Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXIV

Po przeczytaniu pierwszych dwóch zdań nie mogłam stać na równych nogach. Opadłam na krzesło za sobą i złapałam się za głowę. Patrzyłam na pismo, czytając dalej.

Przez moje ciało przechodziły dreszcze, gdy cała zalewałam się zimnym potem. Uma stała przede mną wyczekując mojej reakcji, której szybko się nie doczekała.

Zwój przeczytałam jeszcze kilka razy, nie mogąc uwierzyć w jego treść. "[...]wojna jest konieczna [...]", [...]to jedyne wyjście z zaszłej sytuacji naszych obu wiosek [...]", "[...]sojusz trwa już za długo [...]"(?), "[...]Uchiha się nie wywiązali [...]".

Wzięłam głęboki wdech, by spokojnie odetchnąć. Zamknęłam zwój i założyłam na niego własną pieczęć. Uma uniosła głowę do góry, gdy spojrzałam jej w oczy.

- Przyszykuj wszystkich shinobi! - wrzasnęłam władczo.- Niech spędzą ostatnie dni ze swoimi rodzinami, aby za pięć dni zjawić się, o świcie, przed siedzibą swojego władcy. - oznajmiłam. Uma patrzyła na mnie z podziwem.- Nie będę się powtarzać, nie zamierzam patrzeć na łamagi i nieudaczników. Będziemy walczyć o wioskę! - krzyknęłam wstając na równe nogi.

Byłam gotowa by stawić czoła Mizukage. Jestem Uchiha. Nie pozwolę, by jakiś staruszek z Kirigakure pluł mi w twarz. Najgorszą i jedyną rzeczą, której się teraz bałam czy nawet obawiałam, to był mój mąż... Przecież Hashirama jako pierwszy przeczytał ten zwój. Wiedziałam, że niedługo się pojawi. Czułam jego czakrę.

Uma pospiesznie wybiegła z mojej siedziby, gdy ja podchodząc do okna, spojrzałam przez nie na mieszkańców. Wszyscy z uśmiechami na twarzach, radośni, niespokojni, przewrażliwieni, a nawet zdenerwowani czy roześmiani. Nieświadomi tego, co się święci, co nadejdzie już niebawem.

- Czemu znowu nic mi nie powiedziałaś?! - wszystko przerwał mi wrzask złego mężczyzny. Dobrze znany mi gniew.

Spojrzałam na mężczyznę w drzwiach, który wchodził już do środka, zamykając za sobą drewniane, nie duże drzwi.

- To nie jest temat na dzisiejszą rozmowę. Jestem zajęta. Nie zamierzam z tobą o tym dyskutować. - powiedziałam, gdy wrzuciłam wzrok na widoki za oknem.

- Nie ukrywaj przede mną takich spraw, Madara. Jestem Twoim mężem!

- Czasami zastanawiam się, dlaczego w ogole się na to zgodziłam. - warknęłam na Senju.

Z poirytowaniem wpatrywałam się w bawiące się dzieci na ulicach wioski. Hashirama patrzył na mnie wyczekująco. Jego wzrok przeszywał mnie na wylot...

- Możesz przestać? Rozpraszasz mnie.

- W taki sposób nie uratujesz wioski. Stracisz wszystko na czym Ci zależy.

- Co ty możesz o tym wiedzieć?! - wrzasnęłam.

Moje tęczówki świeciły na czerwono. Odpaliłam Sharingan'a... Hashirama zrobił pewny krok do przodu, pokazując mi, że moje sztuczki już na niego nie działają.

- Jesteś Senju! Skończy mnie pouczać, mówiąc mi co mam robić, rozumiesz? - wrzeszczałam na męża, jak szalona.- Jestem Uchi~...

- Pomyśl, co by powiedział teraz Izuna!

Zapadła cicha. Przyliśmy na siebie, oboje na skraju wytrzymania. Nie pamiętałam, kiedy ostatnio się tak pokłóciliśmy czy zezłościliśmy na siebie. Wiedziałam tylko, że to pierwszy raz, gdy widzę męża w takim stanie. Wiedziałam, że jest władczy, ale nie pomyślałabym, że stawiałby się i mnie... Swojej żonie.

Spuściłam lekko głowę, by wziąć głęboki wdech. Wzrokiem wróciłam na Senju, gdy ten zrozumiał, co chwilę temu powiedział. No, przecież to jego brat - Tobirama - zabił Izunę.

- Izuna nie żyje... ale wiem, że wpierałby mnie w tej sytuacji. - oznajmiłam, gdy emocje z lekka opadły.

- Wybacz, nie chciałem...

- Nie rozmawiajmy o tym! - mruknęłam stanowczo.- Nie chcę o tym rozmawiać, zrozumiałeś?

Hashirama szybko kiwnął głową, podchodząc bliżej mnie. Złapał moją dłoń, gdy po prostu go odepchnęłam. Wpadłam na okno, a Senju przywarł mnie do niego bardziej.

- Hashiramo, jeśli zaraz się nie odsuniesz, przysięgam~... - nagle przerwałam.

Mój mąż złapał moje dłonie, gdy złączył nasze wargi. Stałam chwilę w szoku, gdyż nie spodziewałam się takiego ruchu z jego strony, nawet po tylu latach małżeństwa.

Całował mnie chwilę. Sprawił, że się uspokoiłam. Nie miał ochoty się teraz kłócić czy wydzierać... Po prostu stałam jak zbity pies.

- Takie zachowanie nie jest godne Uchiha ani Senju, Hashiramo. - powiedziałam z ponurym nastawieniem.

- Pokaż mi i udowodnij, że przy Tobie Konohagakure jest bezpieczna. Nie pozwól, by historia Twojego klanu się powtórzyła.















C.D.N.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro