoja wola. Król Jude kazał każdemu podwładnemu Cię znaleźć, a nagrodą jest twoja ręka więc to dobra inwestycja dla każdego, kto pragnie władzy.
-Jesteśmy w innym Królestwie, tutaj prawo mojego ojca nie obowiązuje.
-Niestety, rozkaz Króla brzmiał ,,Znaleźć i sprowadzić moją córkę za wszelką cenę, chodźby nawet, gdyby była w innym kraju i stawiała opór''.
-Dlaczego chcesz odebrać mi życie? -spuściła głowę, a z jej oczu zaczęły płynąć łzy
Temu wszystkiemu z daleka przyglądał się Natsu.
Niewiele słyszał i rozumiał z tamtej rozmowy przez głosy innych ludzi na sali, jednak gdy ujrzał łzy przyjaciółki, puściły mu hamulce. Z doznanej wściekłości do rudowłosego, ścisnął dłoń w pięść i powolnym krokiem i mroczną aurą ruszył w ich stronę.
Będąc tuż za nim, stuknął palcem w ramię i gdy ten się odwrócił, przywalił mu tak mocno, że padł. Zszokowana blondynka, spojrzała na poszkodowanego i na Natsu. Muzyka ucichła, a tłum ludzi, jak i służących z pałacu skierowali swój wzrok na trio.
-Natsu, co ty wyrabiasz?! -krzyknęła wściekła Erza, za którą podążał Jellal
-Ratuje damę z opresji. Dobrze, że jesteś zaprowadź go do aresztu, puki ktoś nie zgłosi się o jego odbiór. -jedną ręką podniósł rudego i popchnął go w ręce Scarlet, a sam zajął się roztrzęsioną Heartfilią - Wszystko dobrze? Nic ci nie zrobił, Luce? -spytał niepewnie i zaczął rozglądać się po sali
Każdy na nich patrzył z nieukrywaną ciekawością i zdziwieniem. Rozumiejąc jak się sprawy mają, objął dziewczynę i wyszedł z nią do wielkiego ogrodu, znajdującego się za restauracją. Bez pozwolenia szefa owego budynku, goście nie mieli prawa tam przybywać, dlatego to było jedyne miejsce do prywatnej rozmowy.
Wychodząc zostawili za sobą tłum, od którego nie obyło się bez szeptów.
Wolnym krokiem szli wzdłuż brukowej dróżki przez kwitnące zagajniki. Lampy świeciły nikłym światłem, a wielki księżyc zdobił nieboskłon obsypany niezliczoną ilością gwiazd. Usiedli na ławie wykonanej z jasnego drewna, zresztą jak cała altana. Wokół panowała cisza.
-Lucy, powiedz co się stało? Odkąd odciągnąłem tego typka od ciebie, w ogóle nic nie mówisz. -jego słowa wyrażały troskę i niepokój
-To nic nie martw się, Natsu. -rzekła spokojnie nie patrząc na niego
-Martwię się ponieważ nic mi nie mówisz.
-To jest sprawa prywatna...
-Ja mówię ci o wszystkim w końcu jesteśmy przyjaciółmi. -nie dawał za wygraną
,,To czemu nie powiedziałeś mi kim naprawdę jesteś? pomyślała, ciągle patrząc gdzieś w dal, dusząc w sobie szloch.
-Nic mi nie powiesz?
-...
-Eh.. Dobrze rób co chcesz, mnie to już nie obchodzi. -powiedział oschle i nim zdążył odejść, złapała go za dłoń
Zdziwiony jej zachowaniem, spojrzał na nią pytajaco. Wciąż miała opuszczoną głowę, lecz jej postawa wskazywała na to, że biła się jakby ze swoimi myślami. Po chwili wzięła głęboki oddech, po czym zaczęła mówić.
-Na północ od Królestwa Doragon, leży równie potężne Królestwo Conwalii... Rządzi nim Król Jude Heartfilia, bezwzględny tyran jakich mało, troszczący się jedynie o władzę i pieniądze. Prócz tych nic nie wartych rzeczy,nie obchodziło go nic, nawet własna córka... -podniosła głowę ukazując łzy, płynące po policzkach- którą jestem ja...
-J-jesteś tą zaginioną księżniczką? -ta kiwnęła na potwierdzenie
-Od mojego zniknięcia minęły 4 miesiące. Nie wierzę, że on dopiero teraz zorientował się, że mnie nie ma.
Nie wiedział jak w tej chwili postąpić. Nigdy nie znajdował się w takiej sytuacji. Niewiele myśląc ponownie usiadł i delikatnie, zaczął ocierać słone łzy blondwłosej. Zaskoczona zwróciła swoje ciepłe brązowe tęczówki w jego szmaragdowe oczy.
Znowu utonęli w swoich spojrzeniach. Znów poczuli to uczucie ciepła rozchodzące się po całym ciele. Serca zaczęły obijać się o żebra, a oczy pokryła lekka mgiełka. Różowowłosy nie wytrzymując, stracił kontrolę nad rozumem. Hamulce puściły. Co się stanie, to się stanie. Dał upływ emocjom, które przez lata kryły się w jego duszy.
Energicznie zamknął oczy i pochylił się do niej składając lekki jak powiew wiatru pocałunek na obojczyku, po czym położył tam głowę ciężko wzdychając. Nie był w stanie nic więcej powiedzieć. Rozkoszował się chwilą, wdychając jej słodki niczym nektar zapach i zapominając o wszystkim innym.
-Luce... -szepnął głębokim głosem, który owiewał ciepłym oddechem miejsce, które pocałował
Ten gest podziałał na niej jak kubeł zimnej wody. Zaznała czegoś i poczuła że chce więcej. Ciągle siedziała bez ruchu, czując, jak jego jedną dłoń chwyciła jej, zaś drugą umiejscowił na jej talii. Odwróciła głowę w stronę jego twarzy przyciskając usta do jego policzka.
To zadziałało dla niego niczym impuls elektryczny. Podniósł głowę, znowu zagłębiając się w jej tęczówkach, jej bliskości.
Kochał ją, a ona jego...
Oboje zamknęli oczy zbliżając swoje usta.
Jeszcze kilka centymetrów...
Już stykali się nosami...
Jeszcze chwila...
Czuli na sobie swój oddech...
Jeszcze trochę...
I w tym momencie, ich wargi spotkały się, łącząc się w namiętnym pocałunku, odkrywając się całkowicie.
Czuli się jak w ekstazie. Skosztowali czegoś od czego od razu się uzależnili. Euforia buchnęła w nich milionami barw i coraz nowszych doznań. Ich języki spotkały się szukając wspólnego rytmu, do podniecającego tańca. Myśli jak i zdrowy rozsądek zniknęły zastąpione rozkoszą. Serca biły z zawrotną prędkością o mało nie wyskakując z piersi. Lucy niezaprzestając czynności, wolną ręką chwyciła jego kark przez co pocałunki stawały się mocniejsze. Głowy co rusz zmieniały pozycję starając się dopasować łapczywego, tempa wymienianych pocałunków. Oprócz cichych westchnień, wymykających się z gardeł jęków doznanych rozkoszy, nic nie zakłócało im tej chwili uniesienia.
Chaos, będący spowodowany nieznaną ilością nowych doznań, z każdą mijaną chwilą powoli ich opuszczał. Pocałunki z łapczywych i natarczywych stawały się dłuższe spokojniejsze i bardziej namiętne. Natsu wciąż muskał wargi Lucy, nadal nie mogąc się nasycić. Z czułością ssał i delikatnie kąsał kłami jej dolną wargę.
Krótką minutę później rozłączyli swe usta, kończąc akt.
Styknęli się czołami biorąc, głębokie oddechy. Czerwone lica podniecenia pary można było dorównać do dojrzałego pomidora. Krew płynąca w ich żyłach przypominała teraz gorący ogień.
-Kocham cię... -tylko to potrafili powiedzieć w tej chwili. Nic innego się wtedy nie liczyło...
Tylko ci dwoje i wielki Księżyc zsyłający swój blask na ich postacie...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział edytowany.
MARATON!!!!
*zwycięska poza*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro