Rozdział XVI
- I co ja teraz mam zrobić?! - krzyczeli ludzie na ulicy.
- Kai! Chodź szybko! - wrzasnął biegnący chłopak. Nie zdążyłam nawet spojrzeć w jego stronę, bo trójka chłopaków wytrąciła mnie z równowagi.
Prawie zetknęłam się z ziemią, ale zamiast tego poczułam czyjeś ręce. Popatrzyłam za siebie i moim oczom ukazał się Hashirama, a obok niego stał jego brat.
- Znowu na siebie wpadamy. - powiedział z uśmiechem, puszczając mnie.
- Bo ciągle za mną chodzisz. - mruknęłam.- Na Twoim miejscu zbierałabym się do pracy. Widzimy się w biurze za 5 minut. - oznajmiłam stanowczo i odeszłam.
***
- Hashirama? Hashirama...? - wołałam, a ten nawet się nie odezwał.
Wzięłam zwoje do ręki i powolnym krokiem powędrowałam do pokoju, w którym właśnie przebywał. Weszłam do środka, a tam zastałam dwie kobiety i śpiącego Senju. Przyjrzałam się mu. Wyglądał jakby przesadził z sake.
- A panie...?
- Przyszłyśmy do Hashirama-sama. - jedna z nich powiedziała roześmiana. Spojrzałam na nią groźnie.
- To my już pójdziemy... - powiedziała druga, ale zatrzymałam je przy wyjściu.
- Zanim panie wyjdą, powiedzą mi co mu zrobiły. - stwierdziłam aktywując Sharingana.
Kobiety od razu padły na kolana i zaczęły mnie przepraszać za wszystko. Lecz pod koniec rozmowy, niestety, ale nie dowiedziałam się co mu jest.
Podeszłam do jego biurka i lekko pogłaskałam po głowie. Zaśmiałam się na swoją głupotę, po czym krzyknęłam mu do ucha:
- Wstawał leniu!! - na ten krzyk tylko spadł z krzesła. Miałam nadzieję, że wstanie, ale nie wyszło.
Wydarłam się na niego w myślach. Obróciłam się w stronę drzwi i wyszłam zostawiając go samego w pokoju. Nawet nie wiedziałam, czy jest pijany, czy po prostu pod wpływem Genjutsu.
- Gdzie jest mój brat? - zapytał Tobirama.
- Siedzi w pokoju, a raczej leży na ziemi.
- Co mu zrobiłaś?! - w jego głosie było słychać wściekłość.
- Ja mu nic~... - przerwałam, bo na korytarz wyskoczył ciemnowłosy.
Spojrzeliśmy na niego, a on spojrzał na mnie, po chwili na brata. Chwilę to trwało, ale w końcu złapał się za skroń i ledwo było można go zrozumieć.
Gadał od rzeczy przez głuszy czas, a my tylko go słuchaliśmy. Nie wyglądał mi na tego Hashiramę, którego znałam.
- P-Poczekaj, bo Cię nie rozumiemy. - powiedziałam po chwili.- Powiedź jeszcze raz, ale powoli i spokojnie. - uśmiechnęłam się do mężczyzny, a on do mnie i zaczął od początku.
Opowiedział co się stało i dlaczego jest w takim stanie. Lecz, gdy to opowiadał nie było tam zmianki o tamtych paniusiach. Poirytowało mnie to i nie powiem, że nie, ale zaczęłam być zazdrosna.
- A zapomniałbym... - powiedział już wyraźnie.-... chciałbym byś została Hokage. - po tym słowach prawie puściłam papiery.
- Rozumiem, to zaszczyt być Hokage, ale to mieszkańcy muszą mnie wybrać! To już nie są czasy naszych ojców... - ostatnie słowa wypowiedziałam ciszej.
- Proszę Madara. - poprosił. Spojrzałam kątem oka na Tobiramę i westchnęłam.
- Dobrze... chciałabym zostać Hokage i chronić tą wioskę przed złem oraz innymi siłami nieczystymi. - oznajmiałam stanowczo i obróciłam się tyłem, by odejść.
- Jesteś wspaniała! - krzyknął Hashirama przytulając mnie od tyłu.
Z rąk wypadły i zwoje, a ja sama zrobiłam się czerwona jak pomidor.
Dopiero teraz zauważyłam, że jestem niższa od niego o 6 cm.
---------------------------
→ Kolejna część...
✗Moje starania są bezinteresowne
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro