Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XI ,,Ciepło płynące prosto z serca''

Nastał nowy fenomenalny ranek w królestwie Doragon. Słoneczko świeciło swoim promennym blaskiem, dając uczucie ciepła, mimo iż zapanowała teraz zima.
Dzieci bawiące się na dworze lepiły bałwany, rzucały się wzajemnie śnieżkami, a dzięki bezchmurnemu niebu temperatura wzrosła, dlatego śnieg przybrał na gęstości, przez co lepiej się formowało kulki śnieżne jak i inne rzeczy, jakie wpadły dzieciom do głowy.

Szczęśliwi dorośli wędrowali przez rynek i centralne aleje, kupując od handlowców różne potrzebne dla nich przedmioty. Niektórzy z nich jeździli na łyżwach, a nawet na sankach, jak ich podopieczni. Dzień jak wzięty z bajki, lecz tylko dla jednej osoby ten dzień mógł się zaliczać do naj nie przyjemniejszych.

Słońce ledwo co wyszło zza horyzontu, a do uszu pewnej blondynki dotarł dzwonek przyczepiony tuż nad wielkim białym łożem z baldachimem. Ociężale wstając i rozprostowując zmęczone mięśnie, spojrzała na swój nowy ,,pokój''. Jak się okazało dostała, ten sam gdzie wraz z przyjaciółkami zrobiła posiadówkę.

Chociaż jeszcze w ogóle nie zaczęła pracy jako osobistej służącej to już miała ochotę się zwolnić, jeżeli miałaby budzić się o takiej nieludzkiej porze codziennie.
Słysząc jeszcze raz dźwięk, pobudzona popędziła w stronę komnaty księcia. Biegnąc boso po zimnej podłodze, co chwila przechodził ją dreszcz. Miała na sobie jedynie czarną halkę, schowaną pod białym szlafrokiem, zaś włosy upięte w warkocza. Będąc tuż przed drzwiami, wparadowała (dosłownie i w przenośni) do jego sypialni.

-D-dzieńdobry... -wyszeptała trzymając się za uda, chcąc opanować oddech

-1 minuta i 24 sekundy, co tak wolno? -spytał niewzruszony patrząc na stoper, siedząc wygodnie pod czerwoną kołdrą, dopasowaną do tego samego koloru co łóżko

-Ee! Zmierzyleś mi czas!?

-Robię, co mi się podoba, a teraz pomóż mi wstać. -wyciągnął w jej stronę ręce

-Kaleką jesteś, że potrzebujesz do tego mojej pomocy? -powiedziała zirytowana zachowaniem chłopaka

-Nie. Ale musisz robić co ci powiem, inaczej spotka ciebie kara. I może puszczę mimo uszu, ten złośliwy komentarz od twojej strony.

-Jaka niby kara? -spytała łapiąc go za nadgarstki i podnosząc o do pozycji stojącej

-Nie chcesz wiedzieć. -rzekł wprost do jej ucha

Dziewczyna czując jego ciepły oddech obok twarzy, lekko się zarumieniła ciągle patrząc we wszystko tylko nie w ubranego w same bokserki różowowłosego.

-Czemu zrobiłaś się cała czerwona? -słysząc to zarumieniła się jeszcze bardziej

Wtem drzwi się otworzyły i tym razem stanęła w nich rozpromieniona Mavis, robiąc co chwila obroty wokół własnej osi.

-Natsu! Chodź szybko inaczej wystygnie ci śniad... -otworzyła szeroko oczy spalając buraka widząc "obejmującą się " parę - Chyba przyszłam nie w porę... Powiem, że się trochę spóźnisz. -niczym robot zrobiła odwrót taktyczny i wymaszerowała z pomieszczenia, czerwona jak pomidor

-Nie przeżyje dzisiejszego dnia... Levy i Juvia nie dadzą mi żyć... tym bardziej Mira i Erza... -wyszeptała, a jej skóra przybrała białego koloru

-Dlaczego miałyby by ci nie dać żyć? -nie zrozumiał jej przekazu

-Nie chcesz wiedzieć co robią, gdy włączy się im tryp: swatki... -na samą myśl, że ciągle będzie przez nie obserwowana, gdy będzie blisko księcia, jęknęła

-Czego?

-Ach.. Nie ważne...

,,Nigdy nie zrozumiem kobiet'' westchnął chłopak masując sobie kark.

-Idź się przebierz. Po śniadaniu wyruszamy do miasta Magnolii. Jest ono niedaleko, a ja wraz z bratem muszę się tam udać na ważną konferencje między krajową.

-Dlaczego ja również muszę tam jechać? -zwiększyła od nich odległość i skrzyżowała ręce

-Mavis też z nami jedzie, a ona potrzebuje kogoś do towarzystwa, gdy Zeref'a nie będzie w pobliżu, z resztą sam ci mówiłem, że jako mój sługa nie możesz się odemnie oddalać. -podał słuszny argument

-...Rozumiem. -burknęła i wyszła z jego pokoju zostawiając go samego

*********************

Czwórka pasażerów ciepło ubranych plus woźna (ah... nie lubię tak nazywać mężczyzn kierujących powozem -,-), właśnie zmierzała w stronę Magnolii. Będąc w połowie drogi dziewczyny, nie mogły zaprzestać plotkowania ze sobą na różne im znane tematy. Płeć przeciwna zaś wolała po milczeć wiedząc, że i tak siebie nie usłyszą przez głośne rozmowy kobiet. Młody książę co jakiś czas kątem oka spoglądał na blondynkę. Niestety, albo stety został przyłapany przez swojego starszego brata, który ze cwanym uśmieszkiem placami dłoni stworzył znak serca i poruszając wargami powiedział ,,lubisz ją''. W odpowiedzi dostał, srogi wyraz twarzy ze strony Natsu, który ma znaczyć jako ,,zamknij się'' oraz przejechał palcem po szyi udając podcinanie gardła.

I tak komunikowali się różnymi gestami rąk oraz monosylabami.W ich wykonaniu wyglądało to komicznie, że dotąd rozmawiające ze sobą Mavis i Lucy zaprzestały tej czynności i oglądały poczynania książąt mając z tego niezły ubaw. Nie wiedząc kiedy, dotarli na miejsce. Tłum ludzi zebrał się pod dużym budynkiem, gdzie miało odbyć się spotkanie.

-Damy mają pierwszeństwo. -zasugerował grzecznie Natsu, gestem ręki pokazując otwarte drzwiczki powozu

-Lucy idziesz pierwsza. -rzekła Vamiliom delikatnie popychając Heartfilie

-Nie~ Panie w ciąży mają zawsze pierwszeństwo.

-Lecz te mające obawy co do wyjścia idą ostatnie.

-Mavis.... -wokół Lucy pojawiła się mroczna aura, tak straszna, że przeraziła nawet książęta

-To może ja wyjdę. -zgłosił się Zeref

-Ty? -spytała cała trójka

-Tak. -i najzwyczajniej w świecie, wyszedł

Czarnowłosy wyszedł z karety, po czym ujął dłoń ukochanej i razem z nią poszedł we wskazanym sobie kierunku.
Natsu również postąpił tak samo i ruszył wraz z Lucy za bratem. Blondynka czując na sobie wiele spojrzeń niepewnie chwyciła Dragneel'a pod ramię, szokując przy tym mieszkańców. Zdziwiony jej nagłym zmianem zachowania, spojrzał na nią, a potem na ludzi obserwujących ich. Rozumiejąc sytuację nic nie powiedział i bardziej przybliżając do siebie Heartfilie wszedł do budynku.

******************

Znajdując się w środku, rozdzielili się, lecz po tej rozłące poczuli nagły chłód w tych miejscach.

Obecnie Mavis i Lucy siedziały w wielkim przygotowanym dla nich salonie. Płatki śniegu spadające z zachmurzonego nieba zza okna idealnie komponowały do ciszy będącej teraz w tym pomieszczeniu. Odkąd Natsu i Zeref udali się na konferencję, minęły pełne trzy godziny.

-Coś długo ich nie ma, prawda Lucy? -zaczęła rozmowę Vamillion

-Tak to prawda.

I znowu zapanowała pomiędzy nimi nieprzyjemna cisza, zakłucana przez palący się ogień w kominku.

-Lucy, możesz mi powiedzieć co odstawiłaś, gdy zmierzaliśmy do willi burmistrza?

-To był niekontrolowany odruch, Mavis. Nic mnie i Natsu nie łączy. -powiedziała nie patrząc w jej oczy

-A to co odbyło się w jego komnacie, hm~? Czyżbym przerwała wam grę wstępną, hihi~? -nie ukrywała rozbawienia, widząc, że ekspresja przyjaciółki staje się coraz bardziej czerwona

-C-co ty mówisz! Nie było żadnej gry wstępnej! -broniła się

-Ta... A to jak kazał ci zamieszkać w pałacu?

-On po prostu chce, żeby każda ze służby była pod opieką strażników. -nie chciała ujawnić, że została jego prywatną służącą

-Więc dlaczego jesteś jego prywatną służącą?

-Nie wiem... Na prawdę nie wiem. Mavis nie mówmy już o tym. -rzekła bez żadnych emocji

-Rozumiem. Przepraszam, że jestem taka wścibska, lecz pierwszy raz po tym co się stało widzę Natsu tak radosnego. No może tego nie okazuje, ale nie zwraca się do innych bezczelnie i osche.

-Nic się nie stało.

I tak zakończyły dosyć nieprzyjemną rozmowę.

Minęła długa godzina, a ani postaci ani rozmów nie było widać ni słychać. Dziewczyny zmęczone siedzeniem udały się na rynek. Chodziły po różnych rozstawionych straganach i co rusz były miło pozdrawiane przez obywateli. Mimo, że były pod okiem przydzielonej do nich straży spędziły czas śmiejąc się oraz zapominając o wcześniejszej konwersacji.

-Ja i tak wiem, że pomiędzy wami coś zaiskrzyło. -powiedziała rozbawiona zielonooka

-Mavis! -zaśmiała się blondwłosa wracając do posiadłości

Jakież było ich zaskoczenie, gdy znalazły w salonie czekających na nich braci. Byli jakby to ująć, zdenerwowani i zaniepokojeni.

-Można wiedzieć, gdzie byłyście przez ten czas? - powiedzieli tak samo

-Chciałyśmy zwiedzić Magnolie. -powiedziały krótko

-Wiecie jak się o was martwiliśmy.

-Była z nami straż a tak poza tym to wasza wina, nie trzeba było tam tak długo siedzieć. -rzekła spokojnie Lucy- Mogę wiedzieć co było przyczyną tak długiego spotkania?

-Zebranie dotyczyło omówienia przyszłego balu z okazji zawarcia pokoju, na której zjawią się wszyscy królowie pobliskich Królestw. -odpowiedział Zeref

-Na nim pojawi się także nasz ojciec. -dodał Natsu

-Król?

-Inne pobliskie Królestwa? - zaniepokoiła się Heartfilia, czując, że pojawi się na niej również jej ocjciec

-Tak. -potwierdził różowowły, po czym spojrzał na zegar- Czas wracać.

*****************

*radzę włączyć muzykę dodaną powyżej w medii ;)*

Pary znajdowały się przed willą, oczekując na powóz. Gdy ich transport się zjawił zaczęli powoli do niej wchodzić.

-Wy jedźcie, my jeszcze na chwilę zostaniemy aby omówić ważną sprawę. -wtrąciła się Mavis i biorąc zdezorientowanego męża za rękę oraz puszczając oczko do Lucy, poszli w przeciwną stronę, zostawiając za sobą zdziwionych przyjaciół

Oni zaś nie zastanawiając się dłużej zwłaszcza, że robiło się ciemno i zimniej, weszli i ruszyli.

Niezręczna cisza, która powstała pomiędzy tą dwójką, była zakłucana przez dźwięki kół odbijających się od ziemi i silnego wiatru zapowiadającego śnieżyce.
Siedzieli naprzeciwko siebie aczkolwiek swój wzrok mieli wlepiony w szybę. Dragneel podpierając się ręką o podródek niezauważalnie spoglądał na odbicie dziewczyny, której ekspresja wyrażała spokój. Gdy jej łagodne spojrzenie zostało skierowane w jego postać, szybko odwrócił wzrok, lekko się przy tym rumieniąc.

Konie z trudem szły przed siebie, lecz dzielnie i coraz bardziej niespokojnie zaczęły się poruszać czując zbliżające się niebezpieczeństwo.
Nagle znikąd przed powozem pojawił się wilk. Wystraszone konie spłoszyły się i gwałtownie zeszły z trasy. Woźna starając się je uspokoić, co chwila przyciągał do siebie wodze oraz wypowiadał słowa otuchy, lecz wychodziło mu to marnie.

-Co się dzieje! -krzyknął różowowłosy trzymając w mocnym uścisku dziewczynę, która równie mocno go obejmowała w napadzie strachu

-Konie się spłoszyły mój panie! -powiadomił go starzec, coraz bardziej tracąc kontrolę- Trzymajcie się!

-A co niby robimy! -wrzasnęła na niego Heartfilia

Jedno koło od nie wytrzymując nierównej płaszczyzny, złamało się powodując upadek powozu, zaś liny (nie wiem jak to się nazywa), które trzymały wierzchowce i karoce w jednym zostały zerwane. Woźny w panice wskoczył na jednego z koni, które już całkiem przerażone ruszyły przed siebie zostawiając za sobą powóz, który rozbił się o wielką skałę, rozpadając się na części.

Na całe szczęście jadący nim pasażerowie w porę wyskoczyli tuż przed zderzeniem.
Ciężko sapiąc stanęli na równe nogi i trzymając się blisko siebie rozgladali się wokół w poszukiwaniu pomocy.
Niestety jedynie co zastali to Las.

-A to dupek. -syknął Natsu

-Księciu takie słownictwo nie przystoi. -pouczyła go

-Mogę mówić co mi się żywnie podoba.

Mrok jaki teraz zapanował uniemożliwiał im dokładnego potwierdzenia położenia, a padający śnieg i wiejący wiatr powodował u blondynki dreszcze, spowodowane mrozem. Jemu akurat to nie przeszkadzało, ponieważ nic nie czuł.

-I co teraz zrobimy? -pytała nieśmiało patrząc na jego niezdecydowanie wymalowane na twarzy

-Jedynie co nam zostało to czekać aż się przejaśni. Nie uda nam się dotrzeć piechotą do Magnolii, a tym bardziej do stolicy Corsal.

-Czyli mamy tak stać?

-Nie, ty możesz stać jak chcesz, ja zaś odpocznę tam. -wskazał na wielką choinkę

-Jesteś niemożliwy... -prychnęła trzymając się za ramiona

-Dzięki za komplement. -uśmiechnął się i poczochrał ją po włosach, po czym usiadł wygodnie, opierając się o pień- Idziesz czy nie?

Spojrzała na niego z zapytaniem na co on przewrócił oczami.

-Chcesz zamarznąć? Jak nie to chodź tu, mam wystarczająco duży płaszcz, zmieścimy się oboje. -na dowód tego rozciągnął gruby płaszcz na całą długość swojej ręki

Niepewnie podeszła do księcia, z rumieńcami przez mróz i do znany wstyd i przysiadła tuż obok niego, drgając z zimna. Zarzucił na nią ogrzaną połowę płaszcza, a wolną ręką objął ją talii. Czując przyjemne ciepło bijące od niego przesunęła się bliżej i położyła swoją głowę na jego ramieniu.

-Jednak potrafisz być troskliwy i nie złośliwy. -wyszeptała śmiejąc się cicho do jego ucha

-Nawet ja potrafię czasem być opiekuńczy. -odpowiedział również się śmiejąc oraz napawając się jej zapachem. Jej bliskością

Co jakiś czas szeptali ze sobą różne zdania, poznając siebie z zupełnie innej strony. Śmiejąc się z tylko sobie znanych przyczyn. Nie obchodziło ich ile czasu minęło i nie wiadomo kiedy przestał padać śnieg, a na niebie pojawiły się gwiazdy. Aż do pewnego czasu para zasnęła wtulona w siebie.

Chociaż los spłacał im niezłego figla to sprawił, że ich więzi splotły się ze sobą jeszcze bardziej powodując nowy rozdział w ich wspólnej historii.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział edytowany.

Czy ja śnię czy widzę dwa połączone ze sobą ulubione anime jak i shipy *-* ⬇

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro