Rozdział IV ,,Księga Uczuć''
Usłyszawszy cichy szept za sobą, aż podskoczyła z zaskoczenia.
Wstała natychmiastowo otrzepując różaną suknię sięgającą do kolan, z liści i płatków róż. Włosy miała upleciony w długi warkocz.
Obejrzała się dookoła. Nikogo nie zauważyła, jednak wierzyła swojemu słuchowi i jeszcze raz zaczęła się rozglądać.
-Halo? Jest tu ktoś? -spytała, lecz nikt nie odpowiedział.
Swoje kroki skierowała, więc do biblioteki, aby pomóc przyjaciółce.
~*~
Książę z niezwykłą szybkością znalazł się w pałacu ciężko sapiąc. Gdy wyrównał oddech, co zajęło mu chwilę, udał się do biblioteki.
Idąc powolnym krokiem po długim i pustym korytarzu, jego wzrok wbity był w okna, a raczej to co znajdowało się za nim. Miał cichą nadzieję, że jeszcze raz ujrzy tamtą dziewczynę, lecz po dokładnym zaobserwowaniu terenu, nie zobaczył jej sylwetki.
Zastanawiał się dlaczego ona, tak bardzo zaczęła go interesować?
Odkąd pojawiła się na balu, został przymuszony przez starszego brata, do tańca z nią i właśnie wtedy, gdy otworzyła przed nim skrawek swojej historii, coś w nim pękło. Coś przypominające barierę otaczające jego serce.
Choć w pierwszych dniach po tym spotkaniu, sądził że zapomni o niej. Lecz było zupełnie na odwrót.
Nie wiedział jakie dokładnie ,,uczuciem'' darzy złotowłosą.
Chcąc się, więc dowiedzieć weźmie konkretne lektury na temat tego uczucia, a jak to nie podziała, to ma jeszcze plan B.
~*~
-Lu, możesz położyć te książki na tamtą półkę? -spytała Levy ciągnąć wielki wózek wypełniony po brzegi tym towarem.
-Oczywiście.... Pomóc Ci z tym? -wskazała na wózek.
-Nie, nie spokojnie poradze sobie. Nie takie rzeczy się pchało. -zażartowała i obie po chwili wybuchły śmiechem.
Gdy się uspokoiły, wróciły do swoich zajęć. Kiedy Levy skończyła układać książki na swoje miejsca, przypomniał jej się bal.
-Wiesz... Tak na balu trafiło Ci się ogromne szczęście.
-Jakie?
-No, nikt prócz ciebie nie mógł zatańczyć z ,,bez uczuciowym'' księciem i następcom tronu. -powiedziała poczym chytrze się uśmiechnęła- O czym rozmawialiście? Odpowiedz mi!! -krzyknęła mając gwiazdki w oczach i łapiąc przyjaciółkę za dłonie, ta zaś blada jak ściana i mając oczy jak spodki, jęknęła.
-K-księciem? O Boże! Rozmawiałam z następcą tronu!? A wcale na takiego nie wyglądał... Był miły i zachowywał się jak prawdziwy wychowany dżentelmen. Nie wiem tylko czemu nie mogę przestać myśleć o nim... -wyszeptała ostatnie słowa rumieniąc się ale ona, to usłyszała i zaczęła piszczeć i przytuliła Lucy, tak mocno że powoli brakowało jej powietrza- L-levy-chan dusisz mnie... -dziewczyna słysząc to rozluźniła uścisk, a do płuc Heartfilii dostało się powietrze- A ty mi powiedz, kim był ten mięśniak, z którym tańczyłaś hm~ -spytała krzyżując ręce na piersiach i mając zwycięski uśmiech.
-Em.. To...eee G-gajeel. -odpowiedziała jąkających się i przybierając ekspresję dojrzałego pomidora.
-Gajeel? Kto to? Twój chłopak?
-No, tak. Jest generałem wojska i trenerem ochotników do straży. I jego hobbym jest muzyka.
-Ciekawe~
-A ty Lu-chan, masz kogoś?
-Nie mam i nigdy nie miałam... -powiedziała obojętnie- Opowiadałam Ci o moim ojcu, więc możesz od razu zgadnąć, że żyłam w zamknięciu.
-Wiem, przepraszam nie chciałam ci przypomnieć twojej przeszłości...
-Spokojnie Levy-chan nic się nie stało. -powiedziała łagodnie Lucy, przytulając przyjaciółkę
Wtem drzwi się otworzyły i stanął w nich różowowłosy.
~*~
Zaskoczeni swoją obecnością spoglądali na siebie,w bezruchu, jakby oczekiwali wyjaśnień.
-Witaj, książę. W czym możemy pomóc? -spytała Levy lekko się kłaniając, przy czym wybudziła ich z transu.
-Tak, poszukuje pewnych lektur, wskaż mi kierunek do nich. -powiedział zimnym i stanowczym tonem, przez co Heartfilii przeszedł dreszcz po kręgosłupie i wyszeptał Mcgarden do ucha.
-Rozumiem, pokaże regały na temat tego czego, pan szuka. Wszystkie są posegregowane. -po czym we trójkę ruszyli.
Biblioteka była wielka i dość łatwo można było się w niej zgubić.
Na samym środku stały długie dębowe stoły mimo, że ledwie kilka osób z pałacu odwiedzało to miejsce. Wchodząc do środka poczuć można było ciepło bijące od barw pomieszczenia oraz zapachu starych i nowych ksiąg. Sufit zdobiły piękne własnoręcznie malowane i rzeźbione krajobrazy, podłoga zaś zrobiona była z świerkowych desek.
Biblioteka miała dwa piętra, niezliczoną dotąd ilość nabytych artefaktów, map jak i oczywiście książek. Na parterze stał także duży globus. Trio czytelników szło w ciszy, którą dowodziła Levy, a za nią szła pozostała dwójka.
Czasami zerkali na siebie, nie wiedząc że jedno patrzy na drugie. Po kilku minutach doszli do wskazanego miejsca.
-Jesteśmy. Jeżeli książę będziesz, czegoś potrzebował, proszę zawołać mnie lub Lucy. -wskazała ręką na dziewczynę.
-Dobrze, możecie iść. -służące ukłoniły się i poszły w swoim kierunku.
Młody Dragneel jeszcze chwilę spoglądał na złotowłosą, a ona kątem oka na niego. Gdy zniknęły ich smukłe sylwetki za regałem odwrócił się i spojrzał na tytuły, poczym wziął jedną lektur jakie wypatrzył.
Julio! Słońce ty moje!
Miłości mojego życia, zejdź do mnie!
-Zbyt komediowe... -wziął następną.
Uciekaj Eryk! Zgniesz jeśli tutaj zostaniesz!!- krzyknęła Alicja
Nie zostawię Cię samej, obiecałem ci to!- chwilę później nastąpił strzał z karabinu, a główni bohaterowie spadli z klifu.
-Eehh zbyt dramatyczne...
Objął Cornelie w talii i zachłannie wbił się w jej usta, całując ją namiętnie. Chwilę później obdarowywał pocałunkami jej szyję, a następnie...
I w tym momencie zamknął książkę, tak mocno że hałas rozniósł się w całej bibliotece, a na jego twarz była bardziej czerwona od włosów Erzy.
- Zbyt...fuj.. Skąd mamy takie książki?? -spytał sam siebie i z lekkim wahaniem wziął kolejną.
~*~
Po długich 2 godzinach siedzenia w książkach zmęczony miał już sobie odpuścić, lecz w ostatniej sekundzie jego uwagę przykuła ciekawa okładka ,,Piękna i bestia'' . Wtedy wkręcił się w jej fabułę.
3 godziny później...
Niebo przybrało ciemniejsze barwy.
Po przeczytaniu tej lektury w jego głowie krążyło tylko jedno bardzo, ale to bardzo ważne pytanie...
-Skąd tu się wzięła książeczka dla dzieci?
Spojrzał na przeciwny regał, a jego oczy się rozszerzyły. Całe półki wypełnione były podobnymi książkami. Dodatkowo były świeżo przyniesione. Po krótkim szoku zaczął układać ze sobą nowo zdobyte fakty.
-Książeczki dla dzieci.... Dzieci.......-chwila namysłu- No chyba, do cholery żarty sobie robisz?! -krzyknął i pobiegł do osobnika, o którym w tamtej chwili myślał.
Kiedy znalazł się przed drzwiami owego osobnika, mocno do nich zapukał. Po 3 mniutalch otworzyły się i stanął w nich Zeref w samych nocnych spodenkach.
-Witaj, braciszku. Czemu przyszłedłeś o tak nieludzkiej porze~? -spytał jednocześnie ziewając.
-Po pierwsze, nie nazywaj mnie tak. -zagroził.
-Jasne, jasne.
-Po drugie jest dopiero po 23, po trzecie przyszedłem po radę.
-Po radę powiadasz. Poradzę Ci i idź już spać.
-Nie. I mówię serio potrzebuje jej teraz. Można wejść?
-Wiesz... W tej obecnej chwili to aktualnie nie możliwe.
-Mavis i ty...
-No.
-I wszytko jasne.
-To idziemy do twojego pokoju i tam to wszystko omówimy?
-Tak.
Zeref zostawił Natsu przy drzwiach i podszedł do królewskiego łoża.
-Mavis~ jak coś idę porozmawiać z Natsu, niedługo wrócę. -wyszeptał do jej ucha.
Ona natomiast mruknęła na potwierdzenie i wyszli.
Pokój Młodego Dragneel'a
Oboje usiedli po przeciwnych stonach do czteroosobowego prostokątnego stołu z dębu.
-To o czym chciałeś porozmawiać ze mną braciszku?
Natsu przez chwilę milczał wpatrując się w blat jakby bił się z wałsnymi myślami, co było u niego niecodzienne. W końcu podniósł swój wzrok na starszego brata i powiedział z powagą na twarzy:
-Zeref, co to jest miłość?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział edytowany.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro