Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter18

Budzik wyrywa mnie ze snu. Kiedy chce wydostać się z łóżka ręce mojego zdominowanego męża nie chcą mnie puścić. Otwieram oczy, lecz zaraz je zamykam, ponieważ słońce wpadające przez okno pada centralnie na nasze łóżko. Spoglądam na zegarek, na którym widnieje 7:10. Postanawiam wreszcie wkroczyć do akcji.
- Christian czas wstawać. Jest 7:10. Praca czeka. - rzekłam.
- Ana jeszcze chwilę. Mam na 9:00 do biura.
- Nie jesteś tu sam, który pracuje.
- Zawsze możesz się przenieść do mojej firmy. - rzuca Christian.
- Obiecuję, że po Bożym Narodzeniu się przeniosę.
- No dobrze. Ale najpierw szybka rundka loda. Musisz mnie jakoś przekonać, abym wstał. - mówi mąż przy tym głupio się uśmiechając.
- Niech stracę. Ale ty tłumaczysz się u mojej szefowej. - ostrzegam.
- Nie ma problemu.
Przewracam się tak, że siedzę na nim okrakiem. Kiedy na nim usiadłam syknęłam z bólu.
- Coś się boli, kochanie? - zapytał głupio Christian.
- Tak. Wczorajsza kara, przy której dawałeś mi klapsy. Jeszcze mnie bolą dziś pośladki po niej. - warczę.
- To po co wywracałaś oczami i przygryzałaś tą cholerną wargę? Gdybyś tego nie zrobiła to byśmy teraz nie dyskutowali o tym  
- No nie wiem, nie wiem. Może aby cię sprowokować do działania? - pytam.
Nic nie mówi już.
Najpierw całuje go w linię szczęki, żeby zaraz dostać się do ust. Całuję go mocno i zachłannie tak aby na chwilę zapomniał o świecie, który go otacza. Schodzę do szyi, gdzie zatrzymuję się na dłużej. Przyczepiam się ustami do jego szyi aby po chwili zassać skórę. Kiedy ją puszczam dmuchnęłam na nią zimnym powietrzem aby złagodzić ból. Odsunęłam się kawałek od niego i popatrzyłam w jego szare oczy.
- Ana co ty mi do cholery zrobiłaś? - warczy Christian.
Oho wypędziłam lwa z jaskini.
- Ja nic. - mówię z miną niewiniątka.
- Przecież czuję, że coś zrobiłaś.
- Zrobiłam malinkę. To jest dowód, że należysz tylko do mnie i do nikogo innego. - powiedziałam.
- Ja dla ciebie też zrobię, ale jak wrócimy z kolacji u mojej mamy. A może tak zostaniemy?
- Możemy zostać. - mówię. - W końcu jutro sobota. Czas odpoczynku od pracy.
- Tak, masz rację. Zrób mi loda tak na dobry początek dnia.
Nic nie mówię tylko obniżam się, chwytam dłonią za jego przyrodzenie i ściskam go. Z jego gardła wydobywa się jęk. Po chwil moje usta lądują na członku, który jest twardy jak skała i olbrzymi. Liżę jego główkę okrężnymi ruchami i przygryzłam lekko zębami. Ręką chwytam jądro i ściskam je. Z ust mojego zdominowanego męża słyszę stłumiony jęk. Jego ręce są na mojej głowie. Mój język nadal pracuje okrężnymi ruchami wookół członka. Po paru minutach czuję jak jego członek obija się o tylną ściankę mojego gardła. Czuję, że zaraz nadejdzie jego spełnienie, i nie pomyliłam się. W pełni przyjęłam to co mi ofiarował. Kiedy wszystko połknęłam wylizałam go do sucha i podciągnęłam się wyżej niego, aby pocałować go. Gdy to zrobiłam wstałam z łóżka i poszłam to garderoby. Wybrałam niebieską sukienkę, bieliznę tego samego koloru i czarne szpilki. Skierowałam się do łazienki, aby wsiąść szybki prysznic. Wskakuję do kabiny i myję się w ekspresowym tempie. Gdy wychodzę szybko suszę ciało i ubieram wcześniej przygotowane ubrania. Podchodzę do umywalki szybko robiąc makijaż i szczotkuję włosy. Na nogi zakładam szpilki i wychodzę z łazienki. Wkraczam jeszcze do garderoby po czarny żakiet. Ubieram go, wychodzę z pomieszczenia i podchodzę do szafki nocnej po telefon. Biorę go do ręki i wychodzę z pomieszczenia. Kieruję się do kuchni, z której dochodzą głosy mojego męża, Gail i Taylora. Siadam przy wyspie kuchennej, gosposia stawia przede mną talerz z jajecznicą i bekonem. Biorę się za spożycie jedzenia. Gdy kończę jeść wstaje od wyspy i kieruję się do salonu, gdzie zostawiłam torebkę i płaszcz poprzedniego dnia. Zakładam go i biorę kluczyki ze stołu, torebkę biorę do ręki i przechodzę korytarzem do windy. Wsiadam do niej i wciskam przycisk do garażu. Gdy winda się zatrzymuje wysiadam z niej i idę w stronę samochodu, który zostawiłam poprzedniego dnia na miejscu parkingowym. Otwieram drzwi i wsiadam w niego. Odpalam silnik i wyjeżdżam z podziemnego parkingu. Po 20 minutach parkuję na miejscu parkingowym koło firmy. Wychodzę z niego i idę do wejścia do budynku. Witam się z Lucy i kieruję się do windy, do której wsiadam i wciskam przycisk na 4 piętro.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro