VIII
Cassandra widząc w oknie ową postać, która zajadała się ciałem Yacoba, o mało nie zwymiotowała, dlatego szybko się wycofała.
- Z tą nogą nigdzie nie dobiegnę... - stwierdziła.
I rzeczywiście tak było. Jej noga niemiłosiernie spuchła, zostawiając na kolanie olbrzymiego krwiaka. Cassandra nie wiedziała co ma zrobić. Może lepiej gdybym zamknęła się w którymś z pokoi i poczekała do momentu, w którym to coś wyjdzie z posiadłości?
Cassandra szybko, ale boleśnie podbiegła do drzwi i bezszelestnie je otworzyła. Następnie przepłynęła cicho przez korytarz niczym zjawa, udając się do pokoju wuja. Kolejno zamknęła drzwi z cichym szczękiem, po czym usadowiła się na podłodze i słuchała. Dopiero wtedy mogła porządnie się wypłakać.
Nagle pudło stojące na szafie spadło, a zaraz za nim wyskoczył kot Clementine, który jak zwykle trzymał w pysku pierścionek, który (jak wywnioskowała Cassandra) nie należał do cioci.
Z pudła wysypały się wszelakie fotografie, które uwieczniały małą Cassandrę wraz z rodzicami.
- Mama naprawdę była piękna... - stwierdziła dziewczyna.
Dalsze fotografie przedstawiały już samą Clementine i Gordona, którzy wyglądali na naprawdę szczęśliwych.
- Ciociu... Wujku... tak bardzo przepraszam, że nie podołałam... Mimo waszych wszystkich sekretów i dziwnych zachowań, mocno wierzę, że teraz jesteście w lepszym świecie...
Kot otarł się o dziewczynę i wskoczył jej na kolana. Ze swojego pyska wyrzucił fotografię, która przedstawiała Clementine grającą na pianinie.
- Pamiętam to... Ciocia grała bardzo wybitnie i to... to mi się podobało. Zawsze wzruszałam się na jej piosenkach, które głosiły samą prawdę...
***
- Ciociu! Ciociu!
- Co się stało, kochanie? - spytała zaniepokojona Clementine.
- Nudzę się! Gdzie wujek? Chcę z nim pochodzić po lesie...
- Nie możesz tam chodzić skarbie, jest tam bardzo niebezpiecznie... Może Ci się coś stać, a wtedy będę ciągle płakać i siebie obwiniać.
- To dlaczego nie troszczysz się tak, o wujka?
- Bo wujek jest dorosły i bardzo, bardzo silny! - powiedziała muskając Cassandrę po policzku.
Dziewczynka jednak rozpłakała się.
- Kotku, chodź, porobimy coś...
- Mamusiu, a jeśli coś się stanie wujkowi? - spytała zapłakana.
- Nawet tak nie myśl... Chodź, zaśpiewamy coś...
Cassandra wskoczyła na kolana Clementine, po czym obie zaczęły kiwać się na boki i z ogromnym uśmiechem śpiewać:
- Nie martw się maleńka, ktoś nad tobą czuwa, ktoś kto ciebie kocha i zna... A gdy tylko, zachcesz go zobaczyć, spójrz mu prosto w oczy i zobacz świat... Tam ujrzysz światełka, które są dla ciebie, aby cię prowadziły, do serc... Serc osób, które cię kochają i nigdy nie zapomną, że jesteś jedną z nich...
***
Kot podsunął Cassandrze kolejną fotografię, która tym razem spowodowała u dziewczyny niemały szok. Przedstawiała ona Gordona wraz z Yacobem. Wuj trzymał lokaja za ramię. Natomiast na odwrocie pismem Gordona widniał napis ,,Z bratem''.
- Wuj i Yacob byli braćmi? - spytała z niedowierzaniem.
Kot położył się na kolana Cassandry i spojrzał jej prosto w oczy.
- Ty... Ty od początku chciałeś mi coś przekazać... - wykrztusiła przez łzy.
Kot podskoczył szczęśliwie, po czym położył się na podłodze i przez krótką chwilę wpatrywał w drzwi.
- Czemu Yacob mi nic nie powiedział...? - zadawała sobie pytanie. - Czy możliwym jest, że o wszystkim wiedział? Nie! Nie możliwe, na pewno nie...
W tamtym momencie całą posiadłość przeszył dźwięk pianina.
- Ten ktoś... ten ktoś dobrał się już do pianina cioci... - jęknęła, po czym zaczęła płakać.
W całej posiadłości rozbrzmiała się znajoma Cassandrze melodia. Co jest? - pomyślała. Piosenkę tą znała doskonale z dzieciństwa.
- Nie martw się maleńka... - zaśpiewała.
Cassandra otworzyła drzwi i powolnie zeszła na dół nie zważając na spuchniętą nogę. Na końcu korytarza, gdzie mieściło się pianino siedziała zakapturzona postać. Grała.
- Ktoś nad tobą czuwa... ktoś kto ciebie kocha i zna... - szeptała.
Postać spojrzała się na dziewczynę, po czym odeszła od pianina i wyciągnęła przed siebie dwie dłonie. Jeden z palców postaci ozdabiał pierścionek z wygładzonym szafirem. Jednakże najbardziej kulminacyjnym punktem była rzecz, którą trzymała postać. Było to serce. Serce Yacoba.
- Smacznego. - powiedziała Clementine zdejmując kaptur.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro