Rozdział XXII
- Łapać ją! - usłyszałam krzyki z zewnątrz.
Podeszłam do okna i westchnęłam na widok swojej córki, która jak zwykle uciekała przed członkami ANBU - "specjalny oddział taktyczno-skrytobójczy". Założyłam na głowę kapelusz Hokage i wyszłam z gabinetu. Po drodze spotkałam swojego męża, jednak nie zwróciłam na niego uwagi. Ważniejsza była teraz reputacja mojego imienia.
Stanęłam na środku przejścia, a moja córka nawet mnie nie zauważyła i biegła dalej. Gdy była na wyciągnięcie ręki, złapałam ja za kołnierz i ściągnęłam do parteru. Dziewczyna spojrzałam na mnie wystraszona, gdy zauważyła, że aktywowałam Sharingan'a.
- Kaa-chan? - uśmiechnęła się niewinnie.
Puściłam ją i odwróciłam plecami. Dziewczyna podbiegłam do mnie i lekko nachyliła, a ja popatrzyłam na nią kątem oka.
- W ranach zapłaty za zniszczenia, moja droga panno, spędzisz trzy tygodnie ze swoim bratem ~...
- Kaa-chan?! Nie możesz! - przerwały mi jej krzyki.
-... może ostry trening w końcu zrobi z Ciebie Uchihę. - dokończyłam swoją wypowiedź i wróciłam do Siedziby Hokage.
Usiadłam ja krześle i w tym samym czasie usłyszałam pukanie do drzwi. Zaprosiłam osobę do środka, a osobnik wszedł do pomieszczenia. Zamknął drzwi i ukłonił.
Machnęłam ręką, by się wyprostował i spojrzał na mnie.
- Wzywałaś, matko? - uśmiechnęłam się na tom jego głosu.
Wydawał się postrzegać mnie jak kogoś ważnego z Wioski, a nie jako swoją matkę. Wiedziałam, że nie jest moim rodzonym synem i on też o tym wiedział, ale mimo to kochał mnie ponad życie, a ja go. Nie wyobrażam sobie życia bez moich pociech...
- Mogłam bym Cię poprosić o dokładne przećwiczenie Umy?
- Oczywiście. - odpowiedział, kłaniając się.
- Isoshi, zostawiam ją pod Twoją opieką, bo wiem, że sobie poradzisz. Jesteś w stanie zrobić wszystko, więc zrób z niej prawdziwą kunoichi. - dodałam miło, ale stanowczo.
- Nie martw się matko. Sprawię, że nikt nie będzie mógł stanąć jej na drodze. - oznajmił równie stanowczo.
- Liczę na Ciebie...
--------------------------------
→ Kolejna część...
✗Moje starania są bezinteresowne
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro