Wzrost i wiek nie mają tutaj znaczenia! cz.1/3
priv. Uchiha Sasuke
ROK WCZEŚNIEJ
Zawsze to ja byłam tą, która górowała. Zawsze to ja byłam tą, na której mógł polegać. I to zawsze ja byłam tą odpowiedzialną. Począwszy od piaskownicy poprzez szkołę podstawową i gimnazjum. Lecz skończywszy na liceum... To on...
- Sasuke! - to on jakoś dziwnie urósł. Siedziałam spokojnie w ławce, spędzając na niej przerwę. Podbiegł do mnie on. Blondyn, o pięknych, niebieskich oczach - którego znam od dzieciństwa...- Tutaj jesteś! Myślałem, że spędzasz przerwy na boisku! - usiadł obok mnie. Od zawsze siedzieliśmy razem w ławce...
- Głupek. - odparłam znudzona.- Wiesz, że tylko na długich przerwach tam jestem. Na krótkich jestem tu.
- A no tak, zapomniałem. - zaśmiał się głupkowato, jak to Naruto. Przyjrzałam mu się. Naruto, mimo iż robił czasem z siebie głupa, to pociągał mnie w całej okazałości. Lecz był pewien problem, który mógłby być nazwany przeszkodą. Był to wzrost jak i nasz wiek. Ten idiota, zawsze był niski i chuderlawy.
Musiał aż tak wystrzelić w górę, że mierzy jakieś metr osiemdziesiąt pięć. Zaś ja... Metr siedemdziesiąt trzy. Nie mam pojęcia jak to się stało! W każdym razie przeszkadza mi to i to potwornie. Mimo iż tak mi się podoba, przez wzgląd na to, że Naruto może przeszkadzać to ile mam centymetrów... wzrostu, żeby nie było - nie powiem mu tego za cholerę...- Wpadniesz do mnie? Pooglądamy telewizję, mam wolną chatę.
- Czemu nie. - udałam znudzoną, lecz w rzeczywistości cieszyłam się jak diabilka. Uwielbiałam być z nim sam na sam... Naprawdę. Mogliśmy wtedy rozmawiać, razem spędzać czas... lecz i tak pozostał kompleks wzrostu i wieku. Ale mimo to...
- Cześć Naruto! - no tak... ten durnowaty Kiba... metr dziewięćdziesiąt.- Cześć Sasuke. - mruknął do mnie jakby bez entuzjazmu. Odpowiedziałam mu i spojrzałem na niego. Zaczął rozmawiać z Naruto... jak mnie to wkurza, kiedy Uzumaki gada z kimś innym niż ja. Lecz nie pokazuje tego, bo wydało by się to dziwne, że się wściekam. No tak... cholerne pozory.- To jak Naruto? Wpadasz dziś do nas? Popijemy, pogadamy.
- Nie no, chętnie, ale jestem dziś umówiony z Sasuke. - powiedział radośnie Naruto, spoglądając na moment na mnie. Uśmiechnęłam się niewidocznie. Głupek. Ale przynajmniej lojalny. Wiem, że to dziwne, ale gdy powiedział słowo „umówiony" poczułam motylki w brzuchu. Prawie tak jakbyśmy szli na randkę.
- Hmm. No to może wpadniecie, razem? Co wy na to? - zapytał Kiba, spoglądając na mnie.
- To dobry pomysł, co ty na to Sasuke? - głupek! Nie zgadzaj się tak! Mieliśmy spędzić czas razem, a ten brązowowłosy fan szczeniaków na szczudłach się wpieprza!
- Taa. Pewnie - odparłam bez przekonania.
- To świetnie. Bądźcie u mnie o ósmej...
Wracaliśmy razem do domu. Do po siadów u Kiba'y mieliśmy dużo czasu... Tak samo jak miałam dużo czasu na wymyślenie wymówki.
- Sasuke?- Hm? - przerwał cisze między nami. Zapewne chciał zapytać...
- Czy jesteś zła, że nie spędzamy czasu sami? – zapytał mnie, a ja spojrzałam na niego. Kurczę. Trafił w dziesiątkę. Nie patrząc na niego zastanawiałam się na odpowiedzią. Byłam zła, ale nie chciałam tego pokazywać. Naruto mógłby mieć o mnie jakieś błędne pojęcie i..
- Nie. Chociaż... Tak naprawdę liczyłam na to, że spędzimy ten czas sami... ale skoro chcesz iść na tę imprezę... - powiedziałam w końcu, ale w taki sposób jakby mnie to w ogóle nie obchodziło. Naruto najwyraźniej zmartwił się tym. Chyba wyczuł, że coś jest nie tak.
- Wiesz co? Nie. Nie idźmy tam. - rzekł poważnie blondynek. Stanął w miejscu, a ja przy nim. Przyglądałam się mu.- Nie chcę byś źle się czuła.
- Ale Naruto, nie ma sprawy...
- Chodźmy do mnie, Sasuke! Będziemy oglądać telewizję, zrobimy popcorn... - wyliczał przejęty, ciągnąc mnie za rękę... on mnie trzyma za rękę... Prowadził mnie do siebie... he...
- Naruto, wyrwiesz mi rękę...
- Och. Wybacz. - rzekł, uśmiechając się przepraszająco. Kroczyłam obok niego. Czułam się trochę winna, bo odciągnęłam go od przyjaciół... Ja... mimo iż byłam popularna, nie miałam takowych, oprócz Naruto. Nie za bardzo przyciągałam do siebie ludzi i na odwrót. Naruto był pierwszą i jedyną osobą, z którą mogłam porozmawiać, pośmiać się czasem, posiedzieć, pomilczeć... Jednakże przyjaźń, to nie to co chcę od tego człowieka.
C.D.N.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro