#3
Perspektywa Stars'a
Przed moimi optykami było ciemno, a przyjemne ciepło było nadwyraz przyjemnym uczuciem. Nagle wszystko zaczęło się rozjaśniać, a ma ciepła poduszka zaczęła się poruszać spokojnie.
Gdzie ja jestem?
Tylko te pytanie pojawiło mi się w procesorze. Nie mogłem wyostrzyć wzroku, więc patrzyłem się tempo przed siebie. Wtuliłem się bardziej w ciepły materiał i nagle zobaczyłem szarość i fiolet wśród rozmazanych kolorów. Iskra mi stanęła gdy połączyłem fakty, spałem wtulony w megatrona, który czytał coś na detpadzie.
-Witam wśród żywych Screamy- powiedział łagodne przyglądając się moim optykom.
Schowałem twarz w jego piersi słysząc jego spokojny oddech i bicie iskry, która mnie wołała oraz uspokajała. Poczułem jak dłoń Megatrona przesuwa się po mych plecach zahaczając o skrzydła... Mimowolnie zamruczałem z przyjemności i zerknąłem spod byka na mecha.
-Nigdy więcej nie waż mi się uciekać z Nemezis czy to jasne?!- spytał ostrym, a zarazem łagodnym tonem.
-T-tak L-lordzie - powiedziałem cicho i spóźniłem wzrok.
Mech tylko westchnął i przytulił mnie do siebie co było dla mnie zadziwiające, ale nie sprzeciwiałem się gdyż było mi naprawdę dobrze. Wtuliłem się bardziej w Lorda i przymknąłem optyki.
-Właśnie tak idź jeszcze spać- powiedział cicho Megs głaszcząc me plecy gdy już prawie pochłonął mnie mrok, bo znów usnąłem. Gdy ponownie się obudziłem byłem sam w pokoju Lorda, a gdy spróbowałem się podnieść me ręce i reszta ciała odmówiła współpracy. Walczyłem by się unieść o własnych siłach, ale nie potrafiłem.
-Leż, a nie próbuj wstawać! - warknął Megatron wchodząc do swojego pokoju.
Westchnąłem i po prostu schowałem głowę w poduszkę. Słyszałem dokładnie jak mech krąży po pokoju i coś robi. Po dłuższej chwili łóżko ugięło się pod jego ciężarem i poczułem dłoń na swej tali. Lord podniósł mnie delikatnie i usadowił na swych kolanach. Zauważyłem, że Megatron zaś w drugiej dłoni trzyma kostkę energonu. Po patrzyłem się na kostkę to na Lorda, ale mój wzrok padł na me szpony, które były dla mnie teraz najciekawsze.
Con przesunął dłoń z życiodajną substancją w moją stronę, ale odrazu schowałem głowę w torsie mecha nie chcąc tego pić.
-Starscream do cholery nie zachowuj się jak iskrzenie i normalnie zacznij pić! Bez tego nie będziesz prawidłowo funkcjonować. - powiedział, ale to mnie nie obchodziło teraz nie chciałem pić i tyle.
-Stars no proszę cię! Napij się chociaż trochę inaczej będę zmuszony cię nakarmić!
Popatrzyłem na niego z niedowierzaniem.
On karmić mnie?
-Liczę do trzech, masz szanse sam się napić albo cię po prostu zmuszę!
Warknąłem na niego i schowałem twarz ponownie w jego torsie. - Jeden... Dwa.... I trzy niestety, ale zmusiłeś mnie do tego- warknął i złapał me policzki w swoje szpony. Napił się z kostki i nawet nie wiem kiedy wbił się w moje usta. Początkowo walczyłem z nim, ale po dłuższej chwili po prostu się poddałem. Zmusił mnie do przyjęcia energonu z jego ust... Gdy odsunął się w końcu, oblizał się, puścił me policzki i przesunął do mnie kostkę, ale choć mój organizm płakał, że potrzebuje energonu zaś ja nie chciałem go pić. Megan westchnął i znów zaczerpnął energonu, wbijając się ponownie w me usta.
Tym razem nie walczyłem po prostu pozwoliłem na to... Ponownie podłożył pod me wargi kostkę i zacząłem z niej powoli pić. Gdy kostka była już pusta podłożył mi pod usta jakąś dziwną substancje o ciemnym granatowym kolorze.
Spojrzałem na Megatrona z zdziwieniem i niezrozumieniem.
-To jest od Knockouta kazał ci to wypić z połowę aby mógł cię zbadać- rzekł- można powiedzieć, że to witaminy.
-N-nie chce tego- powiedziałem obrzydzony gdyż witaminy zawsze są ochydne i nie lubię ich pić.
-Choć trochę Starscream! -stwierdził lider Decepticonów
- Mam cię znowu nakarmić? -spytał, a moje policzki zaczerwieniły się delikatnie i pokiwałem na nie
- To napij się trochę tylko trochę! -poprosił i zbliżył sześcian do mej twarzy. Westchnąłem i zacząłem pić o ochydnym smaku substancje. Gdy stwierdziłem, że już nie mogę, bo zwrócę zawartość mego żałądka, odsunąłem się od kostki z grymasem na twarzy.
-No widzisz nie było tak źle- zaśmiał się z mojej miny, a ja prychłem na komentarz mecha.
-A teraz idziemy do Knockouta - stwierdził i wstał ze mną trzymając mnie na swym ramieniu. Dla bezpieczeństwa wtuliłem się w gladiatora aby nie spaść z jego silnego uścisku. Patrzyłem się na ścianę zaś całe me ciało się ruszało gdy Megatron stawiał każdy krok. Po chwili otworzył drzwi do zakontka medycznego i wszedł do środka. Światło w pomieszczeniu oślepiło mnie, więc schowałem głowę w ramieniu Lorda.
-Witam Lorda- usłyszałem głos medyka- oj stars - mruknął, wziął mój nadgarstek i coś sprawdził- Napił się witamin?
-Tak chodź bardzo niechętnie- stwierdził.
-Niech Lord go położy na stole- rzekł.
Megatron zaczął iść, a po chwili poczułem jak mech kładzie mnie na zimnym stole, który był zaskakująco przyjemny.
Nie chciałem otwierać optyk gdyż światło było raniące wrażliwe oczy...
Słyszałem cichą wymowę zdań, ale nie potrafiłem nic dokładnie usłyszeć.
Poczułem jak ktoś kładzie swą dłoń na mym czole przez to cicho sapnąłem.
-Nie dobrze- powiedział Knockout.
-Co jest ?
-Ma temperaturę- rzekł - nie powinnienem mnieć gorączki- powiedział i po chwili poczułem jak wbija się coś w mą dłoń coś ostrego. Z bólu jęknąłem i starałem się jakoś uwolnić od intruza, ale ktoś przycisnął mnie do stołu.
-Spokojnie Stars - powiedział cicho basowy głos przez, który się uspokoiłem, a ciężar przygniatający mnie zelżał. Nim zrozumiałem co się dzieje pochłonął mnie mrok...
Perspektywa Knockouta
Po wbiciu igły w przewód mecha on zemdlał. Miał wysoką gorączkę, ale nie wiedziałem dlaczego tak to się stało.
-Robił coś więcej niż pił i spał? - spytałem Lorda w końcu mech był u niego.
-Próbował się tylko podnieść- powiedział spokojnie, ale widziałem po jego wzroku, że się martwi i to bardzo. Pierwszy raz widziałem takiego Lorda...
-To organizm pewnie źle zareagował na witaminy- mruknąłem i przygotowałem strzykawke z środkiem na wysoką temperaturę.
-Czy to normalne dla organizmu? - spytał Lord.
-Nie - odrzekłem- ale Starscream jest poszukiwaczem i inaczej reaguje na wiele rzeczy - wyjaśniłem i za aplikowałem środek do przewodu śpiącego seekera.
-Dokładniej - rzekł szary mech.
-Dokładniej to, że na przykład inaczej dobierają partnerów iskry- powiedziałem będąc ciekaw co zrobi Lord.
-Jak? - spytał patrząc się na mnie.
-Dokładniej nie mam informacji wiem, że seekerzy często nie wiedzą co robią przy partnerze
-Czyli?
-Przez sen szukają iskry partnera aby słyszeć jej bicie! - rzekłem i zacząłem czyścić narzędzia - bądź tulą się, śpią na klatce piersiowej, są odprężeni! Wszystkie ich emocje pokazują skrzydła, które są nadwyraz delikatne, nie to co u nas z alt modem samolotów gdyż skrzydła to tylko ozdoba dla nas, a dla nich część ciała!
-Rozumiem- powiedział mech.
-Mało osób jest kompatybilnych z iskrami seekerów, a Starscream jest chyba ostatnim z jego gatunku -powiedziałem i odłożyłem skarpel.
-Ostatni? - zapytał- dlaczego?
-Przecież lordzie najechałeś na ich świat, a gdy się nie zgodzili dołączyć do ciebie wybiłeś wszystkich - oznajmiłem- jak widać Starscream okazał największą wolę przeżycia!
-Zapomniałem o tym, że najechaliśmy na ich świat - powiedział smętnie.
-Może jacyś jeszcze przeżyli, ale narazie mamy tu jedyny żywy okaz - rzekłem i zerknąłem na lorda twarz, która okazywała ból, smutek i żal jakby żałował tego wszystkiego co zrobił...
-Czy Starscream wydobrzeje? - zadał kolejne pytanie.
-To tylko gorączka Lordzie powinna przejść po godzinie dwóch - oznajmiłem, a przed drzwi wpadł Break.
-Lordzie Autoboty napadły na kopalnie energonu jest kilku rannych - poinformował mój asystent.
-Ilu? -zapytał niebieskiego mecha.
-Z około 30 rannych- oznajmił i wziął przeciwbólowe strzykawki oraz bandaże.
-Lordzie nie mogę się zająć teraz Starscreamem -rzekłem- musi Lord robić mu okłady z zimniej wody na czoło a gdy się obudzi dać mu energonu - powiedziałem jak instrukcje użycia- muszę mieć tu miejsce na poważniejsze przypadki potrzebujące operacji- rzekłem.
Lord pokiwał głową, wziął seekera na ręce i wyszedł z medbay, a ja zająłem się wraz z BreakDownem rannymi...
~~~~~~~~~~~~~~
3 część specjalne dla was!
Mam nadzieję, że się podoba i nie ma za dużo błędów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro