Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XII ,,Wspomnienia''

*Reedus szybciej to rysuj, zanim się obudzą!* usłyszeli znajomy głos kobiety

*Jeszcze chwila panienko Mavis.* tym razem to głos mężczyzny

*Czy to konieczne? Będzie jeszcze wiele takich okazji, skarbie.* kolejny głos mężczyzny

*Ale ta będzie zaliczana jako pierwsza! Chyba sobie ją oprawie i wstawie do albumu, co ty na to?*

*Jak sobie życzysz, Mavis.*

Para zaczęła mruczeć pod nosem nieokreślone słowa i powoli otwierać oczy. Pierwsze co zobaczyli to trzy niewyraźne plamy. Dwa szczupłe, a drugi... okrągły? Kiedy obraz się wyostrzył zobaczyli przed sobą zamrtwionego Zeref'a, szczęśliwą Mavis i wystraszonego otyłego Reedusa, sławnego artystę ze stolicy.

-Jak się cieszę, że nic sam nie jest. Zostaliśmy powiadomieni przez woźne, że mieliście wypadek i kareta zeszła z trasy i zderzyła się ze skalą -powiedział czarnowłosy, a jednak tamten starzec nie zwiał jak ostatni tchórz

-Tak słodko ~ razem wyglądaliście, gdy spaliście przytuleni do siebie! -pochwaliła ich blondwłosa, trzymając w rękach szkic

Pobudzeni spojrzeli na siebie i gwałtownie oddalili swoje twarze, widząc że dzielą ich marne centymetry. Ociężale wstając, musieli porządnie się rozciągnąć. Jak widać spanie na ziemi, a zwłaszcza w zimie, w czasie śnieżycy i przymrozków, nosi za sobą pewne konsekwencje w postaci choroby tak zwanej przeziębienie.

-Rety, nic nie czuję, szczególnie nóg ~. -powiedziała ochryple Lucy masując sobie nogi, chcąc w pewnym stopniu pozbyć się uczucia paraliżujących ją mrówek

W obecnej chwili czwórka pasażerów, dojeżdżała do stolicy.

-Nie marudź, Lucy! Przynajmniej spałaś tuląc się do wielkiego ciepłego miśka w postaci naszego księcia. -wyszeptała Mavis, po czym wybuchając niekontrolowanym śmiechem, wiedząc lica blondynki, przypominające dorosłą piwonię

Znajdując się już w pałacu, nie obyło się bez setki jak nie tysięcy, słów od zamrtwionej i przestraszonej służby. Natsu i Lucy udali się do swoich pokoi na długi odpoczynek. Nie ukrywali swojego szczęścia ujawnionego, gdy znaleźli się pod swoją ciepłą kołdrą. Jednak pomimo uczucia miękkiego i ciepło loża, to czegoś im brakowało.

Lucy nie mogła zasnąć z niewiadomych dla niej przyczyn, więc siedziała oparta o ścianę i czytała książkę, jednak  myślami była gdzie indziej. Co jakiś czas zdarzyło jej się kichnąć lub kaszlnąć. Jej dalsze czytanie lektury przerwało otwieranie drzwi. Wyszła z nich zielonooka, z dwoma  kubkami i dzbankiem wypełnionym gorącą herbatą. Ubrana w halkę koloru mięty, sięgającą jej do kolan oraz włosami spiętymi w luźną kitke.

-Hej, Lucy-chan jak się czujesz? -spytała Mavis siadając na kancie łóżka tuż obok niej

-Bywało lepiej... -po czym kichnęła

-Oj, ależ się urządziła dziewczyno. -podała jej chusteczkę, nie przestrzegając się uśmiechać

-Taa... Dzięki za dodanie mi otuchy. -upiła mały łyk herbaty o smaku mięty myśląc nad czymś intensywnie- Em... Mavis, czy odpowiedziałaś byś mi na jedno pytanie?

-Jasne pytaj! -również wzięła łyka

-Jak poznałaś Zerefa?

Dziewczyna słysząc to przypadkiem wypluła pitą herbatę i spojrzała na Heartfilię cała zarumieniona.

-N-no a co dokładnie chcesz wiedzieć? -ta zaś z niebezpiecznym błyskiem w oku pociągnęła ją bliżej i teraz siedziały naprzeciwko siebie na samym środku posłania

-Jak doszło do waszego spotkania? Kto z was pierwszy wyznał swoją miłość? Jak specjaliście razem czas? -mówiła tak szybko z podekscytowania, że Vamilion ledwo rozumiała co mówi- Gdzie i w jaki sposób Zeref ci się doświadczył? O! I nie pogardzę historii o waszej nocy poślubnej. -słysząc to ostatnie pytanie o mało co nie spadała z łóżka, ze wstydu

-L-lucy! Tej ostatniej historii nie musisz znać!

-No dobrze....-burknęła i nadymiła policzki jak dziecko- Ale resztę mi opowiesz?

-Jasne. Czekaj sprawdzę czy tylko nikt z książąt nas nie podsłuchuje! -(przypominam, że oni nie wiedzą, że zna ich sekret)

-Dobra, a więc było to tak....

230 lat temu (*przypominam, że dziesięć lat później wydarzyła się ta tragedia rozdział pt ,,Historia ")

Pewna blondwłosa radosna dziewczynka biegała przez las co chwila skacząc i bawiąc się ze zwierzętami zamieszkującymi te tereny. Odziana tylko w bladoróżową sukienkę ozdobioną różnymi wzorkami koloru jasnego błękitu. Biegała boso, a długie lśniące w promieniach słońca falowane włosy swobodnie opadały jej na plecy, czasami ocierając się o ziemię. Śmiejąc się, właśnie wracała do swojego domku znajdującego się blisko wodospadu, a polaną.

Przemierzając przez krętą drogę w postaci wydeptanej trawy, usłyszała wołanie o pomoc. Zdziwiona, że w tych okolicach jest człowiek, ruszyła w stronę krzyków. Pewna część jej zapragnęła krwi, jednak się powstrzymała wiedząc zza drzewa czarnowłosego chłopca, który obecne w stanie rozpaczy leżał na złamanym konarze i trzymał się za lewe biodro. Zapewne miał jakiś wypadek, ale coś jej w nim nie pasowało.

Mavis

Nie przypominał mi człowieka, znaczy nie po zapachu.
Zapach człowieka przypomina zgniłe owoce, lecz jego był przyjemny. Nim do końca odpłynęłam usłyszałam ponowne wołanie i niewiele myśląc wyszłam ze swojej kryjówki.

-Przestań tak krzyczeć, bo zwierzęta płoszysz, haha! -nie mogłam ukryć śmiechu, kiedy spojrzał na mnie jakbym była duchem!

Teraz mogłam mu się przyjrzeć. Nie wyglądał jakby był biedny. Bogate szaty, idealny fryz. Zapewne pochodził z rodziny Królewskiej, jednak nie jestem tego do końca pewna.

-Kim jesteś?

-Raczej to ja ciebie powinnam o to spytać. Człowiek nie powinien tutaj przebywać, zwłaszcza że w tym obszarze żyją niebezpieczne istoty. -nie mogłam go okłamać, prędzej czy później i tak by się dowiedział

Nastąpiła chwila ciszy.

-Ok! -powiedział to tak głośno, że aż podskoczyłam, co wywołało u niego śmiech. Nie powiem, ma ładny uśmiech- Jestem Zeref Dragneel, książę Królestwa Doragon jestem tutaj, ponieważ zrobiłem się głodny i nim się obejrzałem, zgubiłem i zwierzynę i drogę powrotną, a w dodatku zleciałem z górki i moje biodro miało bliskie spotkanie z ostrą gałęzią, zadowolona? Nie muszę też zgadywać, że też jesteś taka jak ja.

-Taka jak ty, czyli kto?

-Jesteś wampirem. -powiedział mi to wprost, a mnie zatkało

-Bystry, jesteś, Zeref. Wiesz, teraz jak o tym mówisz to źle zaczęliśmy naszą znajomość.. Jestem Mavis Vamillion, mieszkanka tego tutaj Lasu. -ukłoniłam się teatralnie i z uśmiechem wyciągnęłam do nie prawą dłoń na powitanie

Niepewnie odwzajemnił ten gest i spojrzał na mnie zdziwiony.

-Dziwna jest/.. Ask! -syknął łapiąc się za biodro

Teraz spostrzegłam, że z rany zaczęło sączyć się jeszcze więcej ciemnej krwi. Westchnęłam i wyciągnęłam z kieszeni leczniczą maść, który był owinięty materiałem i podeszłam do czarnowłosego.

-Zabierz tą rękę. -rozkazałam, zaś on znowu niepewnie na mnie spojrzał i posłusznie ją zabrał

Nabrałam niewielką ilość na dłoń, ale najpierw musiałam otrzeć ranę od szkarłatnej cieczy, przez co Zeref znowu stawiał opór. Najdelikatniej jak umiałam rosmarowałam maść, z akompaniamentem jego cichych pisków i niezrozumiałych słów. Gdy skończyłam zerwałam kawałek mojej długiej sukienki i owinęłam ją wokół jego podbrzusza. 

-Dasz radę wstać?

-C-chyba spróbuję... -lekko się odbił od konaru i o mało co nie zaliczył upadku, dzięki mojemu szybkiemu refleksowi

Zarzuciłam jego ramię na moją szyję i delikatnie objęłam go w talii. Pierwsze kroki sprawiały mu wiele bólu, lecz z każdym następnym się do tego przyzwyczajał i w końcu mógł normalnie chodzić, jednak wciąż się o mnie opierał.
I tak szliśmy w kierunku pałacu. W ciszy i spokoju. Słońce chowało swoją osobę za oceanem, co napawało mnie dumą.
-Dziękuję. -powiedział cicho, prawie że szeptem, ale go usłyszałam

Odwróciłam głowę w jego stronę i promiennie się do niego uśmiechnęłam. On zaś zarumienił się i odwrócił wzrok, na co ja się zaśmiałam.

Teraźniejszość

Narracja 3 osobowa

-I od tamtego czasu, staliśmy się praktycznie nierozłączni. -powiedziała z delikatnym uśmiechem patrząc gdzieś w dal

-To takie słodkie. -powiedziała zachwycona blondynka- I co było dalej?

-Co było dalej? -spytała i chwilę się zastanowiła- Poznałam Natsu i również się z nim zaprzyjaźniłam, jednak on wolał być typem samotnika. Poznałam również ich rodziców. Od razu ich polubiłam, ze wzajemnością. Dużo rozmawiałam z królową Haną, zawsze miałyśmy wspólny temat do rozmów. Zamieszkałam w pałacu, kiedy tylko Zeref dowiedział się, że mieszkam w lesie.

-Wiesz, dziwnie to brzmi. -zasugerowała Lucy dolewając herbaty do kubka

-Racja..  Pewnie dlatego tak mocno zareagował..

Wspomnienie

-COO!!? Mieszkasz w lesie jak nasi przodkowie!? Mamo! Tato! Chce żeby Mavis zamieszkała tutaj! Nie pozwolę, żeby moja przyjaciółka żyła wśród niebezpieczeństwa!

Teraźniejszość

-Ah.. Czuję jakby to było wczoraj... -nagle spochmurniała- Jednak jeden dzień zmienił wszystko...

-Wtedy zginęła królowa... -powiedziała smutno Heartfilia spuszczając głowę

-Wtedy też byłam uważana za najlepszego lekarza i musiałam pojechać na drugi koniec państwa, gdy wróciłam nic nie było tak samo... Musiało minąć wiele lat, nim poddani, król jak i synowie przyzwyczaili się do jej śmierci. Mimo to i tak byli przygnębieni. Szczerze to dopiero jestem z Zerefem małżeństwem od 20 lat...

-Naprawdę? -powiedziała zaskoczona

-Tak, on jak i Natsu postanowili pójść dalej, lecz Igneel mimo tak długiego czasu, nie rozstał się z myślą, że nie ujrzy miłości swojego życia, dlatego wyjechał i jak dotąd nie wrócił. Za dokładnie pół roku odbędzie się omawiany bal, na którym i on się zjawi. Zeref i Natsu traktują to bardzo poważnie, zwłaszcza że to odbędzie się tutaj.

-Rozumiem.. Mavis, mam jeszcze jedno ostatnie pytanie... -zwróciła swój smutny wzrok ku niej

-Pytaj.

-Jak ty spostrzegasz miłość?

-Dostrzgam ją jako nadzieję, na nowy początek czegoś wielkiego. Nie istnieją osoby pozbawione miłości, każdy ją posiada i to jest w niej najpiękniejsze. Dla niektórych jest ono niezauważalne, ale z biegiem czasu pojawia się w jego życiu i zasadza nasienie, które kiełkuje, rośnie i w pewnym momencie okazuje swoje piękno. Dzięki tej myśli jestem tutaj, kocham, jestem kochana i niedługo będę jeszcze raz kochać. -mówiąc to pogłaskała swój lekko zaokrąglony brzuszek- A dlaczego o to pytasz?

-Od najmłodszych lat nie czułam tego uczucia. W moim domu nie istniało słowo ,,miłość'' czy wzajemne poszanowanie, liczyły się tylko pieniądze.. Odkąd tu jestem. Odkąd poznałam was, pierwszy raz za znałam tego pięknego uczucia. Uczucia ciepła, przyjaźni mania bliskiej osoby, dla której również jesteś ważna. -z jej oczu zaczęły płynąć łzy- Tak bardzo Wam dziękuję... -po czym rozpłakała się na dobre

Vamilion słysząc te słowa również dała upust emocją i przytuliła do siebie przyjaciółkę, przy tym szlochając. Nie mogły jednak zauważyć, że pewny czarnowłosy mężczyzna stał oparty o drzwi do komnaty i przysłuchiwał tej rozmowy. Rozumiejąc, że skończyły swoją konserwację, udał się do swojego pokoju z uśmiechem na ustach. Docierając do swojego celu stanął przed nimi.

-Nigdy nie przestajesz mnie zadziwiać najdroższa. -po czym wszedł do środka

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział edytowany.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro