Rozdział XVIII
Na początku chciałam przeprosić za błędy i poinformować, że to opowiadanie zawiera ceny erotyczne, zalecane dla osób od 16 do +18 ... Jeśli teraz to czytasz to wiec, że nie odpowiadam za wszelkiego rodzaju problemy psychiczne ... Czytasz to na własną odpowiedzialność!!!
Stałam w pięknej sukni ślubnej przy wielkim oknie i patrzyłam w niebo. Obok mnie stał mój przyszły mąż i również patrzył w niebo.
- Braciszku Izuna, wychodzę za mąż! - powiedziałam w myślach.
Popatrzyłam na Hashiramę i rozczuliłam się. Wiedziałam, że pewnie teraz w myślach rozmawia z ojcem, który też już nie żyje od paru lat. Zarumieniłam się i po chwili usłyszałam głos:
- Już czas. - spojrzałam w tamtą stronę.- Wyglądasz pięknie, Madara. - powiedział nagle, a ja zdziwiłam się. Zdziwiły mnie jego słowa, dlatego patrzyłam na niego w osłupieniu.
Tobirama uśmiechnął się niezauważalnie i ukłonił się nisko. Zrobiłam to samo i po chwili, gdy się wyprostował, skoczyłam na niego i przytuliłam.
- Wiedziałam, że mnie polubisz!
- Nie ciesz się tak, bo to zasługa Hashiramy. - powiedział nagle.- Dzięki niemu zrozumiałem, że skoro on cię kocha, to powinienem to zaakceptować. - zakończył odwzajemniając uścisk.
- Cieszę się, że to zrozumiałeś. - oznajmiłam i odsunęłam się od Tobiramy.
Podeszłam do przyszłego męża, a on złapał mnie za rękę i ja również zrobiłam to samo. Ścisnął ją mocniej, ale ja prychnęłam cicho ze szczęścia.
- W porządku, idziemy? - zapytał Hashirama i spojrzał na mnie miło.
Kiwnęłam głową i po chwili już wychodziliśmy przez drzwi. Zarumieniłam się cała, a w oczach czułam łzy szczęścia, bo wreszcie spełniło się moje marzenie.
***
Dzisiejszy dzień był dla mnie wyjątkowy. Zamierzałam oddać się Hashiramie. Wiedziałam, gdzie go znajdę. Jak zawsze pracował w moim gabinecie, tym razem, jednak bez Tobiramy. Niespiesznie weszłam do pomieszczenia i zamknęłam za sobą drzwi na klucz, który odłożyłam na pobliską biblioteczkę. Mężczyzna zdawał się nie zwracać na mnie uwagi, ale widziałam, jak ukradkiem zerka na mnie kątem oka. Stał właśnie nad mapą.
Kołysząc głupio biodrami, ruszyłam w jego stronę, leniwie rozpinając płaszcz Hokage. W tym momencie czarnowłosy wyprostował się i spojrzał na mnie uważnie, z pytaniem wymalowanym na twarzy.
Dopadłam do niego i bez żadnego wytłumaczenia zagłębiłam rękę w jego włosach, by przyciągnąć go do siebie i złączyć nasze usta w pocałunku. Oddał go prawie natychmiast, obejmując mnie w talii z całej siły. To była dla niego raczej nowość, bym tak po prostu okazywała mu uczucia, dlatego spodziewał się z tego czegoś więcej niż tylko zwykłego pocałunku. Jego dłonie ujęły moją twarz delikatnie, kiedy smakował moich malinowych warg, a następnie powoli zszedł nimi niżej, po moich ramionach, plecach, zatrzymując je na biodrach. Jego pocałunki stawały się głębsze, bardziej władcze, co było do niego nie podobne, kiedy schodził ustami w dół, do mojej szyi. Odchyliłam do tyłu głowę, dając mu swobodniejszy dostęp, nie wiedząc nawet, że tak zrobię sama. Zsunął ze mnie płaszcz, który z cichym szelestem wylądował na podłodze gdzieś daleko nas. Mój znacznie przyspieszył, kiedy poczułam pod swoją bluzką jego duże dłonie, pieszczące moją skórę na brzuchu.
- Madara, chcesz tego? Na pewno? - spytał szeptem, kiedy nosem musnął mój obojczyk. Kiwnęłam głową, patrząc mu prosto w oczy.
Błysnęło w nich zadowolenie, nie ukrywając, że już od dawna na to czekał. Z resztą, tak samo jak ja... Znów mnie pocałował, a następnie podciągnął moją koszulkę, zachęcając mnie, bym ją zdjęła. Zrobiłam to szybko, bo sama wytrzmać już nie mogłam. Sam rozpiął swoje kimono, odbierając mi tą przyjemność... Zostały mu tylko spodnie, w których już zaczynało formować się wybrzuszenie.
Objął mnie i podniósł, by usadzić delikatnie na biurku. Raporty, do tej pory ułożone w równy stos, rozsypały się po całej podłodze, gdy zrzucił je, by zrobić nam miejsce. Hashirama przez krótką jeszcze chwilę zabierał mi oddech namiętnymi pocałunkami, a następnie zdecydowanym ruchem rozpiął mój stanik i zdjął go, odkrywając moje półkule. Zarzuciłam mu ręce na szyję lekko czerwona i przyciągnęłam go do siebie, a moje piersi przytuliły się do jego torsu umięśnionego torsu. Wtuliłam się w zagłębienie jego szyi, a on płynnym i szybkim ruchem zdjął ze mnie dolną część ubioru. Czułam się odsłonięta bardziej, niż kiedykolwiek, bo obnażyłam przed nim nie tylko swoje ciało, ale też uczucia z wnętrza serca. Nigdy jeszcze nie zaufałam komuś tak bardzo.
Jego dłoń powędrowała pomiędzy moje uda, a ja poruszałam się niespokojnie. Odchyliłam się i spojrzałam mu w oczy. Wyczytała z nich niepewność i lekki strach, dlatego przybliżyłam się jeszcze bardziej i ucałowałam go w czoło. Nabrał błębokiego oddechu, kiedy jego palce zaczęły pocierać moją kobiecość. Wzdrygnęłam się, gdy zaczął to robić nieco, bardziej pewniej. Mimowolnie jęknęłam i to dość głośno...
Chwycił moją dłoń, którą do tej pory trzymałam na jego karku, i poprowadził ją w dół, do swoich spodni. Potarłam twardość, która rosła z każdym moim spokojnym ruchem. Przymrużył oczy z
przyjemności, a następnie powoli zsunęłam z niego spodnie i bokserki. Jego męskość stała na baczność, gotowa do zabawy.
- Jeśli chcesz to przerwać... - zaczął szeptem, ale zamknęłam mu usta kolejnym pocałunkiem. Nie chciałam się teraz wycofywać. Po prostu nie mogłam...
Cofnęłam głowę, a on spojrzał na mnie łagodnie. Widząc moje zdecydowanie, rozchylił moje nogi, delikatnie pieszcząc ustami moje piersi. Przygryzłam niecierpliwie wargę, czekając na jego ruch. I wykonał go. Odetchnęłam z ulgą... Płynnym, ale niezbyt szybkim ruchem, wszedł we mnie. Jęknęłam głucho, odrzucając głowę do tyłu, by zraz wtulić się w jego szyję. Oddychałam głęboko, nie spodziewając się takiego uczucia - wymieszanie bólu z rozkoszą. Czekał chwilę, aż znowu nie stłumiłam dźwięku, który wydobył się z mojego gardła.
- Kontynuować? - spytał, a ja po prostu kiwnęłam głową, wyciągając ręce, by zagłębić je w jego włosach. Kiedy nachylił się ponownie, jego ciepły oddech dotknął moich wrażliwych piersi. Mężczyzna poruszał się spokojnie, doskonale panując nad swoim ciałem, sprawiając, że drżałam z przyjemności. Zacisnęłam palce, czując jego ciepło w sobie. On sam mruczał co chwila, napawając się miękkością mojego ciała. Mój klan nie byłby ze mnie taki dumy, jak kiedyś podejrzewałam...
Z czasem przyspieszał, sprawiając, że zjechałam rękami po jego klatce plecach, zastawiając czerwone ślady, nie panując już nad swoimi odruchami. Oddychałam głęboko, czyjąc, jak moje ciało kurczy się gwałtownie i dość w miarę, kiedy zalała mnie fala niesamowitej rozkoszy. Nie mogłam się powstrzymać przed krzyknięciem imienia swojego męża. Mimo, to Hashirama nadal mi nie ustawał, wciąż przyspieszając i wzmacniając swoje pchnięcia. Na jego klatce piersiowej pojawił się pot, kiedy zbliżał się do swojego końcowego momentu. Aż w końcu szybko nachylił się i pocałował mnie głęboko, bym nie wydała naszej pozycji, a ja poczułam, jak ciepło rozpływa się po moim całym ciele. Wycofał się ze mnie powoli, z lekkim jęknięciem, a później przygarnął mnie. Usiadł na krześle, a mnie umieścił na swoich kolanach. Ucałował w czubek głowy i szepnął mi do ucha:
- Kocham Cię, Madara.
-------------------------
Serio to napisałam?! 1103 słowa 😎
→ Kolejna część...
✗Moje starania są bezinteresowne
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro