Chapter4
Jadę windą do lobby, gdzie czekają na mnie moi przyjaciele. Po 2 minutach winda zatrzymuje się, otwierają się drzwi i wychodzę na zewnątrz. Szybkim krokiem przechodzę przez recepcję i idę pod ścianę po lewej mojej stronie, gdzie na kanapie siedzi Kate i Eliot. Gdy szwagier mnie widzi wstaje z miejsca i po chwili wpadam w jego niedźwiedzie ramiona, miażdżące moje ciało jak boa dusiciel. W końcu kiedy mnie puszcza wpadam w objęcia Kate. Całuję ją w oba policzki na powitanie.
- Was też miło widzieć. - mówię do nich.
- To gdzie idziemy na lunch? - pytam nas Eliot.
- Do restauracji " Coffee and meal Murphy ".
- Zapraszam moje panie na lunch. - powiedział uroczyście szwagier.
Chwycił mnie i moją przyjaciółkę pod ramię i powolnym krokiem wyszliśmy z wydawnictwa. Na zewnątrz jest ciepło, chociaż na taki stan nigdy nie wiadomo na co się przygotować. Idziemy do restauracji, o której powiedziałam szwagrowi. Po 5 minutach wchodzimy do jasnego i przestronnego budynku. O tej porze jest już spory ruch, dlatego ja z Kate idziemy polować na stolik, a Eliota wysyłamy do kolejki po herbatę i sałatki greckie. Gdy znajdujemy stolik w rogu lokalu odrazu zajmujemy go. Siadam na kanapie w rogu pomieszczenia. Zaraz do mnie dołącza Kate. Czekamy na Eliota, który 5 minut temu poszedł zamówić nasz lunch. Pogrążam się w rozmowie z Kate.
- Co tam u Ethana i mojej przyjaciółki?
- Ethan z Mią planują coś ale nie wiem co, bo chcieli to omówić podczas obiadu w posiadłości Państwa Grey. Zresztą Grace napewno do ciebie zadzwoni z zapytaniem, czy będziecie u nich.
- Mam nadzieję, że szykuje się kolejny ślub. - mówię z nadzieją.
- Ana nie wykracz.
Po 10 minutach Eliot znalazł nas i usiadł koło swojej żony.
- Zaraz kelnerka przyjdzie z zamówieniem. - informuje nas.
- To dobrze, bo jestem głodna jak wilk. - mówię i klepie się po brzuchu na potwierdzenie moich słów.
- To co będziecie robić po moim odprowadzeniu? - pytam Eliota.
- Mamy plany iść do galerii handlowej na zakupy. - mówi zrezygnowanym głosem.
- Oj kochany nie przesadzaj. - mówię i klepię go po ramieniu w przyjacielskim geście.
- Ana ma rację. Nie wyolbrzymiaj tego aż tak za bardzo. - mówi Kate.
W tym momencie przerywa nam pojawienie się kelnerki z naszym zamówieniem.
- Serdecznie dziękujemy. - mówię do niej życzliwym tonem głosu i uśmiechem się w jej stronę.
Kładzie tacę na stole, rozkłada posiłek z sokiem i odchodzi. Gdy znika nam z oczu mówię do przyjaciół.
- Wezwała mnie dzisiaj moja przełożona do siebie. Zaproponowała mi wyjazd z Christianem do Nowego Jorku na konferencję.
- Och to wspaniałe. - mówi przyjaciółka.
- Zazdroszczę mojemu bratu tak pięknej żony. - mówi Eliot.
- Ej nie zapominaj, że przy tobie siedzi twoja żona i patrzy na ciebie wzrokiem, który mógłby w tej chwili zabić. - mówię.
- Ana ma całkowitą rację. mówi Kate.
Biorę kęs do ust i popijam go sokiem. Gdy przełykam mówię do Kate.
- Zajęłabyś się Pheobe i Senastianem od wtorku do końca tygodnia za tydzień?
- Oczywiście, że zajmiemy się. Te dzieciaki to skarby gdy ich się pilnuje. - mówi Eliot.
Spoglądam na zegarek, na którym widnieje 12:50.
- Dobra ja już muszę lecieć. Do zobaczenia w weekend.
- No hej przyjaciółko - mówi Kate.
- Do jutra. - pożegnał się ze mną szwagier.
Zakładm płaszcz, biorę torebkę i wychodzę z restauracji. Po 5 minutach wchodzę do wydawnictwa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro