Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter19

Siadam za biurkiem w swoim gabinecie i włączam komputer w celu sprawdzenia poczty elektronicznej. Gdy komputer się uruchamia wołam, do siebie moją sekretarkę. Gdy wchodzi wskazuje jej miejsce naprzeciwko mnie.
- Mam do ciebie prośbę. Mogłabyś mi sprawdzić wynajęcie wyspy Grand Canarii? Chciałabym zabrać męża w podróż relaksującą. Gdy będzie jakiś wolny termin w połowie października, proszę zarezerwuj wyspę na dwa tygodnie. Mogę na ciebie liczyć, prawda? 
- Oczywiście Ana. Tylko dla dwoje?
- Tak. Chcielibyśmy odpocząć od dzieci.
- Jak będzie gotowe to przyślę ci pełną ofertę jaką dysponują.
- Ok. Mam jakieś spotkania czy jakąś konferencję?
- Tak. O 11 masz konferencję w " Sharon Mikey ". Musisz być tam obowiązkowo inaczej zerwą z nami kontrakt.
- Pojawię się tam. A chciałam wypaść z Kate na zakupy. Może się wyrobię. A później mam coś jeszcze?
- Napewno. Nie, tylko ta konferencja.
- Oh dzięki Bogu. Jestem wykończona tym tygodniem. Jeszcze ta kolacja u rodziców Christiana. Nie wiem czy przeżyję.
- Musisz dać radę. Zaraz ci przyniosę papiery na tą konferencję.
- Ok. Mogłabyś mi zrobić cappuccino  z dwiema łyżeczkami cukru?
- Nawet się nie pytaj.
Sylvia wstała z krzesła i wyszła z gabinetu. Opadłam ciężko na skórzany, obrotowy fotel i spojrzałam na ekran komputera. Kliknęłam w ikonkę Worda, a ta po chwili otworzyła mi się. Musiałam spisać koszty w tym miesiącu, więc zabrałam się do pracy.  Gdy ktoś zapukał do drzwi gabinetu przestraszyłam się.
- Proszę.
Drzwi się uchyliły, a w nich pojawiła się głowa mojej sekretarki.
- Jeju ale mnie nastraszyłaś. Myślałam że to Jack, mój były współpracownik.
- Przepraszam cię. Masz tu oferty najlepsze jakie mogłam znaleść. Zaraz ci przyniosę twoje cappuccino.
Chwyciłam kartki i zaczęłam przeglądać. Po paru ofertach miałam już dość. Ceny za wynajęcie wyspy są albo za duże albo za niskie. Wiem nie powinnam się przejmować ceną, bo mam bogatego męża, mogę wprost powiedzieć miliardera. W końcu po paru minutach znalazłam skromną ofertę. Za wynajęcie domku na dwa tygodnie chcieli 8 tysięcy dolarów, w cenie było wliczone spanie, jedzenie i służba. Wprost cudownie. Zadzwoniłam pod wskazany numer i już po paru minutach rozmowy miałam ustalony termin. Ucieszyłam się, źe tak szybko poszło. Teraz zostało przeczytanie dokumentów na tą konferencję. Po paru minutach do gabinetu weszła Sylvia niosąc moje cappuccino 
- Przepraszam, że to tak długo trwało ale było małe zamieszanie w kuchni. Ustaliłaś termin wycieczki?
- Oh tak. Mam to z głowy. Ciekawe czy Christian będzie z tego ucieszony tak jak ja.
- Zobaczysz, ale znając twojego męża to on już wie.
- Wątpię w to. Dobra ja zabieram się za czytanie tych papierów. A nie wiesz, do której ta konferencja ma potrwać?
- Coś koło 14.
- Dzięki za info.
- Jakby coś to mnie wołaj.  - powiedziała Sylvia
- Ok.
Wzięłam do ręki pierwszą kartkę i śledziłam wzrokiem jej tekst. Konferencja ma dotyczyć nowych form prezentacji na rynku. Nie powiem ciekawe. Gdy skończyłam czytać te karki dochodziła godzina 10. Kartki schowałam do teczki a następnie tą teczkę wsadziłam do torebki.
- Ana czas się zbierać na konferencję, bo o tej porze są korki. - usłyszałam głos sekretarki przez interkom.
- Ok. Już się zbieram.
Zapisałam plik na komputerze i wyłączyłam go. Podniosłam się z krzesła, założyłam płaszcz i chwyciłam torebkę do ręki. Przeszłam szybkim krokiem do drzwi gabinetu i je otworzyłam. Wyszłam, zamknęłam je i podeszłam do biurka mojej sekretarki.
- To życzę ci miłego weekendu. Zobaczymy się w poniedziałek.
- Dzięki i nawzajem.
Wyszłam z biura i popędziłam na parking. Wsiadłam do samochodu i wyjechałam z parkingu. Kierowałam się do głównej siedziby firmy, która mieściła się na drugim końcu miasta. W sumie to będę miała bliżej do centrum handlowego, gdzie umówiłam się z moją szwagierką na zakupy. Ach te głupie korki, zawsze utrudniają człowiekowi dojechanie na czas. Kiedy na zegarze wybiła  godzina 10:45 byłam przekonana, że się spóźnię. Docisnęłam pedał gazu i wyprułam na przód. Inni kierowcy trąbili za moim samochodem. Miałam to gdzieś. To spotkanie jest naprawdę ważne dla naszej firmy. Po paru minutach dojechałam na miejsce, gdzie miało odbyć się spotkanie. Zaparkowałam na dużym parkingu biurowca i zgasiłam silnik. Szybko wysiadłam z samochodu, zabezpieczyłam samochód i udałam się do wejścia budynku. Zaraz mnie szlag trafi. Musiałam tak daleko zaparkować? Brawo ja. Gdy w końcu weszłam do holu budynku skierowałam się do recepcji.
- Dzień dobry. Ja przyjechałam na konferencję dotyczącą nowych form prezentacji na rynku. Jestem z firmy " Jonson&Grey Enterprises Holdings Inc. ".
- Dzień dobry. Proszę się udać na 2 piętro,  sala numer 46.  - powiedziała szczupła blondynka z piegami na nosie.
- Dziękuję.
Skierowałam się do windy. Wsiadłam do niej i pojechałam na 2 piętro. Wysiadłam na nim i skierowałam się do sali numer 46. Po 3 minutach znalazłam salę i weszłam do środka. Uczestnicy dopiero cię schodzili. Usiadłam na wyznaczonym miejscu wskazanym przez białą prostokątną kartkę z moim imieniem i nazwiskiem. Wyjęłam telefon, wyciszyłam go, żeby nikt się do mnie nie dobijał i schowałam go z powrotem do torebki. Wyjęłam teczkę, którą dostałam od mojej sekretarki i wyciągnęłam z niej potrzebne dokumenty. Równo o 11:00 zaczęła się konferencja. Na okna opuszczono żaluzje, by po chwili na ścianie wyświetliła się prezentacja dotycząca nowych metod. Głos zabrał dyrektor Michael Mischruck.
- Witam Szanownych gości i pracowników. Jak domyślacie się to spotkanie będzie dotyczyć nowych metod prezentacji na rynku. Po prezentacji można rozejść się. Nie przedłużając proszę o uwagę i skupienie się na prezentacji.
Po tych słowach zapadła cisza i ruszyła prezentacja. Gdzieś na 4 slajdzie już przysypiałam, a było ich 10. To takie nudne. Gdy wreszcie ogłoszono koniec prezentacji poderwałam się z krzesła. Zarzuciłam płaszcz i wzięłam torebkę. Wyszłam z sali, a następnie udałam się do windy, która miała mnie zawieść na parter. Kiedy to zrobiła wyszłam powolnym krokiem z budynku i ruszyłam przez parking do samochodu. Kiedy doszłam do samochodu musiałam znaleść klucze w tej dużej torebce, co nie było lada wyczynem. Po paru minutach szukania znalazłam. Uśmiechnęłam się sama do siebie i otworzyłam samochód. Wsiadłam do niego i włożyłam kluczyki do stacyjki. Poszukałam jeszcze telefonu by skontaktować się z Kate. Włączyłam urządzenie, a gdy to nastąpiło przesunęłam palcem po ekranie aby odblokować ekran. Stuknęłam w ikonkę wiadomości, by po chwili załadowaniu  się spojrzeć na nową wiadomość.

Nadawca: Kate Grey
Temat: Spotkanie
Data: 28 września 2038, 12:10
Adresat: Anastasia Grey

Hej szwagierko.
Pasuje ci godzina 13:00? W centum handlowym niedaleko firmy " Sharon Mikey" ?
xxxxxx

Kate Grey.

Wstukuje w odpowiedz.

Nadawca: Anastasia Grey
Temat: Spotkanie
Data: 28 września 2038, 12:40
Adresat: Kate Grey

Hej Kate.
Jasne, że tak. Za chwilę powinnam się tam zjawić. Do zobaczenia.
xxxx

Anastasia Grey

Blokuje urządzenie i odkładam je na siedzenie pasażera. Odpalam silnik samochodu i wyjeżdżam z parkingu. Włączam się do ruchu innych pojazdów kierujących się do centrum Seattle.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro