Rozdział XI
Stanęliśmy na przeciwko siebie. Wiedziałam to, że kolejna walka do której dojdzie w naszym życiu. Lecz teraz miałam nadzieję, że zginę i spotkam się z bratem...
- Spójrz na jej oczy. - powiedział Hashirama patrząc mi w oczy.
- Co się stało z Izuną?
- Mój młodszy brat zginął w wyniku odniesionych w ostatniej bitwie ran. - odpowiedziałam bez uczuć.- Podarował mi tę moc, bym mogła chronić Uchiha.
- Przesłałem ci propozycję zawieszenia broni. - zaczął mój dawny przyjaciel.- Jeśli chcesz chronić swój klan, zdecyduj o przestanie walk! - nie słuchałam go.
Rodziła się we mnie nienawiść do Hashimary. Kochałam go, ale na pierwszym miejscu zawsze stawiłam rodzinę. Nie czekając dłużej uwolniłam Susanoo, nie powstrzymując się przed zaatakowaniem chłopaka, który już od lat był prawdziwym mężczyzną.
Hashirama złożył pieczęcie "Mokuton: Kajukai Kōrin". Stworzył gęsty las drzew. po czym powalił mnie na ziemię. Nie pokazywałam uczuć, tylko zniszczyłam zawadzające drewno i wstałam na równe nogi - do czasu.
Wokół nas powaliły się kwiaty i otworzyły pąki wydzielając ze swojego środka pyłek. Padłam na kolana, ale nie miałam zamiary się poddawać.
- Trujące pyłki kwiatowe? - na moment przestałam oddychać. Jeśli zaczęłabym wdychać pyłek straciłabym przytomność.
- Wystarczy, Madara! - krzyknął Hashirama.- Dalsza walka nie ma sensu!
- Nie ma sensu? Więc dlaczego Izuna umarł? - zapytałam, a mężczyzna spuścił głowę.- Ponieważ zamordował go wasz skurwysyński klan! - wrzasnęłam z większą nienawiścią. Nie było już odwrotu, a ja otrzymałam Kompletne Ciało Susanoo.
- Mokuton: Mokujin no Jutsu. - ponownie złożył pieczęcie. Byłam pod wrażeniem, gdy Hashirama stworzył drewnianą statuę.
Zaatakowaliśmy i napieraliśmy na siebie. Hashirama atakował mnie smokami z drewna i gdy myślał, że już po mnie - wyłoniłam się z kłębu dymu i trzymając smoki, zakręciłam jego statuę, po czym rzuciłam z wielką siłą.
Wyciągnęłam miecz Susanoo i zaczęłam iść w jego stronę.
- Madara, byliśmy przyjaciółki! - krzyknął, by mnie zatrzymać.- Dzieliliśmy to samo marzenie!
- Hashiramo, kiedy w końcu przestaniesz wygadywać te bzdury?! - spytałam stojąc na przeciwko.- Tu nie chodzi tylko o to, że nie jesteśmy w stanie zajrzeć do swoich serc! - w oczach stanęły mi łzy, gdy podniosłam miecz do góry.- Hashiramo!
- Madara! - wielki wybuch.
Po całym dniu zażartej walki... padłam na ziemię. Nie miałam siły na dalszą walkę, a już na pewno z osobą, którą kocham!
------------------------
No i mamy rozdział ♡ Nie wychodzi mi opisywanie walk ✞
→ Kolejna część...
✗Postaram się bardziej
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro