Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział 16

Było późno w nocy, wszyscy już spali. A tak przynajmniej wydawało się Thomasowi, który szedł przed siebie do jednego ze samochodów, by ruszyć na samotną misję odbicia Minho z rąk DRESZCZu. Nie spodziewał się nawet, że jego przyjaciele postanowili mu towarzyszyć, szczególnie że nie chcieli, by wpakował się w niepotrzebne nikomu kłopoty.

Thomas wyjątkowo szybko zorientował się, że nie był tam sam. Kiedy tylko uniósł swój wzrok, natrafił na Newta, który opierał się nonszalancko o samochód, którym zazwyczaj jeździła Jenna.

- A ty dokąd się wybierasz? - spytał blondyn, po czym zapalił niewielką lampkę, która stała na stoliku obok. Chłopak bez problemu mogła dostrzec wtedy jego twarz.

- Newt... - westchnął Thomas, chcąc się jakoś wytłumaczyć, choć nie wiedział jak. Zdawał sobie sprawę, że Newt i tak o wszystkim wiedział i nie zamierzał go puścić samemu.

- Nie wydurniaj się. - powiedział Newt, podchodząc do niego bliżej. Spojrzał na niego, co dało Thomasowi pewien znak. - Jadę z tobą. - oznajmił, odbierając od niego plecak, który wciąż trzymał. Zaraz po tym spojrzał zza ramienia przyjaciela. - Chodź. I ty też, Jennie.

Jenna oderwała się od ściany i skierowała za chłopakiem. Zdziwiony Thomas dopiero wtedy zorientował się, że jego przyjaciel nie był sam, że Jenna miała im pomóc, że wpakowała się w to wszystko z własnej woli.

- Nie. Nie tym razem. - powiedział stanowczo Thomas, wystawiając przed siebie rękę, by nie pozwolić Jennie zbliżyć się do samochodu. Spojrzał na nią błagalnie, zdając sobie sprawę, jak wiele już razem przeszli. Nie mógł pozwolić, by zginęli gdzieś po drodze. - Słuchajcie. Nie ma pewności, że znajdziemy Minho i wrócimy żywi.

- No to przyda ci się każda pomoc. - oznajmił Newt, kompletnie nie przejmując się jego tonem. Prędko otworzył drzwi od strony kierowcy, dzięki czemu każdy z nich mógł dostrzec uśmiechniętego Frypana za kierownicą.

Thomas pokiwał głową, śmiejąc się pod nosem. Nie wierzył, że oni naprawdę się w to wpakowali, ale z drugiej strony tak bardzo im za to dziękował, bo wiedział, że byli niezłą ekipą i razem mogli zdziałać więcej.

- Razem to rozpętaliśmy. - powiedział nagle Newt, uśmiechając się pod nisem, kiedy podeszła do niego Jenna. Dziewczyna stanęła koło niego, odwracając się do Thomasa przodem.

- Więc fajnie by było to razem skończyć. - dokończyła, czując zaciskającą się w talii dłoń Newta. Przeszedł ją przyjemny dreszcz na tamten dotyk.

- Dobra. - odpowiedział w końcu Thomas, rozumiejąc w tamtym momencie, że nie miał szans sprzeciwiać się dalej. - Jedźmy po niego.

~*~

- Dave wie, że tutaj z nami jesteś? - zagadnął Newt, zerkając na swoją ukochaną z zaciekawieniem. Zastanawiał się, czy dziewczyna w ogóle powiedziała Davidowi o tamtym "wyjeździe".

- Dave to nie mój ojciec. - odparła Jenna od razu, nie odwracając nawet głowy od szyby. Tępo patrzyła na mijany krajobraz. - Nie wie. Znaczy, napisałam mu list, że muszę zniknąć na jakiś czas. Nie będzie zadowolony, ale już dawno powinien się przyzwyczaić, że pójdę z wami wszędzie i zawsze.

Żaden z nich więcej się nie odezwał, nie mając powodów, by jej nie wierzyć. Ona i tak zawsze mówiła prawdę, nawet tą najbardziej przykrą, czy bolesną. Najzwyczajniej w świecie nie ukrywała przed nikim swoich czynów ani czegokolwiek innego.

Wreszcie dojechali do pewnego miejsca. Znajdował się tam stary opuszczony budynek, pełno porozwalanych samochodów i tabliczki - ŚLADY SKAŻENIA. Nie wyglądało tam za przyjaźnie, ale i tak tamtędy powoli jechali, rozglądając się wokoło.

Frypan zatrzymał się na chwilę przed tunelem, który nie wzbudzał wtedy ich zaufania. Była to niestety ich jedyna droga. Cała czwórka wysiadła jednak z pojazdu, rozglądając się wokół i sprawdzając, czy nikt ich w tamtym miejscu nie zaatakuje.

- Chcesz tam wjechać? - spytał Newt, wskazując na tunel. Zaraz zerknął na Frypana i Jennę, którzy nie odezwali się ani słowem. Thomas natomiast patrzył na mapę, próbując ogarnąć, gdzie mniej więcej byli. - Nie chcę wykrakać, ale tam bym się schował, gdybym był Poparzeńcem.

- Wielkiego wyboru nie mamy. - mruknął Thomas, któremu też niezbyt chciało się tam wjeżdżać. Nie podobało mu się to za grosz.

Stali przez chwilę w ciszy, patrząc w dal, prosto do tunelu, w którym nie było widać za wiele.

- Jadę z przodu. - oznajmił Newt, po czym złapał dłoń Jenny i skierował się do pojazdu, chcąc mieć pewność, że ona również tam będzie. Bardziej niż o siebie obawiał się o nią, mimo że wiedział, że była silniejsza od nich wszystkich razem wziętych. - Masz uważać, jasne?

- Newtie. - wyszeptała, kładąc dłoń na jego policzku. Uśmiechnęła się delikatnie, po czym cmoknęła go w usta, znów patrząc w jego czekoladowe oczy. - Martw się o siebie, bo ja sobie poradzę. I też uważaj.

~*~

Po niespodziewanym ataku poparzeńców, małym wypadku, w którym dachowali, i ucieczce przed ów stworami, czwórka przyjaciół wydostała się wreszcie z tunelu z małą pomocą Jorge, Brendy i Dave'a.

Jenna oddychała głośno, dopiero wtedy odczuwając skutki tamtego wypadku. Spojrzała na swoją nogę, która krwawiła lekko, po czym syknęła, ruszając nią nieznacznie. Dave prędko na nią spojrzał, orientując się, że była ranna.

- Gratulacje. Przetrwaliście prawie cały dzień. - powiedział Jorge z przekąsem, trochę pod wrażeniem ich odwagi i wytrwałości, ale również głupoty.

- Jenn, jesteś cała? - spytał Thomas, odwracając się za siebie, gdzie znajdował się Frypan, Jenna i David. Dziewczyna uniosła na niego wzrok, wykrzywiając twarz w grymasie bólu.

- Trochę krwawię, ale jest okey. Dam radę.

Thomas i Newt spojrzeli na dziewczynę, która zawiązała sobie kawałek jakiegoś materiału na nodze, by zatamować krwawienie. Zmartwili się tym, bo nie mogli dopuścić, by coś jej było. Była tam najważniejszym ogniwem, jedyną osobą, która potrafiła sobie poradzić w ekstremalnych warunkach... Musiała żyć.

Brenda, z tajemniczym uśmiechem, odwróciła się nagle do nich wszystkich. Nie musiała wcale nic mówić, by wiedzieli, o co jej chodziło.

- Nie chciałem was w to wciągać. - oznajmił Thomas. Brenda przegryzła swoją wargę, zerkając na Jorge, na co ten spojrzał w lusterko prosto na nich.

- Thomas chciał powiedzieć: "dzięki za ratunek"! - powiedziała głośno Jenna, unosząc wzrok na Davida, który starał się opatrzeć jej ranę najlepiej jak umiał. Uśmiechnął się pod nosem na jej słowa, co doskonale widziała.

- Nie ma za co. - odparła Brenda, uśmiechając się uroczo.

- Nie róbcie sobie nadziei. - powiedział Jorge, kiedy dziewczyna odwróciła się z powrotem przed siebie. - To była ostatnia linia obrony. Jeśli ona opadła, miasto pewnie też.

- Chyba że ogrodzili się jakoś inaczej. - oznajmił Newt, patrząc na ogrodzone miasto w oddali, które z tamtej odległości robiło ogromne wrażenie.

I sam nie wiedział, czy dobre.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro