rozdział 17
Jorge zatrzymał się gwałtownie zaraz po słowach Newta. Każdy z nich prędko wysiadł z pojazdu, by zobaczyć na miasto w oddali, gdzie prawdopodobnie przebywał wtedy Minho. Każdy z nich był w lekkim szoku, widząc, jak bardzo rozbudowane to miasto było.
- Zabawne. - powiedział Newt, patrząc przed siebie z pewną melancholią. - Trzy lata próbowaliśmy sforsować mury, a teraz włamujemy się z powrotem.
- No, boki zrywać. - odparł Frypan, któremu nie podobała się wizja wrócenia na stare śmieci. Owszem, czasami wciąż tęsknił za strefą, za tymi wszystkimi ludźmi.
- Jak tam wejść, Jorge? - spytał Thomas, nie odrywając nawet wzroku od miasta.
- Na mnie nie patrz. - odpowiedział mężczyzna, ściskając z dłoni rękawiczki, które miał na sobie. - Kiedyś nie było tego muru. To chyba ich recepta na wszystko.
- Tutaj na nic nie wpadniemy. - odezwała się Brenda, odwracając się do wszystkich przodem. - Szczególnie że Jenna ledwo trzyma się na nogach. - dodała, spoglądając na stojącą za nią dziewczynę, która wspierana była przez Davida. Martwiła się o nią. - Jedźmy.
- Pomogę ci, tylko uważaj. - powiedział cicho Dave, pomagając Jennie wejść do samochodu. Dziewczyna jęknęła głośno, zaciskając usta w wąską linię, kiedy tylko poczuła przeszywający ból w nodze. - Wszystko w porządku?
- Jest znośnie. Boli, ale wytrzymam.
~*~
Jenna kurczowo trzymała się dłoni Newta, kiedy przemierzali przez zatłoczone ulice. Starali się tam nie zgubić, bo sami nie do końca wiedzieli, gdzie iść. I choć krwawienia ustało, nieustanne czuła ból.
- Jesteśmy głosem wyrzutków! - powiedział ktoś przez megafon. - Oni kryją się za murami, chcąc zachować lek tylko dla siebie!
Cała grupa odwróciła się nagle za siebie, dostrzegając jadący w ich stronę samochód i mężczyznę, który mówił to wszystko.
- Podczas gdy mu gnijemy i marniejemy. Ale nas jest więcej niż ich! - ciągnął dalej, a kilku chłopaków znajdujących się na pojeździe, spojrzało w ich stronę. I wcale im się to nie spodobało.
- Newt, nie podoba mi się to. - mruknęła Jenna, słysząc nad sobą jakiś szum. Uniosła głowę do góry, prędko natrafiając na drony należące do DRESZCZu.
Chłopak ścisnął tylko jej dłoń, nie odzywając się, ale miał te same odczucia, co ona.
Szli jednak dalej, podążając za tłumem. Do Thomasa prędko dotarło, że to właśnie tak mogli dostać się do miasta, razem z tamtymi ludźmi. Każdy z nich rozejrzał się wokoło, starając się nie zwracać uwagi na krzyczących wokoło ludzi. Całą grupą skierowali się za Thomasem, w nadziei, że wszystko się uda.
- W co myśmy się wpakowali? - jęknął Frypan, starając się nadążyć za Thomasem i Jorge, ale było to wyjątkowo trudne. Ani Jenna, ani Newt nie odezwali się jednak, próbując się nie zgubić w tłumie.
Blondyn ścisnął nagle dłoń swojej ukochanej, odwracając się za siebie. Szybko zorientował się, że byli śledzeni, a to wcale mu się nie podobało. Odwrócił się zatem z powrotem do dziewczyny, zdając sobie sprawę, że i ona wiedziała, że znaleźli się w pułapce.
- Newt, oni są wszędzie. - wyszeptała Jenna, wypatrując gdzieś w tłumie Davida. Martwiła się o niego i powoli trafiła do z oczu. - Musimy stąd wiać. Spójrzcie. - powiedziała, podchodząc bliżej do Thomasa i Jorge wraz z pozostałymi.
Byli już gotowi interweniować, ale nagle usłyszeli dziwny huk. Tłum ucichł nagle, patrząc w stronę wrót prowadzących do miasta. Nie podobało im się to, kilka dział skierowało się w ich stronę, a to znaczyło tylko jedno.
- Wiejemy! - zawołała Jenna, łapiąc Newta i Davida za dłonie.
I DRESZCZ zaczął nagle strzelać w ich stronę. Wszyscy w popłochu zaczęli uciekać, by nie oberwać. Byli w niebezpieczeństwie i musieli stamtąd zniknąć, jak najszybciej się dało.
- Tędy! Chodźcie! - zawołał Thomas, biegnąc przed siebie, ile sił w nogach.
Wbiegli w jakiś zaułek, po czym biegli dalej, ale na ich drodze stanęli nagle ci sami chłopacy, którzy wcześniej mijali ich samochodem. Nie spodziewając się tamtego nagłego ataku, zostali nagle zabrani i wrzuceni do pojazdów przez zamaskowanych chłopaków.
Ktoś wepchnął Jennę do samochodu, przez co upadła mocno na ziemię, czując przeszywający ból. Jęknęła cicho, łapiąc się za nogę, która znów zaczęła krwawić. Oparła głowę o podłogę, starając się nie rozpłakać z powodu bólu. Cierpiała wtedy tak bardzo.
- Jenna! O mój Boże! Nic ci nie jest?
Dziewczyna uniosła głowę, natrafiając wzrokiem na Thomasa, który znajdował się w tym samym samochodzie. Chłopak prędko się przy niej znalazł, zauważając, że krwawiła. Nie spodobało mu się to, bo nie chciał, żeby tam wtedy cierpiała przez jego plan.
- Pomóżcie jej, do cholery! - zawołał, ponownie wracając do niej wzrokiem. Chciał jej pomóc, ale kompletnie nie wiedział, w jaki sposób. - Będzie dobrze, ktoś ci to opatrzy.
- Nic mi nie jest. - mruknęła, zaciskając mocno zęby. Chłopak spojrzał na nią z aprobatą, dobrze wiedząc, że kłamała.
- Nie kłóć się nawet.
~*~
Wreszcie wszystkie pojazdy się zatrzymały, a oni bez problemu mogli wyjść na zewnątrz. Thomas pomógł wysiąść Jennie, podtrzymując ją, szczególnie że straciła naprawdę dużo krwi. Tuż za nimi wysiadła również Brenda, która jechała razem z nimi. Całą trójką spojrzeli jednak na jeden ze samochodów, skąd dochodziły dziwne odgłosy. Zaraz każdy z nich zorientował się, że znajdowali się tam Jorge i David, którzy tak bardzo martwili się o Jennę i Brendę.
- Gdzie one są, gnoju?! - warknął Jorge, wyrzucając jakiegoś chłopaka ze samochodu. Zaraz na niego skoczył, uderzając prosto w głowę.
Thomas puścił Jennę i podbiegł wraz z Brendą do niego bliżej, by go odciągnąć. Inni również się w to włączyli, ale jeden z nich uspokoił ich nagle, nie chcąc doprowadzić do bójki. Niektórzy odciągnęli Thomasa, Newta, Davida i Frypana od Jorge i tajemniczego chłopaka. Brenda w tym samym czasie zdołała zwrócić na siebie uwagę Jorge, który uspokoił się nieco, przytulając ją mocno.
- Wyluzujcie. Jesteśmy po tej samej stronie.
- Co to znaczy? Kim wy jesteście? - spytał Thomas, próbując ogarnąć całą tamtą sytuację. Mierzył ich wszystkich wzrokiem, nie wiedząc nawet, kim byli.
Patrzyli przez chwilę na siebie w ciszy, dopóki tajemniczy, zamaskowany chłopak nie ściągnął z twarzy maski, którą nieustannie miał na sobie. Ich oczom prędko ukazała się ta jedna osoba, której każdy z nich nie lubił.
- Cześć, świeżyno.
- Gally? - spytał Thomas, zdziwiony widokiem ów chłopaka. Każdy z nich przecież pamiętał, że ów chłopak zginął, kiedy tylko wydostali się z labiryntu.
Gally jednak nie zdążył zareagować, gdy dostał niespodziewanie w zęby. Przerażeni przyjaciele spojrzeli nagle na Jennę, która rzuciła się na chłopaka, wściekła, jak nigdy dotąd.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro