Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#35

Perspektywa Starscreama

Kolejna wizyta w zakątku medycznym u Ratcheta była tylko kontrolna. Co mnie bardzo cieszyło gdyż tylko mnie przeskanował.

-Jak widać jest dobrze już z tobą - stwierdził medyk - jednak odradzam jeszcze żebyś opuszczał bazę autobotów.

-Chyba nawet nie byłbym w stanie wrócić na Nemezis gdy on tam jest - westchnąłem cicho przypominając sobie o pewnym conie, który jest na statku i zapewne nie wie o tym iż żyje, a moja iskra dalej bije.

-Nie przejmuj się tym aż tak - rzekł medyk. - Tu jego wzrok nie dosięga. Właściwie co planuje Megatron, bo ostatnio jest delikatnie kłębkiem nerwów.

-Nie wiem właśnie dlaczego - mruknąłem - sam chciałbym wiedzieć co chodzi po jego procesorze. Jednak na pewno nie jest to nic złego. Mam chociaż taką nadzieję, ale nie czuję aby chciał zrobić wam coś skoro tyle czasu żyjemy pod jednym dachem.

-Nie obawiam się o to, bo sam stwierdził, że nie chce zrobić nam niczego, bo ma dług u nas. Więc jesteśmy bezpieczni w tym akcepcie jednak jego nerwy są dla nas niewiadomą.

-Mogę się go spytać odnośnie tego - stwierdziłem i zszedłem z kozetki na której siedziałem.

-Nie trzeba Starscream - rzekł starszy mech i delikatnie się uśmiechnął do mnie. Czułem iż coś ukrywają przede mną. Megatron jest zdenerwowany, a autoboty są bardzo dobrym humorze. Przez moją nie uwagę wpadłem na kogoś, a że nie patrzyłem przed siebie to nie wiedziałem nawet na kogo.

Nie ważne kto to nie mogę pozwolić aby upadł!

Szybko więc zareagowałem i złapałem owego kogoś za rękę i przytrzymałem, aby nie upadł. Wtem zobaczyłem charakterystyczne kolory lakieru należące do jedynej femme wśród autobotów.

-Przepraszam nie chciałem na ciebie wpaść - powiedziałem cicho i postawiłem ją do pionu.

-Ja również cię nie zauważyłam - odparła Arcee. - W sumie dobrze, że na ciebie wpadłam.

-Dobrze? - zdziwiony popatrzyłem się w optyki botki.

-Tak. Chciałam z tobą porozmawiać na osobności - oznajmiła patrząc się na mnie. Dość niepewnie zacząłem brać wszystkie za i przeciw czy aby na pewno iść z nią porozmawiać, ale chyba w końcu musimy przeprowadzić szczerą rozmowę, która może załagodzi nasze złe relacje.

-Dobrze. Skoro chcesz możemy porozmawiać - odpowiedziałem dość niepewnie, bo nie wiedziałem jak skończy się ta rozmowa.

-Więc chodźmy do mojego pokoju - zaproponowała i bez czekania poszła beze mnie. Więc szybko nadrobiłem dzielący nas dystans i szedłem za nią z dwa kroki za nią. Po chwili doszliśmy do jej kajuty do której mnie wpuściła. Chociaż moja twarz była spokojna to moje skrzydła pokazywały iż boję się bądź obawiam się tej kobiety.

-O-oo c-czym chciałabyś porozmawiać? - zapytałem dość jąkając się na początku zdania. Jednak ona pokazała abym usiadł na fotelu, co oczywiście zrobiłem chociaż delikatnie czułem strach przed nią.

-Chciałabym serdecznie cię przeprosić za moje zachowanie wobec ciebie - zaczęła, ale wtrąciłem się.

-Bez winy też nie jestem.

-Jednakże nie powinnam wobec ciebie się tak zachować. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Dopiero zrozumiałam, że zrobiłam duży błąd dzięki pomocy Optimusa i Megatrona. - westchnęła i usiadła na swoim łóżku.

-To znaczy?

-Nie powinnam odreagowywać na tobie czegoś co było już dawno. A mnie po prostu trawiła nienawiść mimo iż to wojna i każdy stracił kogoś na kimś mu zależało. Chce po prostu przeprosić. Przepraszam.

-Ja również przepraszam za to co robiłem jednakże rozkaz to rozkaz. Nie mogłem go zbagatelizować i olać, bo skończył bym tak samo. - powiedziałem - Również byłem zaślepiony, ale to chyba każdy tak z nas miał - westchnąłem - przepraszam Arcee, że przeze mnie cierpiałaś.

-Więc między nami jest spokój? - spytała.

-Raczej tak - odparłem i niepewnie uśmiechnąłem się do niej. -Czy mogę opuścić twój pokój? Chciałabym znaleźć Megatrona.

-Oczywiście. Dziękuję, że ze mną po rozmawiałeś - rzekła, a ja po prostu kiwnąłem głową i opuściłem pokój femme kierując się do tutejszego centrum dowodzenia. Aby poszukać swego partnera iskry chociaż jeszcze nie odważyliśmy się na kolejny krok odnośnie tego. Zamyślony nie wiedziałem kiedy nawet dotarłem do miejsca do którego się kierowałem.

-Gwiazdeczko i jak było na badaniach? - spytał mnie głos na który moje skrzydła same opadały jednakże teraz w tym dobrym znaczeniu.

-Ratchet twierdzi, że jestem zdrowy, ale odradza mi opuszczanie bazy.

-Rozumiem mam nadzieję, że nie będziesz już chorować.

-Ja też - odpowiedziałem i niepewnie podszedłem do niego bliżej w tulając się w klatkę piersiową mecha, który objął mnie w swoimi ciepłymi ramionami. -Jesteś dość zestresowany co się dzieje?

-Nic takiego Star po prostu myślę nad czymś ważnym i zastanawiam się co zrobić. - odparł cicho do mojego audio.

-O czym takim?

-Stars muszę wrócić na Nemezis - powiedział jakby z nutką żalu. -A ty musisz tu zostać.

-Dlaczego? - przygryzłem wargę i popatrzyłem w jego czerwone optyki.

-Mam obowiązek wobec jeszcze deceptionów. Dlatego muszę wrócić. Poza tym Knockout twierdzi, że jest ciężko i władza w rękach tego bydlaka jest zła.

-Co zamierzasz zrobić?

-Tego przekonasz się z czasem iskierko, ale obiecaj mi, że będziesz grzeczny i normalnie będziesz funkcjonować. Przez detpad będziemy mieć kontakt, ale obiecuje wrócić po ciebie.

-Nie chce abyś odchodził - mruknąłem smętnie i spuściłem wzrok.

-Ja też nie chce - pogłaskał mnie po policzku i pocałował w czułko, a ja odruchowo przymknąłem optyki i zarumieniłem się delikatnie. -Jednak nie mam wyboru jako lider muszę wrócić, ale jak wrócę do ciebie to zmieni się wszystko.

-Obiecujesz?

-Obiecuję moja iskierko - podniósł moją głowę delikatnie za podbródek i zbliżył powoli swoje usta do moich warg. Czas jak dla mnie zatrzymał się w miejscu gdy nasze usta połączyły się ze sobą. Cicho za mruczałem do jego ust, a przez moje ciało przeszły dreszcze.

Perspektywa Megatrona

Po pocałowaniu jego w usta uśmiechnąłem się do niego i niechętnie odsunąłem od niego.

-Muszę porozmawiać z Optimusem nim wrócę na Nemezis. -oznajmiłem i pogłaskałem jego czułą lotkę, a jego ciało od razu zareagowało na mój dotyk. -Bądź grzeczny - pocałowałem go w polik i ruszyłem do pokoju lidera autobotów.

Nie chce, ale muszę wrócić aby nie robić niepotrzebnego chaosu w szeregach deceptikonów!

Idąc przez korytarz w moim umyśle trwała wojna między mną teraźniejszym, a tym tyranem którym byłem tylko dla swoich głupich idei. Lecz nie walczyłem o byle co. Chcę to uświadomić Optimusowi iż obydwoje dajemy swoje karty na stół, a nie tylko jedna strona ma dać wszystko, a druga będzie pozbawiona decydowania za siebie. Jeżeli mamy podpisać porozumienie i pakt pokojowy to musi również zrozumieć o co tak naprawdę walczyłem i moja armia Deceptikonów. Bez pośpiechu przemierzałem korytarze idąc prosto do swojego celu mając nadzieję, że będzie w kwaterze mój brat. Mimo tyle lat walk dalej traktowałem go trochę jak brata gdy na Cybertronie byliśmy dość blisko. Nasze relacje trochę oziębły, a nawet mogę powiedzieć, że zacząłem go nienawidzić. Chociaż zrozumiałem teraz dlaczego Wielka Rada Prime'ów nie chciała podarować mi matrycy dowodzenia. Byłem zbyt impulsywny i agresywny, a poza tym byłem tylko wojownikiem i glawiatorem.
Jednak pojawiło mi się w życiu światełko dla którego chciałbym zmienić wszystko i przebyć nawet tysiące kilometrów aby dotrzeć do mego partnera iskry.

Tylko dlaczego właśnie teraz? Dlaczego nie wtedy gdy spotkałem go na drodze, albo gdy raz zarazem próbował dostać się na moje stanowisko. Jednak to chyba po prostu Primus zadecydował tak i nie zmienię tego, a nawet nie chce!

Zapukałem do niebieskich drzwi, cierpliwie czekając na odpowiedź z drugiej strony czy mogę wejść do środka.

-Proszę! - gdy tylko to usłyszałem wszedłem do środka pokoju czerwono-granatowego mecha, który siedział za biurkiem i coś uzupełniał.

-Optimusie - zacząłem gdy drzwi zamknęły się automatycznie za mną.

-Siądź bracie - powiedział i odłożył detpad - co cię sprowadza?

-Chyba domyślasz się co może mnie sprowadzać do ciebie.

-Tak domyślam się iż chodzi o to że chcesz wrócić na nemezis -odparł spokojnie.

-Właśnie dlatego chce aby Starscream został tu jeszcze trochę nim nie załatwię wszystkich formalności na statku.

-Oczywiście iż może zostać nie przeszkadza nam to - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie.

-I chciałabym po ruszyć temat pokoju - powiedziałem prosto z mostu - chce aby ty i ja zaproponowali byśmy wszystko co chcemy aby odbudować nasz dom i mieć papier, który nie będzie przeszkadzać obydwóm stronom na życie takie jakie chcemy i walczyliśmy.

-Mam zrozumieć iż chcesz aby każdy miał prawo aby decydować o tym chce zostać i jak chce zostać?

-Tak, bo każdy powinien mieć prawo decydować o tym co pragniemy, a nie żyć przez pewien schemat życia.

-Mimo iż byłem za tym aby określać każdemu kim chce być to tu masz rację. Ten rząd nie był sprawiedliwy ani godny mimo iż tworzyli to wielcy prime'owie moi poprzednicy.

-Czyli rozumiemy się w tym razem i wspólnie tak?

-Tak Megatronie przyznaje rację nie wszystkie rację były dobrę. Może ustalmy najpierw własne opcje zasad itp, a potem wymienimy się między sobą tym wszystkim układając jasny i prosty dokument.

1414 słów!

Czy dojdzie do pokoju?
Co się wydarzy?
Co czeka Megatrona na Nemezis?

W tym tygodniu mam strasznie nawalone kartkówek więc nie mam czasu aby coś napisać. Więc na razie tyle części jak na dziś może za kilka dni będzie dalej maratonik!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro