Rozdział VIII ,,Piżama Party''
Lucy
Ciemność. Tylko to mnie teraz otacza. Gdzie ja jestem...? Co tu robię?
Jedyne co pamiętam, to to że wracałam do mojego domu przechodząc obok lasu i... O nie! A jeśli ten sadysta mnie porwał?! Nie... Zanim straciłam przytomność przez materiał nasiąknięty trucizną i gdy chciał mnie uprowadzić (nie wie co się tak naprawdę stało pod koniec), ktoś go mocno odepchnął. Czułam ból w okolicy szyi, a ramieniem zadany niczym drapnięcie ostrych jak u dzikiego zwierzęcia pazurów.
'Natsu' teraz zaczynam sobie przypominać... Lecz w jednym mi u niego nie pasowało. Jego zielone jak ciemne rosnące liście drzew oczy były wtedy rubinowe, były niczym krew, która spływała powoli z mojej rany.
Czując pod sobą coś miękkiego zorientowałam, się że leżę w łóżku. Nie wiem czemu ale poczułam również mocny uścisk na mojej talii. Nie chcąc dłużej śnić, zaczęłam powoli otwierać swoje oczęta. Gdy to zrobiłam, co zobaczyłam? Drugie oczęta!
Narracja 3 osobowa
Dziewczyna w nadmiarze doznanego szoku, kopnęła nieproszonego intruza, tak mocno że zleciał z posłania z akompaniamentem głośnego huku. Lucy, będąc już pobudzona spojrzała w owego "intruza", którym okazał się być nie kto inny niż Natsu w samych spodniach.
Jego mina wyrażała, więcej niż tysiąc słów z dodatkiem lekkiego zdenerwowana.
-Ja ci się tu narażam, ratuje cię, opatrzam rany i dodatkowo daje ci odpocząć w wygodzie i po tym wszystkim tak mi się odwdzięczasz!? -krzyknął z wyrzutem krzyżując dłonie na nagim i wyrzeźbionym torsie, przez co blondynka lekko się speszyła
Spojrzała na siebie. Miała na sobie swoją białą bluzkę (po tym wypadku) odkrywającą ramiona, która zakrywała owinięte bandażem lewe ramię, ciągnące się aż do prawego biodra oraz długą spódnicę w kwiaty. Wtedy coś jej zaświtało i spaliła czerwonego rumieńca.
-ZBOCZENIEC!!!! -wrzasnęła i uderzyła go tym co miała pod ręką, czyli twardym zagłówekiem
Chłopak zwinnie ominął atak od strony Heartfilii i wskoczył z powrotem na królewskie łoże. Zdezorientowana dziewczyna nim się obejrzała, leżała pod nim, a jego silne ręce unieruchomiły jej nadgarstki nad głową. Siedział na niej okrakiem i z chytrym uśmieszkiem zaczął zbliżać swoją twarz do jej. Delikatnie stykał nosem o jej, zaś lica dziewczyny stały się bardziej czerwone.
Mimo długiej szarpaniny z różowowłosym, nie przyniosło to oczekiwanych skutków, na jakie liczyła. Już z mniej rozpalonymi policzkami i narastającą irytacją wymalowaną na ekspresji, spytała:
-Czego ode mnie chcesz? -rzekła spokojnie
On zaś zdziwiony jej szybką zmianą zachowania, oddalił swoją twarz i puścił jej nadgarstki.
-Podziękowania.
-Tylko tyle?
-Tak. -powiedział prosto z mostu
-Nie mogłeś powiedzieć tego wcześniej!? I złaź że mnie! -starała się go ściągnąć z siebie, lecz na marne
Naburmuszona podpierała się na rękach i z narastającą złością, krytykowała jego zachowanie.
Wtem drzwi do jego pokoju się otworzyły i stanął w nich Zeref, trzymając plik kartek, które zasłaniały mu widok przed sobą:
-Natsu, dostaliśmy list od burmistrza z miasteczka Verony, gdzie..... -urwał połowę zdania, spoglądając na nich z oczami jak spodki i niedowierzaniem. Po krótkim szoku na jego usta skradł się chytry uśmiech, który zasłonił dłońmi- Braciszku czemu mi nie powiedziałeś, że jesteś już na tym etapie rozwoju ~ hihi~? Czyżby to odwet i również niedługo będę mieć bratanka??
-To nie tak jak na to wygląda! -krzyknęła Lucy i korzystając z skołowania młodego Dragneel'a, zrzuciła go z siebie i czym pędy wybiegła z pokoju, zawstydzona z zaistniałej sytuacji
-Czyli nim nie będę..... -wyszeptał zawiedziony ciągle się szczerząc jak głupi
-Coś jeszcze z twojej strony, jak nie to won! -oburzył się Natsu, a na jego policzkach również zagościły lekkie rumieńce, przy czym wypychał Zerefa z pomieszczenia
-Ej, ej,! Nie przyszedłem tu dla przyjemności, lecz to co ujrzałem jeszcze bardziej potwierdziło moje przypuszczenia iż powoli zaczynasz rozumieć co do niej czujesz. A wracając do przerwanego tematu. Dostaliśmy list od burmistrza z miasteczka Verony. To nie daleko i mamy z nim omówić tam pewne sprawy.
-A kto będzie pilnować pałac?
-No, jak to kto? Straż i służba.
-Kiedy mamy tam być? -westchnął Natsu siadając na kant łoża
-Dzisiaj i teraz. A wrócimy z powrotem dopiero pojutrze. -zaczął powoli się wycofywać
-Teraz!? -zerwał się gwałtownie i ruszył w jego stronę
-To do później! -zniknął za drzwiami, a twarz księcia, miała z nim bliskie spotkanie
Mrucząc pod nosem różne przekleństwa i masując czerwony nos, zaczął się pakować.
*******************
Książęta ruszyli królewskim powozem z końmi, którymi dowodził niejaki Gray, najlepszy przyjaciel Natsu. Przed bramami do stolicy stały kobiety pracujące w zamku, i machały im na ,,do widzenia''.
Gdy karoca zniknęła za horyzontem, przestały i wyruszyły na powrót do pałacu.
-No dziewczyny! Babska impreza w królewskim stylu!! -krzyknęła uradowana Cana, jedna z najlepszych od wyrobów alkoholowych oraz kucharz- Przyniosę najlepsze winko jakiego jeszcze nigdy nie próbowaliście!
-Ja, zrobię przekąski. -zgłosiła się Mira
-Przyniosę gry. - powiedziała Erza, mając oczy przypominające gwiazdki.
Jest ona Strażniką, pilnującą prawa i porządku w mieście. Żadna zbrodnia nie umknęła przed jej czujnym okiem i z nadludzkimi zmysłami oraz siłą licząca kilku dorosłych mężczyzn.
-Juvia sądzi, że to wspaniały pomysł. -pochwaliła niebieskowłosa
-Znajdę dla naszych strażników robotę by nam nie przeszkadzali. -uśmiechnęła się Mavis
-Dziewczyny, czy to nie lekkie przegięcie? A poza tym, Mavis wiesz dobrze, że nie możesz pić! -skarciła ją Heartfilia przechodząc przez bramy i witając pozostałą służbę
-Czemu nie możesz pić? -pytały zielonooką
-Em~ N-no wiecie, j-ja... -jąkała się
-Jest w ciąży. -powiedziała krótko Lucy, na co grupka kobiet zapiszczała ze szczęścia i składała życzenia
Słońce powoli chowało swoją postać za morzem, które przybrało kolory złota i jasnego różu zmieszanego z błękitem. W nie zamieszkanym od kilku lat pokoju, płeć żeńska pokryła prawie całą podłogę zrobioną z ciemnych drewnianych paneli poduszkami o różnych wzorach i kształtach. Same ulokowały się centrum przed rozpalonym komikiem, zbudowanym z brązowych cegieł.
-Mira, wiesz może gdzie podziała się Lis? -spytała blondynka
Lubiła młodszą Strauss, mimo że czasami patrzyła tamta na nią, gniewnym spojrzeniem.
-Źle się czuła. -streściła i wypiła trunek prosto z butelki
Mavis nie mogąc spróbować najlepszych trunków, robionych przez Canę, delektowała się ciepłą herbatą z miodem, a reszta wypijała kieliszek po kieliszku. Rozmawiały ze sobą na różne tematy, z rumieńcami na licach. Gdy po pewnym czasie alkohol się skończył, a one jeszcze w miarę trzeźwe, zeszły na temat płci przeciwnej.
-No Erza ~ pochwal się! Kto ci się podoba! -wręcz krzyczała Evegreen waląc niecierpliwie pięścią w podłogę
Scarlet jeszcze bardziej się czerwieniąc (jeśli to w ogóle jeszcze możliwe) wyszeptała, patrząc na "ciekawy" biały sufitz imię:
-J-jellal....
-No no no... Patrzcie! Potężne serce Tytani zostało skradzione przez nieśmiałego Fernandesa. -zaśmiała się Alberona
-Ni~ *chik* jesteś w~ cale lepsza *chik* Canuś ~... A ten.. ten no podróżnik ze Wschodu, Baccho- ktoś (XD) ~ *chikt* -wymruczała Levi kiwając się na boki i śmiejąc się z byle czego
-Leviś, Leviś... -westchnęła zarzenowana- On już jest epilogiem w moim rozdziale i już nigdy do niego nie wrócę! -postanowiła, dumnie przyjmując wyprostowaną postawę
-A ty Lucy ~? Masz kogoś na oku, czy masz adoratora? -spytała Mira przybliżając się do niej
-Ni~ mam nikogo .... -powiedziała trochę niezrozumiałe.
Jak widać alkohol jej nie służy, tak samo jak Erzie, która zasnęła na stosie poduszek.
-Oj, Lu-chan nie kłam mi tu! Widziałam ciebie jakim wzrokiem patrzysz na naszego młodego księcia i vice versa. -wtrąciła się McGarden
Wtedy Vemilion zaśmiała się. Reszta dziewczyn nie wiedząc co doprowadziło ją do takiego stanu, zadawała jej co chwila pytanie.
-Zeref, mi opowiedział co się wydarzyło, gdy wszedł do pokoju Natsu. -wszystkie oczy zwróciły się do Lucy
-Nie powiem! -krzyknęła odwracając się do nich tyłem
-Jak nie ty to ja. -powiedziała chytrze Mavis
Blondynka ciężko wypuszczając powietrze z ust i zaczęła nijak opowiadać im historię, jaka wydarzyła się dobre kilka godzin temu. Każda z zebranych dokładnie jej słuchała, i z każdą narastającą chwilą, rosło u nich przerażenie, że odkryła ich najskrytszą tajemnice.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział edytowany.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro