Chapter21
Kiedy 20 minut później wchodzę do apartamentu idę odłożyć zakupy do sypialni. Następnie kieruje się do salonu, gdzie siedzi Sebastian i ogląda telewizję.
- Jak tam w szkole? - pytam się.
- Dobrze. A u ciebie?
- W miarę spokojnie. Zjadłeś obiad?
- Tak mamo, zjadłem.
- To się cieszę. Idę do kuchni.
Gdy jestem w pomieszczeniu Gail już czeka z posiłkiem dla mnie. Siadam na krześle barowym i zaczynam jeść kurczaka w sosie słodko-kwaśnym i ziemniakami. Gdy kończę jeść dziękuję gosposi za pyszny obiad. Wychodzę z kuchni i idę w stronę gabinetu mojego męża. W korytarzu poprzedzającym gabinet widzę Taylora, który uśmiecha się do mnie. Odwzajemniam uśmiech i pukam do drzwi gabinetu. Po chwili słyszę krótkie i donośne "Proszę". Naciskam klamkę.
Kiedy wchodzę do gabinetu Christian wstaje zza biurka i podchodzi do mnie. Zamyka w żelaznym uścisku.
- Och. Tak się bałem. Na mieście widziałem Jack'a.
- Christian uspokój się. Jestem tu cała i zdrowa.
Chwytam jego twarz w dłonie i całuje go mocno w usta. Odwzajemnia pocałunek podwójnie.
- Kochanie jeśli nie chcemy się spóźnić do twoich rodziców to musimy się pospieszyć. Już 16:30. Jest Phoebe? - pytam.
- Nie, jeszcze nie ma. - odpowiada mi mąż.
- Zabiję tą smarkulę. - mamroczę.
- Nie możesz jej zabić, bo zbyt mocną ją kochasz. - rzekł Szary.
Ma całkowitą rację. Nie mogłabym jej zabić.
Kiedy się odklejam od niego dzwoni mój telefon. Widzę zastrzeżony numer. Odbieram połączenie i daje na głośnik.
- Witam pani Grey. - mówi jakiś nieznajomy głos. - Pewnie zastanawiasz się kto dzwoni? Niestety się tego nie dowiesz. Mam tu kogoś z twojej rodziny. Podroczę się z tobą. Poznęcam się nad kimś kogo kochasz. No chyba, że chcesz dokonać wymiany, a będzie polegała na tym, że ty zajmiesz jej miejsce. Jeżeli ją uratujecie to będzie cud nad cudami, że przeżyje. Lubisz strach, prawda?
- Kim ty do cholery jesteś? Oddaj mi kogoś kogo tam masz, w całym kawałku. - syczę przez zęby.
- Oj nie maleńka. Za mną nie ma tak łatwo. - mówi tajemniczy głos.
- Naślę na ciebie policję ty gówniarzu, który robi ze mnie jaja. - warczę i podnoszę głos o oktawę wyżej.
- Nie robię z pani żadnych jaj. Mam na panią podgląd i swoje wtyczki. Mogę sprawdzić gdzie pani obecnie się znajduje, co robi, więc proszę uważać jak pani się do kogo odnosi. Czekaj na mój kolejny telefon. Teraz pozwoli pani, że się rozłączę.
Po chwili słyszę dźwięk zakończający połączenie. Z wściekłością rzucam telefonem o ścianę. Jestem załamana. Upadłam na dywan, którym przykryta jest podłoga. Christian kuca obok mnie i przytula. Po policzku czuję pierwsze łzy.
- Nie to nie może być prawda. Czemu ona? - pytam się i wpatruje się w dał niewidzącym wzrokiem.
Czuję jak ramiona Szarego owijają się wokół mojego ciała. Przytula mnie do siebie bardzo mocno i nie chce mnie puścić.
- Taylor !!! Chodź tu natychmiast. - słyszę głos męża z oddali. - Musisz namierzyć numer telefonu oraz osobę, która przed chwilą dzwoniła do mojej żony. Prawdopodobnie porwali Phoebe. A mówiłem ci żebyś przywiózł ją odrazu jak skończy zajęcia.
- Panienka nie chciała jechać do apartamentu. Powiedziała, że idzie na miasto ze swoją przyjaciółką Stellą Hawkins. Przekazała również, że od kilku dni jakiś tajemniczy mężczyzna przychodzi pod gimnazjum, w którym się uczy panienka. Chciał wyciągnąć od niej jakieś informacje na temat pani Grey. - powiedział ochroniarz.
- Jak wyglądał ten mężczyzna? - pyta Christian.
- To ten, który pokazywałem państwu kilka dni temu. Zajmę się tym numerem telefonu. - powiedział Taylor.
Mężczyzna odchodzi, a Christian bierze mnie na ręce i siadamy na kanapie, która jest obok dużego okna. Do pomieszczenia wpadają pierwsze promienie zachodzącego słońca, rzucając na nasze sylwetki kiedy siadamy na kanapie.
- Kto może mnie tak nienawidzić, że porwał naszą córkę? - pytam się męża cicho szlochając w jego białą koszulę.
- Wydaję mi się, że to Jack tylko za pośrednictwem kogoś. - powiedział Christian. - Zaraz się dowiemy kto porwał nasze dziecko. Nie płacz kochanie. Wszystko się dobrze ułoży, zobaczysz. Jedziemy do rodziców?
- Jak chcesz jechać w takiej sytuacji? - pytam się podniesionym głosem.
- Masz rację. Zadzwonię do nich i poproszę, żeby razem z resztą przyjechali do nas. Pasuje ci?
- Tak. - mówię i uśmiecham się lekko.
Christian sadza mnie na kanapie, a sam podchodzi do biurka, na którym zostawił swojego BlackBerry'ego. Bierze telefon do rąk i wybiera numer do Grace.
- Hej mamo. Jest sprawa. Możecie przyjechać z resztą do Escalii? Wyjaśnimy wam jak przyjedziecie. Tak na 19:00, pasuje? Zobaczymy się na miejscu. Uważajcie na siebie jak będziecie jechać. Pa.
Odkłada telefon na biurko i podchodzi do mnie. Siada na kanapie po czym przyciąga mnie do siebie i obejmuje ramieniem. Przytulam się do niego całym ciałem, tak że siadam na nim okrakiem. Christian nic nie mówi tylko mnie głaska po plecach w opiekuńczym geście. Całuje mnie w czoło. Siedzimy w ciszy. Po paru minutach słyszę pukanie do drzwi gabinetu. Podskakuje na kolanach męża i wybucham szlochem. Do środka wchodzi Taylor. W ręce trzyma jakieś papiery, zapewnie dotyczące Jack'a. Kładzie je na biurku i wychodzi z gabinetu, jednak zatrzymuje się tuż przy drzwiach.
- Co jest? - pytam go.
- Namierzyłem telefon, z którego Jack dzwonił na pani telefon. Są teraz w Vancouver i najprawdopodobniej zostaną tam na dłużej. Pewnie ma broń i jakiegoś wspólnika, więc odbicie państwa córki nie będzie takie łatwe jak nam się wydaje. Gdyby zadzwonił to proszę go dać dla pana Greya. Gdyby państwo czegoś potrzebowali proszę wołać.
Kiwam słabo głową. Taylor wychodzi z pomieszczania.
- On ma broń. Może jej coś złego zrobić. Ja tego nie przeżyje. - mówię do męża.
- Narazie jest cała i zdrowa. A teraz chodź do sypialni. Trzeba się naszykować na kolację. - rzekł Christian.
Wstajemy z kanapy i udajemy się w stronę drzwi. Po paru minutach jesteśmy w łazience i szykujemy się do kąpieli. Kiedy jestem gotowa wchodzę do wanny, a za raz po mnie Christian. Opieram się o tors Szarego i zamykam oczy. Chce zapomnieć chociaż na chwilę o tej sytuacji, lecz nie mogę. Myjemy się siebie nawzajem. Kiedy jesteśmy umyci wychodzimy i idziemy do garderoby. Ubieram czerwoną bieliznę, tą którą kupiłam dzisiaj na zakupach oraz czerwoną sukienkę. Na nogi zakładam czerwone szpilki. Christian ubrał niebieską koszulę oraz szare spodnie garniturowe. Jestem gotowa. Tylko uczesać i umalować. Wracam do łazienki i stoję przed lustrem. Boże jak ja wyglądam jak jakiś potwór. Postanawiam to naprawić. Na powieki nakładam brązowe cienie do powiek, eyeliner, oraz czerwoną szminkę na usta. Jeszcze fryzura. Postanawiam na klasykę, czyli rozpuszczone. Wychodzę z pomieszczenia. Po pokoju krąży niecierpliwie Christian. Podchodzę do niego i kładę mu rękę na ramieniu, aby się zatrzymał. Patrzy na mnie pytającym wzrokiem. Uśmiecham się lekko w jego stronę. Ujmuje moje ramię i wychodzimy z pomieszczenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro