Nie chcę randki Chris
- Kayla, Kayla dzisiaj randka !! - powiedziała jedna z moich służek.
Zmroczyło mnie. Ciemność. Strach. Lęk. Satysfakcja z opaski na oczach. Bar pełen wina i ręce które się do mnie dobierały. Usłyszałam tylko : Przestań, próbuje Cię uratować. Zdjął opaskę z moich oczu. Wyniósł z sali. Poszedł do domu. Próbowałam coś powiedzieć ale po chwili uświadomiłam sobie ze nie mam języka. Gościu wyjął nóż i mruknął :
- Nie zrobię ci krzywdy.
Po czym wbił nóż w moje serce. Czułam ciepły płyn na klatce piersiowej. To ma być romantyczna randka ?? Gościu mnie porywa, okalecza, gwałci a na koniec zabija ??? A pfff......
Ciemność. Strach. Lęk.
- Kurwa !! - wrzasnęłam budząc się z koszmaru.
- Ciszej bo dzieci obudzisz. - Chris spojrzał się na mnie i przyłożył sobie palec do ust.
Jestem w domu. W pokoju. Moim ukochanym pokoiku z rodziną. To był tylko sen. Nie mogę ich stracić. Nie mogę.
Dzisiaj był dzień dobroci z mojej strony. Podeszłam do szuflady i wyciągnęłam mały słoik z pieniędzmi.
- Co to jest Kay ?? - z tego wszystkiego zapomniałam nawet że Chris znajduje się jeszcze w moim pokoju.
- Pieniądze ciumoku. - wyszczerzyłam moje białe zęby i schowałam kasę do plecaka. Złapałam brata za rękę i jak piorun pobiegliśmy na dół.
- Czekaj !! - krzyczał Chris co rusz się potykając. - Dokąd mnie ciagniesz ??
- Ubieraj się migiem i idziemy do sklepu !! - dzisiaj były urodziny Chrisa i zamierzałam kupić mu to o czym zawsze marzył.
- Spokojnie, może najpierw przebierz się w ubrania i zjedzmy śniadanie ??
- Racja. - powiedziałam zrezygnowana i powolnym krokiem poszłam do łazienki.
Łazienka była chyba najjaśniejszym pomieszczeniem, dlatego mogłam tu spokojnie zrobić makijaż. Wzięłam tusz, bronzer i czerwoną pomadkę. Potem zrobiłam sobie delikatną kreskę, rozczesałam włosy i poszłam się ubrać. Założyłam podarte jeansy, luźną bluzkę na ramiączka i skórzaną kurtkę. Do tego stare trampki i jest git. Gdy zeszłam Chris był już ubrany i czekał na mnie z moją torebką w ręce. Delikatnie uśmiechnęłam się i powolnym krokiem podeszłam po torebkę.
- Poproszę. - sięgnęłam delikatnie w stronę mojej własności.
- Ładny masz uśmiech. Dziewczynki czekają w samochodzie. - powiedział. - Wziąłem 5 złotych. - pomachał mi przed oczami monetą. Chris odwrócił się na pięcie i wyszedł z domu.
- Złodziej - powiedziałam już tylko do siebie bo Chris nie mógł tego usłyszeć.
Poszliśmy do starego jak świat matiza. Był niebieski , ale ja bardzo go lubiłam. Chociaż nienawidzę starych , niebieskich samochodów. Chyba muszę pomyśleć o nowym aucie. Wsiedliśmy razem i jak zwykle modliłam się żeby nie złapała nas policja. Jeszcze nie mam prawa jazdy , ale tata nauczył mnie jazdy samochodem jak miałam 12 lat. Włożyłam kluczyk w stacyjke i ruszyliśmy. Zamierzałam kupić mu markowe buty. Marzył o takich od dzieciństwa. Jechaliśmy powoli i ostrożnie. Niestety wiedziałam że kiedyś w końcu złapie mnie policja. Ale dlaczego akurat dzisiaj ?
- Kontrola. Proszę wyjąć wszystkie potrzebne dokumenty. - Powiedział strasznie wysoki policjant. Sięgałam mu do torsu.
- Zostawiłam je w domu. - odpowiedziałam lecz nie tak spokojnie jakby mi się wydawało.
- Co to znaczy ,, zostawiłam " - policjant wręcz krzyknął.
- Obiecuję , ja zapłacę tylko ....
- Tylko co ?
- Tylko nie zabieraj mi prawa jazdy. - byłam bardzo zestresowana.
- Ty nie masz prawa jazdy.
No i wpadłam. Co ja teraz zrobię ? Nie wiem co się stanie. Postaram się zachować spokój i odpowiadać na wszystkie pytania. Widziałam że Chris był zniecierpliwiony. Clove i Misty także.
- Alan. - policjant podał mi rękę i delikatnie się uśmiechnął.
- Kayla. - odwzajemniłam uścisk. Skoro ma mi to pomóc ?
- Jedź. I nie mów nikomu że cie spotkałem. Ładne masz auto. - Alan zaczął mazać palcem po mojej masce samochodowej. Denerwowało mnie to , ale moim marzeniem nie było siedzenie w więzieniu.
- Nie myj samochodu. - Alan wyszczerzył swoje zęby i wsiadł do swojego policyjnego samochodu. Gdy odjeżdżał otworzył szybę i na pożegnanie mi pomachał.
Zaskoczona całą sytuacją wróciłam do mojego matiza i zauważyłam Chrisa przyglądającego się dziwnemu rysunkowi.
- Oryginalny sposób na rozdawanie swojego numeru telefonu. Muszę to wypróbować. - Chris podziwiał wielkie cyfry na naszym wielce zakurzonym samochodzie.
- Czy on naprawdę napisał numer telefonu ??? Przecież ja go nawet nie znam ! - wręcz krzyknęłam ale nie ze złości lecz ze szczęścia.
- To poznasz. Już czas Kayla. Chciałbym w końcu pójść z kimś na piwo.
- Przesłyszałam się ? Piwo w tym wieku ? Wsiadaj do auta mój dorosły padawanie.
- Why not ? - wzruszył ramionami i po chwili był w ciepłym samochodzie.
Dzieci. Dzieci. Dzieci. Cały czas myślę nad tym czy zadzwonić. Może ? Było by ciekawie. Powoli wsiadłam do samochodu i pojechaliśmy do sklepu. W radiu leciała przyjemna muzyczka, pogoda była idealna. Stanęłam i kazałam Chrisowi zaczekać w autku. Weszłam do sklepu. Rozejrzałam się i zobaczyłam machającą mi przyjaciółkę. Od dawna trzymała dla mnie małe pudełko z dość drogimi butami.
- Valentine ! - krzyknęłam do mojej koleżanki z klasy.
- Kayla ! Po buty ? Już gotowe ! - Valentine szczerze się do mnie uśmiechnęła i podała mi paczkę.
- Dziękuję . Ile to będzie kosztować?
- Powinno 200 złotych , ale dla Ciebie sto.
- Boże dziękuję ci ! Jak ja ci się odwdzięcze ?
- Nie musisz. Wiem ile dla Ciebie znaczy brat.
Przytuliłam się do mojej przyjaciółki i wyszłam ze sklepu. Potem kazała Chrisowi wysiąść z samochodu i podstawiłam mu pod nos pudełko z napisem Puma.
- Sto lat , sto lat braciszku !
Chris zaczął płakać. Chyba był zadowolony z prezentu. Bardzo kocham Chrisa i mam nadzieję że mu się spodobał. Czas wracać. Jutro czeka nas trudny dzień.
A więc jednak jestem ! Mam nadzieję że wam się spodoba i dacie jakiś komentarz :) Z góry dziękuję :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro