Chapter6
Wstaję z kanapy i udaję się do kuchni. Gdy wchodzę do pomieszczenia Gail wita mnie uśmiechem. Podchodzę do krzesła barowego, które stoi przy wyspie kuchennej i siadam na nim.
- Pewnie jesteś głodna? - pyta mnie pani Jones.
- O ta. Jak wilk. Od 13 nie miałam nic w buzi.
- To ci coś przygotuję. Na co masz ochotę?
- Niech pomyślmy. Hmmm. - po chwili namysłu mówię. - Na gofry z bitą śmietaną, truskawkami i polewą czekoladową.
- Brzmi dobrze. - mówi gosposia.
- Bo to jest dobre.
Po 10 minutach do kuchni wpada Pheobe a zaraz za nią chłopcy.
- Czy tu ktoś wspomniał o gofrach z bitą śmietaną, truskawkami i polewą czekoladową? - zapytał Sebastian.
- Tak, ja.
- Mam nadzieję, że podzielisz się ze mną, mamo?
- No może.
- Ej no weź. Ostatni mój posiłek to był 3 godziny temu.
Razem z Gail wybuchamy śmiechem. Zapomniałam dodać, że mój syn ubóstwia słodycze pod każdą postacią.
- No dobrze dam ci.
- Dziękuję. - woła syn.
Podchodzi do mnie i całuje w policzek.
- Ale nie myśl sobie, że dostaniesz wszystkie. - zastrzegłam go. - Jak gra w Monopol?
- Nie mamy z nią szans. - mówi Patrick.
- Chyba wiem po kim to odziedziczyła. - ten głos bym poznała na końcu świata.
Odwracam się i widzę Christiana opartego o framugę drzwi od kuchni.
- No oczywiście, że po mnie. - powiedziałam. - Jak tam w pracy kochanie?
- Miałem małe kłopoty ale wszystko wyrównałem. To spotkanie dotyczyło wydobycia ropy naftowej, diamentów i złota na terenie Kongo. Myślałem, że jednego ze współpracowników rozszarpię na strzępy jak mi powiedział, że tamtejszy szef nie zgadza się na ich wydobycie. A u ciebie?
Ucisnął nasadę nosa aby się uspokoić. Podszedł do mnie i usiadł koło mnie. Złożył delikatny pocałunek na mojej skroni.
- Szefowa mnie wezwała do siebie i zapytała mnie czy nie pojechałabym z tobą do Nowego Jorku na konferencję dotyczących naszych firm.
- A kiedy wyjazd?
- We wtorek, a konferencja zaczyna się w środę. Wracamy w niedziele wieczorem. Mam dać znać szefowej do czwartku.
- Możemy pojechać. Co na obiad? - spytał Christian.
- Gofry z bitą śmietaną, truskawkami i polewą czekokadową. - powiedział Sebastian.
- Mmm. Pychota. - skomentował Szary.
- Ej one są moje. Nie jadłam od 13. Na lunch zjadłam tylko sałatkę grecką i wypiłam sok pomarańczowy. Mam prawo być głodna. - mówię do nich wściekła.
- Och kochanie złość piękności szkodzi. - powiedział Christian.
- Dajcie mi święty spokój. - powiedziałam i posłałam groźne spojrzenie wściekłego bazyliszka.
Zeskoczyłam ze stołka i poszłam do gabinetu mego męża. Gdy tam byłam zamknęłam drzwi i podeszłam do biurka. Otworzyłam szufladę i znalazłam mały złoty kluczyk.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro