Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XIV ,,Nienawiść''

Lisanna

Widzę ich... Są razem i widzę jak się całują.... Całują się tak żarliwie, że nie dobrze mi aż od tego robi! Patrzą na siebie jakby wiedzieli cały swój, świat, dla którego mogliby poświęcić wszystko. Patrzą na siebie z taką czułością, jaką on nigdy by na mnie nie patrzył. Ja również widzę swoją miłość życia. Ukochanego, który obdarowuje uczuciem kogoś, kogo znienawidziłam odkąd po raz pierwszy postawiła stopę na kwarcowej płytce zamku. Odkąd znalazła się na balu.

Dlaczego to tak boli? To uczucie pustki, jakby ktoś wbił ci nóż ze złotą rękojeścią prosto serce, a potem ci je wyrwał z zimną krwią. Czy właśnie to jest uczucie nieodwzajemnionej miłości?

Dlaczego on wybrał człowieka? Człowieka, który i tak zapewne niedługo umrze i zniknie?

Dlaczego...?

Znam cię odkąd siegam pamięcią. Zawsze starałam się umilić ci dzień, codziennie robić różne wypieki lub inne czynności, a ty i tak mnie odtrącałeś. Jednak ja i tak się nie poddawałam.

Każdego dnia chodziłam uśmiechnięta tuż obok ciebie, wymyślając co rusz coś, co mogłoby cię rozśmieszyć. Jednak to również poszło na marne.

Podążałam za tobą niczym, cień chcąc wiedzieć co lubisz robić, jeść. Co cię interesuje, a co nie. Jednak ty wolałeś siedzieć w swojej komnacie, gdzie nikt nie miał prawa tam wchodzić albo w bibliotece pochłonięty każdym rodzajem lektury.

Próbowałam wszystkiego byś zwrócił na mnie uwagę. Nawet kiedyś, gdy byliśmy w wieku młodzieńczym zrobiłam wielki napis z moim imieniem i zawsze go miałam przy sobie. Gdy chodziłeś po korytarzach pałacu bez żadnych emocji, wyjmowałam ten napis i pokazywałam ci go, jednak ty tylko przeszłeś tuż obok, jak gdyby nigdy nic. Jakbym była dla ciebie powietrzem, czymś co w ogóle nie istniało, a było.

Nie mogłam nocami spać, ciągle płakałam. Siostrzyczka Mira, zawsze mnie pocieszała, co pomagało mi w niewielkim stopniu.

Kiedyś wyznałam ci swoje uczucie. Jednak wtedy byliśmy jeszcze dziećmi i ty uznałeś to jako ,,miłość siostry do brata''.

Dopiero 4 miesiące temu, gdy przypadkiem spotkałeś tą blondynkę na balu, coś w tobie się zmieniło. Gdy razem tańczyliście dostrzegłam w tobie krztę uczucia.

Codziennie, przez nikłe nic nie znaczące gesty zbliżaliście się do siebie coraz bardziej. Wtedy byłam wściekła, więc postanowiłam skończyć marny żywot Heartfilii. Będąc o krok od spełnienia swojej próby zamachowej, ty mnie od tego odciągnąłeś. Po raz pierwszy zwróciłeś na mnie uwagę, byłam wtedy chociaż przez jeden krótki moment szczęśliwa, lecz zaraz po tym dostałam zakaz zbliżania się do niej inaczej zostałabym wygnana ze stolicy.

Co ona w sobie ma czego ja nie mam?

Ona jest nic nie wartym człowiekiem, zaś ty jak i my jesteśmy wampirami.

Krwiopijcami, żywiącymi się takimi jak ona. Są naszym pożywieniem, a nie tym z kim możemy się przywiązać, z bratać.

Ona jest pomocna, ja też taka jestem, lubi się uśmiechać, ja też to lubię. Kocha cię, ja zaś kocham cię mocniej...

-Dlaczego wybrałeś ją, a nie mnie...? -wyszeptałam cicho spoglądając na was, obejmujących się i wpatrzonych w swoje osoby

Odwróciłam głowę, nie mogąc już dłużej na to patrzeć, po czym skierowałam się do sali.

Wolnym krokiem szłam po długim pustym korytarzu, w których słychać było tylko stukot odbijających się obcasów szpilek. Nosiłam na sobie fioletową suknie dobrze pokazujący moją figurę, lecz ty byłeś pochłonięty nią.. Swoje spojrzenie miałam wbite w podłogę, czując lekki przewiew w ramionach złapałam się za nie i ruszyłam dalej.

Nie wiem czy to moje zagmatwane myśli się dłużyły, czy korytarz ciągnął się w nieskończoność!

Nagle uderzyłam o coś, a raczej o kogoś.

Spojrzałam w górę i pierwsze co mi się rzuciło w oczy to czerwone oczy, niebieskie włosy niedbale ogolone po bokach, zaś górne włosy zaczesane w tył oraz blizna w kształcie ludzika na drogach nosowych. Tylko jedna osoba ma taki wygląd.

-Bixclow...

-Witam, panienkę Strauss~ -powiedział wywijając językiem w swój sposób- Co panienka tutaj robi samiutka?

-Chodzę jak widać i zapewne się zgubiłam... -odwróciłam wzrok nadymiając policzki

-Haha~ dobrze... A teraz podaj mi prawdziwy powód. -jego głos i wyraz twarzy stały się poważne

Wskazałam dłonią na okno, za którym było widać dwie postacie. Bixclow zauważył to od razu, chociaż nie mógł w to uwierzyć, więc do chwila z otwartą buzią przecierał sobie oczy, wciąż niedowierzając.

-No bez jaj, hihi~ -nie wiem co było w tym tak śmiesznego, chociaż po niebiesko-włosym można było się spodziewać każdej reakcji

Pracował w pałacu dłużej niż ja i moje rodzeństwo, więc napewno znał dłużej Natsu. Z zachowania przypominał błazna, lecz tak naprawdę to należał do jednej z najlepszych wojsk w całym królestwie. Znał każdy styl walki oraz był niesamowicie szybki, więc wiedział z której kto uderzy.

-Nie rozumiem, dlaczego cię to tak bawi.

-Ty nie cieszyła byś się że nasz tęgi książę w końcu sobie kogoś znalazł. -nieodrywał wzroku od okna

-Cieszyła bym się gdyby....

-...to byłaś ty. -dokończył za mnie co nie mało mnie zbiło z tropu- Wiem, że od bardzo dawna się w nim kochasz, ale nie sądzisz, że to czas zapomnieć o tym uczuciu co do niego? Nie ma sensu ciągnąć tego, a co jeśli to nie miłość, lecz zwykłe obojętne zauroczenie? -spojrzał na mnie ze spokojem

-To jest prawdziwa miłość! -wkurzyłam się

-Tak~? To czy zrobiałbyś dla niego wszystko?

-Tak!

-Wyeliminowałaś by wszystkich i wszystko, gdyby ci rozkazał?

-Tak!

-Zabiłabyś tą blondynkę?

-Oczywiście!

-Czy wszystko co teraz mówisz wkładasz w to jakiekolwiek uczucie? -ciągnął to dalej, zaś ja nie wiedziałam co powiedzieć

-Czy poświęciłaś byś się nie dla niego, a dla Lucy, gdyby ci rozkazał?

-...

-Czy kochasz go prawdziwą miłością? -rzekł bez uczucia, mrużąc oczy

-J-ja... Nie wiem... Naprawdę nie wiem! Ja już nie potrafię ocenić do do niego czuje! -złapałam się za głowę i spuściłam ją

-A więc zapomnij, i zacznij wszystko od nowa. -powiedział zdrobniale, a ja spojrzałam na niego zdziwiona

Przed moją twarzą pojawiła się pacynka w postaci misia trzymającego serduszko w łapkach. Ah.. zapomniałam że zbieranie pacynek to jego hobby, lecz poprawiło mi to humor. Ciągle mówił zdrobniale jakieś rzeczy nie związane do tego co przed chwilą rozmawialiśmy i machał misiem wokół mojej głowy. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Czułam się...... szczęśliwa.

Bixclow zauważając, że mi już lepiej zaprzestał tego co robił i poczochrał mi włosy.

-Zacznij żyć przyszłością, a nie przeszłością. Są jeszcze inni, na których możesz polegać. Jeżeli, znowu będziesz mieć doła, wiesz gdzie mnie szukać. -puścił mi oczko, na co się lekko zarumieniłam

Ten gest, sprawił, że zaczęłam powoli dostrzegać wszystko z innej perspektywy. Pójdę za jego radą i nie będę już wspominać zapomnianego uczucia.

,,Mam wspaniałych przyjaciół, na których zawsze mogę polegać...'' I z tą właśnie pozytywną myślą wróciłam z Bixclow'em do sali

~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział edytowany.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro