Chapter10
Kiedy wychodzimy z prysznica idę do garderoby aby się ubrać. Wybieram czarną koszulkę oraz dresy. Zakładam rzeczy i wychodzę z pomieszczenia. Idę do salonu, gdzie zostawiłam telefon, który leży zapewnie gdzieś w torebce. Biorę do ręki torebkę i przeszukuję ją w celu znalezienia urządzenia. Gdy znalazłam zgubę przeglądam kto do mnie dzwonił. Mama, Sylvia i Kate. Zdecydowałam się, że najpierw oddzwonię do Sylvii. Wybieram numer i czekam na nawiązanie połączenia.
- Tu Sylvia. W czym mogę pomóc Ano?
- Potrzebuję, żebyś przesłała mi na skrzynkę e-maila, w którym będzie zawarta umowa o rozwiązanie bezproblemowo współpracy z "Shake House". Prześlij mi to jeszcze dzisiaj, bo chcę to mieć za sobą. A i jeszcze papiery na tą konferencję do Nowego Jorku też dzisiaj. Muszę je przejrzeć.
- Zrozumiałam. Za 15 minut powinnaś to mieć na skrzynce. Coś jeszcze?
- Nie Sylvio. Dziękuję. Do jutra. Miłego dnia.
- Nawzajem. Do jutra.
Rozłączyłam się.
Poszłam w stronę kuchni w celu zrobienia obiadu dla całej rodziny, Gail i Taylora. Weszłam do kuchni, w której panował ład i idealny porządek. Postanowiłam zrobić kurczaka z nadzieniem pieczarkowym, do tego zapiekane ziemniaki i surówkę z marchwi i selera. Zabrałam się do pracy. Najpierw zrobiłam sałatkę, a później obrałam ziemniaki i wstawiłam do piekarnika, aby się upiekły. Na koniec został mi do zrobienia kurczak. Obrałam pieczarki, a później wzięłam się za robienie kurczaka. Po 10 minutach ziemniaki się upiekły, więc wyjęłam je, a wstawiłam kurczaka. Do posiłku zrobiłam świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy. Po 45 minutach kurczak był gotowy.
W międzyczasie zadzwoniłam do mamy i Kate. Mama pytała się czy może odwiedzić nas w przyszłym tygodniu, jednak wytłumaczyłam, że mnie i Christiana nie będzie w mieście. Natomiast Kate pytała się, czy wybrałabym się na zakupy w piątek. Przyjęłam zaproszenie. Musiałam odreagować tydzień w pracy. Po godzinie rozmów z mamą i przyjaciółką poszłam go gabinetu Christiana, gdzie był mój MacBook. Zapukałam i cicho weszłam do pomieszczania. Christian stał przy oknie wychodzącym na widok Seattle, tyłem do mnie. W dłoni trzymał komórkę najwyraźniej z kimś przez nią rozmawiał. Podeszłam do biurka i wzięłam MacBooka i wyszłam z gabinetu zamykając za sobą drzwi.
Udałam się do biblioteki, gdzie stały tam ogromne regały książek, a na środku stał stół do bilarda. W rogu pomieszczenia stało biurko z widokiem na panoramę miasta. Podeszłam do biurka i usiadłam na czarnym fotelu wykonanym ze skóry. MacBooka położyłam na biurku. Włączyłam go. Podpięłam słuchawki do laptopa, wzięłam playlistę i włączyłam ulubione piosenki. Gdy zalogowałam się na skrzynkę zobaczyłam wiadomość od Sylvii. Otworzyłam ją i tak jak powiedziałam znalazłam potrzebne dokumenty.
***
Po 2 godzinach skończyłam przeglądać papiery na konferencję. Wydrukowałam także umowę o rozwiązaniu współpracy z Shake House, podpisałam i wysłałam jeden egzemplarz do tej o to firmy. Byłam zadowolona z tego powodu.
Wyłączyłam McBooka i wstałam zza biurka. Podeszłam do drzwi, wyszłam i poszłam w kierunku kuchni. Gdy byłam koło pomieszczania usłyszałam śmiechy Christiana i Seby. Kątem oka zobaczyłam jak Pheobe uśmiecha się na mój widok. Pokazałam, żeby była cicho. Podeszłam cicho do Szarego i zamknęłam mu oczy. Zanim zdążyłam się odezwać on mnie wyprzedził.
- Ana wiem, że to ty. Innej kobiety tu nie ma. - powiedział chichocząc Christian.
Zabrałam ręce z jego oczu i uśmiechnęłam się słodko.
Podeszłam, do piekarnika i wyjęłam kurczaka i ziemniaki. Sałatka stała już na barku śniadaniowym razem ze sokiem. Tylko pozostało mi poustawiać naczynia i sztućce. Kiedy rozłożyłam zawołałam resztę domowników na obiad.
Obiad minął bardzo szybko w miłej atmosferze. Gail posprzątała po posiłku. Ja z Christianem udaliśmy się do salonu, gdzie usiedliśmy na kanapie przed ogromną plazmą, a dzieciaki poszły odrabiać lekcje. Christian wziął pilota do ręki i włączył telewizor. Zatrzymał się na wiadomościach. Po obejrzeniu przełączył na jakiś kanał sportowy, a jeszcze później przełączył na jakąś komedię romantyczną. Oparł się wygodnie na kanapie i przyciągnął mnie do swego torsu. Położyłam głowę na jego muskularnej klatce piersiowej. Przymknęłam powieki na krótką chwilę.
- Nie śpij. Jeżeli jesteś zmęczona to idź połóż się do sypialni. - powiedział Szary.
- Dobrze, jeżeli ty pójdziesz ze mną. - rzekłam.
- Niech ci będzie.
Wstałam z kanapy i powolnym krokiem zmierzałam do sypialni. Słyszałam jak mój mąż idzie za mną. Kiedy doszłam do pomieszczenia weszłam do środka. Podeszłam do łóżka i ułożyłam się wygodnie na nim. Po chwili Christian wszedł do pomieszczenia, zamknął drzwi i podszedł do fotela, na którym leżał brązowy koc. Wziął go i podszedł z nim do łóżka. Zdjął czarne pantofle i położył się koło mnie. Przykrył nas kocem.
- Gdy się obudzisz ja będę przy tobie. - powiedział Christian.
Mruknęłam coś w odpowiedzi i objęłam go w pasie, żeby mi nigdzie się nie wymknął.
Usnęłam w ramionach mojego idealnego mężczyzny, którego kocham nad życie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro