Chapter5
Po 3 minutach jestem w swoim gabinecie. Siadam przed biurkiem i patrzę na papiery dotyczące kosztorysu z ostatnich 2 miesięcy. Pogrążam się w pracy.
***
Po 2 godzinach dzwoni mój BlackBerry. Wyciągam go z torebki i spoglądam na wyświetlacz. Dzwoni moja teściowa.
- Dzień dobry Grace.
- Witaj Ano. Dzwonię, aby cię poinformować o kolacji, która odbędzie się w piątek o godzinie 18:00 u nas w domu. Mam nadzieję, że przybędziecie razem z dziećmi?
- Oczywiście mamo. Będziemy razem z dziećmi. Coś się stało?
- Tak, ale Mia zabroniła mi powiedzieć. - odparła mama Christiana.
- Jakaś specjalna okazja?
- Tak. Pewnie masz dużo pracy, ja ci nie będę przeszkadzać.
- Zobaczymy się w piątek. Do zobaczenia.
- Do widzenia Ano.
Grace się rozłącza. Odkładam telefon na biurko. Porządkuje papiery i wkładam je do niebieskiej teczki.
***
Spoglądam na zegar umieszczony przy kalendarzu stojącym na biurku koło drukarki. Wskazuje 17. Wstaje z krzesła i biorę do ręki torebkę, do której wrzucam telefon. Zakładam płaszcz i wychodzę z biura. Żegnam się z Sylvią. Idę w stronę windy, a gdy znajduję się przy niej wciskam przycisk. Po chwili drzwi rozsuwają się i wchodzę do środka. Po 2 minutach jestem w lobby, w którym czeka na mnie Taylor. Podchodzę do niego i razem wychodzimy na świeże powietrze. Kilka metrów od nas stoi moje Audi R8 koloru czerwonego. Podchodzimy do niego, a Taylor otwiera mi drzwi samochodu.
- Dziękuje Taylor.
- Nie ma za co proszę pani.
Zamyka drzwi, obchodzi auto i wsiada na miejsce kierowcy. Po chwili jedziemy ulicami Seatle. Na drodze panuje duży ruch. Gdy wreszcie Taylor parkuje w garażu podziemnym Escali wysiadam z samochodu. Idziemy w stronę windy, która zawiedzie nas na ostatnie piętro apartamentowca, gdzie znajduje się mieszkanie mego męża. Taylor wciska przycisk i wpisuje kod dostępu, wsiadamy do środka. Mężczyzna wciska przycisk z numerem 20 i ponownie wpisuje kod dostępu, abyśmy się dostali do mieszkania. Po paru minutach jestem w salonie, gdzie moja córka, syn i Patric grają w Monopol. Zdejmuje płaszcz i siadam na kanapie koło syna.
- Cześć dzieciaki. - mówię.
- Hej mamo. - mówi Pheobe.
- Cześć mamuś. - to mówi Seba.
- Dobry wieczór pani Grey. - jako ostatni odzywa się chłopak mojej córki.
- Jak tam w szkole? - pytam się dzieciaków.
- Dobrze. - mówią zgodnym chórkiem.
- Zjedliście obiad? - pytam ponownie.
- Tak zaraz po powrocie ze szkoły.
- To się cieszę. Ja idę do kuchni, bo jestem głodna jak wilk. Nic nie miałam w budzi od 13.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro