Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział III

- To nic takiego.

- Nie bądź taki, wysłucham cię.

- Przecież powiedziałem, że nic mi nie jest. - zaczął mnie irytować.

- Weź się tak nie opieraj! Obiecuję, że cię wysłucham!

- Ale to naprawdę nic wielkiego. Naprawdę wszystko w porządku! - powiedział, a jego głos się załamał.

 Obróciłam jego twarz w swoją stronę, a po jego policzkach spływały łzy. Na mojej twarzy zagościło zdziwienie, a w moich oczach poczułam jakąś ciecz, która też była łzami. Tylko dlaczego ja prawie zaczęłam płakać?

- Natychmiast mi wszystko wyśpiewasz! - krzyknęłam, a samotna łza spłynęła mi po policzku.- Co z tobą?

- Umarł mój młodszy brat. - zaczął i otarł ciecz ze swoich policzków.- Przyszedłem tutaj, ponieważ patrząc na rzekę, mam wrażenie, że nurt porywa całą moją niepewność.

- Rozumiem. - oznajmiłam wstając z ziemi.

- Masz na imię Madara? Przychodzisz tu z tego samego powodu?

 Zapadła cisza... Nie wiedziałam co mu powiedzieć, bo powód mojego przybycia tutaj był inny, ale nie chciałam go dobijać.

- Posiadasz rodzeństwo? - zapytał nagle, patrząc w taflę wody.

- Mam czwórkę braci. - powiedziałam bez uczuć podnosząc kamyk.- A raczej miałam.

 Oczy Hashiramy skierowały się w moją poważną twarz. W głębi duszy chciałam płakać, ale moja godność mi na to nie pozwalała. 

 Nie zwracałam uwagi na chłopaka... Moim celem był drugi brzeg.

- Czas przeszły? - zająknął się.

- Jesteśmy shinobi. Możemy umrzeć w każdej chwili. - powiedziałam to tak jakby to było oczywiste.- Istnieje tylko jeden sposób, by obie strony konfliktu przeżyły... Rywale musieliby w pełni odkryć przed sobą swoje serca i zostań sprzymierzeńcami. - przygotowałam się do rzutu.- Jednakże to niemożliwe, ponieważ nie da się sprawdzić, co dana osoba naprawdę myśli i czuje. - oczy Hashiramy otworzyły się szeroko.- Ktoś z pozoru nam przychylny mógłby w środku kipieć złością. - dodałam i puściłam kaczkę.

- Czy rzeczywiście nie da się udowodnić, co się naprawdę czuje? - zapytał z powagą.

- Nie mam pojęcia. - zaśmiałam się.- Jednakże za każdym razem, gdy tu przychodzę modlę się, by to stało się możliwe. - oznajmiłam.

 Kamyk który rzuciłam odbił się trzy razy i zatrzymał się na drugim brzegu. Ucieszyłam się, ale jedyne co zrobiłam to uśmiechnęłam się lekko i dumna ze swojego sukcesu, spojrzałam na Hashiramę.

- W końcu udało mi się rzucić pod odpowiednim kątem. - chłopak nie wierzył własnym oczom.- Teraz nie jesteś już sam. Ja również dotarłam na drugi brzeg.

 Hashirama wstał i spojrzał na mnie z powagą. Zrobiłam to samo, a on otworzył usta:

- Też chcesz zmienić ten świat, prawda? - zapytał, a jego wzrok przeszywał mnie na wylot.

- To jest mój cel, Hashiramo... Nie spocznę dopóki świat nie dozna spokoju!

- Czyli jesteśmy drużyną? - zdziwiłam się.

- Wygląda na to, że tak.

 Byłam zszokowana. Mimo że tak wielu ludzi mnie nie rozumiało, on powielał moje uczucia. Nigdy nie sądziłam, że istnieje jeszcze jeden głupi dzieciak, który pragnie zmienić ten pochłonięty chaosem świat...

------------------------------------
Przepraszam, że tak późno, bo na zegarku mam już 22.03
→ Kolejna część... 

✗Moje starania są bezinteresowne

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro