Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter25

Ana
Obudziłam się zlana potem. Znów śnił mi się ten sam sen, w którym byłam przetrzymywana przez Dereka i Jack'a, bezlitosnych braci, którzy znęcali się nade mną w brutalny sposób.
Rozejrzałam się po pokoju. Z ulgą stwierdziłam, że znajduję się w mojej i Christiana sypialni w Escali. Wydostalam się spod kołdry i założyłam szlafrok na siebie. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Wyszłam cicho z sypialni i poszłam się czegoś napić. Zapaliłam światło i podeszłam do szafki nad zlewem, w której znajdowały się kubki, szkalnki, kieliszki, miski i talerze. Wyjęłam szklankę i postawiłam ją na blacie. Podeszłam do lodówki i wyjęłam sok pomarańczowy. Zamknęłam lodówkę i odwróciłam się. Wystraszyłam się. Miałam ochotę krzyknąć, gdy ktoś ubrany na czarno podszedł do mnie i popchnął na blat. Przy upadku szklanka potczyła się na sam koniec blatu i rozbiła się na kafelkach w droby mak. Miałam nadzieję, że ktoś usłyszał huk i mój krzyk, i zaraz przyjdzie na pomoc.
Napasnik podszedł do mnie i rozerwał szlafrok, a następnie bieliznę. Już wiedziałam czego chciał. Broniłam się nogami i rękami. Jednak nie na długo, poniważ złapał moje ręce i związał je w nadgarstkach grubym sznurem.
- Bądź cicho, a nic złego się nie stanie. - powiedział zbyt znajomy głos.
Po chwili już wiedziałam kim jest tajemniczy napastnik. To był Jack Hayde. Ten sam, z którym pracowałam w wydawnictwie 18 lat temu. Jak on się wydostał? A no tak kuzynka go wyciągnęła za aukcją, przypomniałam sobie rozmowę z Michelle Brandon.
Po chwili poczułam jak coś prześlizguje się pomiędzy wargami sromowymi. Nawet nie zarejestrowałam kiedy on zdjął spdnie i slipy. Nie chciałam zdradzać męża, którego ale nie miałam wyboru.
Wszedł cały po nasadę. Byłam rozciągnięta zbyt mocno. Natura hojnie go obdarzyla, ponieważ miał, na moje oko, około 25 centymetrów. Christian miał 20 centymetrów.
Poruszał się posuwistymi i mocnymi ruchami. Parę razy miałam ochotę krzyknąć, ale nie zrobiłam tego, bo wiedziałam do czego jest zdolny Hayde. Po paru minutach cierpienie zostało zażegnane, bo mój były szef doszedł w mojej pochwie. Jednak ja nie doszłam razem z nim. Wymierzył mi silny policzek, że moja głowa odleciała w tył.
- Dlaczego nie doszłaś, ty mała dziwko?
Wzruszyłam tylko ramionami.
- Tak chcesz się bawić? No dobrze to inaczej się zabawimy.
Gdy to usłyszałam wiedziałam co miał zamiar mi zrobić. Odwrócił mnie na brzuch, że pupę miałam wypiętą w jego stronę. Nie ukrywałam już łez, które lały się strumieniami po moich policzkach.
Christian chodź tutaj i mi pomóż.
Gdy we mnie wszedł krzyknęłam z uczucia rozpychania. Nie użył nic co by złagodziło ból. Szybko się we mnie poruszał, a ja tylko cicho szlochałam nad własnym losem. Chciałam tylko, żeby to się już skończyło.
Christian
Przebudziłem się po 3:30. Spostrzegłem, że łóżko po mojej lewej stronie jest puste. Szybko wstałem na równe nogi i założyłem dresy. Wybiegłem z sypialni i popędziłem po Taylora i Eliota. Reszty nie chciałem budzić. Czułem, że coś niegra. Przystaneliśmy w cieniu panującego jeszcze salonu, który łączył się z kuchnią. Zobaczyłem, że Ana jest przyparta do blatu baru śniadanowego. Ręce miała związane grubym sznurem. W jej oczach lśniły łzy, które skapywały po jej policzkach. W oczach mogłem zobaczyć strach. Nad nią pochylał się Jack Hayde, były szef mojej żony. Stałem jak wbity w ziemię. Ona mnie zdradzała i to na moich oczach !!! Nie to niemożliwe. Ona zbyt mnie mocno kocha.
-Wkraczany do akcji. - powiedziałem szeptem do towarzyszy.
Wysunęłem się na przód. Podszedłem do napastnika mojej żony i odrzuciłem na przeciwległą ścianę. Brat razem z ochroniarzem zajęli się nim, natoniast ja podszedłem do Any, która szlochała. Trzęsła się jak osika. Wyciągnąłem w jej stronę ramiona, aby mogła się przytuluć. Zrobiła to niemal natychmiastowo.
- Już jesteś bezpieczna. Cicho już wszystko dobrze. - szeptałem w jej stronę. - Taylor zadzwoń po policję i zgłoś gwałt. Ja postaram się spróbować porozmawiać z Aną.
Wzięłem ją na ręce i skierowałem swe kroki do sypialni. Gdy weszliśmy do niej zamknęłem drzwi na klucz, aby nikt nie wszedł. Podszedłem do łóżka i usiadłem na nim wciąż trzymając Anę na rękach.
- Kochanie powiesz mi co tam się stało? - zapytałem łagodnie.
Pokiwała słabo głową na tak. Nadal płakała nie mogąc wydobyć z siebie głosu. Jednak po paru minutach zaczeła opowiadać.
- Poszłam do kuchni aby napić się. Gdy odwracałam się z sokiem w dłoniach ujrzałam jego. Powiedział abym byla cicho. Związał mi ręce grubym szmurem. Zgwałcił mnie od przodu. Gdy nie osiągnęłam wytrysku nazwał mnie dziwką i powiedział, że zabawi się inaczej. Dostałam z liścia od niego. Odwrócił mnie przodem do barku i wszedł od tyłu. Nie użył niczego, aby złagodzić ból. Poruszał się bardzo szybko przez co ja czułam ogromny ból jak przesuwał się w środku. Płakałam. Nie mogłam się odezwać, bo zrobiłby mi o wiele gorszą rzecz. Nie powiedział co. Strasznie się czułam rozciągnięta. - opowiadała to ze smutkiem, żalem w głosie. - Co masz na myśli? Nie bój się. Przy mnie nic ci nie grozi. Jesteś bezpieczna. - powiedziałem i pocałowałem ją w czoło.
- Miał bardzo dobrze wyposażego członka. Na moje oko tak około 25 centymetrów. Gdy we mnie wszedł od przodu dwa razy krzyknęłam z uczucia rozpychania.
- Kochanie tak mi przykro. Wiesz, że będziesz musiała złożyć zeznania?
Pokiwała głową na tak. W jej oczach ujrzałem strach.
- Będziesz ze mną kiedy będę zeznawała? Sama nie dam rady.
- Oczywiście, że tak. Chodż położymy się spać.
- Mogę się umyć? Chce zmyć jego dotyk.
- Och, tak jasne. - wymruczałem.
Wstała z moich kolan i powoli poszła w kierunku łazienki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro