Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział II ,,Bal''

Następnego dnia, po jakże dosyć głośnym i jednodniowym festynie, w ponurej stolicy, zostały dostarczone zaproszenia na bal organizowany przez rodzinę królewską, co było wielkim zaskoczeniem dla poddanych. W zaproszeniu pisano o wymagającym eleganckim ubiorze i masce, a sam bal miał rozpocząć się za 2 dni, czyli pojutrze wieczorem.
Zza okna pierwsze promienie światła ,zagościły na ekspresji blondwłosej dziewczyny. Ona z niewielką chęcią, ukazała światu swoje brązowe tęczówki, poczym usiadła na łóżku. Po jej małym koncercie, który ożywił miasto i przerodził się w festyn, pewną rodzina prowadząca hotel, użyczyła jej pokoju, puki nie zdobędzie własnego mieszkania. Wykonała rutynowe czynności, a następnie udała się na rynek w poszukiwaniu pracy.
Po dwóch godzinach chodzenia bez celu, natknęła się na ogłoszenie. Pisano w nim, że poszukują pomocnika w bibliotece i pielęgnowaniu ogrodu, a cena jest do ustalenia.
Lucy natychmiastowo wyrwała ogłoszenie z tablicy i poszła do tej osoby. Kiedy dotarła na miejsce, jej wzrok od razu został skierowany na kwarcowy pałac. Odbijające się promienie słońca, dawały nieziemski widok. Jej zachwyt przerwało chrząknięcie niebieskowłosej dziewczyny, niższej od niej o głowę:

-Przyszłaś tutaj w sprawie ogłoszenia? -spytała spoglądając na jej dłoń, w której znajdowała się kartka.

-Tak... -odpowiedziała nieśmiało
-No nie wstydź się! Haha! -zaśmiała się ukazując swoje białe zęby. Uwagę Lucy przykuło to, że miała niecodzienne małe kły, lecz nie odezwała się ignorując to -To kiedy chcesz zacząć?

-M-mogę od razu.

-Świetnie, a zatem chodź, zaprowadzę cię.

~*~

-Em.. Dlaczego idziemy do zamku? -spytała, gdy kierowały się w tamto miejsce

-Ee..? A! No tak! Specjalnie wstawiłam takie ogłoszenie.

-Ty? -zdziwiła się.

-Tak, na bo przecież, gdybym napisała, że ta biblioteka jest w zamku, to co by było wtedy?

-Pewnie byłoby dużo ochotników, chcących pooglądać pałac, zamiast pracować.

-No właśnie! A, że ty jako jedyna przyjęłaś tą pracę, to dostąpiłaś zaszczytu stąpania po dworze królewskim, a uwierzysz, że czekałam na akceptacje dobre 3 tygodnie.

-Nie.

-Wiesz..., mało mówna jesteś. Ach! Gdzie moje maniery! Jestem Levy. Levy Mcgarden i będziemy razem pracować tyle, że ty będziesz dodatkowo pielęgnować ogród. -zatrzymała się i wyciągnęła prawą dłoń ku blondynkę.

-A ja jestem Lucy. Lucy Heartfilia i mi też miło ciebie poznać, haha~ -zaśmiała się cicho i spokojnym wzrokiem spoglądała na Levy, a następnie uścisnęła dłoń nowej koleżance.

Ona natomiast stała z lekko otwartymi ustami i wyszczerzonymi (nie chcę się powtarzać) oczami, nie wierząc w to co właśnie zobaczyła. Gdy Lucy się zaśmiała, przed nią pojawił się obraz.... królowej.
Po chwili ocknęła się i ruszyły dalej.

-To co? Jesteśmy na miejscu. -wskazała Levy ręką na wielkie Lazurowe kryształowe drzwi, odgradzające zamek i miasto, a na samym środku pomiędzy nimi zbudowany był ogromny i długi most, z kwarca jak pałac (macie na medii ,,rozdział 1'' 😊)
Strażnicy rozpoznając sługę przepuścili je. I tak minęły dwa dni.

Dzień Balu
Było już popołudnie. Słońce powoli chowało się za horyzontem, a niebo przybrało różowo-granotawe barwy. Levy czekała na swoją przyjaciółkę ,stała przed mostem prowadzącym do zamku. Ubrana była w pomarańczową suknię sięgającą do kostek. Od pasa w górę ozdobiona była brokatem, trochę przyciasna. Białe 5 centymetrowe szpilki, włosy rozpuszczone, a na głowie miała swoją codzienną pomarańczową opaskę. Jej twarz zdobił lekki makijaż.
Przez te 2 dni bardzo związała się z Heartfilią. Jak się okazało miały wiele takich samych zainteresowań. Głównie książki. Kiedy Lucy pracowała w ogrodzie, zaobserwowała z ukrycia, że przygląda jej się reszta służby, jakby była świeżym kąskiem. Ale co się dziwić? Wszyscy byli wampirami, a ona... człowiekiem.
Bracia nie wiedzieli o nowej pracownicy, ponieważ mieli dużo na głowie, jak nie bal, to sprawy w królestwie. I z tymi myślami nie zauważyła, że jej głównym temat rozmyślań, coś do niej mówi i macha ręką przed oczami:

-Halo~ Levy-chan słyszysz mnie?

-S-słyszę Lu-chan, przepraszam.

Wtedy zaczęła przyglądać się kreacji przyjaciółki. Błękitna suknia z połyskującedgo materiału sięgająca do ziemi, białe pantofle na niewielkim koturnie. Włosy upięte w kok z pasmami włosów po bokach twarzy i grzywką uczesaną na lewą stronę. Delikatny makijaż wraz z uśmiechem dodawał jej uroku.

-Idziemy? Zaraz się zacznie. -spytała

-Tak, chodźmy.

Szły tak rozmawiając ze sobą i co chwilę się śmiejąc. Gdy dotarły pod bramę, założyły maski. Lucy miała białą, a po prawej stronie przypięta była biało-błękitna Róża. Levy zaś miała żółtą, ze pomarańczowo-czerwonymi diamencikami ozdabiające krawędzie maski.
Strażnicy zachwyceni wyglądem kobiet, ukłonili się, poczym otworzyli przed nimi wrota. Wchodząc do sali balowej zauważyły masę ludzi. Sala była bardzo duża, więc spokojnie zmieściła się cała ludność z wyjątkiem dzieci, które nie mogły na nim się pojawić, co ucieszyło niektórych dorosłych. Grała spokojna muzyka skrzypiec, kontrabasu, saksofonu oraz pianina. Stoły ułożone były w szeregu pod ścianą, przykryte białym obrusem że zdobieniami kwiatu lotosu, a na nich znajdowało się jedzenie wszelakiego rodzaju oraz różne napoje (w tym głównie alkohol ale to oczywisty szczegół XD dop.aut.). Na wielkiej scenie tańczyło kilka par, a reszta wolała stać przy przekąskach i obserwować.

Nie wiadomo kiedy przyjaciółka Heartfilii, została wciągnięta do tańca przez wysokiego faceta, ubranego w bordowy garnitur. Czarne długie włosy związane w kitkę, a na twarzy założoną miał zwykłą czarną maskę. Mcgarden w porównaniu z nim, przypominała dziecko tańczące z rodzicem, ale najwyraźniej jej to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie była bardzo blisko niego i wczuwała się wraz z nim w rytm granej przez muzyków melodii.

,,Pewnie są parą'' pomyślała i nim się spostrzegła również została ,,porwana'' na scenę.

Przed nią stał różowowłosy mężczyzna w białym garniturze i białej masce jak ona (tyle, że bez róży oczywiście). A za nią można było zobaczyć jego zielono-brązowe oczy, aczkolwiek takie naprawdę nie były:

-Czy mogę panią prosić do tańca? -spytał trochę obojętnie kłaniając się z prawdą dłonią wyciągniętą ku niej.

-Tak. -powiedziała i ujęła jego dłoń uśmiechając się, ze wzajemnością.

Jego prawa dłoń trzymała jej lewą, a lewa spoczywała na jej talii, a jej na jego ramieniu. Świat jakby się zatrzymał, tylko dla nich. Ich spojrzenia skierowane były na siebie, a ich ustach gościły lekkie uśmiechy. Wczuci w rytm melodii niezauważyli, że tańczą na samym środku sceny, a wzrok gości jak i sług skierowany był właśnie na tą dwójkę. Wszyscy byli zdziwieni, jak nie zszokowani postawą, bez uczuciowego księcia. Oni zaś tańczyli dalej nie zwracając n nikogo uwagi:

-Levy, kim jest ten człowiek? -spytała krótkościęta białowłosa, ubrana w jasno fioletową suknie.

-To jest, Lucy. -streściła krótko.

-Kto?

-Nowa służąca. Pracuje w ogrodzie i pomaga mi w bibliotece.

-A co z ogrodnikiem Jerallem? -spytała ciągle patrząc na parę.

-Nie słuchałaś? On pracuje teraz, jako prawa ręka księcia Zerefa. Mimo, że Lucy pracuje dopiero od kilku dni, to jeszcze nigdy nie widziałam tyłu zakwitniętych róż. Ona jest niezwykła. To ona urządziła ten niewielki koncert, który stał się festynem, mimo że był krótki to sprawił wiele radości poddanym, a szczególnie dzieciom. Nie dość, że świetnie radzi sobie sama na tym ogromnym ogrodzie, to każdemu pomaga. Jest bardzo inteligentna i piękna, zna wszystkie gatunki roślin i ich pielęgnacji i jakby się jej przyjrzeć to przypomina...

-Królową Hanę. -dokończył za nią Gajeel, który stał obok od początku tej konserwacji- Od dawna, bardzo dawna nie widziałem żadnych uczuć u Natsu. To dla mnie nowość.

-Ale ona jest człowiekiem. -powiedziała zdenerwowana Lisanna

-Który jako pierwszy poruszył ,,kamienne serce" księcia

~*~

-Nigdy ciebie jeszcze tutaj nie widziałem -stwierdził książę tańcząc z partnerką.

-Ponieważ nie jestem stąd. -odpowiedziała robiąc piruet.

-A skąd jesteś?

-Nie pamiętam, kiedy przeszliśmy na ty? Ale skoro chcesz wiedzieć... Pochodzę z innego Królestwa. Chciałam zacząć swoje życie od nowa, z dala od ojca tyrana, dla którego liczyły się wyłącznie pieniądze niż własna córka.

-Przykro, mi. -powiedział beznamiętnie- Jak ci na imię? -spytał, a ona spojrzała na jego kamienną twarz

-Lucy Heartfilia..., a ty? Jeśli mogę spytać?

-.... Natsu. Natsu Dragneel.

Wtedy muzycy przestali grać melodie, a oni jakby ocknięci z transu, odsunęli się od siebie i ukłonili.

-Czy jest szansa, że cię jeszcze spotkam? -spytał.

-To zależy większość czasu spędzam na pielęgnowaniu ogrodu w królestwie i pomaganiu przyjaciółce e bibliotece.

-Pracujesz w pałacu?

-Tak.

On lekko się uśmiechając powiedział:

-W takim razie jeszcze się zobaczymy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział edytowany.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro