Akt III Scena 4
Dzień. Hogwart. Błonia.
Grupki uczniów spacerują po błoniach. Draco truchtem zbiega z wzgórza, podążając za Hermioną, Ronem i Harrym. Wreszcie ich dogania.
[DM] (zdyszany) Ej, zaczekajcie!
Trójka gryfonów zatrzymuje się i każde ogląda się za siebie.
[RW] No proszę, proszę, któż to gna z wywieszonym jęzorem?
[HP] I jeszcze czegoś chce.
[HG] Czego chcesz, Malfoy?
[DM] Muszę z tobą porozmawiać, Hermiono.
[RW][HP] (zdziwieni i oszołomieni) Hermiono?!
[HG] Uderzyłeś się w głowę, Malfoy?
[DM] Chciałbym, żeby tak było, przynajmniej miałbym usprawiedliwienie. Czy możemy porozmawiać na osobności?
Trójka przyjaciół patrzy po sobie. Chłopcy wzruszają ramionami, mając niewiedzę i zaskoczenie wypisane na twarzach.
[HG] Dobrze. Porozmawiajmy.
[HP] Zajmiemy miejsca. Chodź, Ron.
Chłopcy ruszają przodem. Hermiona pokazuje Draco, żeby z nią szedł. Idą wolnym tempem.
[HG] Czego chcesz?
[DM] Chcę ci pomóc.
[HG] Pomóc mi? Ja nie potrzebuję pomocy. To prędzej ty potrzebowałbyś jej ode mnie.
[DM] Nie przesadzaj. Mam niewiele mniejszą średnią od ciebie. Wybieram się na medyka.
[HG] Między planami a rzeczywistością często kryje się duża przepaść. W czym więc chcesz mi pomóc?
[DM] Oczywiście możesz odmówić, ale wtedy poinformuj o tym Zabiniego, żeby nie było, że nie pytałem.
[HG] (z cierpliwością) Do rzeczy...
[DM] Blaise ubzdurał sobie, że moja osoba cię stresuje podczas prób i czujesz się na tyle niekomfortowo, aby brawurowo spieprzyć przedstawienie. Tak, jak przy wczorajszym... cmoknięciu. Pocałunkiem tego nazwać nie mogę.
[HG] (ze słyszalnym drżeniem w głosie) A może ja po prostu nie chcę się z tobą całować na każdej próbie? Na to nie wpadliście?
[DM] (z nadzieją) Czyli wszystko w porządku i na premierę mogę się spodziewać porządnego całusa, który nie zażenuje widowni?
Hermiona się zatrzymuje i zaciska usta. Ucieka wzrokiem.
[DM] Czemu nic nie mówisz?
[HG] Bo... chyba jednak macie rację. Nie potrafię sobie wyobrazić tego pocałunku. Zastanawiam się, czy teraz, żeby ci udowodnić, mogłabym to zrobić i... nie. Nie potrafię.
[DM] Serio, Granger?
[HG] (ze złością) Tak, serio, Malfoy.
Hermiona rusza, ale tym razem jej krok jest szybki. Draco podąża za nią.
[DM] (desperacko) Więc... może poćwiczymy wspólne sceny razem.
[HG] Wcale tego nie chcesz. Blaise ci kazał. Nie chcę twojej łaski.
[DM] Zatrzymaj się. Posłuchaj mnie. Hermiono, proszę.
Dziewczyna się zatrzymuje i patrzy lekceważąco na chłopaka.
[HG] Hermiono i proszę. Tyle słodyczy jeszcze nigdy nie wydobyło się z twoich ust.
[DM] Daj mi szansę. Muszę zagrać w tym przedstawieniu, bo to moje zabezpieczenie. Muszę dostać się na mag-medycynę. Blaise nie pozwoli mi zagrać, jeśli dalej będzie panowała między nami taka atmosfera.
[HG] (prześmiewczo) Więc się ucz. Gdy nie zagrasz, tylko to ci pozostanie.
[DM] Zawsze podczas egzaminów może mi się podwinąć noga, nawet jeśli nauczę się podręczników na pamięć. Każdy dodatkowy punkt przybliża mnie do celu. Zależy mi na tym, Gra... Hermiono. Przyjmują tylko najlepszych.
[HG] To śmieszne, że właśnie z tobą będę konkurować o jedno z trzydziestu miejsc na studiach.
[DM] Ty też?
Hermiona kiwa głową.
[DM] Więc nie mam co liczyć na twoją pomoc. Po prostu pójdę do Blaise'a.
[HG] Znasz mnie tyle lat i sądzisz, że jestem taka, jak ty? Byłabym niesprawiedliwa, gdybym w tym momencie wygryzła cię ze spektaklu. Może ty przychodzisz do mnie z pobudek egoistycznych, płaszczysz się i poniżasz, ale ja nie jestem tobą. Nie jestem egoistką. Co proponujesz? Tylko szybko. Zaraz zaczną się lekcje.
[DM] Proponuję wspólne codzienne próby do czasu, kiedy wreszcie się rozluźnisz, a nasze postacie wypadną w miarę naturalnie. Codziennie po... dwudziestej drugiej? Będziemy mieli godzinę dla siebie, chyba że znów będziesz przeciągać oficjalne próby.
[HG] (kiwając głową) Gdzie?
[DM] Pokój życzeń został zabezpieczony na czas śledztwa...
[HG] Przyjdź do mnie. Spotkajmy się dziś przy schodach na trzecim piętrze. Wpuszczę cię do mojego dormitorium.
[DM] To... jesteśmy umówieni.
[HG] Na to wygląda.
[DM] Do zobaczenia. Hermiono.
[HG] Do zobaczenia, Draco.
Dziewczyna się odwraca i truchtem zbiega do szklarni. Draco chwilę stoi na wzgórzu. Dzwony zegara wybijają pełną godzinę, a Malfoy zrywa się do biegu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro