Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8

Alice

To już zakrawało na nękanie i stalking. Jedynym miejscem, gdzie spotkam mojego szefa jest mieszkanie, które wynajmuję.
O ile mnie to zaczynało irytować o tyle jego to bawiło, sądząc po uśmiechu, który nie schodził mu z ust.

— Ja też. — odparłam, chcąc uciec stąd jak najszybciej. Na samą myśl, że tutaj miałabym męczyć się z jego humorami miałam dość.

Spojrzałam na Josha, który wodził między nami wzrokiem starając się zrozumieć co się dzieje. Nie mówiłam mu o pracy, a przynajmniej nie zamierzałam, dopóki nie byłam pewna, że mam tę pracę pewną.

— Josh, to mój szef, Aleck Bezoo.

— Miło mi, Josh . — odparł i podał rękę mojemu przyjacielowi.

— Wybacz Josh, ale muszę już iść. Autobus już odjechał, a na pociąg jest trochę drogi. — objęłam przyjaciela na pożegnanie i ruszyłam do drzwi.

Odetchnęłam, dopiero na zewnątrz, gdy już byłam pewna, że jestem sama. Jednak mimo wszystko czułam, że przygląda mi się przez witrynę, a ja musiałam przyznać się przed sobą, że trochę mi to schlebiało. Aleck był bardzo przystojny i pociągający i chyba jak każda kobieta czułam się lepiej, gdy ktoś taki wodzi za nią wzrokiem. Nie zmieniało to jednak faktu, że to mój szef. Szef, który potrafi być dupkiem przez duże D.

— Pani Wood. — słysząc po chwili głos Alecka miałam ochotę krzyknąć z bezradności. Odwróciłam się do niego przybierając na usta uśmiech. — Mógłbym zamienić z tobą słówko?

Nie.

— Coś się stało?

— Chciałbym cię przeprosić za moje zachowanie. Zwykle nie jestem aż takim dupkiem.

— Przyjmuję przeprosiny, ale niestety muszę już iść.

Z całych sił starałam się by mój głos brzmiał neutralnie, a było to ciężkie zadanie.

— Oczywiście. — wyciągnął za siebie parasol i mi go podał — Chyba będzie padać.  Do zobaczenia jutro — dodał i ruszył w przeciwnym kierunku. Odprowadziłam go wzrokiem, dopóki nie zniknął za rogiem. Teraz byłam pewna, że nie zdążę na najbliższy pociąg.

Moje palce zaciskały się na drewnianej rączce jakbym cały czas musiała sobie przypominać, że to się naprawdę stało. Jeszcze nikt poza Joshem z własnej woli, czy z poczucia sumienia, mi nie pomógł.

Zaskoczył mnie pierwszy raz w dobrym znaczeniu i nie do końca wiedziałam, jak mam się czuć. Sądząc po historii mojej matki nie powinnam tak szybko zapominać jacy naprawdę są faceci.

— Wydaje się być spoko. — przed lokal dołączył do mnie Josh w uniformie.

— To dupek.

— Ktoś o jego statusie musi być dupkiem, ale mimo wszystko wydaje mi się, że cię lubi.

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

— To nieprawda.

Wzruszył ramionami.

— Poczekasz godzinę aż skończę zmianę? Później cię zawiozę.

— Dzięki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro